czwartek, 21 listopada 2013

Jak to jest być dzieckiem zbrodniarza....

Kilka dni temu obejrzałam film dokumentalny. Zrobił na mnie ogromne wrażenie. Z miejsca poleciałam na bloga mego własnego żeby o tym napisać. Ale potem popatrzyłam na te wszystkie choinki, Mikołaje i świąteczne akcenty i poczułam lekką niepewność. Temat  o którym chciałam pisać wywołałby jednak pewien zgrzyt w tej sielskości. Bo jak tu pisać o zbrodniarzach wojennych w otoczeniu bombek i świerkowych aromatów... Ale w związku z tym, że temat wciąż za mną chodzi postanowiłam zaryzykować i się uzewnętrznić. Tym bardziej, że ja tak mam, że dopóki nie napiszę i z siebie nie wyrzucę wszystkich kłębiących się w głowie myśli to nie zaznam spokoju. A rzecz dotyczy nie tyle samych zbrodniarzy co ich dzieci. Dokument o którym wspomniałam nosił tytuł "Jestem synem ludobójcy" i opowiadał o synu Hansa Franka. Tego pana raczej nikomu nie trzeba przedstawiać, należy do śmietanki nazistowskich zbrodniarzy. Jego dzienniki, ewidentnie stanową świadectwo jego winy i okrucieństwa. Nie trzeba ich uważnie czytać żeby to stwierdzić. Wystarczą fragmenty:

"Nie powinniśmy być przesadnie wrażliwi, gdy słyszymy liczbę 17 000 rozstrzelanych Polaków".

"To skandal, że do planowanej likwidacji 15 milionów ludzi przysyła nam się tylko 10 tysięcy policjantów". 

"Mój stosunek do Polaków jest stosunkiem mrówki do mszycy (…), jeśli traktuję ją opiekuńczo - spodziewam się, że odwdzięczy mi się dobrą pracą".

"Kiedy wreszcie wygramy wojnę, to jeśli o mnie chodzi, z Polaków, Ukraińców i tego, co się wokół obija, można zrobić rąbankę".

"Z Żydami się nie cackać. Co za radość – nareszcie można dobrać się do skóry rasy żydowskiej. Im więcej umiera, tym lepiej, trafić go – to zwycięstwo naszej Rzeszy. Niech Żydzi poczują, żeśmy przyszli (...). Żydów będziemy uciskać wszędzie, gdzie tylko będziemy mogli".

