piątek, 28 lutego 2014

Burza w szklance wody czyli o tym co mi się nie podoba na literackim i blogowym niebie

Jak wiecie moim zawodowym zajęciem jest pisanie. Już od dobrych kilku lat piszę książki. Trochę krócej prowadzę bloga. I przez ten czas nauczyłam się, że jeżeli są jakieś burze na literackim lub blogowym niebie najlepiej się nie wypowiadać, bo wszystko co się powie nie tylko może ale z całą pewnością będzie użyte przeciwko tobie. Autor w takich momentach ma przekichane. Bo jeżeli na przykład wypowie się krytycznie wobec twórczości innego autora z miejsca jest okrzyknięty zazdrośnikiem. Jeżeli weźmie w obronę to z kolei zostanie mu przypięta łatka przynależności do kółka wzajemnej adoracji. Jeżeli chodzi o blogi też lepiej milczeć, bo szczere wypowiedzi z miejsca odbierane są jako desperacja i chęć mściwego odwetu za jakieś tam niepochlebne recenzje. Tak więc nauczona doświadczeniem obserwuję te wszystkie małe burze i wielkie nawałnice w pisemnym milczeniu. Rozmawiam o nich rzecz jasna. Ale z tymi, którzy wiedzą, że pisanie to mój zawód, blog to pasja, a tak ogólnie to jestem człowiekiem, który normalnie jak każdy inny myśli i ma własne poglądy i zdanie, nie mające nic wspólnego z zawodem, który wykonuje. Ale uwaga! Teraz, tutaj, złamię przestrzeganą skrupulatnie od lat zasadę. Od jakiegoś czasu obserwuję z dużym zaniepokojeniem jakąś dziwną nagonkę na pewien typ twórczości i niektóre pisarki. Artykuły, wypowiedzi, gazety, pojedyncze osoby nagle uczuły w sobie boską nieomylność i prawo do wydawania sądów. Zaznaczam, że nie mówię tutaj o profesjonalnych recenzjach, do których absolutnie nic nie mam. Mówię o napaści i ośmieszaniu. Przy okazji autorom owych prześmiewczych tekstów umyka jeden drobny szczegół. Że ośmieszając autorów wyśmiewają również ich czytelników, a tak się dziwnie składa, że zwykle napaściom podlegają książki sprzedające się w ogromnych nakładach, czyli mających tysiące czytających.
Nie trafia też do mnie krytykowanie wydawnictw, które wydają owe przeklęte powieści. Bo za co tu krytykować? Nie wiem w jaki sposób wybieracie książki, które chcecie kupić, ale u mnie z całą pewnością zakupy nie odbywają się li i jedynie pod hasłem: kupuję wszystko co wydaje wydawnictwo XY! Mam swoich ulubionych autorów, gatunki, które lubię, recenzentów, którym ufam, czasem udaje się przeczytać fragment książki, który daje jakiś ogólny ogląd tego czy mi się podoba czy nie. Oczywiście zdarzają się wpadki i niekiedy trafiam na książkę, która absolutnie nie przypada mi do gustu. Ale biorę to na klatę. Następnym razem najzwyczajniej w świecie unikam autora, którego twórczość mi nie podeszła. Mam wrażenie, że nie tylko ja sobie radzę z wyborem lektury i większość czytelników jednak umie wybrać książkę kierując się czynnikami wymienionymi wyżej.
Kolejna rzecz która mnie zastanawia to takie ogólne pytanie: o co tyle krzyku? Ja rozumiem bunt w momencie gdyby nagle wprowadzono obowiązek czytania książek danego autora. Ale przecież nikt nikogo do niczego nie zmusza. Więc o co biega? O kształtowanie gustu literackiego? Sorry, ale o gustach się nie dyskutuje. I jeżeli ktoś chce czytać słodkie romanse niech je czyta. Krzywdy tym bliźniemu nie czyni. Jeżeli ma ochotę czytać książki prosto napisane niech czyta. Optymistyczne? A co mi to przeszkadza? Ja nie muszę, mogę dobierać lektury według swojego gustu. I przy okazji nikogo nie piętnować, nie obrażać, nie wyzywać od najgorszych.
Reasumując: chyba pora sobie przypomnieć, że nie jesteśmy sędziami, nie mamy prawa wydawać wyroków. Po prostu róbmy swoje.
A na zakończenie przytoczę fragment z Emilki Lucy Maud Montgomery:

"Pojmuję, że jest pewna przyjemność w takim ośmieszaniu błędów i ułomności ludzkich - rzekł. (...) Masz dar... o tak, to jest bardzo mądrze ujęte... Umiesz odmalować słabostki ludzkie, głupotę i niegodziwość, umiesz to wszystko w stopniu przerastającym zwykle możliwości dziewczynki w twoim wieku. Ale... Czy warto, Emilko?"

