czwartek, 27 listopada 2014

Życzenia przedgrudniowe

Dobry wieczór lub Dzień dobry:) W zależności od tego o której tu zajrzycie:) Chciałam Was powitać w nieco zmienionej zimowo - świątecznej odsłonie:) Bo to już czas ku temu najwyższy. Nawet już powyciągałam zgromadzone w poprzednich latach zapiski i przepisy i już planuję jak będzie wyglądał stół wigilijny, liczę ile osób za nim zasiądzie i myślę nad tym komu jakie życzenia złożę. Nadchodzi grudzień moi kochani. Przesycony piernikowym zapachem, z wonią choinki, ze łzami wzruszenia jakie zakręcą się w niejednym oku w wigilijny wieczór. I właśnie z myślą o tych wszystkich pięknych, ciepłych uczuciach te zmiany. Niech i nam się w sercach rozjaśni, ociepli i rozgrzeje. Ot takie Dla Was ode mnie przedwigilijne życzenia:)

środa, 26 listopada 2014

Pałac w Młodocinie czyli o tym o czym szepczą stare mury

Pałac w całej swojej okazałości (fot. jkordel)
To było kilkanaście dni temu. Słoneczny dzień. Pod stopami szeleściły kolorowe liście wyzłocone jesiennymi promieniami słońca. Widzicie to? Błękitne niebo, jesień w pełnej krasie, lekki wiatr muskający policzki. Zapomnijcie na chwilę o nadchodzącej zimie, o śniegu, przymknijcie oczy i wyobraźcie sobie gościnnie otwartą bramę, szeroką parkową aleję i przepiękny pałac majaczący na końcu parkowej drogi. Jeszcze chwile się zatrzymajcie i zanim zagłębicie się w pałacowym parku obejrzyjcie się za siebie. Zobaczycie kapliczkę z figurką Matki Boskiej, która uważnie przygląda się wchodzącym. Jakby chciała powiedzieć, że to Ona tu gospodarzy i wszystkiego pilnuje...
Cóż, być może właśnie to Jej ten pałac zawdzięcza ocalenie. Niewątpliwe musiały czuwać nad nim dobre duchy, bo pomimo tego, że jego stan był już opłakany, nie dość że przetrwał to dziś wygląda wprost imponująco. A  jeszcze w 2008 roku pisano o nim tak:

"Gmina Barcin jest uboga w obiekty zabytkowe. Jednym z nielicznych, cennych architektonicznie obiektów jest eklektyczny kompleks pałacowo-parkowy w Młodocinie. Dzisiaj jest już tak bardzo zaniedbany, że tylko efektowny front ze schodami i kolumnami przypomina o tym, że kiedyś mieszkał tutaj zasłużony dla Wielkopolski ród Malczewskich."* 

Aleja aż chciało się nią pobiec:)  (fot. jkordel)
To już wiadomo o czym będę pisać:) Pałac w Młodocinie zrobił na mnie kolosalne wrażenie. Tak samo zresztą jak jego właściciel, który to pod czujnym okiem Matki Boskiej, strzegącej wejścia, remontował, odnawiał i dbał o to by pałacowi nie odebrać jego duszy. I udało mu się. Pałac choć rozbudowany pamięta. I ten kto do niego wchodzi z miejsca o tym wie. A miejsce to ma o czym opowiadać. Trzeba tylko na powrót przymknąć oczy i powolutku wkroczyć po schodach, pogłaskać kolumny, przystanąć w drzwiach. I wtedy pałac przemówi.
Ile tu musiało się dziać! Ile balów odbyć, ile przyjęć. Ile wyznań miłosnych wyszeptano przy oknach wychodzących na park, ile pocałunków skradziono w cienistych alejkach tego ostatniego. Ile gorących politycznych dyskusji przetoczyło się po salach... Musiały mieć miejsce bo jego twórca i właściciel Tytus Skarbek Malczewski brał udział w Powstaniu Styczniowym. Pan Tytus wywodził się ze znakomitego rodu Adwańców, którego korzenie sięgają przełomu X i XI wieku. Niesamowity musiał być z niego człowiek. Nie dość, że patriota (powstaniec), to jeszcze człowiek, który dokonał wiele dla okolicy, w której mieszkał. To własnie on założył cukrownię w pobliskim Żninie, to dzięki niemu powstała kolejka wąskotorowa, to w końcu przy jego współudziale został założony Bank Ludowy i tu ciekawostka - Bank Ludowy przemieniony dziś na Spółdzielczy istnieje do dziś.
Ile osób wchodziło po tych schodach, ile razy radośnie wbiegano
po nich by jak najszybciej znaleźć się w domu...
 (fot. jkordel)
Ale wróćmy do samego pałacu i jego mieszkańców. Pan Tytus jak można się było spodziewać ożenił się z piękną panną (nie widziałam jej portretu, ale tak ją sobie wyobrażam) Wandą Czernicką. I już wkrótce w pałacu zaczęły tuptać małe pulchne stopy ich dzieci. Doczekali się dwóch synków (Edwarda i Józefa) i czterech córeczek (Mieczysławy, Haliny, Ireny i Izabeli). Gdy na świat przychodziło któreś z dzieci ich dumny ojciec by uczcić powiększenie rodziny sadził drzewo. Chłopcy dostawali dęby, dziewczynki lipy. Do jednej z tych lip można dziś przytulić policzek, przyłożyć ucho i posłuchać. Kto wie może komuś się poszczęści i drzewo szumiście opowie o tym o czym tylko ono do dzisiaj pamięta...
