Woda Królowej Węgier |
W drugiej połowie XVII wieku tak opisał Wodę Królowej Węgier wybitny angielski zielarz Nicholas Culpeper: "Woda ta (a raczej nalewka) jest godna podziwu przeciw wszystkim przeziębieniom i powodowanych wilgocią chorobom głowy, apopleksji, epilepsji, zawrotom głowy, letargowi, paraliżowi, chorobom nerwów, reumatyzmowi, skazom, skurczom, konwulsjom. Utracie pamięci, tępocie, śpiączce, senności, głuchocie, szumom w uszach, zaburzeniom widzenia, koagulacji krwi, bólom głowy powodowanym flegmą i humorami. Pokonuje bóle zębów, bóle i słabości żołądka, zapalenie opłucnej, brak apetytu i złe trawienie, obstrukcje wątroby, śledziony, jelit i macicy. Przyjmuje i konserwuje naturalne ciepło. Odnawia zdolności i funkcje ciała, nawet w starości (tak mówią). Niewiele jest remediów dających tak wiele dobrych efektów. Podawać wewnętrznie w winie lub wódce, przemywać nią skronie, wdychać nozdrzami" Cóż z opisu jasno wynika, że Woda działała cuda. Jakby się uparł to i teraz można by było sprawdzić czy to rzeczywiście prawda, bo od jakiegoś czasu Woda Królowej Węgier jest znów do kupienia tyle tylko, że byłaby to bardzo droga kuracja bo buteleczka o pojemności 6 ml kosztuje około 1700 złotych:)
"Będąc już cenioną projektantką w świecie mody, Coco Chanel zapragnęła wprowadzić na rynek perfumy, które będą pachnieć jak kobieta. W Chanel No. 5 znaleźć można naturalne olejki różane, liliowe, jaśminowe, z bergamotki, cytryny i drzewa sandałowego, ze zdecydowanym akcentem aldehydowym. Wydawać się może, że wczesne lata jej życia miały wpływ na ostateczny zapach perfum. Jako córka praczki łączyła zapach mydła i czystości z czymś przyjemnym i kojącym. W późniejszym życiu, podczas występów w kawiarniach, często narzekała na panujące tam nieprzyjemne zapachy. Z jednej strony pragnęła stworzyć zapach kobiecy, zmysłowy, z drugiej jednak taki, który na myśl przywodziłby czystość i świeżość. Ówcześnie taki rezultat otrzymywano, używając woni cytrusów, ale nie o tym marzyła Chanel. Nikt z perfumiarzy nie chciał podjąć rzuconego przez nią wyzwania, do czasu, kiedy z propozycją nowych zapachów pojawił się Ernest Beaux. O powstaniu Chanel No. 5, jak i o samej ich nazwie, krąży wiele legend. Podobno Beaux przedstawił Chanel dziesięć ponumerowanych propozycji. Najbardziej przypadł jej do gustu numer pięć i to on stał się nazwą perfum. Sama Chanel miała słabość do tej cyfry, uważając ją za przynoszącą szczęście (nawet oficjalna premiera perfum miała miejsce piątego maja). Mówi się, że do mieszanki numer pięć asystent Beauxa dodał zbyt dużo aldehydów, co Chanel uznała za atut, ponieważ to one dodały perfumom czystego, mydlanego zapachu, którego tak bardzo szukała. Sam perfumiarz twierdził, że był to efekt zamierzony, będący wynikiem poszukiwań uchwycenia świeżości.
Promocja zapachu przebiegała w sposób dyskretny – Chanel spryskiwała nim swoje klientki, pytając o ich opinię. Perfumy szybko stały się pożądanym produktem, a kobiety oszalały na ich punkcie." (fragment pochodzi z tej strony)
Ja tylko dodam, że Chanel No. 5 do nedawna reklamowany był tylko przez sławne kobiety, ale to się zmieniło i po raz pierwszy legendarny zapach reklamuje mężczyzna. I to jak reklamuje:) Zobaczcie sami:
A w czasie pasjonującej lektury znalazłam jeszcze jedną zapachową ciekawostkę: cesarzowa Józefina, która była jedną z bardziej uperfumowanych kobiet tamtych czasów szczególnie lubowała się w ciężkim zapachu piżma. Ponoć kazała nim zlać buduar w pałacu Malmaison i w efekcie aromat utrzymywał się tam jeszcze przez sześćdziesiąt kolejnych lat. Nie wiem jak Wam, ale mi trudno sobie wyobrazić jak musiało tam pachnieć tuż po wylaniu tam piżmowej mikstury i jak można było to wytrzymać bez bólu głowy...
Bardzo lubię czytać tego tego typu ciekawostki;) Perfumy mydlane:) ot, i tajemnica rozwiązana;D
OdpowiedzUsuńO piżmie nie chcę myśleć musieli mieć oni zawroty głowy oj musieli ..;)))
Nigdy bym nie zgadła, że to o świeży zapach mydlin chodzi:) I pomyśleć, że to na punkcie mydła oszalały kobiety:)
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Bardzo ciekawy post! Lubie, gdy siegasz w swych postach do historii i łaczysz z niezwykła lekkością i wdziękiem opowieści z przeszłości z własnymi refleksjami i ciekawymi dykteryjkami.
OdpowiedzUsuńChetnie powąchałabym "Wody Królowej Węgier" choćby po to, by przenieśc sie wyobrażnią do tamtych, niezwykłch czasów dworzan, długich sukien, zakulisowych gierek szlecheckich...
Ale cóz - cena 1700 złotych jest dla mnie barierą nie do przejscia! Pozostanę więc w delikatnym, darmowym świecie wyobraźni...:-))
Cieszę się, że się podoba:) Ja niestety też nie wiem jak pachnie Woda, ale od czegóż wyobraźnia:) Gdzieś znalazłam przepis jak można sobie takowy specyfik w domu przygotować. Pewnie to nie będzie to samo co taka zrobiona w sposób fachowy ale kto wie może warto spróbować?
UsuńSerdeczności.
Po raz kolejny znajduję tutaj bardzo interesujące ciekawostki :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Lena
Dziękuję i bardzo się cieszę i zapraszam:) Woda Królowej Węgier da mnie też byłą objawieniem. Nie miałam pojęcia, że maczaliśmy palce w powstaniu czegoś tak szlachetnego jak perfumy:)
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Myślę, że reklama z męskim modelem (i to jakim!) to strzał w dziesiątkę. Ponieważ skończyły mi się moje perfumy, myślę czy nie kupić właśnie Chanel no. 5 :)
OdpowiedzUsuńO tak model wyrwał z mojej piersi kilka tęsknych westchnień:) A na Chanel 5 też jakoś nabrałam ochoty:) Nie wiem już czy ze względu na reklamę czy na to że chcę pachnieć jak prawdziwa kobieta:)
UsuńPozdrawiam ciepło.
I znów się czegoś nowego od Ciebie dowiedziałam, będę mogła kiedyś "błysną" tą wiedzą;-)
OdpowiedzUsuńZainteresowała mnie ta Woda Królowej Węgier, choć cena odstraszające, ale chciałabym przynajmniej sprawdzić jak pachnie tak cudowna mikstura;-)
Pozdrawiam ciepło sobotnią nocą;-)
Ja właśnie też chciałabym ją chociaż powąchać, bo o kupnie to na razie nawet nie marzę, ale co tam takie wąchnięcie też by było fajne.
UsuńBasieńko serdeczności.
Fantastyczny post, z wielką przyjemnością go przeczytałam.
OdpowiedzUsuńDziękować, dziękować i pozdrowienia zasyłać:)
Usuń