Zgadzam się z Emilką, która odpowiedziała, że nie warto i podpisuję się pod tym co zanotowała w swoim dzienniku po powrocie od pana Carpentera:

"Pióro moje ma leczyć a nie ranić"

I tego moi drodzy zamierzam się trzymać.

Niewtajemniczonym wyjaśniam, że głównie chodzi mi o tekst Zwierza Popkulturalnego, artykuł w wyborczej "Tyle szczęścia, że aż mdli" i cała dyskusję, która przetoczyła się na fb.


48 komentarzy:

  1. Pani Magdaleno, czytałam i ten artykuł i kilka innych i wydaje mi się, że nie krytykuje się tutaj samej idei książek słodkich i sympatycznych. Sama czasem takowe czytuję i widzę między nimi ogromną przepaść. A także między autorkami i ich podejściem do czytelnika i do krytyki.
    Każda, podkreślę, książka niezależnie od gatunku powinna być napisana poprawną polszczyzną, a autor winien być merytorycznie przygotowany i nie wciskać czytelnikowi bzdur. Rozumiem, że krytyka bardzo autora boli, ale bywa zasadna, więc kasowanie krytycznych wpisów, blokowanie i szkalowanie osób, które ośmielą się nie podziwiać autora, uważam za co najmniej żenujące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. Wszystko co idzie w świat podlega ocenie. Ale jest krytyka i krytykanctwo. Są recenzje i jest wyśmiewanie. Jest szkalowanie wyciąganie rzeczy z życia prywatnego. Oto mi chodzi, a nie o krytykę w ogóle. Po prostu pewien typ działalności do mnie nie przemawia, nie podoba mi się. Ale zgadzam się też z tym, że trzeba być przygotowanym na krytykę i przed nią nie uciekać.

      Usuń
    2. Magda, ale naprawdę wielu słabych pisarzy robi tak, jak napisała Honorata. To na porządku dziennym widać :)

      Usuń
    3. Wydaje mi się, że to krytykanctwo to odpowiedź na postawę wiadomej autorki. Niestety dostaje się Jej za całokształt. Kiedyś trafiłam na wymianę komentarzy pod artykułem na temat twórczości Pani Kalicińskiej, gdzie wypowiadała się też autorka. I pokazała klasę dyskutując kulturalnie z ludźmi. Taką postawą autor zyskuje szacunek, nawet gdy to co pisze niekoniecznie przypada do gustu.
      Właśnie, "Wymarzony dom" mi się nie podobał:( Za słodki. Ja poproszę o więcej książek takich jak "Okno z widokiem".

      Usuń
    4. Ano nie miałam na myśli M.Kalicińskiej, bo dostała z swoje, ale wytrwała i krytycznych komentarzy nie wykasowała :)

      Usuń
    5. Ja znam dwie autorki, których twórczości nie trawię, tak jak one nie trawią krytyki. Na czoło wysuwa sie jednak zdecydowanie jedna z nich- Katarzyna Michalak, tak ostatnio krytykowana.
      A Pani Kalicińska nie dość, że wytrwała to zaczęła lepiej pisać:)

      Usuń
    6. Pani Honorato własnie tego chciałam uniknąć. Nie chodzi mi o konkretną autorkę, tylko o niepokojącą tendencje, która ostatnio się ujawniła. I przybiera na sile. Wiem, że niekiedy pewne zachowania prowokują, ale to co się dzieje to już wygląda na taką pozbawioną wszelkiej kultury jatkę. A "Wymarzony dom", cóż przykro mi, tym bardziej, że jest Pani moją stała czytelniczką. I tutaj zawsze mam takie poczucie, że w jakimś stopniu zawiodłam. Ale rozumiem. To w pewnym stopniu był eksperyment, pierwszy raz pisałam troszkę inaczej.

