poniedziałek, 11 marca 2013

Komu pałac komu?

pałac w Kołbieli fot. J. Kordel
Wiosna idzie moi kochani! I nic to, że za oknem śnieży i i zimnym wiatrem dmucha. Wiosna idzie z całą pewnością, bo czuję ją całą sobą. I wcale nie chodzi o to, że w kościach mnie łamie. Nie łamie, nie strzyka za to mnie nosi. W miejscu usiedzieć nie mogę i to niechybny znak, że zima się kończy. Tylko w tym jednym momencie, raz w roku zabawiam się w pogodynkę. Po prostu tak mam, że zimą mnie nigdzie nie ciągnie. Kocyk, herbatka, książka i jestem szczęśliwa. Podziwiam sobie białą zimę zza okna i jest dobrze. Natomiast jak zbliża się wiosna coś się ze mną dzieje, coś co sprawia, że cała rodzina patrzy na mnie z lekką obawą, bo wiadomo, że długo nie wytrzymam i zacznę marudzić. Mój mąż chyba już przywykł do tej powtarzającego się rok  w rok prawidłowości i się do tego przygotował:) I tak parę dni temu widząc moją znudzona minę zapakował mnie do auta i  uwiózł w siną dal. Uściślając sino rzeczywiście było a z tą dalą to jednak przesadziłam:). Ale nie czepiajmy się szczegółów. Najważniejsze, że uwiózł, zatrzymał się w jakimś dziwnym miejscu i wypuścił z auta. Jakby wiedział, że wiosną (nawet tylko tą którą się w kościach czuje) Magdaleny muszą się wybiegać i nałykać nowych wrażeń. No więc wysiadłam z samochodu i wyszłam prosto na opuszczony pałac, którego nigdy nie widziałam, co niestety jest potwierdzeniem powiedzenia "cudze chwalicie swego nie znacie". Pałac był cudny, choć oczywiście jak na opuszczony budek przystało wyglądał na dość przygnębionego swoim stanem. Zauważyliście, że samotne budynki są smutne? Wrażenie potęgowała burość i ponurość, myślę  że w słońcu wyglądałby pogodniej. Choć przyznać trzeba, że widziałam już mnóstwo zamków i pałaców w dużo gorszym stanie. Ten jeszcze ma większość okien, ma dach, schody z tyłu są - choć z lekka zdewastowane, elewacja się trochę sypie, ale budynek nadal zachwyca, tak samo jak stawy z tyłu, choć tutaj już musiałam użyć wyobraźni i zobaczyć to miejsce nie zarośnięte, zadbane z łódkami pływającymi po zielonkawo - niebieskiej tafli wody... Tak mogłoby być i być może będzie, bo pałac w Kołbieli (tam własnie wywiózł mnie małżonek), należący niegdyś do rodziny Zamoyskich przeznaczony jest na sprzedaż. I mam szczerą nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto zechce go kupić, bo wraz z budynkiem, stawami i terenem nabędzie ów szczęściarz kawał pięknej historii.

fot. J. Kordel
Pałac tak jak już wspomniałam należał do rodziny Zamoyskich. Został wzniesiony w 1866 roku. Zamieszkał w nim Józef Zamoyski. Był to człek niepospolity, bardzo nowoczesny i postępowy. Pochodząc z tak znakomitej familii niewiele musiał robić. Mógł spokojnie spędzić życie na zabawie, bez większych trosk i zmartwień. Jednak hrabia wybrał zupełnie inną, dużo trudniejszą i pracowitą drogę. Poświęcił się majątkowi, udoskonaleniu folwarku i pomocy chłopom pracującym na jego włościach. W "Materyałach..." czytamy m.in., że:

"Jako ziemianin nie mniejsze położył zasługi. Majątek jego, Stara Wieś pod względem gospodarstwa rolnego jest jednym z najpiękniejszych w kraju, i może być słusznie nazwanym fermą wzorową, jakoż wielu rolników, z odleglejszych nawet okolic nie raz tam przybywało dla przyjrzenia się urządzeniu tego folwarku, który wprawdzie wiele kosztował, ale za to pod każdym względem nic zgoła do życzenia nie pozostawia. Wszystkie pola w tym kilkunastowłókowym majątku (pisze Kuryer Poranny) są zdrenowane, łąki zirygowane, bagna osuszone i zamienione w łąki. Inwentarz żywy składa się z dwóch ras bydła i z trzech ras owiec. Znajdują się tam wzorowo urządzone: młyn, olejarnia, krochmalnia i młocarnia, poruszana parą. Dalej jest tam zbiór narzędzi i przyrządów gospodarczych, a zabudowania wszystkie wzniesione są wzorowo pod każdym względem..."

Jakby tego było mało, poza troską o ziemię wykazywał się Hrabia Zamoyski ogromną dbałością o warunki w jakich żyją i pracują ludzie. Troszczył się o to by dostawali umowy o pracę, otworzył szkołę dla dzieci pracujących u niego robotników (kształcili się tam też synowie uboższej szlachty), pilnował przestrzegania dni wolnych od pracy. Fundował dzieciom podręczniki, a tym którzy pragnęli uczyć się dalej ofiarowywał stypendia. Rzemieślnicy pracujący u niego mieli dostęp do fachowych publikacji, nie skąpił też pan Józef na dokształcanie ich w zawodzie. W obrębie majątku był sklep gdzie pracownicy mogli po kosztach nabyć kaszę, sól, naftę itp. Ponadto była też apteka gdzie każda rodzina mogła dostać lekarstwa. Dbano by każda rodzina mieszkała osobno, w godziwych warunkach (na przykład każde mieszkanie miało wodociąg). Majątek miał też własną pralnie, prasowalnię, magiel. Może nie brzmi to imponująco, ale jak na tamte czasy takie warunki były czymś niespotykanym. Nic więc dziwnego, że do majątku Zamoyskiego ściągali ludzie nawet z bardzo dalekich stron.


O Józefie Zamoyskim pozostało niewiele materiałów. Ale pięknie uwiecznił jego postać na kartach "Lalki" Bolesław Prus:

"Mamy tedy rok 1879. Gdybym był przesadny, a nade wszystko gdybym nie rozumiał, że po najgorszych czasach nadchodzą dobre, lękałbym się tego roku 1879. Bo jeżeli jego poprzednik zakończył się źle, to już on zaczął się jeszcze gorzej. Anglia, na przykład, w końcu roku zeszłego wdeptała w wojnę z Afganistanem i w grudniu było nawet z nimi źle. Austria miała dużo kłopotów w Bośni, a w Macedonii wybuchło powstanie. W październiku i listopadzie były zamachy na króla Alfonsa hiszpańskiego i króla Humberta włoskiego. Obaj wyszli cało. Również w Październiku umarł hr. Józef Zamoyski, wielki przyjaciel Wokulskiego. Myślę nawet, że jego śmierć w niejednej sprawie pokrzyżowała plany Stachowi".

Szczerze mówiąc wiedziałam, że w Kołbieli stoi jakiś pałac. Ale do momentu gdy Kuba mnie tam nie zawiózł nie miałam pojęcia o jego bogatej historii. I tak się zastanawiam czy jeżeli hrabia Józef gdzieś tam z góry patrzy na swój podupadły, opuszczony majątek czy przypadkiem nie pęka mu serce... Cóż mam nadzieję, że pałac jeszcze znajdzie kogoś kto przywróci mu świetność, w komnatach rozbłysną światła, a z tyłu na tarasie będzie się znów jadać urocze podwieczorki słuchając kumkania żab, które wieczorami będą dawać na brzegach stawów niepowtarzalne koncerty. Tego życzę i pałacowi i nam wszystkim, bo w końcu to nasze polskie dziedzictwo, kawał pięknej historii związanej z nietuzinkowym i bardzo dobrym człowiekiem.

A na koniec dodam, że wracając zobaczyliśmy na brzegu lasu dość duży masywny krzyż. Wysiedliśmy i zrobiliśmy mu kilka fotek nie mając pojęcia kto i po co go tu postawił. Nasze zdumienie było wielkie, gdy okazało się, że krzyż związany jest ni mniej ni więcej ale właśnie z rodziną Zamoyskich. Prawdopodobnie postawiony został po tym jak w tym miejscu żmija ugryzła trzyletnią  mieszkankę pałacu. Dziewczynka niestety zmarła. Potwierdza to napis na grobowcu Zamoyskich znajdującym się  na kołbielskim cmentarzu. Widnieje tam:

