Juliusz Kossak Przeprawa Skrzetuskiego |
Nie osunęła się trzepocząc kokieteryjnie rzęsami, nie padła na ławkę ale autentycznie zemdlała.
Ksiądz Chełmicki po przeczytaniu fragmentu jeszcze w rękopisie wpadł do swoich przyjaciół, Edwarda Leo (redaktora "Gazety Polskiej") i jego żony i niemal z płaczem wołał:
- Ach ten Jarema pod krzyżem całą noc!... Nie, nie było dotychczas takiej prozy w Polsce!
Juliusz Kossak Śmierć Podbipięty |
"- Wyobraźcie sobie jaka scena rozegrała się u nas w redakcji. Znacie Władka Olendzkiego?
Znali wszyscy tego dziennikarza. Zarówno jego czernione zakręcone wąsy, jak jego wspomnienia z powstania styczniowego, w którym brał udział (wspomnienia mocno przesadzone).
- Otóż wczoraj pan Henryk chodził po pokojach redakcji bardzo zafrasowany. Wreszcie powiedział do Olendzkiego: "Słuchaj, Władek, ty będziesz to wiedział! W mojej powieści Bohun chwyta upitego miodem Zagłobę, zamyka go na strychu i, nie chcąc, by się stamtąd wymknął, wiąże go <<w kij>> - krzywą szablę, którą ma przy sobie. Powiedz mi, jak się to wiąże w kij. Nie wiem, jak to wygląda. I jak Zagłoba ma się z tego uwolnić?" Olendzki, którego, jak państwo wiedzą, nazywamy chcąc mu zrobić przyjemność majorem (choć w powstaniu był tylko porucznikiem), ożywił się od razu. Oczywiście zaczął opowiadać, jak to jego w potyczce Moskale związali w kij w 1863 roku i jak on się uwolnił, i wszystkich sam zarąbał.
- No to pokaż, majorze, jak to się robi! - prosił Sienkiewicz.
Olendzki rzucił się na podłogę w gabinecie redaktorskim i mówił nam, jak go mamy wiązać z kolanami zgiętymi pod samą brodą. Pod kolanami przeciągneliśmy mu kij, a ręce związaliśmy sznurkiem przyniesionym z zecerni. Związany zaczął się czołgać do kanapy. Gdy już był przy niej, uderzał końcem kija o drzewo mebla tak długo, aż kij zaczął się wysuwać ze sznurków. Wreszcie kij wypadł na podłogę, wówczas Olendzki zdołał rozwiązać ręce i tryumfalnie zerwał się z podłogi. Sienkiewicz uściskał go serdecznie.
- No to teraz wiecie, państwo, jak się zbiera materiał do powieści! - zakończył Breza"*
Oczywiście jak się możecie domyślać opowiadanie to było od tego momentu powtarzane przez wszystkich. Cała Warszawa bowiem była bardzo spragniona wszelkich i jak najbardziej szczegółowych wiadomości dotyczących ich ulubionej powieści. Ogniem i Mieczem zresztą rozsławiło bardzo Sienkiewicza. Stał się rozpoznawalny, ludzie zaczepiali go na ulicach, gratulowali, podpytywali o dalsze losy ulubionych bohaterów. To był bardzo szczęśliwy okres w życiu pana Henryka. Stał się popularny, jednak sława nie uderzyła mu do głowy. Nadal odwiedzał starych przyjaciół, bywał w cukierniach, ale najchętniej wracał do swojego małego mieszkanka na Marszałkowskiej, gdzie czekała na niego ukochana żona z rocznym synkiem Heniem. Niedużo im tego wspólnego szczęśliwego czasu zostało bo zaledwie dwa lata. Ale o tym Henryk na całe szczęście nie wiedział i w tym momencie nic nie zakłócało jego szczęścia.
Ogniem i mieczem tak przychylnie potraktowane przez czytelników zebrało sporo cięgów po ukazaniu się w wydaniu książkowym Jak widać krytyka dotykała i dotyka wszystkich autorów - to powinno być pocieszające dla współczesnych piszących, bo skoro i na Sienkiewicza posypał się grad krytycznych uwag widać tak być musi:) A pisano o Ogniem i mieczem ostro i bez znieczulenia:
Aleksander Świętochowski zarzucał autorowi, że nie ma on nic wspólnego z mistrzem słowa gdyż - uwaga!!! - jego język jest "ubogi i pospolity"! Ciekawe co by teraz powiedział o naszym języku. Mam wrażenie, że nic bo biedak zaniemówiłby ze zgrozy:) Kaczkowski zarzucił powieści wulgarność, Jeż nieznajomość realiów Ukrainy. Ale to nic w porównaniu z oceną Prusa. Napisał on o bohaterach Ogniem i mieczem, że są nierealni. To zaledwie łagodny wstęp, bo dalej wypowiedział się tak:
"Sfinks ze łbem wieprza nazwany Zagłobą , gilotyna w postaci ludzkiej - Podbipięta i Jezus Chrystus w roli oficera jazdy, Skrzetuskiego!"
Wyobrażacie sobie taką charakterystyką postaci? Ciekawe jak by się do niej odnieśli nauczyciele:)
Poza tym Prus wytknął Sienkiewiczowi wiele błędów historyczno - społecznych. Pisze:
"...W jego powieści nie widzimy ani wyzyskiwanego ludu, ani pogardzanych popów, ani weteranów rozpamiętywujących czasy sławy i równouprawnienia pod sztandarami Rzeczypospolitej. [...] Nie widzimy tych, których bito, którym zabierano fortuny, żony lub córki [...]. Tymczasem rzeka nienawiści kozackiej złożyła się z tych właśnie kropelek i strumyków."
Nie był to koniec zarzutów Prusa, który rzucił Sienkiewiczowi prosto w twarz oskarżenie fałszowania postaci historycznych w szczególności Jaremy Wiśniowieckiego i Bohdana Chmielnickiego.
Jedynie w krakowskim Czasie ukazała się recenzja Stanisława Tarnowskiego określająca "Ogniem i mieczem" jako arcydzieło.
Tak czy inaczej powieść Henryka Sienkiewicza przetrwała, cały czas jest wznawiana i moim skromnym zdaniem każdy powinien ją przeczytać. Bo powiedzcie sami jak można nie poznać książki przy lekturze której mdlano, wiązano się w "kij", płakano zbiorowo po bohaterach... Po prostu nie można nie przeczytać:)
*Fragment pochodzi z książki Karoliny Beylin "Dni powszednie Warszawy w latach 1880 - 1900. Tekst oparty również na tej pozycji.
Świetny tekst.
OdpowiedzUsuńTo dzieło przetrwało już tyle to i będzie trwało nadal.
Dopiero niedawno się dowiedziałam szukając jakichś zdjęć do kuligu z Potopu, że Juliusz Kossak tak fantastycznie zilustrował Trylogię.)
Blog wygląda cudnie teraz.)
UsuńDziękuję bardzo:) Ilustracje Kossaka rzeczywiście cudne. Ja je odkryłam buszując kiedyś w bibliotece cyfrowej no i się zauroczyłam:)
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Po pierwsze weszłam na bloga i łał! Myślałam najpierw, że mi zła strona wyskoczyła. Pięknie wygląda i zdjęcie masz cudne po prostu!
OdpowiedzUsuńA Prus i Sienkiewicz, proszę, proszę takie pole walki sobie obrali. Świetny tekst, jak zobaczyłam tytuł to nie wiedziałam czego się spodziewać.
Wyje z tęsknoty za wiosną po prostu i wystrój bloga to wycie obrazuje:) Ale tak jakoś z miejsca zrobiło się słoneczniej i lepiej:) Zdjęcie chyba pokazuje ten cały bałagan, który mam w głowie:) Ja też byłam szczerze mówiąc zdziwiona krytyką Prusa. Jakoś tak do tej pory naiwnie wyobrażałam sobie, że oni bardzo się przyjaźnili i wspierali.
UsuńNo patrz - tak się skupiam na treści, że otoczki nie widzę:-))) Dopiero po przeczytaniu komentarzy zauważyłam, że się na blogu zmieniło:-))) A wracając do treści - lubię Sienkiewicza. Potop musiałam przeczytać w ciagu jednej nocy, bo mi polonistka zadała charakterystykę Kmicica z dnia na dzień. Łyknęłam jednym tchem omijając jednakowoż co niektóre opisy bitew bo czasu mało było. Charakterystykę z robiłam, ocenę zasłużoną dostałam i słowa niedowierzania od p. Profesor: " A ja myślałam, że ty nie czytałaś...". Na co z wrodzona prawdomównością odparłam, że - istotnie - wczoraj jeszcze nie miałam przeczytanej lektury...Ale od tamtej pory do trylogii wracałam wielokrotnie i fragmenty znam na wyrywki. A z Twojej opowieści wynika jasno, że czasami krytyka powodowana jest li i jedynie zawiścią. Bo Prusowi daleko do potoczystości Sienkiewicza, a krytyków wypowiadać się nie będę...
OdpowiedzUsuńUściski
Asia
To masz Asiu szczególne wspomnienia z lektury:)Fakt Sienkiewicz pisze cudnie i czyta się lekko i wszystko przesuwa się przed oczami, to i może Prus był zazdrosny deko:) Ale Prusa też lubię. W sumie to i dobrze, że zadano Ci tę charakterystykę, bo może w innym wypadku byś nie poznała pana Kmicica i co by było? Swoją drogą Kmicica wielbię miłością bezgraniczną:)
UsuńTeż koniec końców byłam z tego zadowolona:-))) Pamiętam, że po latach, jak już pracowałam jako dziennikarka byłam gościem w szkole - na polskim właśnie. I przed lekcją moja p. Profesor podchodzi do mnie i lekko rozdygotana mówi: "Tylko jakbyś mogła - nie mów im, że nie czytałas lektur dobrze? - Dobrze pani Profesor - ja na to. - I nie mów, że chodziłaś na wagary... - Nie powiem. - Albo mów, co chcesz. W końcu i tak dobrze poszło:-))))
UsuńA co do bohaterów sienkiewiczowskich. Przemawia do mnie Bohun:-)))
I co powiedziałaś?:) A Bohuna bardzo mi żal. To strasznie tragiczna postać i męska jak diabli:)
UsuńNie, nie powiedziałam, że nie czytałam - bo przecież tak naprawdę koniec końców w końcu większość lektur przeczytałam - zazwyczaj jak zaczęła mnie wciągać podczas omawiania:-)))Mówiłam dzieciakom, że warto się nie bać, nawet jak ktoś mówi, że to nie dal ciebie, a ty wiesz, że to twoja pasja - rób to. I walcz o swoje. Prowadziłam później warsztaty dziennikarskie dla maturzystów:-)))
Usuńdawno mnie tutaj nie było, ale jak zwykle się nie zwiodłem. Profesjonalnie i rzeczowo. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWłaśnie Piotruś jakoś całe wieki się nie pokazywałeś:) Cieszę się, że zajrzałeś no i że wrażenia pozytywne wyniosłeś:)
UsuńSerdeczności.
Po raz kolejny znajduję tutaj mnóstwo ciekawostek. Tym bardziej, iż uwielbiam "Ogniem i mieczem" Sienkiewicza. Na marginesie pierwowzór Jana Skrzetuskiego, Mikołaj Skrzetuski herbu Jastrzębiec urodził się w mojej rodzinnej miejscowości - Rożnowie w 1610 roku. Faktycznie w chłopskim przebraniu przedarł się spod oblężonego Zbaraża z listami do króla Jana Kazimierza. Za pomocą zajazdu chciał też zmusić Zofię Zawadzką podkomorzankę bełską do małżeństwa. To bardzo barwna i interesująca postać. Zmarł w 1672 roku i pochowano go u Karmelitów Bosych w Poznaniu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Magda Kasprzak
Oprócz tego, że barwna to jeszcze bardzo hmmm... Podstępna:) Żeby za pomocą zajazdu uderzać w konkury to trzeba było mieć fantazję:) Można by było na tę okoliczność odśpiewać: "Gdzie ci mężczyźni":)
UsuńJa tam Potop uwielbiam, a Ogniem i mieczem niewiele mniej. Nie odbieram jednak tych powieści jako "ku pokrzepieniu", a jako ostrzeżenie. Ostrzeżenie przed wadami, które w tych powieściach wyrysował tak wyraźnie i które ciągle w nas siedzą. Ba - w oczach zagranicy są stereotypem Polaka. Te wady umieliśmy kiedyś dusić w chwilach największego zagrożenia, ale w normalnym życiu stają się przekleństwem narodu. A że z jednej strony sąsiedzi nauczyli się nie atakować symboli (Potop - ostatni spektakularny zamach najeźdźców na Częstochowę), więc i mobilizować się coraz trudniej. A że z drugiej strony i wojny teraz nie mamy, więc nabiera ostrzeżenie o tych wadach mocy podwójnej, gdyż tylko one teraz nami rządzą. Wypada też wspomnieć słowa Sienkiewicza na zebraniu u Modrzejewskiej przed wyjazdem do Ameryki. Mówił o tym, że ten naród jak ryba gnije od głowy poczynając, a zło wszelkie rozchodzi się z Warszawy i człowiek uczciwy a prawy w kraju tym nie ma czego szukać. Potem do kraju powrócił, fakt, ale nie sądzę, by cokolwiek w mentalności przeciętnego Polaka od czasów Modrzejewskiej się zmieniło.
OdpowiedzUsuńAndrew wiem czytałam recenzję u Ciebie na blogu:) Świetna jest zresztą. Sporo racji jest w Twojej interpretacji, my rzeczywiście jesteśmy narodem, który jednoczy się w momentach zagrożenia wtedy umiemy współdziałać i się poświęcać. Bez zagrożenia jest niby lepiej ale paradoksalnie gorzej.
UsuńDzięki Pani Magdzie stanę się ociupinke madrzejszym ludzikiem:)
OdpowiedzUsuńmogłabym czytać i czytac te historie..
Haha nie mogłam z tej zbiorowej rozpaczy powinni nagrać przedwodnik " jak powstawało Ogniem i Mieczem" :D
właśnie jezeli wtedy słownik był ubogi to dzisiejszy jest szczątkiem tej ubożyzny..
Z tej strony mlodziez mogłaby sie wiele dowiedziec! szkoda,ze teraz ważniejsze są gry,zakupy oraz imprezy. Wiedza uważana za zbyteczna..
Pozdrawiam!
Nie jest tak źle, jednak jeszcze ktoś tam coś tam czyta:) A co do historii, to będzie jeszcze trochę takich ciekawostek, bo ja je bardzo, ale to bardzo lubię. Zawsze brakowało mi w nauce historii i innych przedmiotach takich żywych opowieści, które by przybliżały przede wszystkim ludzi. Bo przecież za wszystkim co się działo stał zwykle jakiś ludź i ja byłam przede wszystkim jego ciekawa, bo te wszystkie fakty, daty to tak sucho brzmiały:)
UsuńNiestety chyba nowy program szkolny nie obejmuje niczego z Trylogii w lekturach obowiązkowych, na żadnym etapie nauki! Dla nas jest to jeszcze lektura obowiązkowa i na niej się wychowaliśmy ale już za kilka lat nie będzie w ogóle znana dla młodych ludzi kończących szkołę. Ja sama przeczytałam chyba każdy tom kilka razy i uważam, że to świetne powieści przygodowe z ciekawym tłem historycznym. Miałam też okazję być w twierdzy, gdzie wysadził się Wołodyjowski :) i to było niesamowite wyobrażać sobie bohaterów Sienkiewicza tam, na miejscu w Kamieńcu Podolskim :)
OdpowiedzUsuńOoo a mi się wydawało, że Potop nadal jest, ale to się tak wszystko ciągle zmienia, że może i nie załapałam. Nie wiem czy już gdzieś pisałam o tym, że toczyła się jakiś czas temu dyskusja czy nie zniechęcać młodzieży do czytania w Pustyni i w puszczy, bo ponoć to książka propagująca... Niewolnictwo! Więc usunięcie Potopu właściwie nie powinno mnie dziwić, bo u nas momentami dziwne decyzje zapadają. Dla mnie osobiście niezrozumiałe. Bogu dzięki moja córka Trylogię właśnie ma zamiar czytać bez względu na to czy jest lekturą czy nie. I chyba trzeba po prostu dbać o to osobiście by nasze dzieci czytały to co uważamy za wartościowe:) A ja w Kamieńcu Podolskim nie byłam choć chciałabym, chciała:)
UsuńBodajże Głowacki , wspominając swe spotkania z czytelnikami opisał był sytuację bardzo ciekawą i nawiązującą do twego wpisu . Otóż był na spotkaniu z czytelnikami tylko, że czytelnicy nie przyszli . Cóż , bywa . Po jakimś czasie przyszedł jeden ,ale nie na spotkanie , a po to by wypożyczyć książkę . Nie bardzo jednak pamiętał tytuł. Mówił , że chyba , to książka ...to o czymś i z czymś , albo z czymś i o czymś . Głowacki po jakimś czasie , potrzebnym na domysł zapytał - może chodzi panu o : Ogniem i mieczem "? . Tak , zgadł pan -odpowiedział uszczęśliwiony przyszły czytelnik .
OdpowiedzUsuńŁo matko! Nie wiem co jeszcze można na coś takiego odpowiedzieć. To o czymś i z czymś, albo z czymś i o czymś tragicznie zabawne!
UsuńPodczas jednej z moich wizyt w bibliotece, byłam świadkiem sceny, kiedy chłopak poprosił bibliotekarkę o lekturę traktującą o powodzi autorstwa Kmicica. Obsługująca go pani powiedziała, że nie ma takiej książki. Młodzieniec oburzył się, iż wypożyczalnia nie ma w swoich zasobach tak podstawowej lektury. Bibliotekarka sprostowała, że taka pozycja nie istnieje. Natomiast z pewnością polonistce chodziło o "Potop" Henryka Sienkiewicza, którego Andrzej Kmicic jest bohaterem. Chłopak z uśmiechem odpowiedział, że może być "Potop" i poprosił o wydanie w twardej oprawie, aby ładnie wyglądało na ławce, a na koniec stwierdził, że przecież on takiego tomiszcza i tak nie będzie czytał...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Magda Kasprzak
Ja wiem, że powinno mnie to raczej zasmucić, ale ubawiłam się czytając o Powodzi autorstwa Kmicica:) W sumie ciekawy pomysł:) Mam takie wrażenie, że pracujący w bibliotekach mogliby napisać bardzo ciekawe powieści o przypadkach bibliotekarza:)
UsuńBędę musiała kiedyś powrócić do naszych wieszczy narodowych, ale to musi być ku temu nastrój i czas.
OdpowiedzUsuńLubię powracać teraz do lektur które kiedyś czytało się z racji nazwijmy to szkolnego przymusu, pod presją czasu.
A teraz i przyjemniej się czyta i człowiek "rozumuje" i przyswaja dojrzalszą głową;-)
A Twój teks mnie wciągną, jak to dawniej ludzie przyjmowali nowości w literaturze, fascynujące;-)
Bo inaczej się czyta coś czego się nie musi:) Choć z drugiej strony szkoła dawała nam jakiś drogowskaz, który tak naprawdę chyba przydaje się nawet wiele lat po opuszczeniu szkolnych ławek. Przynajmniej wiemy czego szukać:)
UsuńUściski Basiku:)
A co myślcie o książce Stojowskiego "W ręku Boga", która powstała z inspiracji Trylogią?
OdpowiedzUsuńNatalia
Aaa trudno mi cos powiedzieć, bo nie czytałam. Mąż za to przeczytał, ale tam o ile dobrze pamiętam ginie Skrzetuski i można się ze mnie śmiać, ale stanowczo nie chcę czytać o jego śmierci:)
UsuńTak ginie, ale dopiero pod koniec książki. Dość dobrze się ją czyta i jest kilka zaskakujących wątków. Pisałam na jej temat pracę magisterską.
UsuńPozdrawiam
Natalia