Ale dokument opowiadał nie tyle o nim co o jego synu, który postanowił rozliczyć się z zbrodniczą działalnością rodziców. Jakoś tak wstrząsnęło mną samo wyobrażenie jak musi być strasznie żyć ze świadomością kim był i co robił własny ojciec. Jak można oddzielić kochającego i głaszczącego po głowie tatę od potwora, który bez zmrużenia oka mordował tysiące ludzi. Jak funkcjonować gdy widziało się, że za kradzież jedzenia pokojówka została rozstrzelana, a za rozsypanie popiołu z kominka, chłopak za to odpowiedzialny brutalnie pobity. Nie zabity tylko dlatego, że Niklas Frank (ów syn Hansa Franka) tak strasznie płakał, że poprzestano na skatowaniu służącego. Przerażające było, gdy Niklas Frank po opowiedzeniu tego zdarzenia, mówi, że to świadczy o tym, że nie jest taki jak ojciec, bo jednak uratował komuś życie, a jego ojciec nigdy tego nie zrobił choć niejednokrotnie mógł. Jak straszne rzeczy muszą się kłębić w takim człowieku skoro szuka potwierdzeń, w każdym drobnym szczególe swojego życia, które pomagają utwierdzić go w przeświadczeniu, że nie przypomina ojca.
Niklas Frank opowiada też  o czasach powojennych gdy podróżował autostopem po Niemczech. Zdawać by się mogło, że tuż po zakończeniu wojny, gdy wszystko jeszcze było świeże, gdy już wszyscy wiedzieli co się działo w Polsce i w innych zajętych przez Niemców krajach, jak mordowano i katowano ludzi, że osoba Hansa Franka będzie budzić odrazę. Tymczasem  Niklas Frank wielokrotnie informując kierowców, czyim jest synem, spotykał się z przychylnymi reakcjami. Dla wszystkich tych ludzi (przeważnie byłych żołnierzy) Hans Frank to był swój chłop. Tylko jeden kierowca, dowiedziawszy się, kogo wiezie, zatrzymał samochód i kazał Niklasowi wysiąść. Szczerze mówiąc wprawiło mnie to w zdumienie. Swój chłop??? Morderca, kat i sadysta? I tutaj już nie ma żadnego usprawiedliwienia, bo wszyscy już mieli świadomość kim był i dlaczego zginął Hans Frank. Jego syn cały czas usiłuje zrozumieć co kierowało jego ojcem, co spowodowało, że stał się potworem. Niestety nie udało mu się rozwikłać tej zagadki, co więcej przez cały czas boryka się z poczuciem winy za nie swoje grzechy...
Tym którzy nie widzieli serdecznie polecam obejrzenie tego filmu. Dla mnie poruszył on kwestie nad którymi szczerze mówiąc do tej pory się nie zastanawiałam. A mianowicie: jak żyć ze świadomością, że jest się dzieckiem ludobójcy. Jest się krwią z krwi człowieka, który był odpowiedzialny za mordy i terror. Jak żyć wiedząc, że ojciec został skazany na śmierć i został powieszony...
Poza tym po obejrzeniu filmu narodziło się we mnie pytanie: co z innymi potomkami nazistowskich zbrodniarzy. I tu również czekało mnie spore zaskoczenie. Bo okazało się, że różnie to bywa. Na przykład

Rainer Hoess, wnuk Rudolfa Hoessa, który był komendantem oświęcimskiego obozu, zdecydował się na podróż do Auschwitz, kiedy skończył 40 lat. Jako uczeń nie mógł wziąć udziału w szkolnej wycieczce do Auschwitz. Nie z takim nazwiskiem - usłyszał. Nazwisko i poczucie winy nie dawały mu spokojnie żyć. Chciał zmierzyć się z rzeczywistością horroru i kłamstwami o zagładzie, które słyszał w rodzinie od dziecka. Zobaczyć na własne oczy - jak to nazywał - bramę do piekła.

Truskawki z Auschwitz

Kiedy ujrzał stojący obok obozu rodzinny dom, powtarzał tylko jedno słowo: "Szaleństwo". Pamięta album ze swastyką i zdjęcia ojca, który razem z wujkiem i ciocią bawią się, jak to dzieci, w ogrodzie tego domu. Jest mały basen i piaskownica, ale kilka metrów obok zaczyna się obóz, w którym codziennie giną setki ludzi. Dzieci mają w rękach drewniane zabawki zrobione przez więźniów, a ich mama - babcia Rainera - upomina, by bardzo dokładnie myli truskawki z ogrodu. Mama wie, że jest na nich pył z krematoriów.

Rainer Hoess w samym obozie spotkał młodą dziewczynę z Izraela. Powiedział jej, kim jest. Nie mogła uwierzyć, że zdecydował się na ten krok. Kiedy mówił o swojej winie i wstydzie, były więzień obozu spytał, czy może uścisnąć jego dłoń i przytulił go. - Powiedział, że nie jestem odpowiedzialny za to, co zrobił mój dziadek, że nie mogę tego w sobie nosić. To był najważniejszy moment w moim życiu. Po raz pierwszy przestałem czuć się winny, po raz pierwszy poczułem wewnętrzny spokój - wspomina. (fragment pochodzi STĄD

Ale bywały też zgoła inne przypadki. I tak Edda Göring  twierdziła:

"Niemcy kochali mojego ojca" 

Przypominam, że jej ojcem był Hermann Göring, prawa ręka Adolfa Hitlera, założyciel tajnej policji gestapo, został skazany na śmierć wraz z jedenastoma innymi hitlerowcami podczas procesów norymberskich w 1946 roku. Dzień przed egzekucją połknął truciznę.

