piątek, 11 stycznia 2013

Niespotykanie dobry "Dobry Człowiek"

Są książki, które dostarczają nam rozrywki, są też takie, które zachwycają nas powrotem do przeszłości, pozwalają dotknąć historii, poznać zwyczaje, podejrzeć ludzi, którzy, żyli dawno temu. Takie, które serwują nam tajemnice i zagadki i takie, które jak starzy dobrzy znajomi właściwie nas nie zaskakują, ale chętnie po nie sięgamy, bo właśnie pociąga nas ich przewidywalność. Są w końcu takie, które rzucają na czytelnika urok od pierwszej strony. To taka swoista miłość od pierwszego wejrzenia a raczej słowa. A jeżeli prawdą jest, że miłość to nic innego jak chemia to niewątpliwie "Dobry Człowiek" ma właśnie w sobie to coś co podziałało na mnie. Właściwie gdybym miała określić jednym słowem co czułam podczas lektury to byłby to zachwyt. Od pierwszej do ostatniej strony. Choć później pojawił się jeszcze żal, że oto nieuchronnie zbliżam się do końca. Znacie to uczucie kiedy choć chcecie dowiedzieć się co będzie dalej to jednocześnie żałujecie każdej przeczytanej strony? No właśnie można wtedy poczuć się jakby miało się rozdwojenie jaźni. Właśnie tak się czułam czytając "Dobrego Człowieka".
Szczerze mówiąc do sięgnięcia po tę powieść skłoniły mnie dwa fragmenty opisujące książkę. Pierwszego nijak nie mogłam zignorować. Bo sami powiedzcie czy nie brzmi pięknie?
"Opowieść miłosna i opowieść o miłości, a także magii, przyjaźni, wspaniałym jedzeniu, orkiestrze dętej, włoskiej czarownicy i potężnym prawniku."
Z drugim kawałkiem miałam większy problem, bo nie od razu w niego uwierzyłam, ale za to kusił mnie potężnie: "Realizm magiczny jak u Marqueza. Klimat jak w „Amelii"."  Kusił ale jednocześnie budził sceptycyzm. Muszę się Wam przyznać, że od jakiegoś czasu nieufnie podchodzę do porównań, bo zwykle opierając się na nich doznaję jednak rozczarowania. Tutaj jednak zaryzykowałam i jak już zapewne się zorientowaliście - nie żałuję. 
Dobry Człowiek to rzeczywiście magiczna, baśniowa opowieść o Dobrym Burmistrzu Tibo, o jego miłości do Agathe Stopak, o mieszkańcach miasteczka Kropki i o wielu przedziwnych choć na pozór normalnych zdarzeniach. To rzeczywiście baśń tyle tylko, że tak spleciona z rzeczywistością, że trudno oddzielić to co realne od tego co magiczne. Zresztą magia którą serwuje nam Andrew Nicoll nie ma nic wspólnego z czarami czarnoksiężników. To raczej takie niesamowite tchnienie pomagające głównym bohaterom osiągnąć szczęście i spełnić marzenia. Jednocześnie nie myślcie, że wszystko w Kropce jest miłe łatwe i przyjemne. O nie! Mieszkańcy miasteczka mają normalne kłopoty, borykają się z problemami, spotykają ich tragedie. Ich życie płynie w normalnym rytmie, dotyka ich śmierć, miłość radość. Narratorką opowieści jest i tu już następuje pewne zaskoczenie Walpurnia, brodata bogini słynąca z tego, że w zamian za uchronienie kobiet Kropki oddała się w ręce hordom atakujących  Hunów. Od tamtego czasu mieszkańcy Kropki czczą ją i uważają za swoją opiekunkę i patronkę. 
Dobry Burmistrz Tibo od lat kocha Agathę Stopak - swoją sekretarkę. Agatha Stopak natomiast kiedyś była szczęśliwa, kochała i była kochana przez swego męża jednak po śmierci ich dziecka wszystko się zmieniło. Agatha stała się samotnym nieszczęśliwym i nikomu niepotrzebnym człowiekiem. Przynajmniej tak jej się wydawało. Aż do momentu gdy przypadkiem strąciła swoje śniadanie w niebieskim pudełku do fontanny. Jak się okazuje tak niepozorne zdarzenie może całkowicie odmienić czyjeś życie. I to nie jedno. To właśnie wtedy Dobry burmistrz Tibo decyduje się zaprosić ją do restauracji i  od tego czasu już nic nie będzie takie samo. W czasie wspólnego posiłku Agatha opowiada burmistrzowi o swoich marzeniach o tym, że czasami ma ochotę uciec najchętniej na wybrzeże Dalmacji:
" - Czasami - mówiła dalej Agathe - kupuję los na loterii i później przez miesiąc noszę w portmonetce wybrzeże Dalmacji. Mój własny domek, nad morzem, na dalmatyńskim wybrzeżu. Dla mnie. Bez Stopaka. Dla mnie i dobrego człowieka, który mnie kocha, czyta mi Homera, przynosi kieliszki z winem, dobry chleb i oliwki, kiedy leżę w chłodnej kąpieli." 
Ten fragment mnie zauroczył. Noszenie w portfelu własnego wymarzonego świata, krzyczące z prostych słów pragnienie miłości i tęsknota. Potem opowieść biegnie własnym torem. Zakochany burmistrz dba o Agathe jak umie. Czasami wręcz w rozczulający sposób, na przykład kupując jej regularnie losy na loterię i szukając zdjęć przedstawiających ich dom i jego wystrój, wysyłając pocztą kartkę... Nie koniec, nie będę opisywać szczegółowo choć wierzcie mi mam na to wielką ochotę. Natomiast nie mogę się oprzeć, żeby nie zaprezentwać specyficznego humoru autora. Przeczytajcie tylko ten fragment:
"Sortujący pocztę w centrali uznawali to za powód do dumy, że nie muszą patrzeć na pocztę, która leci w stronę worka - i tym gorzej, gdyż przed siedmiu laty list skierowany do Szanownego Pana A. Gumillo, nadany przez jednego z największych wydawców ze stolicy, nie trafił do worka oznaczonego "Parkowa", uderzył w ścianę za nim i zsunął się na ziemię, gdzie stanął pionowo oparty o nogę stołu i tam tkwił aż do wieczora spowity warstwą szarego kurzu.
Całe szczęście, choć podobne złośliwości losu są częste w powieściach jako sposób na wywołanie nieporozumień między kochankami, nic takiego się nie stało z kartką Tiba"
Kpiny ze stosowania takich rozwiązań nie można tutaj nie zauważyć:)
W takim lekko poetycznym, nieco magicznym i kpiarskim tonie utrzymana jest cała książka. Dobry człowiek to jednak nie tylko opowieść o burmistrzu i Agathe. To także historia Mammy Cesare - właścicielki restauracji Pod złotym Aniołem i całej jej rodziny, opowieść o dramacie Agathe i jej męża Stopaka, o Hektorze, który spowoduje, że blask w oczach burmistrza zgaśnie, o widmowych aktorach, prawniku, który pisze na ziarnkach ryżu i miłości, która jak się okaże czasem prowadzi i do śmierci i zadziwiającego zmartwychwstania. 
Tylko pamiętajcie, że zdanie z okładki mówi prawdę, jak przeczytacie Dobrego Człowieka znów się zakochacie i przez kilka kolejnych dni nie będziecie mogli przestać tęsknić za Dobrym Burmistrzem Tibo, Agathe i małym miasteczkiem, którego nie ma na żadnych mapach. 


14 komentarzy:

  1. Madlen ty spać nie możesz? A po książkę na pewno sięgnę. Tylko na razie czekam na 6 różnych paczek, w tym tylko dwie zakupowe!, więc pewnie Nicoll będzie musiał trochę odleżeć na półce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to ja tylko na cztery paczki oczekuję:) Niedługo znikniemy pod lekturami i będzie notka: zgubiło ich zaczytanie! A Dobrego człowieka przeczytaj, bo książka jest inna i naprawdę piękna.

      Usuń
  2. ...już mi się chce ją przeczytać ! Zachęciłaś :) Nie czytałam jeszcze nic tego autora, ale Twoja opinia wzbudza ciekawość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo:) I polecam, bo książka jest niesamowita.
      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  3. Thank you so much for your kind comments. I'm pleased you liked the book. My second book, The Love and Death of Caterina is also out in Poland but take care, it is very different and full of shadows. Forgive me for addressing you in English, but I have no Polish. With all good wishes
    Andrew Nicoll asnicoll@yahoo.co.uk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I am very grateful for visiting my blog. With huge pleasure I have read "Good man" and your second novel is already waiting on my shelf. Thank you for nice words and I wish you all the best.

      Usuń
  4. Ło matko, sam autor Cię namierzył? No, no! A u mnie na półce już ze 2 lata sobie leży, dostałam kiedyś z NK jako nagrodę, ale że ja tylko polskie autorki czytuję, to kurzem się pokrywa! Nie wiem, czy bym się za nią zabrała, ale skoro aż tak rekomendujesz, to chyba odkurzę i przeczytam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie zdmuchnij kurz z Dobrego Człowieka! Biedny jeszcze alergii dostanie i będzie kichał na Agathę Stopak! Nie można do tego dopuścić!
      Całusy Dorotko:)

      Usuń
  5. Tytuł już zapisany, zapamiętany napewno przeczytam jak się nadarzy okazja;-)
    Ostatnio ku mojej radości przyniosłam z biblioteki "Fanaberie" niech no tylko znajdę czas na czytanie, bo ostatnio z nim krucho;-)

    No i nam się blog międzynarodowy zrobił;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jakby powiało wielkim światem Basieńko:) Jak tam Fanaberie? Zaczęłaś już czytać?
      Serdeczności!

      Usuń
    2. Fanaberia nie tylko się zaczęła czytać, ale i już skończyła niestety;-(
      Zostawiając żal jak zawsze po dobrej książce, że się skończyła.
      Więcej napisze pod Twoim wpisem o tej książce ku zachęcie;-)

      Usuń
  6. Madziu, a widziałaś, że NK wydała niedawno następną książkę tego autora, "Miłość i śmierć Cateriny"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam, nawet mam, ale w związku z natłokiem zaniedbanych lektur będzie jeszcze musiała swoje odstać:)

      Usuń
  7. Dodałem już do kolejki wartych przeczytania i ciekaw jestem niezmiernie, co z tego wyniknie. Mam przeczucie, że albo zachwyt, albo zawód :) Ale to nieprędko, bo tyle tego czeka...

    OdpowiedzUsuń