Ś.P. MARYA PELAGYA ZAMOYSKA UR.17 LUTEGO 1879 R. † 24 MAJA 1882 R.
fot. J. Kordel

Nie wiem, ale dla mnie to zadziwiający zbieg okoliczności, że tego samego dnia zobaczyliśmy krzyż  obok którego przejeżdżaliśmy już wielokrotnie... Spójrzcie na jego zdjęcie. Widzicie te dziwne ślady? Zastanawialiśmy się z Kubą czy to nie pozostałości po kulach. Bo po czym by innym?
24 maja - zgadza się z napisem z grobowca. No i te ślady jak myślicie zostawiły je kule? fot. J. Kordel

Źródła:
*http://www.kolbiel.pl/asp/pl_start.asp?typ=14&sub=1&menu=5&strona=1
*Materyały do życiorysu Hr. Józefa Zamoyskiego. Archiwum Zamoyskich. AGAD Warszawa. (Brak autora tego rękopisu wypisów z publikacji prasowych).
*Bolesław Prus, Lalka. Rozdział 28

26 komentarzy:

  1. Ale cudnie napisałaś, znowu:) Taki pałacyk mieć, odrestaurować i żyć sobie w nim...ehhh...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że tak powtórzę za Tobą: ehhhh....:)

      Usuń
    2. To ja też się dołączę:
      Eeeehhhhhh.....

      Usuń
  2. Piękny.Dobrze,że jeszcze małżonek uwozi i uwodzi swoimi pomysłami!Uwielbiam takie pałace z duszą.a może i z duchami-kto to wie.Jak tylko ma okazję to również wyskakuję ze ślubnym na takie wyprawy.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż trudno się Jolu nie zgodzić z Tobą:) Powiedziałabym, że nawet bardzo dobrze, że uwodzi i uwozi w dowolnej kolejności:) A pałace i ogólnie stare budynki mają w sobie coś niesamowitego. Coś mi mówi, że skoro i wy z mężem zwiedzacie takie ruiny byśmy się doskonale dogadali:)

      Usuń
  3. przykre to, gdy taki budynek niszczeje... jak tam musiało być kiedyś pięknie, tętnił życiem, było wesoło i barwnie zapewne... ech...
    przejrzałam Madziu tylko zdjęcia, Twojej notatki nie dam rady teraz przeczytać, bo strasznie jestem zdołowana i zrezygnowana, jak przekłuty balonik się czuję, nie nadaję się chyba na prowadzenie takiego bloga, zawsze ściskają mi się sprawy prywatne i emocje między recenzje, a później mam za swoje... ot co!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wciskają miało być

      Usuń
    2. poczta mi się zblokowała, ale jak tylko mi się uda wyślę odpowiedź, dziękuję za Twój e-mail :)

      Usuń
    3. Odpowiedź dostałam z tego wniosek, że poczta ogarnięta:) Pozdrawiam serdecznie Aniu!

      Usuń
  4. Prawda Magdaleny muszą się wybiegać, ale ja do tego potrzebuję wiosennej pogody. Ostatnie kilka dni były takie piękne, słoneczne i ciepłe, że z zapałem łaziłam po parkach i innych skwerach, nawet po sklepach:) Teraz zapadłam ponownie w hibernację, ale na przyszły tydzień mam nadzieję powrócić do życia. A od dawna marzy mi się może nie pałac, ale dworek, taki z prawdziwego zdarzenia, jakbym miała kasę to bez chwili wahania bym jakiś kupiła i wyremontowała. Budynek z historią, a do tego piękny i przestronny, bo ja nie lubię ciasnoty:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A bo to wiesz Magdaleno powrót zimy - powrót hibernacji:) Toż to mądrość gatunku, żeby przetrwać ochłodzenie klimatu najlepiej je przeczekać w przyzwoitych ciepłych warunkach:) Wykazałaś się moja droga ogromną mądrością i doskonałą strategią przetrwania:)

      Usuń
  5. Ach, piękny ten pałacyk... i aż szkoda, że się marnuje i niszczeje... Uwielbiam takie miejsca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię i mam nadzieję, że jednak ktoś go kupi zanim będzie trzeba go odbudowywać od podstaw, ale jak na razie chyba jeszcze jest trochę czasu do nabycia chetnego, bo stan pałacu nie jest katastrofalny.
      Serdeczności przesyłam.

      Usuń
  6. Piękne pałace, zamki i mało który jest "ratowany". Wielki żal :(

    Ps. U nas w rejonie pałacyków, zamków, dworków pod dostatkiem... to tak a propos pewnego tematu...

