Strony

wtorek, 24 kwietnia 2018

A w "Sercu w skowronkach" będzie tyyyyle miłości! I...


Występny doktorek, końska sprawa, Dobrochna i lewe łoże, które wszystko komplikuje, Teresa, która sieje wiatr i zapewne zbierze burzę, Pogubiona Agata, która zapałała miłością  do mopa i laski (oba te przedmioty będą miały duże znaczenie :) To wszystko czeka na Was w "Sercu w skowronkach" :) To i dużo więcej. I jeżeli mogę Wam coś doradzić nie do końca wierzcie w to co z miejsca Wam się nasuwa :) Nie wszystko będzie tak jasne jak się wydaje. Krótko mówiąc mam ogromną nadzieję, że opowieść Was niejednokrotnie zaskoczy :) Zrobiłam wszystko co w mojej mocy żeby tak było.
Wiem, że część z was nie lubi czytać fragmentów ale może zerkniecie na takie krótkie, nic nie zdradzające zdania. Mam nadzieję, że Wasze serca będą w skowronkach :) 



"- Oszalałeś? – przerwał z irytacją. – Co takiego może zawierać list zza grobu, napisany przez osobę, którą znałem jak własną kieszeń?" 

"Kochany,
nie będzie Ci łatwo czytać tego, co napisałam. Jeszcze trudniej będzie ci się z tym pogodzić. Ale mogę Cię zapewnić, najdroższy synku, że przeżyć tego wszystkiego też nie było łatwo…"

"Kiedyś mężczyźni chodzili na polowanie, wracali do jaskiń i rzucali do nóg swej wybranki ubite mięsiwo, które potem zmieniali w treściwy posiłek i futra, którymi mogły okrywać się damy z epoki kamienia łupanego. Tak mi powiedziała."

"Chyba właśnie zrozumiałam, co jest gorszego od zbyt gadatliwej i gderliwej kobiety – pomyślała z irytacją. – Milczący jak głaz facet!" 



"- Niestety, doktorze Piotrusiu, stało się! – zwierzyła mu się ufnie ledwo wyszli za ogrodzenie okalające szkołę. – I to wszystko z powodu łóżka, wyobraź sobie – dodała, pociągając nosem."

"- My – powtórzyła za nim, stwierdzając, że brzmi to zaskakują-co dobrze.
- My – przytaknął i uśmiechnął się tak, że Klementynie pomimo tego, że siedziała ugięły się nogi."

"To babka Agata cichcem wracała do siebie. A w sercu wrzała jej najprawdziwsza, nieokiełznana furia."

Maciej wszedł, spinając wszystkie mięśnie. Doskonale wiedział, co zaraz nastąpi. I oczywiście się nie mylił. Puszczony pies natychmiast rzucił się w jego kierunku, odtańczył przed nim dziki, radosny taniec, a na koniec skoczył na niego, stanął na tylnych łapach i z rozmachem przejechał jęzorem po jego twarzy. Aspirant pomyślał, że niepotrzebnie tracił czas na poranną toaletę. Prawe ucho miał całkowicie mokre, a policzek też solidnie wypolerowany. 

Stojący w progu Kuba z rezygnacją westchnął. Zauważył już pewną prawidłowość. Ktokolwiek przychodził do Klementyny, natychmiast, jakby przyciągany jakimś niewidocznym magnesem, lądował w kuchni.


2 komentarze: