czwartek, 31 stycznia 2013

Jak dotarło do mnie, że nie jestem nowoczesna

o takim bukietem nigdy bym nie pogardziła:)
Podejrzewałam to od dawna, ale dopiero dziś nabrałam stuprocentowej pewności. Pomogła mi w tym znajoma. Ot taka, której dawno nie widziałam, spotkałyśmy się jakiś czas temu przypadkiem i na fali świeżo odnowionej znajomości umówiłyśmy się na kawę. U mnie. Na dzisiaj. Jako dość gościnny typ przemogłam swoje wrodzone lenistwo i upiekłam ciasto, cobyśmy nie siedziały o suchej kawie. Znajoma przyszła wcześniej niż byłyśmy umówione i w związku z tym nie zdążyłam ogarnąć zabałaganionego pokoju. Trudno - pomyślałam. Bałagan jeszcze nikogo nie zabił. Szybko zgarnęłam ze stołu sterty książek, wyjęłam z piekarnika ciasto zrobiłam kawę - wszystko pod czujnym okiem znajomej. Gdy już zasiadłyśmy przy stole moja koleżanka spojrzała na mnie znad talerzyka z ciastem i z westchnieniem stwierdziła: 
- Marnujesz się...
Spojrzałam na nią zdumiona, bo jakby nie było spotkałyśmy się po długiej przerwie, prawie nie rozmawiałyśmy, była u mnie może 15 minut i już stwierdziła, że się marnuję? Potem naiwnie pomyślałam  że może chodzi jej o ciasto, że niby takie dobre i miast siedzieć w domu i stukać w klawisze klawiatury powinnam na przykład zostać cukiernikiem... 
- Ale dlaczego? - postanowiłam się upewnić.
- Bo siedzisz w domu, gotujesz, sprzątasz i dajesz się podle wykorzystywać... - postawiła diagnozę dokładając sobie ciasta - Nawet to ciasto upiekłaś nie tylko dla nas ale i dla nieobecnych pasożytów... 
Tu mnie z lekka przytkało trochę ze zdziwienia ale przede wszystkim z oburzenia. Bo jak to tak w moim własnym domu o mojej własnej rodzinie ktoś będzie mówił w ten sposób??? 
- Hmm... Czyli twoim zdaniem to, że upiekłam to ciasto dla ciebie jest  zupełnie czym innym niż to, że upiekłam ciasto dla rodziny? - opanowałam się z dużym trudem, ale świadomość tego, że to ja tu jestem gospodynią była zobowiązująca.
- Oczywiście ja nie przyszłam z zamiarem wyssania z ciebie wszystkich sił, to pierwsze ciasto to tylko uprzejmość, a to drugie to obraz wyzysku i ciemnoty. Wybacz Magda ale twojej ciemnoty. Dopóki takie jak ty sobie tego nie uświadomią wyzwolenie kobiet nigdy nie osiągnie właściwych rozmiarów - stwierdziła (znaczy mniej więcej powiedziała coś takiego, bo jak się domyślacie nie miałam włączonego dyktafonu i nie mogę w stu procentach odtworzyć jej wypowiedzi, a szkoda, bo ja na pewno nie umiem oddać tego wszystkiego tak jak oddane być powinno) - Mogę się założyć - ciągnęła niezrażona moim milczeniem - że ten pokój też ty sprzątałaś (tu w oszołomieniu popatrzyłam na wspomniany już wyżej bałagan i chciał nie chciał musiałam się zgodzić - widać, że ja sprzątałam, bo niewiele było zrobione:)) i że gary ty pozmywasz (chyba jej czujnemu spojrzeniu umknęła Florcia - nasza zmywarka) a potem niczym dobra matka Polka podasz obiadek i polecisz do komputera pracować. Zero emancypacji - zakończyła tryumfalnie. 
- Bo ja wcale  nie chcę - wyrwało mi się zanim zdążyłam przekonać samą siebie, że nie warto wchodzić w dyskusję.
- Czego nie chcesz? - zdumiona na moment przestała jeść.
- No tej twojej emancypacji - powiedziałam przewrotnie - Mnie tam nikt o zdanie nie pytał, nie zagadnął czy chciałabym raczej z tamborkiem w ręku w fotelu  czy na traktory - uśmiechnęłam się uprzejmie(przynajmniej mam taką nadzieję, że uprzejmie a nie z rządzą mordu w oczach) - bo gdyby zapytał stanowczo wybrałabym tamborek i szydełko. I gotowanie dla, jak ty to nazwałaś? Pasożytów? A ty wyszłaś za mąż? - nie mogłam się powstrzymać.
- Chyba żartujesz! -parsknęła - Nie każdy jest tak naiwny jak ty...
- A ile propozycji odrzuciłaś? - zapytałam niewinnie i zobaczyłam jak moja jeszcze znajoma czerwienieje.
- Nigdy do żadnej nie dopuściłam - powiedziała wyniośle i dość szybko się pożegnała, a ja poszłam niczym ta ofiara braku emancypacji posprzątać talerzyki ze stołu. I oddając się tej poniżającej czynności myślałam, że ja to mam naprawdę pecha. Już kiedyś spotkałam się z taką nawiedzoną pseudo feministką i zebrałam od niej burę za prasowanie, teraz sytuacja się powtórzyła. Los w niektórych wypadkach jest niebywale rozrzutny. Pomyślałam również, że ja rzeczywiście jestem nienowoczesna. Bo ja moi drodzy lubię być kobietą. Tak po prostu, zwyczajnie. Lubię jak mi jakaś silna męska dłoń pomoże przy ciężkich zakupach, lubię być przepuszczana w drzwiach, lubię jak facet ustąpi mi miejsca w autobusie, lubię dostawać kwiaty. Nie muszę obsługiwać wiertarki, wbijać gwoździ i sama przesuwać mebli żeby czuć się pełnowartościowym człowiekiem. Choć w swoim życiu i meble przesuwałam i gwoździe wbijałam:) Lubię ubrać się ładnie i czasem spojrzeć spod umalowanych rzęs na mężczyznę po to tylko żeby uchwycić spojrzenie pełne uznania. I z tym szydełkiem też czasem lubię posiedzieć i ciasto upiec... Więc rzeczywiście jestem nienowoczesna i dobrze mi z tym. 
A tak nawiasem mówiąc to kobiety kiedyś ławo nie miały. Pisałam już o tym, ale to było dość dawno temu więc pozwolę sobie jeszcze raz wrzucić ten tekst zatytułowany: 