      Usuń
    7. Rozumiem chęć eksperymentowania:) Książka trafiła do biblioteki więc z pewnością niejedna osobą się nią nacieszy:)
      Mnie się u Pani podoba lekka tematyka i humor. Biedne sierotki pokrzywdzone przez los, nastolatki zagubione w świecie itp to jedak nie moja tematyka. Wolałabym poczytać o małżeńskich perypetiach Miecia:)

      Usuń
  2. "Racja jest jak dupa, każdy ma swoją" taka prawda. :)

    Tak jak kiedyś już u Ciebie napisałam- książki, które czytam dzielą się na moją bajkę i nie moją bajkę. Sięgam często pod wpływem recenzji po pewne "tomiszcza" i odkładam, bo się nie da :D
    Podziwiam autorów za ich pracę i trud włożony w napisanie książki. Bo to ogromna praca. I to, że bierzesz do ręki np. książkę Magdy Kordel i jesteś zdziwiona, że już się skończyła, to świadczy o tym, że w mojej świadomości jest ona dobrym autorem.

    Ale sorry, naprawdę są polskie autorki, które piszą nie wiem ile bardzo słabych książek do roku, ba nawet żadnej przeciętnie dobrej nie mają, a uważają się za bóstwo literackie...i to jest druga strona medalu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to fakt, że pokora jest ważnym przymiotem:) Mnie tylko mierzi sposób w jaki to wszystko ostatnio się odbywa. A powiedzenie "Racja jest jak dupa, każdy ma swoją", boskie! nie znałam:)

      Usuń
    2. no i czekam na "Wymarzony" ;) żeby się przekonać osobiście.

      Usuń
  3. Ja wczoraj się wypowiedziałam na FB na ten temat właśnie, że krytyka przesmiewcza bije też w czytelników - to co czytam to mój wybór i innym nic do tego, a autor pisze o tym co mu w duszy gra - dlatego taka krytyka, nie stylu, nie języka - tylko ot tak, wylanie żółci - jest wg mnie nie na miejscu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się zTObą. Każda książka ma swego czytelnika, a nie zawsze musimy to być my.....Trzeba to uszanować!

      Usuń
    2. Dokładnie o to chodzi dziewczynki.

      Usuń
  4. A ja się z Tobą zgadzam. Każdy ma prawo do swego gustu i niech wybiera ksiązki, które mu się podobają. Ja cenię ludzi, którzy w ogóle czytają - nieważne, czy jest to poezja, kryminał czy romansidło. Kązdy ma prawo do konstruktywnej krytyki, powtarzam do konstruktywnej, a nei do wyciaganai brudów. Trzeba zachować klasę, a nie pokazywac jak słoma z butów wychodzi. Mnie nie przeszkadza, jak ktoś zwróci mi uwagę, że zdarza mi się czytać czytadła dla gospodyń domowych - też nią jestem, co z tego , że pracuję? A czytam, bo coś mi się podoba. Opisuję też tak jak czuję - to mój blog i moje zdanie. Nie trzeba na nim bywać, nikogo do czytania moich opinii nie zmuszam i tak samo podchodzę do innych. Nic na siłę, ale obrażania i krytykowania dla samej idei - nie znoszę !!!!! pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Właśnie. Moje uczucia, moje zdanie. "Mój jest ten kawałek podłogi"

      Usuń
  5. I dodam jeszcze, że mogą mnie nazywać "blogereczka"-Wielcy Krytycy i Recenzenci. Nie zabiegam o poklask i sławę, blog to moja forma uzewnetrzniania myśli - i tylko moja. Miłe czasem dostać książkę do przeczytania i opisania swoich wrażeń, ale bez przesady. Jak będę chciała coś przeczytać to sobie zapodam i już - a wrażenia i tak opiszę-to moja odskocznia od rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
  6. Magdaleno, barwo. Medal za odwagę. Niestety, to stanie modne. Plusie w stronie tych, którzy nie chcą się bronić, albo nie mają na to ochoty. Naprawdę. Ile można? Każdy pisze jak potrafi, ale za pisaniem idą czytelnicy. Liczby sprzedawanych egzemplarzy mówią za siebie. Niestety, prawdą jest że są autorki i blogerki pławiący się w wymyślaniu kolejnych docinków jednej, czy drugiej autorki.

