wtorek, 4 czerwca 2013

O porannym strachu i prywatnym "Dniu świra"

Właściwie ten post miał być napisany wczoraj, ale wieczorem po prostu padłam na łóżko z książką. Wykończona padłam. A jak do tego doszło? Otóż z samego rana ledwo otworzyłam oczęta usłyszałam dobiegający zza okna warkot. Wyjrzałam. Moim oczom ukazali się panowie z kosiarkami. Pomyślałam: no dobra, pohałasują, pohałasują i przestaną. W końcu kiedyś muszą to zrobić. Ja tymczasem się ogarnę, wezmę prysznic i do tego czasu po panach nie będzie nawet śladu. Dość optymistyczne to były przewidywania, bo po prysznicu,  zaparzeniu kawy, zjedzeniu śniadania - panowie nadal kosili. Nic to, jeszcze moment i będę mogła usiąść do pracy, a przy okazji będzie ładnie świeżą trawą pachniało - uparcie utrzymywałam się w pozytywnym nastroju. Żeby być przygotowaną na moment gdy zapadnie cisza włączyłam laptopa i zrobiłam sobie w dzbanku herbatę. Stawiałam ją właśnie na stół, gdy do dźwięku kosiarek dołączyło się głuche dudnienie wiertarki. Od sąsiada na dole. Miłego i bardzo sympatycznego. Bardzo się lubimy, przytrzymujemy sobie drzwi od klatki, gawędzimy jak się spotkamy. W tamtym momencie jednak poczułam, że sympatia do niego jakoś tak słabnie. Po jakimś czasie panowie z kosiarkami się zmyli, sąsiad na dole coś tam stukał i od czasu do czasu wiercił, ale uznałam, że może jednak w przerwach uda mi się choć pół stroniczki napisać. Terminy zaczynają być naglące i świadomość tego, że siedzę i nie piszę była wprost przytłaczająca. Jednak ledwo zasiadłam do laptopa zza okien dobiegł kolejny hurgot. Nie wiedziałam co to jest, ale na pewno nie były to kosiarki. Po pierwsze panowie wykosili już wszystko i jeżeliby wrócili uznałabym, że są złośliwymi pracoholikami, po drugie dźwięk był inny, dużo bardziej głośny i taki jakby piłujący. Cóż, oględziny zaokiennego krajobrazu potwierdziły moje wrażenia. Panów z kosiarkami zastąpił samochód z podnośnikiem i panami z wielkimi piłami, którymi podcinali gałęzie sosen. Sosen na osiedlu mamy mnóstwo i nie wyglądało na to żeby mieli szybko skończyć. I nie skończyli aż do głębokiego popołudnia. Sąsiad też był wyjątkowo pracowity grzmocił młotem i wiercił wiertarką do wieczora. Siedząc w domu marzyłam całą sobą o jakiejś miłej pustelni, jaskini na końcu świata (oby tylko z prądem, bo jednak ten laptop muszę gdzieś podłączyć), kurnej chacie. Bez kosiarek, pił i wiertarek. Obawiam się, że gdyby ktoś z Was mnie wczoraj zobaczył z moich oczu nie wyczytałby miłości do świata:) I szczerze mówiąc dziś z lekką obawą wylazłam z łóżka, obleciałam wszystkie pokoje, ale z żadnego okna nie zobaczyłam ani kosiarki, ani pił, sąsiad z wiertarką też się nie objawił więc chyba nie jest źle:) Choć przez chwilę na parkingu ktoś tłukł czymś ciężkim w samochód. Nie pytajcie w jakim celu bo nie wiem, ale przez moment zastanawiałam się czy ta dziwna naprawa będzie bardzo długotrwała i włoski jeżyły mi się na karku na myśl, że dziś też będzie przez cały dzień coś tłukło, warczało szumiało. Na całe szczęście to była tylko chwilka, a już prawie południe i jak na razie cisza. Poranny strach chyba okazał się bezpodstawny:) A wczoraj czułam się trochę jakbym grała w "Dniu świra" Pamiętacie ten fragment z robotnikami? Czułam się podobnie jak Marek Kondrat w tej scenie:
P.S. Uzupełniłam włoskie wyzwanie, pojawiła się nowa zakładka: Włochy w kulinariach i opowieściach i przybyło kolejne opowiadanie. Na froncie domowym względny spokój: Gabana nadal szuka domu, wczoraj udało nam się zaliczyć tylko dwie kałuże w domu:)
Życzę wam miłego i cichego dnia:)
  

29 komentarzy:

  1. Mimo wszystko uśmiałam się z Konrada...
    Czasami tak bywa człowiek zaplanuje a tu nic z tego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo on jest zabawny, ale fakt faktem wściekła byłam jak cholera:)

      Usuń
  2. No cóż nie rozpieszczają Cię:) Powinnaś wywiesić kartkę na drzwiach, względnie oknach "Uwaga - Niebezpieczeństwo! Nie drażnić pisarza w szale twórczym"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba baner przed oknem, żeby wszyscy widzieli:) Ale pomysł dobry:) Podoba mi się:)

      Usuń
  3. O, jakże dobrze Cię rozumiem... Sąsiedzi z dołu (mieszkam na IX piętrze) robią jakiś remont, a za oknem warczy szwadron kosiarek... Ja jeszcze nie warczę, ale...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana jestem z Tobą! Bądź dzielna i się nie dawaj!

      Usuń
  4. Mam to szczescie, ze u mnie kosza trawe (regularnie co dwa tygodnie) wtedy, kiedy jestem w pracy, wiec nie musze sluchac tych traktorkow.
    Jesli chodzi o sasiadow, to pewnie cos sie szykuje, bo starsza pani, ktora mieszkala nad nami, poszla do domu opieki, a nowi zapewne beda sie wiertarkowo urzadzac. Ale przetrwam, nie takie rzeczy sie przezywalo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponoć co nas nie złamie to nas wzmocni, nie wiem wprawdzie czy to powiedzenie można zastosować do hałasów, ale tego się trzymajmy:)
      Serdeczności przesyłam!

      Usuń
  5. Dzień dobry :)
    Dziś nic nie dzwoni ,trąbi ,nie warczy . Lubie ta domowa ciszę :)
    Mam natomiast sąsiada ,który co piątek popołudniu robi dyskotekę :( puszcza tak głośno muzykę ,że u nas w domu jest dużo ,bardzo dużo za głośno :((( Dobrego spokojnego popołudnia


    Ps . A dźwięk telefonu z pracy przyprawia mnie o dreszcze i śni ise po nocach .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to przynajmniej pod tym względem zostałam oszczędzona - brak imprezujących sąsiadów:) Ja ogólnie nie przepadam za telefonem, jakoś tak wszechobecne komórki kojarzą mi się z wieczną gotowością, nie można się od nich odciąć. Ale oczywiście posiadam swoją z tym, że dość często o niej zapominam, zostawia w domu, albo po prostu się rozładowuje i znajomi dzwonią do męża i tak mnie łapią:)
      Pozdrawiam i życzę jak najmniej tych dzwonków z pracy:)

      Usuń
  6. Raczej Cię to nie pocieszy, ale u mnie często bywa podobnie. Planuję odespać w sobotę długi i pracowity tydzień, a tu sąsiedzi od rana się kłócą, jakby jakaś wścieklizna ich opętała, drudzy sąsiedzi od rana kotlety ubijają, pod oknem dzieciaki harcują, do tego kosiarka pewna jak w banku i na dodatek kilka straszne hałasujących pojazdów ciągle przejeżdża w pobliżu. Staram się sobie wtedy wizualizować mój mały drewniany domek z dala od cywilizacji. Po cichu mam nadzieję, że mi się uda kiedyś urzeczywistnić to marzenie, bo na stare lata mogę nie dać rady... Chyba, że do tego czasu ogłuchnę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak mi się też marzy domek na wsi, kawałek podwórka i ten spokój. Trzymam kciuki żeby się nam obu udało no i za tę najbliższą sobotę, coby dzieci nie hałasowały a sąsiedzi tym razem upiekli coś w piekarniku:)

      Usuń
  7. A u mnie dzisiaj i jutro na lotnisku Bemowo - Impact Festival 2013, do północy hałas mam zapewniony, na szczęście dzieli mnie od nich cały kilometr, więc szyby się nie trzęsą, ale słychać nieźle!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ci Dorotko zapewnili atrakcje! Może kiedyś i ty się do jakiegoś domku na wsi z nami wyniesiesz? W sumie to gdybyśmy tak się zmówili i zakupili jedną wieś... Taka wioska moli książkowych... Tego chyba jeszcze nigdzie nie było:)

      Usuń
    2. Ooooo, ale się rozmarzyłam! To byłoby piękne!
      A swoją drogą, to ja w ostatni weekend też władczynią kosiarki na działce byłam, ale niestety nie wyszło jej to na dobre - udało mi się ją zamordować.Na śmierć!

      Usuń
  8. Próbowałam sobie wyobrazić Ciebie w tym monologu Pana Marka wykrzyczanym z okna, ale za nic w świecie moja wyobraźnie temu nie podoła hihihihihi...no i dobrze;-D
    całe szczęście, że te "cudne" dźwięki nie nawiedzają cię co dzień;-)
    U mnie, mam ruchliwą drogę międzynarodową na wyciąg ręki i hałas drogowy towarzyszy mi ciągle, już się do niego przyzwyczaiłam, a ostatnimi czasy szum samochodów skutecznie przygłusza trel kosa który przepiękne pieśni wyśpiewuje ku radości wszystkich dookoła;-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedny kos! Tak się stara a tu go zagłuszają. Mam nadzieję, że jakaś samiczka go jednak usłyszała, bo jak nie to współczuję mu jeszcze bardziej:) No cóż też sobie jakoś nie mogę siebie wyobrazić jak się drę przez okno tamtymi słowami:) Chociaż czasami t chyba by było warto umieć tak coś dosadnie powiedzieć:)
      Buziaki Basieńko

      Usuń
  9. Dlatego się na wieś wyniosłam, teraz to JA mam kosiarkę w rękach;)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo władczyni kosiarki:) Kochana zazdroszczę Ci z całego serca:) Też się kiedyś wyniosę i też będę miała swoją własną kosiarkę, aco!

      Usuń
  10. A można było po prostu wykorzystać ten Dzień na bycie gdzieś zupełnie poza.... :)... Rozumiem jednak. Człowiek się nastawi, a tu zonk! :). Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym wiedziała, że to będzie tyle trwało, ale ja przecież MIAŁAM PRACOWAĆ:) Chyba by mnie wyrzuty sumienia zżarły gdybym beztrosko wybyła z domu:) Swoją drogą zżarła mnie frustracja, ale przynajmniej mogę stwierdzić, że cały czas byłam zwarta i gotowa:)

      Usuń
  11. Rozumiem Cię, u mnie pod blokiem trwa remont, rozkopana ulica, trawniki, chodzą piły, koparki, młoty pneumatyczne i tak od kwietnia i końca nie widać :( dziś od 7 - 15 panowie takim dużym, głośnym urządzeniem kruszyli asfalt na drodze, a potem będą kopać, kopać, kopać ... a jeszcze potem przyjdzie czas na zakopywanie, i kładzenie nowego asfaltu.

    Pozdrawiam Cię w ciszy i spokoju :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mela jak sobie wyobraziłam te urządzenia do kruszenia asfaltu to z miejsca pokochałam panów z piłami i kosiarkami:) Oni przynajmniej sobie szybko poszli:) Trzymaj się kochana i nie daj się!
      Serdeczności przesyłam.

      Usuń
  12. Ooo jest dobra wieść, Magdę gonią terminy może doczekam nowej książki :-) Życzę spokoju do pisania .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gonią, gonią, a dyżur w lipcu w przedszkolu mi odwołali (w sensie Tymek miał chodzić do przedszkola a ja miałam w spokoju pracować) i muszę teraz jeszcze bardziej pędzić, a na lipiec już przygotowujemy się z Kubą, bo będziemy musieli dzielić opiekę nad Tyśkiem jakoś na pół albo jakoś tak:) Ale do książki jeszcze trochę, bo plan wydawniczy jest okrutny i to, że będzie napisana wcale nie znaczy, że będzie wydana w tym samym czasie:( Ale zawsze to bliżej niż dalej:)

      Usuń
    2. Dla nowej książki (z autografem) jestem gotowa poświęcić się i przyjąć Tymka do naszego przedszkola - mamy dyżur właśnie w lipcu. Ale musielibyście go codziennie dowozić do Łodzi ;)

      Usuń
    3. Właśnie miałam napisać, że mam urlop w lipcu i mogę Tymkiem się tydzień zaopiekować a tu Elly mnie ubiegła :-) Magda liczę na to, że wydadzą :-)

      Usuń
  13. Tak jakoś mi przyszło do głowy :)
    http://www.youtube.com/watch?v=b5FKnK7TaUc

    OdpowiedzUsuń