Orzeł osieł niewiasta jednym trybem żyją:


Nasi przodkowie płci męskiej mieli kiedyś zaiste ciekawe życie. I ciekawe problemy do rozstrzygnięcia. Nie wiem czy uwierzycie, ale jedną z myśli, która spędzała im sen z powiek były wątpliwości dotyczące tego... Czy kobieta jest człowiekiem. Nie sądzicie, że to potwornie twardy orzech do zgryzienia?
I tak w 1690 r. ukazała się we Frankfurcie książka łacińska o sugestywnym tytule Kobieta nie jest człowiekiem, a w 1753 r. w Lipsku: Dowód że kobiety nie przynależą do rodzaju ludzkiego. Patrząc na daty ukazania się owych publikacji można by stwierdzić, że setki lat upłynęło od owego czasu i że poglądy w tej sprawie radykalnie się zmieniły. Tymczasem w 1934 r. ukazała się u nas w Polsce książka pod wdzięcznym tytułem Odbrązowienie kobiet. Studium mizoginiczne. Jej autor A. Drewicz  próbował udowodnić w niej niższość biologiczną kobiet i zwalczał zajadle emancypację. Oto kilka „złotych myśli” zaczerpniętych z owej publikacji:„Słabszy rozwój umysłowy kobiet jest zjawiskiem fizjologicznem […] uzdolnionych kobiet prawie nie widać mimo tylu studiujących. Ukończony bowiem uniwersytet nie potrafi zastąpić tych brakujących gramów tkanki mózgowej. Te spośród nich, które zajęły jakiekolwiek wyższe stanowisko wnoszą w swój zawód pretensjonalność, zarozumiałość, zbytnią pewność siebie, cechy, które czynią je niemożliwe do współżycia.” „Emancypacja jest wyrazem źle tajonej zazdrości i chęci dorównania mężczyźnie – jednak bez poczuwania się do własnych obowiązków.” „Koniec cywilizacji męskiej byłby zarazem końcem wszelkiej cywilizacji.”
Nic tylko pozazdrościć autorowi samooceny. Czytając dalej różne publikacje natknęłam się na coś równie ciekawego żeby nie powiedzieć ciekawszego. Otóż coby panowie się nie turbowali i nie musieli kombinować stworzono gotowe przepisy co z takim stworzeniem jak kobieta czynić. Oto kilka cennych przestróg i rad:
 „Orzech, osieł, niewiasta jednym trybem żyją.
Nic dobrego nie czynią, kiedy ich nie biją.”
Oprócz tego niejaki pan Paprocki stworzył Dziesięcioro przykazań mężowych i jedno z nich brzmi:
„Jedno kij, tę receptę miej na nią za pasem,
Będzie warcholiła, pogłaskaj ją czasem”
A oto jeszcze dokładniejsza instrukcja autorstwa tego pana:
„Bijże, a ręki nie żałuj,
Po lędźwiach ją smolno smaruj,
Wężowej jest natury,
Dosięgaj dziewiątej skóry”
Ale nie wszystkie opinie były aż tak krytyczne. Zdarzały się nie tylko łaskawe wypowiedzi, ale wręcz domagające się emancypacji kobiet. Szczególną sympatię wzbudził we mnie Andrzej Glaber (żyjący w XVI w.), który twierdził że mężczyźni odsuwają kobiety od wiedzy bojąc się by te ich nie prześcignęły. W swoich sądach powoływał się na słowa Arystotelesa, który twierdził że ludzie subtelnego ciała mają sprawniejszy rozum. Udowadniał również, że sam Pan Bóg pragnął mieć na świecie nie tylko samych mężczyzn, ale również kobiety. Co więcej Adama ulepił z niezbyt wytwornego tworzywa, bo z ziemi grubej, natomiast na stworzenie kobiety użył subtelnego materiału czyli kości białej.
Jedyne co przychodzi mi na myśl po przeczytaniu tego wszystkiego to, to, że nasze pra, pra babaki nie miały łatwego życia:) Chociaż zdarzały się i takie, które nieźle zalazły za tę dziewiątą skórę swoim mężom:) W każdym razie gdyby jednak ktoś jeszcze miał wątpliwości co do kobiet, to przypominam, że to kobieta została stworzona z delikatnej i subtelnej białej kości, a mężczyzna z przyciężkiej gliny. A kto jak kto, ale Bóg chyba wiedział co czyni… 
A poza tym jak wiedzą wszyscy oglądający Seksmisję nawet Kopernik był kobietą więc o czym tu w ogóle rozmawiać... 