"Tata był wzruszającym i troskliwym ojcem. Pozostały mi po nim dobre wspomnienia" - wyznała w 1986 roku, w wywiadzie dla magazynu "Quick". Podobnie pamięta dni, kiedy zjawiał się z wizytą "kochany ojciec chrzestny" Adolf Hitler. 

Cicha Pomoc

Wspomina też, z jakimi honorami była podejmowana w 1958 roku, w trakcie wakacji w Hiszpanii: przyjęli ją burmistrz Madrytu i gubernator Grenady, rząd oddał jej do dyspozycji samochód, a sprzedawca w sklepie, gdy usłyszał, że jest córką Göringa, zrezygnował z wystawienia rachunku. Profity z posiadania takiego nazwiska czerpała także w Niemczech. Nie zapomniała o niej rodzina Richarda Wagnera i przysyłała bilety na premierowe koncerty festiwalu w Bayreuth.
Edda w swoim mieszkaniu w Monachium urządziła muzeum poświęcone ojcu. "Bardzo go kocham i nie można oczekiwać, że będę go oceniać w jakikolwiek inny sposób" - wyznała w 1996 roku amerykańskiemu dziennikarzowi Geraldowi Posnerowi. Zupełnie inaczej na Hermanna Göringa patrzy jego stryjeczna wnuczka Bettina Göring. Poddała się sterylizacji, aby, jak tłumaczy, nie przekazać dalej krwi potwora.
O przywrócenie dobrego imienia ojcu całe życie walczy Gudrun Himmler. Heinrich Himmler, Reichsführer SS i szef policji, stał w hierarchii tuż za Hitlerem i kierował programem eksterminacji. Gudrun miała czternaście lat, gdy ciało jej ojca zostało spalone, a prochy rozsypane. "Nie wierzę, że połknął kapsułkę z trucizną"- mówi. Nie wyrzekła się nazwiska, co sprawiło, że przez lata miała problem ze znalezieniem pracy.
"Moim zadaniem życiowym jest to, żeby ukazać go światu w innym świetle. Mój ojciec został okrzyczany największym ludobójcą wszystkich czasów. Chcę zrewidować ten obraz, a przynajmniej ustalić, co myślał i dlaczego tak postępował" - córka Himmlera nie tylko kultywuje pamięć o ojcu, lecz także działa w organizacji Stille Hilfe (Cicha Pomoc), otaczającej na starość opieką nazistowskich funkcjonariuszy. (fragment zaczerpnięty STĄD

To tylko fragmenty rożnych wiadomości, które udało mi się zgromadzić. Z jednej strony rozumiem, że część dzieci i potomków zbrodniarzy wojennych woli zachować w pamięci dobrego i troskliwego ojca i wyprzeć istnienie jego drugiej mroczną strony. Z drugiej w głowie mi się nie mieści, że widząc do czego prowadziła ich działalność, czemu są winni nadal znajdują się też tacy, którzy popierają nazistowskie partie, wpłacają na nie pieniądze i pragną powrotu III Rzeszy. I w świetle tego wszystkiego tym bardziej przerażające wydają się chociażby takie wydarzenia jakie miały miejsce w Warszawie podczas tegorocznego Święta Niepodległości.