    Ja również napisałem ostatnio niezbyt pochlebną opinię na temat powieści autorki, ale nikogo nie obrażałem, nie napisałem że jest książka jest zła, nie napisałem aby jej nie czytać. Byłem delikatny, aczkolwiek wyraziłem swoje zdanie zgodnie z własnym przekonaniem. W zamian w prywatnej rozmowie dowiedziałem się, jak bardzo infantylnym jest mój blog, tudzież autorka pisze na facebookowej ścianie o mnie różne, niepochlebne opinie. Dodam tylko, że napisała iż ma wielki dystans do siebie i do swojej twórczości.

    Kim jest dla mnie pisarz w XXI wieku? W Polsce to osoba, która potrafi odpowiednio reagować na hajterstwo. Szkoda zdrowia. Niech piszą. Nieważne co, ale niech piszą.

    pisanyinaczej.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Piotrze, moja koleżanka, która zajmuje się od ładnych kilku lat recenzowaniem, też napisała o książce płodnej autorki, że książka jest zwyczajnie zła, zaczynając od języka, błędów itd., ale nie napisała, żeby nie czytać. W zamian autorka (też niby z dystansem do siebie) zmyła jej głowę w prywatnej rozmowie argumentując, że nie życzy sobie krytycznych opinii, wywaliła ze znajomych na fb, potem dodatkowo zablokowała. :)

      Usuń
    2. Matko, chyba znam inną definicję dystansu...:)

      Usuń
    3. Magda-ale to autentyczna sytuacja....."nie życzę sobie krytycznych opinii" :)

      Usuń
  7. Miało być brawo, a wyszło "barwo". Przepraszam. Piszę szybko i nie sprawdzam tekstu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piotruś dziękuję:) A nawiązując do tego o czym piszesz to dystans to naprawdę niezbędna cecha. Ten do siebie zwłaszcza. Widać tej pani o której wspominasz go zabrakło. Każdy ma prawo do własnego zdania, do swojej opinii i tyle. Nie ma się czym przejmować.
      Pozdrawiam Cię ciepło

      Usuń
  8. Madziuniu powiem Ci odnośnie nagonki, zwierza i tych wszystkich wspaniałych znawców recenzji, dla mnie to jest chore. Sama nie jeden raz napisałam tekst gdzie krytycznie podeszłam do książki ale pisałam o swojej subiektywnej opinii i zaznaczałam,że tylko mnie się nie podoba i tyle.zaś zwierze i te inne jak napisałaś ośmieszają autora i krytykują czytelników, w imię czego? Skoro ja mam ochotę przeczytać taką Grę o Ferrin, która dla mnie jest bardzo ciekawa i z niecierpliwością czekałam na kolejną część jestem stuknięta bo innym się ona nie podoba? Mam koleżankę, której opinia jest negatywna do tej na przykład książka ale jakoś mnie nie obraża, natomiast zwierze i jej podobne najnormalniej w świecie bezczelnie i perfidnie to robią. Denerwują mnie ich teksty, wielka burza wokół, podziw i owacje, bo jak oni to wspaniale objechali książkę niemalże strona po stronie. Kurcze dla jednych Potop jest fenomenem dla drugich nieporozumieniem. Nie wiem co mogłabym jeszcze napisać, bo co innego napisać sobie recenzje książki Y podsumowując,że według mnie autor się nie popisał ale jeżeli chcecie to czytajcie, inna sprawa. ludzie, którzy to czytają są na tak samo niskim poziomie co pisarz...wszytko w tym temacie. Madziu powiem tyle, olać to ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ochohoho to się uniosłam, mam nadzieje,że zrozumiałaś tę komibinacje zdań i potok słów :D

      Usuń
    2. Bo widzisz dla mnie ta nagonka właśnie jest powodem zażenowania. I tyle. co innego krytyka, co innego wyśmianie i obrażanie.

      Usuń
    3. Zrozumiałam Uniesiona Agnieszko:)

      Usuń
    4. Zauważyłam, ostatnio sporo osób się tym raduję, nagonką znaczy się. A ja poczytałam, zastanowiłam się jaki ma sens i odpowiedziałam sama sobie. Chcą mieć rozgłos i tyle. Przykre,że kosztem innych.

      Usuń
    5. Powiem tak, czytelników nie należy obrażać, bo każdy wybiera sobie lekturę, ale z drugiej strony samej chce mi się wyć, gdy widzę rynek zalewany tak strasznym chłamem, że tylko płakać się chce. To, że każdy pisać może, nie znaczy że każdy powinien to robić. A jeśli już się decyduje popełnić jakieś dzieło, to niech ma odwagę podyskutować kulturalnie z czytelnikiem niekoniecznie zachwyconym.

      Usuń
    6. Z tym ostatnim zgadzam się bez zastrzeżeń. Trzeba być otwartym i na tych, którym się podobało i na tych którzy mają inne zdanie.

      Usuń
    7. Nie wiem, czy to nagonka czy po fali zachwytów przetacza się fala krytyki, podlana jeszcze nienajlepszą reakcją Autorki na zdania negatywne. Tym bardziej, że większość tej krytyki jest skierowana na książkę i Autorkę, nigdy na fanów książek.

      Usuń
  9. A ja tak sobie myślę, że najlepiej kierować się zasadą "żyj i pozwól żyć innym". Nie każda książka musi mi się podobać, ale skoro decyduję się napisać negatywną opinię, to zawsze staram się podać konkretne merytoryczne uwagi, co mi przeszkadzało lub w moich oczach było nie tak. Unikam radykalnych stwierdzeń, że odradzam, bo coś, co mnie nie porwało, komuś innemu może odpowiadać. Tym bardziej że nie uważam się za alfę i omegę, która jako jedyna ma rację. Czyli krytyka tak, ale uargumentowana; wycieczki personalne w stronę pisarzy uważam za nieeleganckie. Z jednej strony rozumiem autorów, że krytyka może boleć, bo w końcu pracowało się nad książką, poświęcało się czas i siebie, starając się, żeby wyszło jak najlepiej, ale muszą też mieć świadomość, że nie dogodzi się wszystkim i że użyję Pani określenia - trzeba to przyjąć na klatę.

    OdpowiedzUsuń
  10. MatkoBosko!!! Co się tu wyrabia;) Magdulu, daj se spokój, psy szczekają, a karawana jedzie dalej;) Narobiłaś się, masz stałych czytelników, wrzuć na luz. Krytycy są od tego, by krytykować;) Zawsze to łatwiej niż pisać;)
    Na literaturze "współczesnej" się nie znam - mówię z góry, znam się na XIX-wiecznej za to znakomicie i wiem, że taka na ten przykład Rodziewiczówna miała i ma ten sam problem: każdy "krytyk" i "naukowiec", który "zniżył się" do pisania o niej zaczynał swoje wywody od "usprawiedliwienia się" - dlaczego czyta taką złą literaturę... A fakty? Miliony czytelników, popularność, jakiej Sienkiewicz mógłby pozazdrościć, do dziś wznowienia i potężne nakłady, Za hitlerowskiej okupacji "Lato leśnych ludzi" osiągało zawrotne ceny na czarnym rynku, dzisiaj te niby "mdłe romanse" wydawane w kieszonkowych seriach, nie ma w tym kraju chyba nikogo, kto o niej nie słyszał, kto jej nie czytał, choć kawałeczka, w bibliotekach zaczytane egzemplarze... I co? I to jest właśnie literatura "żywa";) Dlaczego ludzie ją wciąż czytają? Bo jest dobrze napisana, nie jest nudna, trafia do serc czytelników i ma im coś do przekazania... Mimo skrzywdzenia przez wielu krytyków radzi sobie;) A co jej zarzucano? Ano na przykład, że wydała kolejną bzdurną książkę, bo w swoim majątku stawia gorzelnię i potrzebuje kasy, Gdy w afekcie zdarzyło jej się poszarpać z jakimś pastuchem na polu od razu pisały o tym gazety we wszystkich zaborach... Zawsze tak było - chwyty poniżej pasa były i będą.. Robić swoje, ufać w swoją wizję pisania, nie przejmować się. Oczywiście - zawsze warto dyskutować i spierać się, byle merytorycznie.
    Ja tam cenię pracę pisarską, bo wymaga niesłychanego trudu, a jakże jest niewdzięczna. Nie wszystko muszę czytać, nie wszystko znać, ale szacunek trzeba mieć do ludzkiej pracy (ale to stare, dziewiętnastowieczne przekonania;) Magda, uszy do góry;) Pozdrawiam, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Krytycy są od tego, by krytykować;) Zawsze to łatwiej niż pisać;)" - akurat to porównanie wydaje mi sie co najmniej dziwne. Znaczy, że mogę krytykować tylko wtedy gdy sama będę pisarką? Skoro ktoś decyduje się swoją książkę wydać i rozumiem, że zależy mu aby była czytana, musi się liczyć zarówno z zachwytami jak i krytyką.
      Ja akurat znam się trochę na literaturze współczesnej i śmiem twierdzić, że takiego barachła jak obecnie, nigdy jeszcze nie wydawano.
      "I co? I to jest właśnie literatura "żywa";) Dlaczego ludzie ją wciąż czytają? Bo jest dobrze napisana, nie jest nudna, trafia do serc czytelników i ma im coś do przekazania... " - sedno w tym, że mnóstwo "bestsellerowych" książek jest źle napisanych i za przeproszeniem o dupie Maryni traktuje. Osobiście wolałabym żeby niektórzy autorzy mniej ufali swojej wizji pisarskiej a bardziej czytelnikom.

      Usuń
    2. Gdyby Norwid zaufał czytelnikom nie mielibyśmy Promethidiona;) gdy się pisze trzeba być siebie pewnym i tyle. Znam wielu krytyków - nawet piszących, ale - rzadko komu pokazujących swoje utwory - czyżby bali się... krytyki;)? jest wielu świetnych krytyków, którzy byli bardzo kiepskimi pisarzami...

      Usuń
    3. Chyba nie zrozumiałam odpowiedzi, bo nadal nie wiem, czy mogę ocenić przeczytaną książkę czy muszę zacząć najpierw pisać i wydawać:)
      No pewnie, że trzeba być pewnym siebie i wierzyć, że pisze się coś ciekawego, ale także mieć na uwadze, że ostatecznie okazać się może, że najbliższa rodzina i przyjaciele nie chcieli robić przykości i dlatego się tak zachwycali.

      Usuń
  11. Mnie tak kilka miesięcy temu zbulwersował tekst Karpowicza na temat Katarzyny Michalak (w "Chimerze"). Czułam się zażenowana. Bo można krytykować książkę, może się nam nie podobać. W dodatku każda konstruktywna krytyka jest wartościowa. Ale Karpowicz - wielki przecież pisarz - tak strasznie "pojechał" po Michalak, że czułam się zażenowana. Nie czytałam książek tej autorki, więc trudno mi się wypowiadać, ale wiem, że cieszy się dużą popularnością wśród czytelniczek i dlaczego odmawia się jej prawa do pisania? A ty, samym przecież obraża się jej czytelniczki. Uważam, że jeżeli są książki (obojętnie jakie), które dają czytelnikom przyjemność, to chwała im za to. A już jak ktoś z wysokości swojego piedestału ocenia mentorskim tonem innych, kpi z ich pisania, to już lekka żenada.
    I zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Witajcie! Strasznie tutaj bijecie pianę... I trochę nie rozumiem, o co? Pisarz ma pisać, recenzent ma oceniać, a czytelnik - kupować. I to cała tajemnica... oczywiste, że każdy w nich ma robić to co robi najlepiej jak potrafi. A niestety, najlepiej nie zawsze znaczy dobrze, bo są kiepskie książki (wiem, one też mają swoich odbiorców, chodzi mi o to, że są bez sensu, napisane kiepskim językiem, czy też zawierające mnóstwo błędów rzeczowych) ich pech że nie są poezją, bo inaczej to szaranagajama i byłoby pięknie. Są podobne do spalonej owsianki recenzje - nieobiektywne, śmierdzące niezrozumieniem treści i nie merytoryczne, a tylko kontrowersyjne - też się zdarza, I wreszcie są te bydlaki - czytelnicy, którzy nigdy żadnej książki nie kupili, bo są tylko czytelnikami "w potencji". I cynicznie patrząc to jedna grupa, tych którzy robią to dla kasy, pisarz pisze, bo kupują książki, a musi coś jeść, kretenzent, sorry recenzent recenzuje możliwie w emocjonalny i przyciągający sposób, bo im więcej "odsłon" tym więcej kasy a nie-czytelnik nie kupuje bo na książki szkoda mu pieniędzy. I tyle w temacie, a mądry człowiek przejdzie obok...