O kobietach mieszkających w pałacu wiemy niewiele. Ot tyle, że tylko jedna z córek wyszła za mąż i że pani Wanda przeżyła swego męża. Długo mieszkała w pałacu razem z synami i niezamężnymi córkami oraz panną o imieniu Ewa. Kim było owe dziewczę - nie wiadomo. Pojawiały się głosy, że jest to jeszcze jedna córka Tytusa i Wandy, ale nigdzie nie znaleziono potwierdzenia by tak było naprawdę. To jedna z zapewne wielu tajemnic jakie kryją pałacowe mury.
...a to jadalnia i nasze śniadanie. Pyszne i ogromne.
Nie zrobiliśmy zdjęcia kolacji, którą zostaliśmy
ugoszczeni poprzedniego wieczoru, to
dopiero była uczta:) Jedno jest pewne: od
Pana Jerzego nikt nie wyjdzie głodny:)
 (fot. jkordel)
Pani Wanda, starsza już kobieta, w czasie wojny musiała opuścić pałac. Wraz z nią podążyła i Ewa. Zginęły prawdopodobnie razem pod koniec wojennej zawieruchy, gdy usiłowały wrócić do swojego domu. Uciekając przed Armią Radziecką szły wprost na drugiego okupanta czyli Niemców. Nie udało im się. Piękny pałac nie doczekał powrotu "swoich". Tęsknił i podupadał. Święcie wierzę w to, że domy też bywają bezludne i marzą o tym by na nowo zaczęło w nich tętnić życie. Szczególnie takie, które poznały śmiech, miłość i dobro. Mury to wszystko w sobie zachowują. Dlatego nie dziwcie się, że pałac w Młodocinie jest szczególny. Przygarnięty przez pana Jerzego, odnowiony, odetchnął. Tak samo zresztą jak Ci, którzy do niego trafią. Uwierzcie tu naprawdę można wypocząć. Stary park otacza pałac i snuje własne opowieści, pokoje z wielkimi wygodnymi łóżkami, z fotelami, które aż zapraszają by na nich usiąść, sprzyjają wypoczynkowi. Ogromny taras kusi by choć na chwilkę na niego wyjść i wypić poranną kawę. Albo wieczorem lampkę wina. A potem spacerując parkowymi alejami można przymknąć oczy i wyobrazić sobie tych wszystkich ludzi, którzy przed nami tędy chodzili, śmiali się i szeptali sobie do ucha słodkie tajemnice. Można też pomyśleć o tym, że być może i echo naszych kroków tu zostanie i że kto wie,  może kiedyś ktoś inny też go usłyszy. Warto tam pojechać choćby na weekend. By odetchnąć tą przesyconą wspomnieniami atmosferą. Każdy z Was może to zrobić, bo w pałacu są pokoje do wynajęcia. A przy okazji pomożecie też samemu pałacowi, bo przecież podarujecie mu Wasz śmiech, myśli, trochę marzeń. A on w przyszłości przekaże to innym, którzy do niego zawitają.
Tutaj sale na parterze
 (fot jkordel)

A tutaj nasz pokój:)
Niestety okazało się, że nie zrobiliśmy fotki beze mnie więc wybaczcie
że będę występować w tle:)
 (fot. jkordel)
 
Jak już wspomniałam pałac zrobił na mnie ogromne wrażenie, ale równie wielkie uczynił na mnie jego właściciel. Pan Jerzy jest dobrym, miłym człowiekiem. I bez niego nic w tym miejscu nie wyglądałoby dziś tak jak wygląda. Dziękuję mu serdecznie za pracę i trud jaki włożył w odbudowę tego miejsca i za to, że dzięki niemu mogłam choć na chwile poczuć jego magię.
Wyjście na taras
 (fot. jkordel)

Fragment jesiennego parku
 (fot. jkordel)

Taras, liście, zaduma...
Cudownie by się w takim miejscu pracowało.
Może kiedyś napiszę tam książkę z pałacem w roli głównej:)
 (fot. jkordel)

Łazienka i wanna, którą pokochałam od pierwszego wejrzenia
a właściwie położenia:)
 (fot. jkordel)

* Cytat i podstawy wiadomości o Tytusie Malczewskim pochodzi STĄD

czwartek, 20 listopada 2014

Zainspirowana przez pana K.L...

Zdjęcie pochodzi STĄD
Od kilku dni obserwuję z pewnym zainteresowaniem aferę z panem Lewandowskim w roli głównej. Czytam o braku kultury, o bezczelności, o chamstwie. Czytam i się inspiruje, ba, jestem nawet przeinspirowana. W głowie roi mi się od przepysznych pomysłów na... Reklamę rzecz jasna. Bo przecież każdy od dziecka wie, co jest dźwignią handlu. I tak, jestem zdania, że powinniśmy wszyscy, jak jeden mąż, wziąć przykład z Pana L. Ponieść przed sobą kaganek rozpoczętej przez niego kampanii marketingowej! Docenić przetarcie ścieżek. Ale żeby to miało sens, powinniśmy działać w sposób zorganizowany i planowy. Powiadamiać się nawzajem o zamierzonych ruchach, bo to jednak ważne, żeby każdy wiedział, o co chodzi. I kto kogo powinien w danym momencie... No, no, no żadnych pikantnych myśli:)
 I tak na przykład na swoim blogu (o tak, na tym strasznym tworze na "b", wylęgarni głupoty, gęsi i innego drobiu) napiszę recenzję którejś z książek. Polskiego autora rzecz jasna. Najlepiej zaprzyjaźnionego. Żeby było pikantniej. Ten autor oburzy się i zacznie w sposób niewybredny dawać wyraz temu oburzeniu, zerwie ze mną wszelkie kontakty (informując o tym wszystkich dookoła - przekleństwa i wulgaryzmy wskazane), potem ja oburzę się na tego autora i go wyklnę (sposób dobry, bo łatwy do odwrócenia.  "Wyklął to i odeklnie" jak mówią w pewnym polskim filmie (Koglu moglu):) , a potem tak z rozpędu zmieszam z błotem kilka zaprzyjaźnionych blogów. Prowadzący blogi zatchną się i w rewanżu mnie zrugają i obrzucą mięsem,  a przy okazji też nie oszczędzą kilku autorów i kolejnych blogów. I tak dalej i tak dalej. Łańcuszek jak ta lala.  A gdy wszyscy już będą wyklęci, obrażeni, obrzuceni inwektywami i rozszalali... Wtedy pójdziemy na całość! To będzie wielki finał! Na ten przykład ja sama, zapętlona i skołowana zapomnę się i sama siebie znieważę. Tutaj na scenę musi wkroczyć ktoś (najlepiej ten wyklęty) i wziąć mnie w obronę, potem ktoś kolejny tego biorącego w obronę też zacięcie musi zacząć bronić... Co wy na to? Robimy wydarzenie na fb? Będzie cudownie! 