15 komentarzy:

  1. Powiem Ci Madziu,że dla mnie te temat w naszej historii jest tak straszny,że nie potrafię się z nim na tyle zmierzyć by oglądać właśnie tego typu filmy, bo gdy słyszę o tych potworach, bo dla mnie to nie ludzie, czuje tak straszną nienawiść,że aż mnie to przeraża, nie mogę znieść myśli,że to co robili wydarzyło się na prawdę. Co do ich rodzin...nie wyobrażam sobie jak te dzieci mogły żyć z wiedzą kim są ich ojcowie. Ja bym się ich wyrzekła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety ten temat budzi tyle samo kontrowersji, co barku akceptacji. Bunt przeciwko przemocy i tego wszystkiego, co miało miejsce w trudnych i okrutnych czasach II wojny, to niestety temat, który chyba u każdego z nas wywołuje niesmak, dreszcze i nerwy, że takie coś miało w ogóle miejsce. Niestety, to smutna strona naszej historii.
    A czy dzieci wiedziały, czy nie, kim tak naprawdę są ich ojcowie? Jak to się wszem i wobec mówi, z czasów dzieciństwa niewiele się pamięta, a jeśli już to chce się pamiętać tylko te dobre chwile i momenty?
    Troszkę to dziwne. Myślę też, że nie ludzie, ale sam Pan Bóg to wszystko ocenił już i wystawił rachunek. Tylko szkoda, że milczał, gdy ginęło tylu niewinnych ludzi.
    A poza tym. Niemcy są takim, a nie innym narodem. Mają taką, a nie inną mentalność. Tak ich wychowywano, to przekazują swoim potomkom. Nie można też wszystkich "wkładać" do tej samej beczki, ale większa część i tak dalej nie lubi nas.
    Jakby to wyśpiewał Czesio Niemen - "Dziwny jest świat".

    OdpowiedzUsuń
  3. Pognalam szukac u zrodla i mocno sie dziwowalam, czytajac.
    To samo zrodlo (Wikipedia), tyle ze w innych jezykach przeklamuje lub dopasowuje prawde do wygodnej sytuacji. Na niemieckojezycznej Wiki stoi jak byk, ze organizacja Stille Hilfe byla/jest mocno powiazana z kosciolem katolickim, o czym na polskiej stronie nie wspomina sie ani slowem. W radzie tejze organizacji bardzo aktywnie dzialali biskupi, zarowno ewangeliccy, jak i katoliccy. Zreszta, kto zna historie, musi wiedziec o wielkim zaangazowaniu Watykanu w organizacji ucieczek hitlerowskich oprawcow za granice.
    To tylko ciekawostka, bo Twoj post przeciez nie o tym.
    Jak lekko sie ocenia Niemcow z tamtej, polskiej perspektywy, ze to "taki, a nie inny narod" i ze ma typowa niemiecka mentalnosc. Czy Stokrotka byla w Niemczech, ze tak dobrze wie o niecheci Niemcow do Polakow? Rozmawiala z nimi? Przekonala sie na wlasnej skorze? Podlegala tej niecheci?
    Zyje tu od cwiercwiecza, moge wiec cokolwiek powiedziec o niemieckiej mentalnosci, ich sympatiach i antypatiach. Niech wobec tego Stokrotka zechce przerwac operowanie stereotypami, dyktowanymi przez Kaczynskiego. Bede zobowiazana.
    Przypominam, ze od zakonczenia wojny urodzilo sie kilka nastepnych pokolen Niemcow, nie majacych z tamtymi mrocznymi czasami wiele wspolnego. Ludzi, ktorzy zyli pod aliancka okupacja, ktorzy przeszli dlugotrwaly proces denazyfikacji (oprocz DDRu). Jest to zupenie inny narod, inne dzieci i wnuki tych rodzicow, ktorzy mordowali Polakow. W porownaniu do dzisiejszych Niemcow, to Polacy sa wiekszymi nazistami.

    OdpowiedzUsuń
  4. szkoda, że dzieci komunistycznych zbrodniarzy nie potrafią okazać skruchy i powiedzieć , że wstydzą się za działania rodziców zbrodniarzy.
    Michnik potrafi historyków pozywać do sądu w obronie dobrego imienia tatusia o którym ktoś napisał, że przed wojną skazano go za zdradę, a rzeczywistości w wyroku sądu była mowa o Zdradzie Głównej
    Cimoszewicz mówi, że tatuś (oficer stalinowskiej informacji) , był bardzo dobrym człowiekiem, bo brał go na kolanka i głaskał po główce
    itd.

    OdpowiedzUsuń
  5. mały error :) Michnik bronił tatusia po tym jak ktoś napisał, że skazano go za Szpiegostwo, a w rzeczywistości był skazany za Zdradę Stanu. Sąd przyznał Michnikowi rację i pozwany historyk musiał płacić odszkodowanie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przerażające to wszystko. Chyba raczej współczuję dzieciom tych zbrodniarzy, a już z pewnością daleka jestem od karania ich w jakikolwiek sposób za winy ojców.
    Czytałam kilka książek o Hitlerze i Stalinie i wciąż nie mogę wyjść ze zdumienia w jaki sposób ci mali ludzie (i nie chodzi mi tu wcale o wzrost) zdołali przekonać miliony do swoich chorych idei. przerażające to wszystko :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak Hitler przekonal do siebie Niemcow? Po ogromnym kryzysie w latach 30-tych dal ludziom nie tylko nadzieje, ale wymiernie chleb i prace. Pozniej go ponioslo, bo praca byla glownie w zbrojeniowce i produkcje trzeba bylo JAKOS wykorzystac.

      Stalin zlikwidowal posiadaczy, rozdal spoleczenstwu caly ich majatek, oglosil rownosc wszystkich ludzi.

      Obydwaj mieli wielka charyzme, ludzie im slepo wierzyli, popierali, a pozniej nie mieli juz wyboru, bo dyktatorzy zaczeli sie obawiac i wprowadzili terror. Tak sie rodza potwory.

      Usuń
  7. ogladała i zwróciłam uwagę równiez na to ,że Pani Frank w niczym nie ustępowała mężowi a kobieta i matka.

    OdpowiedzUsuń
  8. Oglądałam ostatnio tej dokument, lecz tytułu nie pamiętam. Jestem nic zachwycona i mocno zdziwiona.

    OdpowiedzUsuń
  9. Film widziałam już kilka lat temu, ale żałuję, że nie mogłam obejrzeć ponownie. To nic nowego pod słońcem, że dzieci pragną wyprzeć zbrodnie swoich rodziców. Wydaje im się to najlepszym sposobem na zachowanie szacunku do samego siebie. Tymczasem należałoby odciąć się od ich zbrodniczych czynów, nie negując przy tym więzi łączących rodziców i dzieci. Jak się bowiem okazuje, nie ma sprzeczności między uczuciami wobec własnego potomstwa, a zdolnością do największych zbrodni wobec dzieci innych ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  10. Od razu przypomniały mi się "Rozmowy z katem" Moczarskiego. Stroop swojemu synkowi na urodziny (chyba 10) podarował oficerskie buty.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dostałam nagrodę. Liebster blog award. Nagroda wiąże się z pewnymi zobowiązaniami - trzeba odpowiedzieć na 11 pytań i wskazać 11 blogów, które chciałoby się do tej nagrody nominować. Mają to być blogi, które zasługują na polecenie i które warto odwiedzać. A ponieważ taki jest właśnie Twój blog - niniejszym przekazuję nagrodę w Twoje ręce. I teraz się męcz:-)))
    Pozdrawiam serdecznie
    Asia
    PS. moja lista pytań:
    I moje pytania:

    1. Najważniejszy dzień z życia?

    2. Co wywołuje Twój uśmiech?

    3. Filmowa fascynacja?

    4. Literacka fascynacja?

    5. Wymarzony prezent?

    6. Życiowe motto?

