
Hmm... czy ja na początku wspominałam, że mam niewiele do powiedzenia??? Cóż patrząc na ten wstęp dochodzę do wniosku, że prawdą jest powiedzenie: rzeczą ludzką jest się mylić:) Ale już przestaję i oddaję głos Kubie. Zerknijcie proszę na jego tekst i przyjmijcie ten recenzyjny debiut ciepło. A oto Lwów, który przedstawił mojemu mężowi Wiesław Budzyński w "Mieście Lwów" wydanym przez Świat Książki:
LWÓW - semper fidelis
W życiu każdego człowieka nieubłaganie nadchodzi chwila, gdy musi dorosnąć i powiedzieć - wystarczy. Wiesław Budzyński zrobił to w moim życiu za mnie. Napisał książkę "Miasto Lwów" I ponieważ żywię do tego miejsca sentyment chyba wrodzony, bo mój Dziadek urodził się w królewskim stołecznym mieście Lwów, to musiałem tę książkę przeczytać. I dobrze się stało, bo już dawno żadna lektura tak mnie nie poruszyła.
Budzyński budzi nostalgię za miastem jako zjawiskiem kulturowym i społecznym. Opisuje uwarunkowani społeczne i historyczne, które utworzyły ten najznamienitszy w historii Polski organizm miejski. Wszystko to w formie luźnych esejów naszpikowanych nazwiskami i datami, które dodają niezwykle zręcznej prozie Budzyńskiego tego, co czynią rodzynki w cieście drożdżowym.
Z tym większą przykrością zbliżałem się do kroniki ostatniej wojny, która w książce ze zrozumiałych względów zajmuje najznaczniejszą jej część. Ból i trwoga towarzyszyły mi gdy azjatyckie chordy Stalina weszły do Lwowa. Choć znam historię dość dobrze to i tak trudno było mi w spokoju czytać o mordach na mieszkańcach Lwowa i całej Galicji, jakie urządzali sobie i stalinowscy i hitlerowscy zbrodniarze. Pamiętać także trzeba o pomocnej dłoni, którą tym okupantom podsuwała czerń ukraińska. Patrząc na to z perspektywy czasu to i tak cud, że nie wybili wszystkich mieszkających tam Polaków.
Budzyński nie zostawia jednak Lwowa wraz końcem drugiej wojny światowej. Opisuje także walkę o odzyskanie dorobku kulturalnego miasta, który w części wrócił do Polski w dużej mierze dzięki prof. Gębarowiczowi, ratującemu polskie dziedzictwo tak pod faszystowskim butem, jak i sowiecką nahajką.
Książka budzi poza buntem przeciwko temu co działo się w czasie II wojny także i mnóstwo dobrych uczuć. Pokazuje chart ducha i siłę społeczności Polskiej Lwowa. Przypomina, że miasto, niezależnie pod jaką okupacją, zawsze było kolebką polskości i kolebką nauki i rozwoju Galicji.
Druga wojna zniszczyła miasto. Zabito i wysiedlono mieszkających tam od pokoleń lwowiaków, a to co do niego napłynęło - nie było w stanie udźwignąć bagażu historii i Lwów - miasto wybitne - równoważne Rzymowi, czy Nowemu Jorkowi - nie miał szans wrócić na właściwe mu miejsce.
"Miasto Lwów" to piękna książka. Bogato ilustrowana i opatrzona wieloma przypisami przybliżającymi meandry historii wspomniane w treści. Warto. I choć nie ma szans na polski Lwów - kolejne okupacje nie dały takiej możliwości, to jednak cytując Wiesława Budzyńskiego: Nie ma historii Lwowa bez Polski i historii Polski bez Lwowa.
Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję wydawnictwu i pani Agnieszce.
Książka warta uwagi. I chociaż moje korzenie nie sięgają tak daleko to uważam Lwów za kolebkę kultury i polskości. I znam sporo osób stamtąd się wywodzących.)
OdpowiedzUsuńZgadzam się w zupełności: Lwów rzeczywiście jest nierozerwalnie związany z Polską. Mimo, że niektórzy chętnie by o tym nie pamiętali:)
UsuńWłaściwie miało być nie nie pamiętali a zapomnieli:)
UsuńZ chęcią sięgnę po tę książkę. Mam ogromny sentyment do Lwowa i tamtych stron, gdyż moja rodzina ma swoje korzenie na Kresach. Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze raz tam pojechać i na spokojnie pozwiedzać to piękne miasto. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMy właśnie też bardzo byśmy chcieli zwiedzić, tak na spokojnie Lwów i okolice. Planujemy taką wyprawę na przyszły rok.