środa, 30 stycznia 2013

Rzecz o przekornym Prusie i Ogrodzie Saskim

Do tej pory wydawało mi się, że stosunkowo niedawno zaczęliśmy walczyć o ochronę zielonych fragmentów naszych miast.  Bo to zwiększyło się zanieczyszczenie środowiska, kasztany nam pożera szrotówek kasztanowcowiaczek, który nawiasem mówiąc wygląda bardzo niewinnie i jest całkiem ładnym motylkiem, coraz to nowe bloki i inne hipermarkety wypierają drzewa i krzewy. Nic dziwnego, że w obliczu tego wszystkiego zaczęliśmy się niepokoić i jakby większą uwagę zwracać na te zielone niedobitki którym jeszcze udało się przetrwać. Od razu mówię, że nie jestem znawczynią tematu i być może to co mnie zainteresowało i było w pewien sposób nowością, dla was nią wcale nie będzie. A chodzi o aferę wokół warszawskiego Ogrodu Saskiego. Aferę z 1888 roku, w której to czynny udział wziął nie kto inny ale Bolesław Prus. Ogólnie rzecz biorąc im więcej czytam o Prusie tym bardziej jawi mi się on jako dość hmmm.... Uparta i przekorna postać. Z poczuciem humoru ale jednak dość wkurzająca. Ale zacznijmy od początku. Czyli od tego co tak wzburzyło mieszkańców Warszawy. A wzburzenie było niesamowite, ponoć nawet najstarsi mieszkańcy tego miasta nie pamiętali takiej awantury. Dotyczyła ona zmiany oblicza miasta. Zmiana ta miała przede wszystkim dotknąć Ogród Saski.  Otóż chodziło o przeprowadzenie dwóch ulic przez jego teren. Tutaj należy dodać, że po ogrodzie można było do tej pory poruszać się wyłącznie pieszo, a po zapadnięciu zmroku nawet piesi musieli obchodzić go dookoła, bo bramy na noc zamykano. Nic też dziwnego, że na wieść o tym, że oto ta oaza spokoju ma niebawem zamienić się w ruchliwe i tłoczne miejsce, wielu warszawiaków postanowiło zaprotestować. Coby sytuacja była całkiem jasna dodam, że projekt przeprowadzenia ulic miał dwa cele. Jeden to ułatwienie życia mieszkańcom i udogodnienie komunikacji (żeby już nie tylko piesi mogli korzystać z przejścia). Druga kwestia dotyczyła przeprowadzenia rur kanalizacyjnych, nazywanych przez warszawiaków "kanałami Lindleyowskimi". Tutaj szeptano, że takie rozwiązanie ma być zastosowane by nie zakłócać wygody mieszkającego w Pałacu Błękitnym hrabiego Zamoyskiego, który nie chciał mieć kanałów pod swoim ogrodem... Hmm... Jakoś tak odnoszę nieodparte wrażenie, że od tamtych czasów niewiele się zmieniło i że dość często podejmuje się decyzje, które mają nie denerwować i nie utrudniać życia co niektórym ludziom:)
Zwolennikiem tego projektu okazał się nie kto inny tylko Bolesław Prus. Prus ogólnie był zwolennikiem wszelkich nowinek prowadzących do postępu technicznego. I tu nie bacząc na protesty mieszkańców nie omieszkał wyrazić swojego zdania. Właściwie to jego Kronika tygodniowa rozpętała całą dyskusję. A napisał w niej:
"Dla ułatwienia budowy kanałów (tych Lindleyowskich) i dla uproszczenia komunikacji potrzeba naruszyć Ogród <<ozdobę miasta>>. Potrzeba mianowicie odciąć co najmniej szóstą część Ogrodu (tylko szóstą) i przez niego przeprowadzić dwie nowe ulice. Jedna łączyłaby Marszałkowską z Żabią, druga Wierzbową i Kotzebuego z Żabią. Na całym świecie dano by pierwszeństwo czystości nad ozdobą, kanałowi nad aleją, ułatwionej komunikacji ludzi pracujących nad spacerami próżniaków. Ale my, warszawiacy, mamy oryginalną logikę - i z tego powodu gotowiśmy nawet poświęcić zasadę kanalizacji zasadzie nienaruszalności  Saskiego Ogrodu <<którym dotychczas nawet cudzoziemców chlubimy się>>
Oto argumentacja echt warszawska... Ludzi trapią tyfus, błonica, ospa itp. choroby, które przez skanalizowanie miasta można by zmniejszyć. Dokucza im utrudniona komunikacja z przyczyn Saskiego Ogrodu, który dziś potrzeba okrążać. Lecz mimo to... nie dotykajcie Saskiego Ogrodu, gdyż on jest <<ozdoba miasta>>, którą <<dotychczas wobec nawet cudzoziemców słusznie chlubiliśmy się>>. "
Te słowa były niczym iskra rzucona na proch. Na głowę Prusa i Kuriera Codziennego posypał się grad protestów i listów. Prusa nazwano nawet człowiekiem przekornym (z tym i ja się zgadzam:)), który zawsze będzie bronił sprawy przeciwko  opinii publicznej, a jego Kroniki nazwano "kopalnią źle bronionych paradoksów". Warszawiacy zaczęli nazywać sprawę: "Zamachem na Ogród Saski" i nie wiadomo jak rzecz by się skończyła gdyby rozstrzygnięcie sprawy nie było po myśli tak zaciekle broniących swego miejsca do wypoczynku mieszkańców miasta. Kurier Codzienny, oczywiście nie w kronice Prusa doniósł, że kanał przejdzie ulicą Żabią omijając posesję hrabiego Zamoyskiego. Rzec by można, że w tym wypadku zastosowano się do powiedzenia: Żeby wilk był syty i owca cała.... ale tak czy inaczej jak donosił Kurier "sprawę poćwiartowania Ogrodu Saskiego, jak na teraz, należy uważać za skończoną". A ostatnie słowa pod tym artykułem brzmiały: "Chwała Bogu!"
A jeżeli ktoś myśli, że Prus po tym wszystkim spuścił głowę to oczywiście się myli:) Pan Bolesławie nie był z tych którzy spuszczają uszy  po sobie:) Zakończył  całą sprawę w swej kronice odwracając kota ogonem:
 "A co?...
Nie mówiłem, że <<zamach>> na Saski Ogród nie uda się i że ocalony zostanie ten <<rezerwoar świeżego  powietrza >>, ten <<letni salon>>, ten nasz <<pokoik dziecinny>>?..."
Następnie stwarza fikcję jakoby opowiadając się za zniszczeniem Ogrodu miał bardziej podburzyć ludność do jego obrony. Wielbiciele Prusa śmiali się serdecznie czytając jego słowa:
"Żadna jeszcze sprawa nie poruszyła tak Warszawy, jak kwestia oszpecenia Saskiego Ogrodu. Przeciw podobnemu wandalizmowi zaprotestowało <<całe miasto>>, nie tylko emeryci, bony, niańki, ich wielbiciele i ci, którzy majowe noce spędzają pod ławkami naszego <<salonu>>, ale wszyscy... nawet ci, którzy z powodu ubogiej garderoby są odpędzani od bram <<rezerwoaru świeżego powietrza>>, nawet ci, którzy dopiero w maju roku przyszłego będą mogli w objęciach mamek spacerować po Saskim Ogrodzie"
Trzeba przyznać Prusowi, że umiał posługiwać eis ironią i niewątpliwie miał dystans do tego co się wokół niego działo i do swojej osoby także. Świadczą o tym przytoczone przez niego fragmenty listów, które otrzymywał, a które dotyczyły sprawy obrony Ogrodu. Między innymi radzono mu w nich "bić się w piersi", "wleźć pod ławę i odszczekać", grożono (a groźby pochodziły od pań), że jeżeli Ogród zostanie zniszczony to "protegująca go płeć piękna" obije autora, a nawet sugerowano, że Prus brał łapówki od hrabiego Zamoyskiego.
Ten odcinek Kroniki zakończył Prus poważnymi wywodami i argumentami ( popartymi liczbami i wyliczeniami) wskazującymi na to jak poważne  straty poniesie Warszawa po upadku tego projektu.
Całą dyskusję  w prasie zakończył Świętochowski podsumowując ją tak:
" Burza z powodu zamachu na Ogród  Saski, która uniosła Prusa (niby trąba powietrzna ptaka) w krainę humoru arytmetycznego... uspokoiła się."
Miłośnicy Ogrodu mogli od tego dnia spać spokojnie:)
Jestem ciekawa co by się dziś działo gdyby ktoś chciał zrobić coś takiego... Czy pojawiłyby się protesty? I czy ktoś liczyłby się z niezadowoleniem mieszkańców. Jak myślicie?
W jednym z najbliższych wpisów będzie o darze dla Sienkiewicza od samego... Wołodyjowskiego. Zapraszam, zaglądajcie:)