    7. Góry, czy niziny? A może morze?

    8. Pierwsze wspomnienie z dzieciństwa?

    9. Miasto, czy wieś i dlaczego?

    10. Jakie wnętrza lubisz?

    11. Wzór do naśladowania?

    Asia

    OdpowiedzUsuń
  12. Ciekawy i zarazem trudny temat poruszyłaś. Mi odrazu na myśl przyszedł film "Chłopiec w pasiastej piżamie". Rzadko kto myśląc o zbrodniarzach wojennych myśli o ich dzieciach o tym jak wielkie brzemię zostało im nałożone na barki i jak potem z tym żyć....

    OdpowiedzUsuń
  13. Widziałam ten film.
    Interesuję się historią.
    Jak pisze Pantera teraz Niemcy to są anioły.
    Polacy to naziści.
    Mnie interesuje inna kwestia- kosztowności i rzeczy wartościowe, zagrabione zamordowanym Żydom, zrabowane w przeróżnych miejscach Polski i Europy. Gdzie one są, kto je ma, skoro tu i tam się odnajdują na różnych aukcjach itp. ?
    Niejeden bez wyrzutów sumienia z nich korzysta i to jest równie przerażające, jak wyrzuty za nieswoje winy....
    Zabijanie się opłaca...

    OdpowiedzUsuń
  14. Mój komentarz będzie może nieco przewrotny, ale jeśli kogoś stać na to, żeby się nad tym, co piszę zastanowić, zanim mnie odsądzi od czci i wiary, to może rozwinąć się z tego jakaś dyskusja albo przynajmniej refleksja... Proszę czytając nie dopisywać moim słowom niczego, czego tutaj nie ma. A mój komentarz do tego postu jest taki:
    Osądzając ludzi i wskazując na to, co robili, mamy niejednokrotnie do czynienia ze zjawiskiem ludobójczych jednostek lub „zwyczajnych” morderców. Nie negując ich winy w zbrodniczych działaniach chciałbym jednak zauważyć, że w sprawiedliwym ocenianiu tych ludzi musimy najpierw odpowiedzieć sobie na poniższe pytania:
    1. Czy wiemy o tych ludziach, jakie kierowały nimi prawdziwe pobudki do zbrodniczych czynów, a jakie pobudki im przypisano?
    2. Czy znamy wszystkie uwarunkowania zewnętrzne i historyczne, które umożliwiały tym ludziom (?) takie, a nie inne działania w kierunku mordowania innych?
    3. Czy bierność innych nie jest w tym wypadku równą im zbrodniczą działalnością?
    4. Czy my sami – umieszczeni w takich warunkach – będziemy zachowywać się jak anioły?
    5. Czy znamy swoich przodków tak bardzo dobrze, że potrafimy powiedzieć o nich, iż niczego złego nie zrobili? A kiedy byśmy tak cofnęli się w naszym drzewie genealogicznym o 600 – 700 lat, to czy będziemy mieli w rodzinie samych aniołów? Przecież ktoś wojny i rzezie z tamtych lat robił. Czy to byli „ci inni”, czy też może któryś z naszych przodków też miał w tym jakiś swój niechlubny udział?
    6. Czy potrafimy oddzielić potwora w człowieku od człowieka?
    7. Czy skłonność do zbrodni to jest cecha ludzka, czy choroba duszy?
    8. Czy to, co zrobili przodkowie, jest naszym dziedzictwem, które musimy innym zadośćuczynić, czy też może wina przodków nie jest tutaj „pucharem przechodnim”?
    9. Czy strojąc się w togi adwokatów nie stajemy się jedynie obrońcami ofiar, a sprawiedliwość jest dla nas tendencyjnie wyznaczana, bo nie potrafimy tak, jak prawdziwi adwokaci stać się „adwokatami diabła”? Musimy umieć znaleźć nawet w zbrodniarzu człowieka. To oczywiście nie zmaże jego win, ale będzie sprawiedliwą oceną sytuacji i człowieka. Inaczej stajemy się powoli sami – niedostrzegalnie dla nas samych – tymi, którzy mogą kiedyś w tłumie „pierwsi rzucić kamieniem”… Nie wierzycie?
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń