Wszyscy o nich myślimy. Nie, nie moi kochani, nie ma co zaprzeczać. Nawet jeżeli w tej chwili stanowczo kręcicie głową i zapieracie się dwoma a nawet czterema kończynami to i tak prawda jest taka, że temat nowego roku i postanowień w związku z nim poczynionych pojawił się w waszych myślach przynajmniej raz. Chociażby w formie stanowczego: "nie robię postanowień noworocznych". Nie chcę być nietaktowna ale nie sposób nie zauważyć, że samo zapewnienie o nie robieniu jest już niejako postanowieniem.
Tak więc chcąc nie chcąc jesteśmy na nie skazani. Tutaj z miejsca nasuwa mi się skojarzenie z filmem "Nigdy w życiu", w którym to Danuta Stenka wygłasza mniej więcej takie zdanie: "Jeżeli wiesz, że twoje dziecko i tak coś zrobi zgódź się na to" :) I w myśl tej zasady nie opierając się już więcej, wczoraj wieczorem opatuliwszy się w kołdrę, obłożywszy lekturami, w których miałam dziką ochotę się zanurzyć, postanowiłam zmierzyć się z tym co nieuniknione i gruntownie przemyślałam temat. I tak postanowiłam, że:
Po pierwsze nie schudnę dziesięciu kilo, ani pięciu ani nawet dwóch (chyba, że samoistnie jakoś tak w międzyczasie i niepostrzeżenie), bo sama myśl o tym, że mam chudnąć sprawia, że odczuwam ogromną ochotę na natychmiastową wycieczkę. Niestety nie w celach prozdrowotnych ale do przedpokoju, gdzie w niebieskim pudełku na regale trzymam słodycze :) Gdyby ktoś poczuł nagły głód i mnie odwiedził wie już, gdzie ma szukać ratunku, dodatkowo dorzucę informację, że na regale, za fotelami stoją puszki wypełnione pierniczkami i orzechowymi ciastkami. Zadziwiające, mogą tak stać nienaruszone do momentu gdy w mojej głowie nie pojawia się myśl o odchudzaniu. W normalnych, nie obarczonych dietetycznymi myślami, warunkach mnie do nich nie ciągnie. Wniosek - myślenie o diecie, w moim, niestandardowym, przypadku jest ryzykowne i niezdrowe.
Po drugie nie stanę się długonogą i wysoką blondynką. Nie dlatego, że bym nie chciała - bynajmniej ale walory fizyczne, geny i przeznaczenie - trójca nie do pokonania nie dają mi w tej kwestii nawet minimalnej swobody.
Po trzecie nie zostanę perfekcyjną panią domu. Zostawanie perfekcyjną panią domu niesie ze sobą ogromne ryzyko. Po pierwsze zabiera czas, który można na ten przykład przeznaczyć na czytanie, głaskanie kota albo trzech (po ich minie wyraźnie widać, że to jedyne przyzwoite zajęcie dla człowieka), głaskanie psa (Który zjawia się zawsze i natychmiast jak tylko zaczyna się miziać kota i którego mina z kolei mówi wyraźnie: po co głaskać kota skoro można głaskać psa. Po drugie powoduje frustracje, szczególnie u osobników takich jak ja, które to zanim perfekcyjnie wysprzątają jedno pomieszczenie już ze współudziałem rodziny perfekcyjnie zabałaganią resztę mieszkania. Doprowadza to do scen iście dantejskich, złamań nerwowych i desperackiego wykorzystania koła ratunkowego w postaci telefonu do przyjaciółki, która nie bacząc na to co robi porzuca to i przybywa z butelką wina w dłoni.
(stąd kolejne postanowienie: nie rzucę wina, bo nie można zawodzić przyjaciół, którzy spieszą ci na ratunek).
Dodać należy, że przyjaciółka ta (nie musi ale może) przybyć w towarzystwie potomstwa, które usłyszawszy: idziemy, ciocia płacze bo nie może posprzątać kuchni, jeszcze bardziej gubi się w zawiłościach dorosłego świata i ogląda biedną chlipiącą ciotkę wielkimi zdziwionymi oczętami. Co oczywiście na trwałe (nie musi ale może) zwichrzyć kruchą psychikę lubych dziateczek i położyć się czarną chmurą na ich życiu. Tak więc perfekcji mówię nie! Stanowczo bycie perfekcyjną panią domu to nie dla mnie i oznajmiam wszem i wobec, że nią nie zostanę w roku 2019 ani w kolejnych latach.
Za to zamierzam bezkarnie cieszyć się z tego co już mam. Tym nieperfekcyjnym domem, przyjaciółmi co to zawsze i zewsząd przylecą mnie ratować, kotami i psem zazdrośnikiem, książkami, które czekają na przeczytanie. Zamierzam zachłysnąć się tym zwyczajnym życiem. Radować się Waszymi sukcesami, bo przecież to cudne jak się komuś udaje. I to wszystko na własnych zasadach, bo limity i ograniczenia nie interesują mnie :) Ot taka przekorna natura :)
Wszystkiego co najlepsze moi kochani w nowym roku dla Was i Waszych bliskich, wasza nieperfekcyjna Magdalena :)
Bardzo zacne postanowienia ;)
OdpowiedzUsuńTak trzymać .😚
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, by się spełniało!
Super postanowienia. Podpisuję się pod nimi całą sobą...
OdpowiedzUsuńO jak mi to się podoba. Takie postanowienia to coś dla mnie, szczególnie związane z tą "perfekcyjną panią domu". Lubię swój artystyczny nieład. Moje postanowienia to wstać każdego ranka, stwierdzić, że siła należy do mnie i cieszyć się tym dniem - dzisiaj np. biały. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPani Magdo kiedy bedzie serce w obłokach już nie mogę się doczekać pozdrawiam 🐝
OdpowiedzUsuńO, i tego się trzymajmy i pozwól, Magdaleno, że będziemy cie naśladować. ;)
OdpowiedzUsuńSuper postanowienia od super kobiety , pani Magdo tak trzymać i ja też będę tego się trzymać, gorące pozdrowienia
OdpowiedzUsuńMnie tak samo bardzo podoba się ten wpis.W przyszłości na ten blog na pewno będę bardzo miło wracał.Taki już jestem.
OdpowiedzUsuń