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Bo u mnie jest słodko... I o tym jak rzucić biszkoptem

Ale raczej tylko na blogu, bo w domu posucha:) Od ponad tygodnia moja rodzina jest raczej zaniedbana pod względem kulinarnym i na próżno marudzi o coś słodkiego a jak już nie to chociaż o jakiś porządny obiad. Wybitnie nie mam nastroju do pichcenia. Zaczęłam przyzwoicie pracować a u mnie to się tak jakoś zwykle przekłada... Jak długo siedzę przed komputerem kuchnia idzie w odstawkę. Na całe szczęście Kubuś gotuje cudnie i jak trzeba to on zajmuje się tą sferą naszego życia. Ma do mnie facet cierpliwość, nie ma co ukrywać:) Ale ja tu gadu gadu, a przepisy czekają.


Pierwszy jest od Magdy Kasprzak:

Placek z piernikami 

Składniki:

dżem porzeczkowy 
3 paczki pierników (Katarzynki) 
3 budynie śmietankowe 
śmietana kremówka 0,5l 
cukier waniliowy 
2 śmietanfixy 

Upiecz biszkopt i przekrój go na pół. Na pierwszą część wyłóż dżem porzeczkowy. Następnie ułóż pierniki i wylej na nie gorący budyń (ugotuj 3 budynie w 4 szklankach mleka bez dodatku cukru). Połóż drugą część ciasta i delikatnie dociśnij. Na wierzch wyłóż ubitą z cukrem i śmietanfixem śmietanę.

No i teraz wtrącę swoje trzy grosze:) Bo co z tym biszkoptem? Pewnie część z was ma swój ulubiony przepis, ale może ktoś nie ma? A ja z biszkoptem długi czas miałam na bakier. No nie wychodziło mi bydle i tyle. Padał, klapał (yyy chyba tak się nie mówi...) i wyglądał jak coś najbardziej żałosnego z żałosnych ciastowych rzeczy. Jednym słowem biszkopt był moją piętą achillesową i gdybym miała choć odrobinę inny charakter powinnam sobie z nim po prostu dać spokój. Ale ja mam tak, że im bardziej mi coś nie wychodzi tym bardziej chcę to zrobić. No i testowałam najróżniejsze przepisy (efekt był zwykle tak samo żałosny, ale skłonna do poświęceń rodzina dzielnie zjadała to co tam wyszło spod mojej ręki) aż w końcu znalazłam przepis, który pozwolił mi nareszcie zrobić to na co dawno miałam ochotę czyli rzucić z impetem tym nieszczęsnym biszkoptem o podłogę:) I to jeszcze dodatkowo po to żeby mu dobrze zrobić. Naprawdę:) No może z tym impetem nieco przesadziłam, bo rzucać trzeba raczej delikatnie. Przepis pochodzi z bloga Moje wypieki (KLIK) i mówi o tym żeby biszkopt upuścić po upieczeniu na podłogę. I słuchajcie podziałało! Biszkopt wyszedł i odtąd już wychodzi zawsze. Dlatego pozwolę sobie wrzucić tu w przepis Magdy instrukcję wykonania biszkoptu, który dodatkowo można jeszcze wykorzystać do wyładowania napięcia:) Magdo jeżeli masz swój własny przepis to podeślij, wstawię. A teraz ta dam przepis na:

Biszkopt Rzucany:


Składniki na biszkopt do tortownicy 20 - 22 cm:

5 jajek
3/4 szklanki cukru
3/4 szklanki mąki pszennej
1/4 szklanki mąki ziemniaczanej
Białka oddzielić od żółtek, ubić na sztywną pianę. Pod koniec ubijania stopniowo dodawać cukier, dalej ubijając. Dodawać po kolei żółtka, nadal ubijając. Mąki wymieszać, przesiać i delikatnie wmieszać do ciasta

Tortownicę o średnicy 20 - 22 cm wyłożyć papierem do pieczenia. Boków formy niczym nie smarować, papierem wykładamy tylko dno. Wyłożyć ciasto. Piec w temperaturze 160 - 170ºC około 30 - 40 minut (lub dłużej, do tzw. suchego patyczka).

Gorące ciasto wyjąć z piekarnika, z wysokości około 60 cm opuścić je (w formie) na podłogę. Odstawić do uchylonego piekarnika do ostygnięcia. Całkowicie wystudzić. Przekroić na 3 - 4 blaty.

Uwaga: boki biszkoptu oddzielać nożykiem od formy dopiero jak biszkopt będzie  wystudzony.


Magda ma błyskawiczny refleks i już dosłała przepis na biszkopt, który piecze jej mama:) Oto i on:


Biszkopt 
Składniki: 

5 całych jajek
1 szkl cukru 
1/4 szkl mąki totrowej 
3/4 szkl kartoflanki 
2 łyżeczki proszku do pieczenia 

Jajka z cukrem i szczyptą ubijać trzepaczką na niewielkim ogniu na gazie. Gdy masa będzie ciepła, zdjąć z ognia i dalej ubijać przez ok. 20 minut. Dodać mąkę i delikatnie wymieszać. Upiec w piekarniku w temperaturze 180 stopni Celsjusza. Piekarnik powinien być nastawiony tylko na dolną grzałkę. Czas pieczenia to pół godziny, maksymalnie 40 minut.


A teraz przepis od Basika mojego ulubionego na sernik i to taki w łaty:) 

A to rzeczone ciacho, do którego usiłuje się dobrać kicia Basi - wielka amatorka słodyczy:)
Sernik biało - czarny

Ciasto:
1 szklanka cukru, 1 kostka margaryny (margarynę rozpuścić i wystudzić, musi być letnia),  1 cukier waniliowy, 1 mały proszek do pieczenia, 

3 żółtka, 3 duże łyżki kakao, 3 szklanki mąki.

Masa serowa:
1 kg sera mielonego, 1 szklanka cukru, 2 duże łyżki miękkiego lub roztopionego masła, 4 żółtka, olejek cytrynowy, 1 budyń śmietankowy.

Wykonanie:
Wszystkie składniki na ciasto dokładnie połączyć mikserem lub na stolnicy. Podzielić na dwie części z każdej części zrobić kulę włożyć do lodówki na ok. 60 minut.

Masa serowa:
Masło dobrze połączyć z cukrem, dodać żółtka, zmielony ser, delikatnie wymieszać. Wsypać budyń śmietankowy, olejek, połączyć wszystko razem.
Ubić pianę z 7 białek (z tych co zostało 3 od ciasta, 4 z masy serowej) i dodać ją do całej masy. Mieszać bardzo delikatnie, tak żeby masa cały czas była puszysta. Wyjąć ciasto z lodówki . Jedną część zetrzeć na tarce o grubych oczkach na spód blachy wyłożonej papierem do pieczenia. Wylać delikatnie masę serową i na wierzch zetrzeć na tarce drugą część ciasta. Wstawić do nagrzanego piekarnika. Piec w temperaturze 180 C przez 60 minut. 
Pozostawić w piekarniku do ostygnięcia ponieważ ciasto bardzo łatwo opada.

Początek naszej blogerskiej listy książkowej

No to kochani przecinam wstęgę i uroczyście otwieram naszą własną blogerską listę najlepszych książek.  Na razie wygląda to tak:
to ta wstęga, która niniejszym została przecięta:)



1. Trylogia - Henryk Sienkiewicz
2. "Niebezpieczne związki" Pierre Choderlos de Laclos
3. "Wywiad z wampirem" Anne Rice
4. "Ania z zielonego wzgórza" Lucy Moud Montgomery
5. "Przedwiośnie" Stefan Żeromski
6. "Profesor", "Agnes Grey", "Lokatorka Wildfell Hall" i inne książki sióstr Bronte
7. "Dziedzictwo Belton" A. Trollope
8. "Sensacje z dawnych lat" Roman Kaleta
9. "Pierścień.Spadek po ostatnim templariuszu" Jorge Molist
10. "Błękitny zamek" L.M. Montgomery 
11. "Córka czarownic" Dorota Terakowska 
12. "Trylogia czasu" Kerstin Gier 
13. "Strażnicy historii" Damian Dibben 
14. "Godzina pąsowej róży" Maria Kruger 
15.  Cykl "Obca" Diana Gabaldon 
16. "Mistrz i Małgorzata" Michaił Bułhakow
17. "Nędznicy" Victor Hugo
18. "Mały Książę" Anotoine de Saint Exupery
19. "Komu bije dzwon" Ernest Hemingway
20. "Król szczurów" James Clavell
21. "Imię róży" Umberto Eco 
22. "Trzej muszkieterowie" Aleksander Dumas
23. "Dziwne losy Jane Eyre" Charlotte Bronte 
24. "Duma i uprzedzenie" Jane Austen 
25. "Hrabia Monte Christo" Aleksander Dumas 
26. "Ivanhoe" Walter Scott 

Hmm tytuły różnią się znacznie od tych z listy BBC, ale pewne punkty wspólne już mamy:) Ciekawe co będzie dalej:)
Jeżeli ktoś ma ochotę na słodkości to popołudniu zapraszam na przepisy na ciacha od Basi i Magdy. No chyba, że ktoś jeszcze wrzuci mi na maila coś od siebie. No i dalej myślcie nad tytułami najlepszych książek. Lista oficjalnie została otwarta!



niedziela, 27 stycznia 2013

Sienkiewicz i Ogniem i Mieczem od zupełnie innej strony


Juliusz Kossak Przeprawa Skrzetuskiego
Jeżeli ktoś myśli, że będzie recenzja to nic z tego:) Nie będzie. O Trylogii Sienkiewicza napisano już chyba wszystko co można było napisać. Nie zarzekam się, że nigdy nie pokuszę się o własną opinię, ale nie będzie to na pewno dziś. Dziś będzie o dziele Sienkiewicza ale od zupełnie innej strony. Dla nas Trylogia to klasyka, lektura znana właściwie wszystkim. Wpisała się do polskiej literatury jako coś niemal obowiązkowego (Potop nawet w pewnym momencie obowiązkowy jest i uczniowie chcąc nie chcąc muszą się z nim zmierzyć) jako coś co jest z nami stale, od zawsze. Ale przecież był moment gdy sienkiewiczowska Trylogia była nowością. I można śmiało rzec, że wywołała sporo zamieszania wśród czytelników i to takiego zamieszania jakiego trudno dziś szukać. Nie wiem czy dziś jakakolwiek książka wywołałaby takie emocje. I nie mam pojęcia czy to my się zmieniliśmy i jesteśmy rozpaskudzeni mnogością i dostępem lektury, czy lektura jest trochę innej jakości... Ale do rzeczy zacznę klasycznie zgodnie z porządkiem czyli od Ogniem i Mieczem. Gdy zaczęło ukazywać się w "Słowie" (od 2 maja 1883 r.) jego odcinki czytał niemal każdy. Co więcej bohaterów zaczęto traktować jak osoby żyjące. Na mieście powtarzano sobie dowcipy Zagłoby, płakano po śmierci Longinusa, tak jakby właśnie umarł ktoś z rodziny, a gdy ukazał się odcinek opowiadający o zdobyciu Baru jedna z pierwszych czytelniczek wpadła na mszę do kościoła i krzyknęła: "Bar wzięty!" po czym zemdlała.
 Nie osunęła się trzepocząc kokieteryjnie rzęsami, nie padła na ławkę  ale autentycznie zemdlała.
Ksiądz Chełmicki po przeczytaniu fragmentu jeszcze w rękopisie wpadł do swoich przyjaciół, Edwarda Leo (redaktora "Gazety Polskiej") i jego żony i niemal z płaczem wołał:

- Ach ten Jarema pod krzyżem całą noc!... Nie, nie było dotychczas takiej prozy w Polsce! 

Juliusz Kossak Śmierć Podbipięty
Na to odezwał się obecny tam Adam Breza (pracownik redakcji "Słowa") i opowiedział o pewnym zdarzeniu mającym związek z pisaniem powieści:

"- Wyobraźcie sobie jaka scena rozegrała się u nas w redakcji. Znacie Władka Olendzkiego?
Znali wszyscy tego dziennikarza. Zarówno jego czernione zakręcone wąsy, jak jego wspomnienia z powstania styczniowego, w którym brał udział (wspomnienia mocno przesadzone).
- Otóż wczoraj pan Henryk chodził po pokojach redakcji bardzo zafrasowany. Wreszcie powiedział do Olendzkiego: "Słuchaj, Władek, ty będziesz to wiedział! W mojej powieści Bohun chwyta upitego miodem Zagłobę, zamyka go na strychu i, nie chcąc, by się stamtąd wymknął, wiąże go <<w kij>> - krzywą szablę, którą ma przy sobie. Powiedz mi, jak się to wiąże w kij. Nie wiem, jak to wygląda. I jak Zagłoba ma się z tego uwolnić?" Olendzki, którego, jak państwo wiedzą, nazywamy chcąc mu zrobić przyjemność majorem (choć w powstaniu był tylko porucznikiem), ożywił się od razu. Oczywiście zaczął opowiadać, jak to jego w potyczce Moskale związali w kij w 1863 roku i jak on się uwolnił, i wszystkich sam zarąbał.
- No to pokaż, majorze, jak to się robi! - prosił Sienkiewicz.
Olendzki rzucił się na podłogę w gabinecie redaktorskim i mówił nam, jak go mamy wiązać z kolanami zgiętymi pod samą brodą. Pod kolanami przeciągneliśmy mu kij, a ręce związaliśmy sznurkiem przyniesionym z zecerni. Związany zaczął się czołgać do kanapy. Gdy już był przy niej, uderzał końcem kija o drzewo mebla tak długo, aż kij zaczął się wysuwać ze sznurków. Wreszcie kij wypadł na podłogę, wówczas Olendzki zdołał rozwiązać ręce i tryumfalnie zerwał się z podłogi. Sienkiewicz uściskał go serdecznie.
- No to teraz wiecie, państwo, jak się zbiera materiał do powieści! - zakończył Breza"*

Oczywiście jak się możecie domyślać opowiadanie to było od tego momentu powtarzane przez wszystkich. Cała Warszawa bowiem była bardzo spragniona wszelkich i jak najbardziej szczegółowych wiadomości dotyczących ich ulubionej powieści. Ogniem i Mieczem zresztą rozsławiło bardzo Sienkiewicza. Stał się rozpoznawalny, ludzie zaczepiali go na ulicach, gratulowali, podpytywali o dalsze losy ulubionych bohaterów. To był bardzo szczęśliwy okres w życiu pana Henryka. Stał się popularny, jednak sława nie uderzyła mu do głowy. Nadal odwiedzał starych przyjaciół, bywał w cukierniach, ale najchętniej wracał  do swojego małego mieszkanka na Marszałkowskiej, gdzie czekała na niego ukochana żona z rocznym synkiem Heniem. Niedużo im tego wspólnego szczęśliwego czasu zostało bo zaledwie dwa lata. Ale o tym Henryk na całe szczęście nie wiedział i w tym momencie nic nie zakłócało jego szczęścia.

Ogniem i mieczem tak przychylnie potraktowane przez czytelników zebrało sporo cięgów po ukazaniu się w wydaniu książkowym Jak widać krytyka dotykała i dotyka wszystkich autorów - to powinno być pocieszające dla współczesnych piszących, bo skoro i na Sienkiewicza posypał się grad krytycznych uwag widać tak być musi:) A pisano o Ogniem i mieczem ostro i bez znieczulenia:
Aleksander Świętochowski zarzucał autorowi, że nie ma on nic wspólnego z mistrzem słowa gdyż - uwaga!!! - jego język jest "ubogi i pospolity"! Ciekawe co by teraz powiedział o naszym języku. Mam wrażenie, że nic bo biedak zaniemówiłby ze zgrozy:) Kaczkowski zarzucił powieści wulgarność, Jeż nieznajomość realiów Ukrainy. Ale to nic w porównaniu z oceną Prusa. Napisał on o bohaterach Ogniem i mieczem, że są nierealni. To zaledwie łagodny wstęp, bo dalej wypowiedział się tak:

"Sfinks ze łbem wieprza nazwany Zagłobą , gilotyna w postaci ludzkiej - Podbipięta i Jezus Chrystus w roli oficera jazdy, Skrzetuskiego!"

Wyobrażacie sobie taką charakterystyką postaci? Ciekawe jak by się do niej odnieśli nauczyciele:)

Poza tym Prus wytknął Sienkiewiczowi wiele błędów historyczno - społecznych. Pisze:

"...W jego powieści nie widzimy ani wyzyskiwanego ludu, ani pogardzanych popów, ani weteranów rozpamiętywujących czasy sławy i równouprawnienia pod sztandarami Rzeczypospolitej. [...] Nie widzimy tych, których bito, którym zabierano fortuny, żony lub córki [...]. Tymczasem rzeka nienawiści kozackiej złożyła się z tych właśnie kropelek i strumyków."

Nie był to koniec zarzutów Prusa, który rzucił Sienkiewiczowi prosto w twarz oskarżenie fałszowania postaci historycznych w szczególności Jaremy Wiśniowieckiego i Bohdana Chmielnickiego.
Jedynie w krakowskim Czasie ukazała się recenzja Stanisława Tarnowskiego określająca "Ogniem i mieczem" jako arcydzieło.

Tak czy inaczej powieść Henryka Sienkiewicza przetrwała, cały czas jest wznawiana i moim skromnym zdaniem każdy powinien ją przeczytać. Bo powiedzcie sami jak można nie poznać książki przy lekturze której mdlano, wiązano się w "kij", płakano zbiorowo po bohaterach... Po prostu nie można nie przeczytać:)

*Fragment pochodzi z książki Karoliny Beylin "Dni  powszednie Warszawy w latach 1880 - 1900. Tekst oparty również na tej pozycji.


 

piątek, 25 stycznia 2013

Lista książek, Walentynki, blog roku czyli garść informacji


Po pierwsze Walentynki. Otóż zbliżają się wielkimi krokami. Pewnie część z Was obchodzi, część nie, ale bez względu na to czy jesteście miłośnikami tego święta możecie wziąć udział w konkursie:) Bo właśnie takowy wymyśliłam:) Konkurs będzie polegał na... Wymyśleniu walentynkowego toastu. Nagrodą będzie... No i tutaj mam problem, bo niby wiem a jeszcze nie mogę pokazać. Bo na obecną chwilę jest w fazie produkcji. Napiszę tylko, że będzie to butelka plus zawartość. Butelka będzie ozdobiona przeze mnie własnoręcznie metodą  Decoupage. Zawartość niestety nie własnoręcznej roboty, bo każda dobre własnoręcznie robione wypełnienie butelki musi odstać a tu Walentynki blisko. Postępy prac nad nagrodą będę umieszczała co jakiś czas:) Teraz z braku innych prac (rozeszły się:)) wrzucę zrobiony jakiś czas temu kieliszek - lampion.

 Toasty zostaną wybrane dwa, bo też i butelki będą (są) dwie:) A wybierać będą... To też jeszcze sekret ale mogę was zapewnić, że Jury będzie przednie:) Na dniach wszystko wyjaśnię i stanę się mniej tajemnicza. Tak więc myślcie nad miłosnym toastem (który potem będziecie mogli wznieść zawartością nagrody:) i jeżeli będziecie mogli umieścić banerek o konkursie na swoich blogach będę wdzięczna.






Po drugie Blog Roku. Zgłosiłam się do konkursu, a raczej nie się tylko blog. Jestem wprawdzie młodą blogowiczką, bo to zaledwie rok minie w lutym, ale szczerze mówiąc uzależniłam się od prowadzenia bloga. Polubiłam dzielić się z Wami tym co mnie zainteresuje, zasmuci, rozbawi.  Przywiązałam się do Was wszystkich. I do tych którzy są u mnie stałymi gośćmi i wpadają na regularne ploteczki i do tych zaglądających od czasu do czasu. Wkręciło mnie organizowanie zabaw i konkursów, lubię sprawiać Wam radość bo tym samym sprawiam ją sobie. Więc jeżeli ktoś z Was polubił ten blog, uważa, że się rozwija i wnosi coś dobrego w blogowe życie i może i chce.... Ufff no po prostu jeżeli będziecie mogli i chcieli wysyłajcie treść  E00511  na numer 7122 SMS-y (koszt 1 zł plus VAT). Za każdy będę ogromnie wdzięczna i z góry za każdy głos dziękuję.


Teraz ostatnia sprawa to lista książek. Wczoraj umieściłam post z setką najlepszych według BBC  książek.  I z waszych komentarzy wywnioskowałam, że lista listą, ale część z was nie widzi tam swoich typów, inni w ogóle się z nią nie zgadzają... I tak przyszło mi do głowy robimy własną blogerską listę najlepszych książek. Takich Waszych "naj". Ciekawa jestem co w niej umieścicie. Wchodzicie w to?

A i jeszcze jedno mam od Magdy Kasprzak (przysłała mi na maila) przepis na pyszne ciasto. Może ktoś jeszcze przysłałby jakiś przepis na słodkości i zasilił smakowite figle migle? Byłoby ciekawiej. Jakby ktoś mógł się podzielić to czekam do poniedziałku wtedy też Magdo twoje ciasto pojawi się i będzie królowało na pierwszej stronie:)

A wracając do listy książek to chyba zrobię zakładkę, bo tak będzie najłatwiej... I każdy będzie mógł dodawać coś od siebie w dowolnie wybranym momencie. Jak uważacie?

No to piątek z muzyką na ustach czas zacząć!

Mamy jakby mniej piosenek, coś wam było mało muzycznie w tym tygodniu czy jak? Ale sytuację uratowały Magda K-ska i Basia no i ja coś tam od siebie dorzucę:) Jeżeli coś przeoczyłam proszę krzyczeć, będę uzupełniać. No to zaczynamy od propozycji Magdy:
Teraz piosenki od Basika:
Powyższa kołysanka utulanka nie jest tą, którą wybrała Basia. Ta, która miała być nie chce mi się wyszukać w mojej wyszukiwarce. Nie wiem może coś źle robię. Basia wytypowała "Na Wojtusia z popielnika". Podaję więc link:

http://www.youtube.com/watch?v=9OKU8w4qWac



Proszę wchodzić i oglądać. Basieńko przepraszam, ale nie chce mi się ta piosenka wyszukać mimo, że już kombinowałam na wszelkie sposoby.
No to teraz moje propozycje:
Kolejna propozycja od Kasi M:
A od Agi Bajm:
A oto zagubione ale już odnalezione piosenki Elly:

A w ankiecie zwyciężyły piosenki:
Nickelback - Lullaby i Troszeczkę żal - Andrzeja Brzeskiego.

Następna ankieta z piosenkami na dniach:) Rozśpiewanego poranka życzę:)
Nauczyłam się! A raczej Sabinka mnie nauczyła i Wojtuś jest!



czwartek, 24 stycznia 2013

Lista co już przeczytaliście, co przeczytacie a czego nawet nie otworzycie?


Listę i propozycję zaznaczenia na niej książek znalazłam na TYM blogu. I pomyślałam czemu nie:) A oto na czym polega zabawa:

* Pogrub te tytuły, które przeczytałaś.
* Użyj kursywy przy tych, które masz zamiar przeczytać.
* Podkreśl te książki, które kochasz/uwielbiasz/bardzo lubisz.
* Wykreśl te tytuły, których nie masz zamiaru czytać.
* Umieść to na blogu.

No to zrobiłam. Wychodzi mi, że 47 z niżej wymienionych tytułów przeczytałam (chyba, że się kopnęłam przy liczeniu:)) 16 z tych 47 bardzo lubię (nie wiem czy kocham to odpowiednie słowo, bo nie wszystkie darzę jednakowym sentymentem). Kursywy nie będę liczyć, niczego stanowczo nie wykluczam, bo może kiedyś będę jednak miała ochotę przeczytać coś na co w tej chwili ochoty nie mam:)
A wy? Co przeczytaliście, przeczytacie, a po co nawet nie sięgniecie?

