Praca nad Uroczyskiem była odtrutką. Od kłopotów, których wtedy mieliśmy mnóstwo i od rzeczywistości, która nas nieubłaganie dopadła i od tego, że rosół zamarzał w przedpokoju... Ci którzy czytali pierwszą książkę o Majce na pewno kojarzą ten fragment, ale nie wiedzą, że to akurat rosołowo - mroźny wątek autobiograficzny:). Malownicze zaś było miasteczkiem, do którego tęskniłam tak samo zresztą jak do gór, które chyba rzeczywiście mam w genach. Nawiasem mówiąc tęsknię tak do dziś i z niecierpliwością wyczekuję momentu, gdy będę mogła zaprosić Was wszystkich do mojego małego uroczego pensjonatu... Kto wie - może Uroczyska?
W każdym razie Uroczysko to książka, która pomogła mi przetrwać i ugruntować w sobie poczucie, że trzeba wierzyć, bo skoro wiara czyni cuda - trzeba wierzyć, że się uda! I Majce się udało, a mnie razem z nią. Niniejszym uspokajam wszystkich, że rosół mi już nie zamarza, chyba że własnoręcznie wstawiam go do zamrażalnika...