    OdpowiedzUsuń
  13. A co powiecie o nagonce pisarki na czytelnika? Ja przeżyłam coś takiego... Napisałam, na portalu społecznościowym, że pewną, konktetną książkę jednej autorki uważam za kiepską. Napisałam tam też, że nie czytałam innych jej książek, więc może po prostu zle trafiłam, bo inne są fajne więc jeśli jakaś wpadnie mi w ręce to chętnie przeczytam. No i zostałam dosłownie zasypana mailami od samej autorki oraz wszystkich "krewnych i znajomych królika", z których dowiedziałam się, jaka jestem głupia (delikatnie mówiąc), że cokolwiek tak świetnej pisarki śmiało mi się nie podobac.Ja - jako czytelnik ze złym gustem - byłam przez pisarkę wyśmiewana i poniżana. Skutek - z pewnością nie sięgnę już po żadną książkę tej autorki, nawet gdyby sama mi ją przyniosła w zębach.

    I co Ty Madziu na to???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elly jedyne co mi przychodzi do głowy to to, że takie sytuacje w ogóle nie powinny mieć miejsca. Mówiąc słowami z filmu "Jeszcze dalej niż północ": Wstyd!

      Usuń
  14. Bo ten Zwierz to potrafi! Lecę przeczytać:-).

    OdpowiedzUsuń
  15. Dla mnie pewność co do wydawnictwa jest ważna, kiedy kupuję książkę dla mamy czy cioci. Mają inny gust niż ja, więc trudno mi się opierać na własnym zdaniu. Chcę mieć pewność, że jeśli opis brzmi obiecująco i powieść została wydana przez wydawnictwo X, to będzie gwarancja dobrego zakupu. Oczywiście, zawsze jest szansa, że fabuła czy bohaterowie nie przypadną do gustu, ale chodzi przede wszystkim o historie logiczne, bez błędów rzeczowych. Jeśli chodzi o pewną Autorkę, której prace są szeroko komentowane w blogosferze, to nie widziałam jeszcze krytyki bijącej w czytelników. Albo personalnej Autorki (w moim przekonaniu napisanie, że Autorka nie sprawdziła danych nie jest krytyką osoby, ale czynu). Wszyscy skupiają się na książkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najuprzejmiej przepraszam, ale chyba mowa była o ogóle autorów i recenzji, a nie o konkretnej osobie.
      A poza tym, nie zgadzam się z tezą, że krytyka nie bije w czytelników, albowiem (uwielbiam słowa na "A" z wiadomych względów;-)), jeżeli krytyka mówi, że dany produkt jest mięsem, a ja go zjadam, to czyni mnie mięsożercą, a gdy dany produkt jest kupą, to analogicznie czyni mnie... hm...

      Usuń
    2. Osobą, która kupiła produkt, który komuś się nie podobał :). Tylko i wyłącznie. Ewentualnie, twórcą produktu, który komuś nie przypadł do gustu.
      Wiem, że krytyka lubianej książki czy autora boli, ale warto pamiętać, że to tylko czyjaś opinia. I że krytykujący może mieć rację, kiedy mówi, że Autorka źle opisała procedurę startu rakiety.Tylko czy kochamy tę książkę za start rakiety?
      A słowa na A są fajne :)

      Usuń
    3. Oczywiście, zgadzam się. Krytykujmy, oceniajmy, lubmy, nie lubmy ale zachowajmy przy tym kulturę i pewne zasady. Wyśmiewaniu, poniżaniu, obmawianiu stanowczo mówię nie.

      Usuń
  16. Ja też dzisiaj na swoim blogu podjęłam temat owej krytyki i recenzentów. Przy czym uważam, że skoro autor zdecydował się wyjść do ludzi, do Czytelników to musi się liczyć i z zasadną krytyką i, niestety, krytykanctwem. Wiadomo, że mamy tutaj tak zwane polskie piekiełko i nie przeskoczymy tego. Dlatego, sama startując dopiero, będąc na początku drogi pisarza - boję się nawet jeszcze o sobie tak mówić - zakładam, że dostanie mi się z tej, czy innej strony, ale postanowiłam nie podejmować dyskusji. Ona jest jak syzyfowe prace. Zawsze znajdą się tacy, którzy napiszą źle tylko dla samej przyjemności napisania źle, dla poczucia wyższości, że się kogoś zrównało z błotem. Jak już napisałam na swoim blogu "jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził".

    OdpowiedzUsuń
  17. Chyba już wszystko powyżej zostało napisane, ja dodam tylko do siebie że o gustach się podobno nie dyskutuje, a to kogo się czyta kogo się lubi to tylko i wyłącznie kwestia gustu i upodobań;-)
    Ale bardzo dobrze że poruszyłaś ten temat....

    OdpowiedzUsuń