A teraz z innej bajki. Jutro piątek muzyczny więc jeśli ktoś ma jakieś linki to poproszę, poza tym w odpowiedzi na mail od mojej przyjaciółki, który brzmiał mniej więcej tak: MORDERCZYNI WRÓŻEK!!! mówię: wierzę we wróżki!!! Mam nadzieję, że to działa w odwrotną stronę i jak mówię, że wierzę to jedna z nich zmartwychwstaje... Tak samo jak gdy się mówi to czego nie mogę powiedzieć to jedna z nich umiera:) Ten kto nie wie o co chodzi niech zajrzy do końcówki poprzedniego posta:)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie, na przekór temu co za oknem, zielono:)

Oto lista (zapraszam do zabawy:)):
1. Duma i uprzedzenie – Jane Austen

2. Władca Pierścieni – JRR Tolkien
3. Jane Eyre – Charlotte Bronte
4. Seria o Harrym Potterze – JK Rowling
5. Zabić drozda – Harper Lee
6. Biblia
7. Wichrowe Wzgórza – Emily Bronte
8. Rok 1984 – George Orwell
9. Mroczne materie (seria) – Philip Pullman
10. Wielkie nadzieje – Charles Dickens
11. Małe kobietki – Louisa M Alcott
12. Tessa D’Urberville – Thomas Hardy
13. Paragraf 22 – Joseph Heller
14. Dzieła zebrane Szekspira
15. Rebeka – Daphne Du Maurier
16. Hobbit – JRR Tolkien
17. Birdsong – Sebastian Faulks
18. Buszujący w zbożu – JD Salinger
19. Żona podróżnika w czasie – Audrey Niffenegger
20. Miasteczko Middlemarch – George Eliot
21. Przeminęło z wiatrem – Margaret Mitchell
22. Wielki Gatsby – Scott Fitzgerald
23. Samotnia (w innym tłumaczeniu: Pustkowie) – Charles Dickens
24. Wojna i pokój – Lew Tołstoj

25. Autostopem przez Galaktykę – Douglas Adams
26. Znowu w Brideshead – Evelyn Waugh
27. Zbrodnia i kara – Fiodor Dostojewski
28. Grona gniewu – John Steinbeck
29. Alicja w Krainie Czarów – Lewis Carroll
30. O czym szumią wierzby – Kenneth Grahame
31. Anna Karenina – Lew Tołstoj
32. David Copperfield – Charles Dickens
33. Opowieści z Narnii (cały cykl) – CS Lewis
34. Emma- Jane Austen
35. Perswazje – Jane Austen
36. Lew, Czarwnica i Stara Szafa – CS Lewis

37. Chłopiec z latawcem – Khaled Hosseini

38. Kapitan Corelli (w innym tłumaczeniu: Mandolina kapitana Corellego) – Louis De Bernieres
39. Wyznania Gejszy – Arthur Golden
40. Kubuś Puchatek – AA Milne

41. Folwark zwierzęcy – George Orwell
42. Kod Da Vinci – Dan Brown
43. Sto lat samotności – Gabriel Garcia Marquez

44. Modlitwa za Owena – John Irving
45. Kobieta w bieli – Wilkie Collins
46. Ania z Zielonego Wzgórza – LM Montgomery
47. Z dala od zgiełku – Thomas Hardy
48. Opowieść podręcznej – Margaret Atwood

49. Władca much – William Golding
50. Pokuta – Ian McEwan
51. Życie Pi – Yann Martel
52. Diuna – Frank Herbert
53. Cold Comfort Farm – Stella Gibbons
54. Rozważna i romantyczna – Jane Austen
55. Pretendent do ręki – Vikram Seth
56. Cień wiatru – Carlos Ruiz Zafon
57. Opowieść o dwóch miastach – Charles Dickens
58. Nowy wspaniały świat – Aldous Huxley
59. Dziwny przypadek psa nocną porą (również: Dziwny przypadek z psem nocną porą) – Mark Haddon
60. Miłość w czasach zarazy – Gabriel Garcia Marquez
61. Myszy i ludzie (również: O myszach i ludziach) – John Steinbeck
62. Lolita – Vladimir Nabokov
63. Tajemna historia – Donna Tartt
64. Nostalgia anioła – Alice Sebold
65. Hrabia Monte Christo – Alexandre Dumas
66. W drodze – Jack Kerouac
67. Juda nieznany – Thomas Hardy
68. Dziennik Bridget Jones – Helen Fielding
69. Dzieci północy – Salman Rushdie
70. Moby Dick – Herman Melville
71. Oliver Twist – Charles Dickens

72. Dracula – Bram Stoker
73. Tajemniczy ogród – Frances Hodgson Burnett
74. Zapiski z małej wyspy – Bill Bryson
75. Ulisses – James Joyce
76. Szklany klosz – Sylvia Plath
77. Jaskółki i Amazonki – Arthur Ransome
78. Germinal – Emile Zola
79. Targowisko próżności – William Makepeace Thackeray
80. Opętanie – AS Byatt
81. Opowieść wigilijna – Charles Dickens
82. Atlas chmur – David Mitchell
83. Kolor purpury – Alice Walker
84. Okruchy dnia – Kazuo Ishiguro
85. Pani Bovary – Gustave Flaubert
86. A Fine Balance – Rohinton Mistry
87. Pajęczyna Szarloty – EB White
88. Pięć osób, które spotykamy w niebie – Mitch Albom
89. Przygody Sherlocka Holmesa – Sir Arthur Conan Doyle

90. The Faraway Tree Collection – Enid Blyton
91. Jądro ciemności – Joseph Conrad
92. Mały Książę – Antoine De Saint-Exupery
93. Fabryka os – Iain Banks
94. Wodnikowe Wzgórze – Richard Adams
95. Sprzysiężenie głupców (również: Sprzysiężenie osłów) – John Kennedy Toole
96. Miasteczko jak Alece Springs – Nevil Shute
97. Trzej muszkieterowie – Alexandre Dumas
98. Hamlet – William Shakespeare

99. Charlie i fabryka czekolady – Roald Dahl
100. Nędznicy – Victor Hugo