Klementyna, gdy już postanawia wrócić do korzeni i otworzyć zamkniętą na głucho rodzinną cukiernię zaczyna wertować bruliony ze starymi przepisami. Piecze, eksperymentuje a w jej kuchni pachnie tak, że sama chciałabym przystanąć pod jej uchylonym oknem i odetchnąć pełną piersią. A najlepiej usiąść przy jej stole.
Seria "Miasteczko" to dla mnie wyprawa do przeszłości. Duża część historii rodzinnej Klementyny to historia moich bliskich i mnie samej. Może kiedyś szerzej o tym napiszę :) Ale na razie chciałabym wrócić do zapachów. Nie sądzicie, że to one umieją obudzić w nas wspomnienia, sprawić, że dziecko, które jest głęboko ukryte w każdym z nas na nowo dorywa się do głosu? Na przykład taki zapach drożdżowego ciasta...
"Ciasto drożdżowe to najwdzięczniejszy towarzysz. Jeżeli się nim zajmiesz z troską i miłością, zadbasz o to żeby odpowiednio długo je wyrabiać, klepać, masować, żeby miało ciepło i spokój przy wyrastaniu odwdzięczy ci się takim smakiem i aromatem, który będzie ściągał do domu wszystkich, których kochasz. Kuchnia w której unosi się zapach drożdżówki jest przesycona domową magią."
Nie sądzicie, że słodko drożdżowy zapach nie ma sobie równych? Albo szarlotka... Ta mieszanka woni jabłek, cynamonu to obietnica spokoju i wytchnienia.
A dziś przypomniałam sobie o jeszcze jednej potrawie z dzieciństwa. Pamiętacie zupy owocowe? To nie było nic innego jak kompot z wiśni na przykład, podany na zimno z makaronem. Mamy z naszego podwórka często ratowały się takim daniem na szybko, gdy nie starczało czasu na coś więcej. I teraz chodzi za mną taka zupa, albo makaron ze śmietaną i jagodami i zapach kawy zbożowej... Chyba wiem jaki mam kulinarny plan na jutro, przyłączycie się?
A może dacie się namówić na uchylenie rąbka tajemnicy i podzielicie się Waszymi aromatycznymi wspomnieniami? Czy jest coś na co ukryte w Was dziecko nigdy nie pozostaje obojętne?
Wspomnienie z mojego dzieciństwa to zupa owocowa z truskawkami i chleb z cukrem i wodą, lub z cukrem i śmietaną :D
OdpowiedzUsuńO rany, chleb ze śmietaną i cukrem! Ale przypomniałaś. Te lepiące się potem palce, ach :D
UsuńNa szczęście zup owocowych nie miałam w domu :D za to już ryż z cynamonem i cukrem tak i śmietaną. I pomidory ze śmietaną. Chmm, dużo tej śmietany było :P
Makaron z białym serem i cukrem.
I moje naj naj ukochańsze danie dzieciństwa - bezludna wyspa na morzu Czerwonym z małpami, czyli nic innego, jak ziemniaczki ubite z masełkiem ułożone w kopczyk na głęboki talerzu i oblane wokoło czerwonym barszczykiem (ze śmietaną, a jakże :P) za małpy robiły skwareczki :D Musiało być co najmniej raz w tygodniu. Nie wiem, jak mama znosiła, to moje jedzenie wyspy z małpami, bo przecież opowiadałam przy tym, co się dzieje z wyspą, kto na niej mieszka i jak znikają małpy. No ale wszystko było zjedzone więc może, to jej rekompensowało wszystko inne :)
I naleśniki....
ech, głodna się zrobiłam ;P
Madziu, to ja Was serdecznie zapraszam na domowy makaron z jagodami. Mama właśnie zrobiła. :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Karolina Laube
Moje dzieciństwo też ma bardzo dobry zapach.Chciałbym wrócić do niego.
OdpowiedzUsuń