poniedziałek, 17 listopada 2014

Spotkaniowy szał:)

Wnętrze restauracji "W Starym Kinie"
foto STĄD 
Działo się oj działo na ostatnich spotkaniach. Było ich aż pięć. W Kamieniu Krajeńskim, Barcinie, Solcu Kujawskim, Kruszwicy i Koronowie.  Po pierwsze było świetnie. Zawsze jest. Pewnie dlatego, że ja uwielbiam spotykać się z ludźmi. Ludzi lubię ogólnie i Swoich czytelników darzę ogromną sympatią  i tych, którzy przychodzą tylko posłuchać i pogadać, bo moje książki nie są w ich typie. Po takich spotkaniach zawsze jestem przepełniona energią. Taką dobrą, napędzającą i sprawiającą, że świat wydaje mi się lepszy. Zresztą nie tylko mi się wydaje. On jest lepszy. Już na pierwszym spotkaniu w Kamieniu Krajeńskim spotkała mnie ogromna niespodzianka, bo przyjechała jedna z dziewczyn z którymi do tej pory znałyśmy się tylko internetowo.
I tutaj chciałabym sugestywnie zakrzyczeć: Oxfordko gdybym to ja wiedziała, że to Ty kryjesz się pod swoim imieniem!
Brzmi głupio, wiem, ale taka jest prawda, że ja niektórych z Was nie kojarzę z imion tylko z nicków:) I dopiero w domu zorientowałam się, że Oxfordka to Oxfordka. I w tej chwili na owej fali zrozumienia bardzo serdecznie Cię Oxfordko pozdrawiam:)
Wracając zaś do spotkań to niewątpliwie należą one do szczególnych. Żadne z poprzednich bowiem nie zaowocowały taką ilością wiadomości od Czytelniczek, które miałam okazję poznać. Wszystkim, którzy do mnie napisali serdecznie dziękuję. W szczególności zaś Pani Jadwidze, która to, (uwaga!!!!) już napisała miłosne opowiadanie do miłosnego tomiku:) To dopiero jest tempo!:)
A teraz tak drogą skojarzeń wspomnę o Barcinie (panią Jadwigę poznałam właśnie w tamtejszej bibliotece). Ależ to było miejsce! Biblioteka marzenie! Wystarczył jeden rzut oka i poczułam zachwyt i odrobinę zazdrości. Bo szczerze mówiąc marzy mi się by każda z bibliotek wyglądała tak jak ta barcińska. Nowoczesna ale nie pozbawiona uroku, przestronna, cudownie zaopatrzona... To było pierwsze wrażenie, nie poparte niczym więcej jak tylko obserwacją. Dopiero później dowiedziałam się, że nie tylko mnie olśniło to miejsce. Bowiem Biblioteka w Barcinie zajęła pierwsze miejsce w rankingu "Rzeczpospolitej". W momencie gdy poznałam panie w niej pracujące wszystko stało się jasne. Nie można nie osiągnąć sukcesu gdy pracuje się z taką pasją i zaangażowaniem.
Barcinowi też zawdzięczam zachwyt innego rodzaju. Otóż moi drodzy wiecie już ( a jeżeli nawet wam umknęło to własnie się dowiecie), że na równi z odkrywaniem nowych miejsc, zaprzyjaźnianiem się z ludźmi kocham też kulinarny aspekt podróży. Uwielbiam jeść, gotować, wąchać, smakować... I właśnie w Barcinie odkryłam miejsce o którym do tej pory śnię po nocach i marzę żeby tam wrócić. Na obiad. Śniadanie. Kolację. Wszystko jedno na jaki posiłek. Tym miejscem jest Resteuracja w Starym Kinie. Zarezerwowaliśmy tam nocleg. Dotarliśmy po dwudziestej. Umierałam z głodu i jednego wielkiego pragnienia, które łaziło za mną od kilku dni. Miałam bowiem ochotę... (tutaj wszyscy, którzy spodziewają się, że napiszę o czymś wykwintnym, małokalorycznym i zwiewnym niech raczej zamkną oczy) Miałam bowiem ochotę na golonkę. Nic to, że późno, że miejsce nieznajome, że nie wiadomo czy golonka świeża... Śliniłam się bowiem na samą myśl i widząc w karcie, że obiekt mojego pożądania jest dostępny natychmiast zamówiłam. I cóż ja Wam mam powiedzieć? Jeżeli ktoś wątpi, że golonka może smakować poezją niech koniecznie wstąpi do Starego Kina. To był smakowy odlot! Nie mówiąc o tym, że porcja byłą tak ogromna, że pomimo zachwytu, wygłodzenia a nawet łakomstwa nie dałam jej rady. Kuba zamówił karczek pieczony i wrażenia miał podobne. Z tym, że on z porcją sobie poradził i nie dał zmarnować się mojej golonce:) Fakt faktem, że ledwo potem weszliśmy po schodach:). Ale to nie wszystko. Pan właściciel wieczorem nam już zapowiedział, że na śniadanie będą same specjały. Wędlina własnoręcznie robiona, konfitury domowej roboty... I co? I były. Poranek rozpoczął się smakowicie i miło. Aż żal mi się zrobiło, że na tym ten kulinarny luksus się skończy. Więc wróciliśmy tam na obiad. Pierś z suszonymi pomidorami, fetą, ziemniaczkami smażonymi.... Ehhhh.... Gdyby nie to, że "Stare Kino" Jest tak daleko stołowałabym się tam regularnie i zapewne zamieniłabym się w doskonałość czyli w kulę:).
Tak więc moi kochani POLECAM!!! I DZIĘKUJĘ! Wszystkim, którzy zorganizowali spotkania, wszystkim, którzy na nie przyszli, wszystkim, którzy mnie nakarmili i ugościli. Z całego serca dziękuję!

A jeżeli chodzi o ugoszczenie to serdecznie zapraszam, bo już wkrótce obiecany post o pałacu. A miejsce jest warte poznania. Zajrzyjcie więc do mnie niebawem:)

A poniżej kilka zdjęć ze spotkań:) Przyznaję się bez bicia, zdjęcia są pożyczone ze stron bibliotek w Kamieniu Krajeńskim, Barcinie, Solcu Kujawskim, Kruszwicy i Koronowie:) Mam nadzieje, że nikt mnie ze skóry nie obedrze:)
Biblioteka w Barcinie:)










   

czwartek, 13 listopada 2014

O tym jak poczułam się rozdarta i jak postanowiłam temu zaradzić

obrazek nawiązujący do mojego rozdarcia:) Czasem tak się czuję jak ten ludzik
uczepiony wskazówki:) 
Przyjrzałam się ostatnio mojemu blogowi i muszę przyznać że jestem rozdarta. I bynajmniej nie chodzi mi tu o cechy charakteru:) Ostatnimi czasy wrzeszczę niebywale mało. Zresztą ja z tych mało krzykliwych raczej jestem. Chociaż pamiętam taki moment gdy dopadło mnie jakieś choróbsko i  zaniemówiłam, to w domu zapanował istny chaos. Dzieci i zwierzęta z miejsca doznały amnezji i zapomniały o wszelkich obowiązujących regułach. A ja mogłam jedynie schrypniętym szeptem besztać i przywoływać do porządku, co oczywiście przynosiło zerowy skutek. Tylko Pulet (pies) patrzyła na mnie, w zdumieniu przekrzywiając łeb, po czym oczywiście robiła to na co miała aktualnie ochotę. O wtedy, powrót głosu uczciłam paroma gromkimi ryknięciami, co z miejsca poskutkowało powrotem ładu i porządku. Ale nie o tym miało być tylko o moim rozdarciu duchowym i wewnętrznym. Bo ewidentnie się pogubiłam. I muszę coś z tym zrobić, bo po wnikliwym blogowym rekonesansie doszłam do wniosku, że zakradł mi się tutaj ogromny bałagan. Niedokończone wątki, mnóstwo pomysłów, posty które czekają na dalszy ciąg... W pierwszym momencie zupełnie nie wiedziałam jak mam to ogarnąć. I chyba nie pozostaje mi nic innego jak po prostu zacząć po kolei. Czyli od stworzenia planu. I w związku z tym zapraszam Was na taki mini program blogowy na najbliższe dni. Program będzie elementem stałym. Przynajmniej na razie. Wiecie jedni robią podsumowania a ja będę działać na opak:) I tak zapraszam Was na:

Króciutką relację z ostatnich spotkań (oczywiście tutaj będzie również kilka słów o tym co widziałam i gdzie jadłam i co jadłam, bo odkryłam takie miejsce do którego moja kulinarna dusza wyje po nocach).

Historię pewnego pałacu (muszę koniecznie o nim napisać, bo to takie miejsce z duszą, działające na wyobraźnię i piękne, bo pan który go kupił przywrócił mu dawną świetność)

Dalszą opowieść o naszej wielkiej wyprawie do Włoch 

Odpowiedzi do wywiadu ze mną samą (jeżeli ktoś chciałby mnie o coś zapytać niech dodaje pytania TUTAJ, bo na śmierć o tym wywiadzie zapomniałam więc może ktoś jeszcze na moim zapominalstwie skorzysta:))

Recenzję książki "Złodziejka Marzeń" Anny Sakowicz (przeczytałam i koniecznie muszę o niej napisać. Wiecie, że Ania Sakowicz poza tym, że jest autorką "Złodziejki" jest też blogerką? Jeżeli byście mieli ochotę zajrzeć do niej zapraszam TUTAJ)

Edycję V kto napisze ze mną książkę:) (Już możecie myśleć o miłosnym opowiadaniu:))

To tak na pierwszy rzut. Oczywiście nie powiedziane, że w międzyczasie nie zjawi się coś ponad to, bo wiecie jak to jest czasami coś wpadnie do głowy znienacka i wtedy człowiek musi, bo inaczej się udusi:)
Tak oto przedstawia się plan zdyscyplinowania Magdaleny K:)

poniedziałek, 3 listopada 2014

Najbliższe cztery dni wyglądają tak:)

Zapraszam wszystkich, którzy będą blisko ale też tych, którzy mają podobne do mojego podejście do odległości (czyli daleko to jest wtedy gdy trzeba przejechać ponad 600 km:))












3 XI: 
Kamień Krajeński, 17.00
Biblioteka Publiczna
adres: ul. Leśna 11, 89-430 Kamień Krajeński

4 XI: 
Koronowo, 14.00;
Miejska Biblioteka Publiczna w Koronowie
adres: ul. Szosa Kotomierska 3, 86-010 Koronowo

Solec Kujawski, 17.00

Biblioteka Publiczna w Solcu Kujawskim
adres: ul. 23 Stycznia 9, 86-050 Solec Kujawski

5 XI: 
Barcin, 17.00
Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy w Barcinie
adres: ul. LWP 4, 88-190 Barcin


6 XI: 
Kruszwica, 17.00
Miejsko-Gminna Biblioteka Publiczna w Kruszwicy
adres: ul. Rybacka 22, 88-150 Kruszwica