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale numer w mojej okolicy całkiem podobny pałac stoi i tak patrzę, patrzę myślę sobie, była Madzia w moich stronach i się nie pochwaliła??:)
    Bo i stawy wspomniane są, z wodą na dodatek! tylko łódek brakuje ale w sumie to maleńki mankament:)
    Na szczęście u mnie jest tzw, wyścig szczurków do reklamy firm i jedna przez drugą wykupuje tego typu zabytki w celu odrestaurowania.
    Ruin coraz mniej z jednej strony dobrze zaś z drugiej..lubiłam pochodzić między starymi filarami, szczątkami ścian i wspominać czasy ich świetności..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agaa niech budują i ratują jakieś ruiny i tak zawsze się znajdą i będziesz mogła tam chodzić i wzdychać i romantyczną duszę wystawiać na cierpienia:)
      No a wracając do podobieństwa, to przecież wiesz, że ja bym z miejsca zameldowała, że jadę:) Coś tam miałyśmy warzyć wspólnie i próbować jak się znajdę w okolicy to jakbym mogła się nie odmeldować:)
      Całusy Aguś przesyłam.

      Usuń
  8. Oby szybko znalazł się kupiec!
    Ado mnie dziś dotarła smaczna procentowa przesyłka - dziekuję!!!!Wygląda zabójczo a jak smakuje dowiem sie dopiero w święta, bo zatrzymam ją na tę specjalną okazję:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olqa to mi ciężar z serca zdjęłaś:) Dotarła cała i zdrowa, bałam się strasznie, żeby nie popękała w podróży, bo to z poczta rożnie bywa. A tak ciekawość mnie gryzie, którą butlę dostałaś? Z winogronami czy z parą? Bo pakował mój szanowny małżonek i zupełnie nie wiem, która butelka gdzie zawędrowała:)

      Usuń
  9. Piękny pałac.
    Przypomina mi jeden z pod Wrocławia, też tak na górce stoi. A w dole rzeczka. I też były z niego malownicze ruiny. Piszę były, bo gdy po dwóch latach zajrzałam w tamtą okolicę to nie mogłam uwierzyć, jak bardzo się zmienił. Wypiękniał i pałac i teren wokół i stajnie w których zamieszkały koniki. Mam nadzieję, że ten też będzie miał tyle szczęścia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj oby mu się tak zdarzyło! Zawsze mi szkoda domów, budynków, dworów, które są porzucone, bo tak jakoś mi żal i ich i całej historii, która wraz z nimi odchodzi.
      Serdeczności przesyłam.

      Usuń
  10. miejsce z duszą i ciekawą przeszłością;-)
    żyję i ja tą nadzieją że dostanie się w dobre ręce które tchną nowe życie w te mury;-)
    cieszę się bardzo, że jesteś takim moim pierwszym zwiastunem wiosny (no może drugim, bo przebiśniegi w ogródku już mam);-D
    uściski ślę ciepłe wprost spod kaflowego pieca;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AAaaa też chcę! Przebiśniegi! Ja ma za oknem zimę, ale biorąc pod uwagę, że stanowczo nie chce mi się w domu siedzieć wiosna już tuż, tuż:)
      Serdeczności Basiku!

      Usuń
  11. Pałac Zamoyskich i takie traktowanie??? Hanba. Oby urzednicy wreszcie poszli po rozum do glowy i wrażliwość i wraz z chetnym inwestorem fachowo uratowano ten palac!!! Pamietam jak jeszcze wcale nie tak dawno wysoce karygodnie potrajtowano piekny klasycystyczny dwor k. Rudzienka, kiedy to wybudowano i zezwolono na to tak blisko niego oraz niszczac założenie parkowe, nową, nieladną architektonicznie szkołę. Dwor niszczal, karygodnie zaniedbywany przez urzędników a nawet zupelnie niechciany. Karygodne. Dwor tamten uratowal prof.Kwiatkowski. Ten powinien tutaj byc uratowany przez następne pokolenia Polaków!

    OdpowiedzUsuń
  12. Napisałam na temat pałacu do konserwatora zabytków. Zero reakcji. Można by chociaż mansardowe okna zimą pozamykać, opryskać brzózkę na tarasie jakimś randapem, przypilnować by chwasty i mchy nie porastały szczelin. Na park chyba źle wpływa Semmelrock ze swoimi cementami.

    OdpowiedzUsuń