wtorek, 21 stycznia 2014

O tym jak poczułam nieprzeparty apetyt na Czajkę - część pierwsza

Izabela Czajka
Wbrew pierwszym skojarzeniom nie będzie to post kulinarny. Apetyt na Czajkę rzeczywiście miałam i mam, ale zważywszy na to, że czajka jest ptakiem chronionym spożywanie jej nie byłoby czynem chwalebnym. Nie mówiąc już o tym, że jej rozmiar nijak nie jest proporcjonalny do ryzyka na jakie bym się narażała decydując się na konsumpcję. Wiadomo bowiem powszechnie, że to co ma być upieczone w czasie owego pieczenia jeszcze się kurczy więc przypuszczam, że z takiej czajki zostałoby doprawdy niewiele. Co innego gęś... Gęś nie dość że niechroniona to i rozmiar ma słuszny... Ale nie o tym miało być tylko o innym rodzaju apetytu. Tym razem czytelniczego a dotyczącego Izabeli Czajki, bo o niej własnie mowa:) Nazwisko Czajka - Stachowicz wpadło mi w oko dość dawno temu przy okazji przeglądania książek w księgarni internetowej. Tytuł, który zwrócił moją uwagę brzmiał intrygująco "Dubo…dubon…dubonnet" i w tamtym momencie z niczym mi się nie kojarzył. Ale książka miała być ponoć autobiograficznymi wspomnieniami z Paryża lat XX więc z miejsca mnie zainteresowała. Ale jakoś tak nie miałam okazji kupić jej wtedy i z czasem zapomniałam o pani Czajce. Ale ostatnio szukałam wiadomości o likwidacji getta otwockiego i napotkałam wzmiankę, że przebywała w nim również wyżej wspomniana Izabela Czajka i że opisała ucieczkę z getta i swoje dalsze wojenne losy w powieści "Ocalił mnie kowal". Obok takich wiadomości już nie mogłam przejść obojętnie i natychmiast zamówiłam sobie kilka książek pani Izabeli i tak z rozpędu, do kompletu jej biografię napisaną przez Paulinę Sołowianiuk, “Ta piękna mitomanka. O Izabeli Czajce-Stachowicz”. Zamówić mogłam natychmiast, co oczywiście nie było równoznaczne z natychmiastowym otrzymaniem książek. A rozbudziłam swoją ciekawość na tyle, że nijak nie mogłam wytrzymać. Więc zrobiłam to co w takich wypadkach robią wszystkie niecierpliwe Magdaleny czyli zaczęłam szperać w Internecie. I im dłużej szperałam tym bardziej Czajka mnie intrygowała. Z informacji jakie znajdowałam wyłaniała się niebanalna, pełna fantazji i pomysłów kobieta. Kobieta o dużym temperamencie i apetycie na życie. Umiejąca z niego czerpać pełnymi garściami. Kobieta obracająca się wśród znanych postaci: była między innymi koleżanką Tuwima, Witkacego, Tytusa Czyżewskiego,  rzeźbiarza Jacka Pugeta. Znała Gałczyńskich, Gombrowicza. Bywała w słynnej Ziemiańskiej i Adrii. Oczywiście zajmowała miejsce przy stolikach wybrańców. To ona była muzą Witkiewicza. Umieścił ją pod postacią Heli Bertz w "Pożegnaniu jesieni". To anagram Belli Hertz, jak się wtedy nazywała.
W Getcie Warszawskim, w którym przebywała zanim znalazła się w Otwocku założyła kawiarnię, w której organizowała życie kulturalne i artystyczne. Na przekór temu co działo się wokół, na przekór wszechobecnemu okrucieństwu i śmierci. 
Jej dość niestandardowe podejście do życia nieraz jej to życie uratowało. Na przykład gdy ukrywała się w jednym z pensjonatów otwockich w środku nocy wpadli tam Niemcy. Czajka czekała na nich w łóżku. Doszła do wniosku, że jak już maja ją zastrzelić to najlepiej właśnie na leżąco, bo przecież tak upadnie i być może ból będzie jeszcze większy. Hitlerowcy przystawili jej do głowy pistolet i zażądali podania nazwiska.
- Jestem Czajka ptak wodny - odpowiedziała.
Niemcy uznali ją za wariatkę i zostawili w spokoju. Zresztą w czasie ucieczki z getta otwockiego śmierć też była o krok. I też uratował ją niewyparzony język. Czajka była już na zewnątrz, poza drutami gdy zatrzymał ich niemiecki wartownik.  Izabela zaczęła go przedrzeźniać po dziecinnemu i rozeźlony kazał im (Czajce i jej wybawicielce) zniknąć. 
Trzeba jej przyznać, że   była wprawiona w dziwnym zachowaniu. Tak pisze o rożnych wcześniejszych jej wybrykach Antoni Marianowicz:
"Z okresu przedwojennego zapamiętałem kilka anegdot o Belli. Np. że w czasie uroczyście celebrowanego rodzinnego przyjęcia po jej pierwszym ślubie (z socjologiem Aleksandrem Hertzem), zerwała się i wrzasnęła dokładnie to samo słowo, które tak bardzo zirytowało ją w mojej interpretacji (chodzi o słowo "dupa") , po czym uciekła do swego pokoju, barykadując się przed małżonkiem. Albo, że w okresie swojej zaawansowanej ciąży (która zresztą skończyła się poronieniem) ukryła pod kołdrą małe koźlątko i wyciągnęła je na widok wchodzącej do pokoju teściowej (matki jej drugiego męża, architekta Jerzego Gelbarda) z okrzykiem: "Patrz, mamo, urodziłam!" Starszą panią na szczęście odratowano...