UsuńJa o Lwowie, i to tak naprawdę tylko o kanałach i getcie lwowskim, czytałam tylko jedną książkę, historię dziewczynki i jej rodziny, kilku obcych osób, które wraz z nią przetrwały w kanałach, na podstawie tych wspomnień powstał film "W ciemności", dzięki niemu właśnie zainteresowałam się książką. Polecany przez Was tytuł chętnie bym przeczytała, zainteresował mnie niebywale!
OdpowiedzUsuńPewnie masz na myśli "Dziewczynkę w zielonym sweterku", ja czytałam "W kanałach Lwowa" Robert Marshalla - opowiada o losach tych samych ludzi co i w książce przez Ciebie czytanej. I tak jak piszesz powstał na ich podstawie film "W ciemności". Ja w odwrotnej kolejności, najpierw czytałam, potem oglądałam.
UsuńDziewczynki jak lubicie powieści o Lwowie polecam trylogię lwowską Nurowskiej. W każdej bibliotece powinna być dostępna. Tytuły to: Imię Twoje, Powrót do Lwowa, Dwie miłości.
UsuńNie, "Dziewczynki jeszcze nie przeczytałam, zaczęłam, ale do końca jeszcze daleko, miałam na myśli "Świat w mroku Pamiętnik ojca DZIEWCZYNKI W ZIELONYM SWETERKU" Ignacego Chigera. Nazwisko pani Nurowskiej jest mi znane, ale nijak nie mogę sobie przypomnieć, który tytuł czytałam.
Usuńoj, wróciły wspomnienia pobytu we Lwowie. Byłam tam w styczniu 2006 roku, niestety sroga zima i tylko jeden dzień na zwiedzanie, od świtu do nocy... Ale i tak było warto, bo zobaczyłam wiele słynnych i pięknych miejsc :)
OdpowiedzUsuńMi się też tak marzy, choć w marzeniach mam inną porę roku:) W 2014 może nam się uda pojechać na parę dni i na spokojnie pozwiedzać, powłóczyć, posiedzieć, nawdychać się atmosfery... Ehhh marzenia dobra rzecz:)
UsuńDebiut Kuby bardzo udany, przekaż proszę moje gratulacje i o więcej proszę;-)
OdpowiedzUsuńDla mnie Lwów to przede wszystkim piękne zabytki, kawał naszej historii i przepiękne melodie lwowskie. Jest gdzieś w domu kaseta z melodiami Lwowa, mogę jej słuchać bez końca. Niech no tylko wspomnę "Balladę o pannie Franciszce", "Moja gitara"....i wiele innych których tytułów nie pamiętam, ale w głowie mi siedzą, śpiewane z pięknym lwowskim akcentem;-)
Do Lwowa mam raptem 100 km, blokuj mnie brak paszportu żeby się tam wybrać, ale kto wie może zagoszczę w tym wyjątkowym pod każdym względem mieście;-)
A na koniec zacytuje jedną z piosenek:
"Szkoda gadać i szkoda słów,
Nie ma nie ma, jak miasto Lwów!
Nie ma jak to: ta joj, ta idź!
Ta chcesz szczęśliwym być:
To jedź do Lwowa!"
To sobie Basieńko z Tobą ponuciłam:) Bo Lwów tak naprawdę blisko nas leży, my już zaplanowaliśmy, że pojedziemy, ale jak to wszystko wyjdzie w praktyce czas pokaże:) Jak na razie marzymy sobie o tym, żeby obejrzeć:) Wstępnie planujemy na 2014 rok:) Może Basiu i tobie się uda wtedy pojechać? W grupie raźniej:)
UsuńKubie rzecz jasna przekazałam gratulacje prosił żeby ślicznie podziękować więc ślicznie dziękuję:)
No i kolejna książka, którą koniecznie muszę zdobyć. Dzisiaj już zapisałam cztery tytuły książek do-kupienia-na-gwałt:D
OdpowiedzUsuńO jak ja Cię świetnie rozumiem! Moje przechowalnie internetowe w księgarniach jęczą i pękają w szwach! Tak samo jak wszystkie dostępne miejsca płaskie w domu:) To jakaś forma uzależnienia mui być.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)