środa, 23 stycznia 2013

Zobaczę jak jesz powiem ci kim jesteś...

O tym jedzeniu i wnioskach z tego płynących za moment. Najpierw zacznę od tego, że ostatnio z dużą przyjemnością podczytuję Sekrety Włoskiej Kuchni Eleny Kostioukovitch. Uwielbiam takie książki. Nie dość, że o jedzeniu to jeszcze o historii, pełne anegdot i ciekawostek. Dzisiaj padło na risotto, które jest symbolem Mediolanu. Ponoć ryż ma symbolizować spartańską surowość, pracowitość i zmysł organizacji. Ale nie tylko. Risotto podaje się w konkretnych przypadkach. Tak samo jak i pizzę jada się zazwyczaj... Z przyjaciółmi. Nie wiedzieliście? To posłuchajcie:

"Risotto jest tradycyjnym składnikiem codziennego zwyczajnego posiłku i daniem, które jada się najczęściej przy pierwszym spotkaniu z nieznajomym. Jest przeciwieństwem pizzy. Pizza to potrawa przyjaźni, niemal poufałości. Pizzę jedzą razem osoby, które już się znają i i łączy je wzajemna sympatia. Jeśli nie są dobrymi znajomymi, trudno jest im pozbyć się poczucia pewnego skrępowania, ponieważ wszyscy jedzą pizzę w sposób dość nieelegancki, niektórzy rękami, inni wysuwając język, żeby zebrać ciągnącą się mozzarellę. Także przy jedzeniu spaghetti zdarzają się chwile niemal miłosnej intymności, gdy ktoś wciąga jego nitki. Dowodzi tego nawet animowana scenka w filmie Walta Disneya, w której dwa pieski przed swoim weselem jedzą we włoskiej restauracji tę samą  nitkę spaghetti, ciągnąc za jej przeciwległe końce. Oto ideał romantycznej kolacyjki - makaron z owocami morza! Tymczasem z erotycznego punktu widzenia risotto jest całkowicie obojętne."  

I z tego moi drodzy wniosek, że jeżeli macie zamiar kogoś uwieść koniecznie musicie podać spaghetti, albo pizzę z ciągnącym się zmysłowo serem. Ale jeżeli chcecie utrzymać dystans tylko ryż może was uratować przed zbytnim spoufaleniem się z gośćmi:) Nie sądzicie, że dobrze to wiedzieć?

A teraz coś co kompletnie mnie zaczarowało i przy okazji ubawiło. No moje drogie panie to przede wszystkim fragment dla was. Nastawcie się na wnikliwą obserwację i wyciąganie wniosków:) Autor tego fragmentu Jean - Anthelme Brillat - Savarin,  był znawcą kuchni i tego wszystkiego co przyjemne i absolutnie nie można zlekceważyć jego słów. I nic to, że być może prawda będzie bolesna... Gotowe? To słuchajcie:

"Kobiety wybredne mają subtelniejsze rysy twarzy, bardziej elegancki wygląd, więcej wdzięku, a rozpoznaje się je przede wszystkim po sposobie poruszania językiem.
Taki wygląd zapowiada najmilejszych współbiesiadników; jedzą wszystko, co im podadzą, bez pośpiechu i smakując z namysłem. Zgoła im niepilno opuścić dom, gdzie byli wybornie podejmowani; można na nich liczyć cały wieczór, znają bowiem wszystkie gry i rozrywki, dopełniające zazwyczaj spotkanie gastronomiczne.
Ci, na odwrót, którym natura odmówiła zdolności smakowych, mają twarz, oczy i nos długie; jakiegokolwiek będą wzrostu, w ich postaci jest coś wydłużonego. Włosy mają czarne i gładkie i przede wszystkim brak im tuszy: to oni wymyślili obcisłe pantalony.
Kobiety, w tym samym względzie upośledzone przez naturę, są kanciaste, nudzą się przy stole i zyją tylko bostonem i obmową.
Ta teoria fizjologiczna nie znajdzie, mam nadzieję, wielu przeciwników, każdy bowiem może ją sprawdzić na sobie; wesprę ją wszakże kilku faktami.
Znajdowałem się kiedyś na wielkim proszonym obiedzie; naprzeciw mnie siedziała bardzo ładna osóbka o zdecydowanie zmysłowej twarzy. Pochyliłem się do mego sąsiada i szepnąłem mu, że niepodobna, aby panienka takie mająca rysy nie należała do rasy smakoszy. 
- Cóż za szaleństwo - rzekł w odpowiedzi - Ma najwyżej piętnaście lat; to jeszcze nie wiek smakoszostwa... zobaczmy zresztą.
Początek nie był dla mnie pomyślny; obawiałem się kompromitacji; bo też przy pierwszych dwóch daniach panienka zachowywała zdumiewającą powściągliwość i mniemałem , żem trafił na wyjątek, jako że wyjątki zdarzają się przy każdej regule. Ale wreszcie pojawił się deser, równie świetny jak obfity, i przywrócił mi nadzieję. Jakoż nie doznałem rozczarowania: młoda osóbka nie tylko jadła wszystko, co jej podano, ale jeszcze kazała przysuwać sobie półmiski z drugiego końca stołu. Słowem skosztowała wszystkiego; mój sąsiad zdumiał się, widząc, ile też może pomieścić taki mały żołądek. Tak oto sprawdziła się moja diagnoza i nauka raz jeszcze odniosła zwycięstwo."*

Mnie przede wszystkim zafascynował fragment zawierający informację o sposobie poruszania językiem. Usiłowałam nawet podpytać o to mojego szanownego męża ale jakoś dziwnie się na mnie popatrzył gdy zagadnęłam go o to przy posiłku;)  No i jeszcze ten kawałek o pantalonach. Piękny!  A wy jak wypadacie? Jesteście rozkosznymi współbiesiadnikami?:)

Tak zupełnie na marginesie: moje dzisiejsze spostrzeżenie po obejrzeniu programu "Zapraszam do stołu": Nigdy nie mów, że nie wierzysz we wróżki (jedna z uczestniczek w nie wierzyła), bo jak tak mówisz jedna z nich umiera... Yyy czy jak to napisałam to też jakąś uśmierciłam????

* Fragment pochodzi z książki Fizjologia Smaku.

17 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jem wszystko co mi kto podsunie pod nos, lubię pomarudzic ale ogólnie apetyt mam:) co do języka..interesująca sprawa jak to trzeba nim poruszać?:D niestety nie przepadam za ryżem zjem ale nie jest On mym przysmakiem. Ojoj i nabralam ochoty na pizzę!:p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To należysz do tej pierwszej kategorii:) Ryż możesz sobie darować chyba, że ten dystans w czasie posiłku będziesz musiała stwarzać:) Ale wtedy cóż trzeba się będzie poświęcić:)
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  3. Ja też... takie apetyczne to zdjęcie,że aż głodna się zrobiłam...
    No to ja chyba należę do namilejszych z najmilejszych :P Włosów czarnych nie mam,tuszę się u mnie znajdzie tylko z tym językiem faktycznie zagwozdka, ale że co? Trzeba się może w lusterku obejrzeć w czasie jedzenia, albo coś może to widać :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No własnie nie wiem co z tym językiem i cały czas mnie to męczy... Oblizywać się trzeba czy jak? Kurcze chciałabym to wiedzieć chyba rzeczywiście to lustro sobie postawię przy posiłku:)
      Serdeczności

      Usuń
  4. Nie martw się, mój mąż już od dawna dziwnie się patrzy jak zadaję mu tego rodzaju dziwne pytania. Choć przecież mnie zna i wie, że może się czegoś takiego spodziewać:) Ale z tym językiem to rzeczywiście ciekawe. Ja uwielbiam jeść, na szczęście jestem raczej szczupła i mogę sobie pozwolić, choć też w granicach rozsądku. Natomiast jak byłam nastolatką to ciocia mi opowiadała, że miała takiego kolegę, który jak poznawał nową dziewczynę, to zapraszał ją do restauracji i zamawiał kurczaka, po czym sprawdzał, czy ona potrafi zjeść tego kurczaka w elegancki sposób, sztućcami i w ogóle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale kurczaka to chyba można i ręką... Ponoć ten kto lubi kontakt z jedzeniem (znaczy dotykać) Ten jest rozbudzony erotycznie... Może ten kolega jakiejś oschłej panny szukał:) A mężowie to w ogóle jakoś dziwnie patrzą... Dziwni to oni są, z tym zdziwieniem... Nie uważasz?:) A język intryguje wszystkich:)

      Usuń
    2. Jeśli ktoś sprawdza wartość człowieka obserwując jego umiejętność kulturalnego zachowania się przy stole, to dla mnie nie jest to nawet śmieszne. To jest żałosne. Tym bardziej, iż zbyt wielu ludzi nie odróżnia tego co zewnętrzne i wyuczone, od tego co naprawdę stanowi o wartości człowieka.

      Usuń
    3. @Madlen - jak mawiał poeta: ważne by język giętki... ;)

      Usuń
    4. O matko nie wiem dlaczego ale mam skojarzenia:)
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  5. Też kocham się w opowieściach o kulinarnych zwyczajach:-))) I powiem Ci, że w teorii sławnego francuskiego smakosza coś jest. Znam ludzi, którzy jedzą szybko, bez przyjemności - ci są zazwyczaj szorstcy w obejściu, pozbawieni wyobraźni i nie bardzo potrafią cieszyć się życiem. Za to ci, którzy smakują każde danie, bawią się jedzeniem - równie pięknie potrafią bawić się życiem. Ale nikt nie jest do końca stracony dla społeczeństwa! Czasem się zdarza, że natura ludzka się odmieni. I tak jeden z naszych przyjaciół - całe życie w pośpiechu i bez finezji, ostatnimi czasy zasmakował w gotowaniu i smakowaniu. Nie ten sam człowiek! A wieczory spędzone wspólnie przy kuchni - niezapomniane!
    Uściski!
    Asia
    PS. Jak już nawiedzicie mnie przy sprzyjającej i ciepłej pogodzie mam zamiar podać pizzę:-))) Albowiem nie bez kozery powiem, że mistrzynią pizzy jestem:-)))
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odetchnęłam z ulgą, że to jednak będzie dane przyjaźni:) Bo gdyby to miał być ryż to kurcze ten dystans by mnie trochę przerażał:) W sumie to już nie mogę się doczekać tych cieplejszych dni i pizzy w mistrzowskim wydaniu:)
      Pozdrawiam Asieńko cieplutko i nie daj się zasypać:)

      Usuń
  6. kocham jeść i zrządzać jedzenie, włosów nie mam czarnych i gładkich i tuszy mi nie brak....genialne!!!! :)
    całus M.!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jesteś najbardziej pożądana:) Jak się spotkamy na tej kawie to musimy na siebie wnikliwie patrzeć może zobaczymy o co z tym jęzorem chodzi:)

      Usuń
  7. Takie trochę pierdoły ;) Ale różnica między pizzą i spaghetti z jednej, a risotto z drugiej, pięknie oddana :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierdoły nie pierdoły, ale opisane genialnie:) Fragment o pantalonach ubawił mnie serdecznie, a autor ani chybi poczucie humoru miał przednie:)
      Risotto i spaghetti - też mi się bardzo podobało:)

      Usuń
  8. Aż sobie chyba postawię lusterko przed sobą i będę się doszukiwać w swej twarzy rysów rasy smakoszy;-D
    Tekst genialny, jak to człowiek nieświadomie spożywa posiłki nie kontrolując swojego języka;-D
    A fragment o pizzy sobie zapamiętam, przy najbliższej okazji wyjścia ze znajomymi na pizzową "wyżerkę" zabłysnę tym poetyckim określeniem;-)
    A wróżki.....kurcze, chyba też dokonałam nieraz morderstwa....;-(

    OdpowiedzUsuń