W pierwszym okresie wojny widywałem Bellę dość często, przez pewien czas bowiem mieszkała w jednym mieszkaniu z moim stryjem. Gelbardowie żyli już wówczas w separacji i korzystali z mieszkania na zmianę: jedną noc pan Jerzy z przyjaciółką drugą Bella z przyjacielem (należy domniemywać, że pozostałe noce spędzali u swych konkubinów). Kiedyś Bella wtargnęła do pokoju mego stryja, drąc się w niebogłosy: "Panie Stefanie, niech pan ratuje! Moja Pumcia umiera!" Rzeczywiście, na podłodze leżała tłusta suka Belli, najwyraźniej nieżywa. Mój stryj podbiegł po szklankę wody i chlusnął nią na nieboszczkę, która podniosła się z podłogi. Wtedy Bella padła na kolana, całując rękę cudotwórcy i krzycząc: "Nigdy panu tego nie zapomnę! Jest pan prawdziwym wskrzesicielem!"*
Po wojnie Czajka wiodła równie niezwykłe życie. Pracowała jako milicjantka, w kaburze pistoletu nosząc papierosy, szminkę i puderniczkę, potem zrzuciwszy mundur udała się na Śląsk w poszukiwaniu zrabowanych w czasie wojny dzieł sztuki. I nie wiem czy wiecie, ale to własnie ona przyczyniła się do odnalezienia wywiezionych przez Niemców obrazów Matejki. To wszystko wystarczyło żeby moja i tak rozbudzona ciekawość rozbuchała się dokumentnie. Chciałam jak najszybciej przeczytać "Dubo... Dubon... Dubonnet", bo wydawało mi się, że od tej książki właśnie powinnam zacząć. I przeczytałam. I na moje wrażenia zapraszam już wkrótce do części drugiej traktującej o Izabeli Czajce kobiecie, która swój apetyt na życie skwitowała stwierdzeniem: "Urodziłam się nienażarta":)

*"Pchli Targ. Dziennik roku przestępnego 2000"

11 komentarzy:

  1. Uwielbiam takie historie. Czekam na więcej:-))) I ruszam szperać w poszukiwaniu informacji o Belli:-)))
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więcej będzie, bo mam w planach jeszcze trzy części:) Kobieta wzbudziła mój szczery podziw i zainteresowanie.

      Usuń
  2. Przeczytałam kiedyś pierwszą książkę z serii jej przygód (?). Na pozostałe się zamierzam póki co.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co konkretnie czytałaś? Ja się w tej chronologii niezupełnie łapię, zaczęłam o "Dubon..." bo pisana niby pod koniec życia ale za to o wczesnej młodości Czajki. Przygody to chyba trafne określenie:) Moim zdaniem dużo trafniejsze od mitomanki jaką ją obwołano. Ale o tym jeszcze napiszę.

      Usuń
    2. Zaczęłam od Małżeństwo po raz pierwszy i na razie na tym skończyłam :) ale jak będę miała okazję, tudzież przypływ dodatkowej gotówki, to sięgnę po kolejne tomy, bo to całkiem sprawnie napisane historie pełne niewiarygodnych przygód :)

      Usuń
  3. Madzia o Czajce juz pogadalysmy na fb ale jezeli lubisz podobne klimaty to moge Ci podpowiedziec ( o ile nie czytalas ) Galopem na przełaj, i Z wiatrem, pod wiatr. :) Marii Ginter

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytałam! Podpowiadaj, podpowiadaj, ja jestem łasa na tego typu lektury. Wręcz nienażarta mówiąc słowami Czajki:)

      Usuń
  4. Oglądałam o niej u Wołoszańskiego( odcinek o skarbach III rzeszy)- ale nie wiedziałam,ze to aż tak barwna postać, czekam na ciąg dalszy:)

    OdpowiedzUsuń
  5. I część wspomnień nosi tytuł"Córka czarownicy na huśtawce", II cz."Król węży i salamandra", IIIcz,"Małżeństwo poraz pierwszy", IV cz,"Nigdy nie wyjdę za mąż", potem "Dubo...", następnie Moja wielka miłość, i "Lecę w świat", "Płynę w świat", Wszystkie tomy warte są przeczytania, niesamowicie barwna, niezwykłą kobieta.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mnie Czajka pochłonęła bez reszty. Przyznam, że w tej jej neurotyczności i wrażliwości odnalazłam spore podobieństwo do siebie, szkoda tylko, że nie mam aż takiej fantazji, chęci do życia, zabawy i otwartości na ludzi. Niestety, za bardzo rządzi mną rozsądek…
    Polecam przeczytać jej książki w kolejności, jaką podała malina. Co prawda, ze względu na mitomańskie skłonności Czajki albo raczej jej niczym nie ograniczoną fantazję, nie należy traktować ich jak autobiografię, ale chronologia wydarzeń zostanie w miarę zachowana 
    Miłej lektury,
    Magda

    OdpowiedzUsuń