poniedziałek, 2 czerwca 2014

Książka w szafie czyli w jakie tytuły byście się ubrali?

Od kilku dni mam dylemat odzieżowy. Dylemat jest potwornie wkurzający, bo zmusza mnie do chodzenia po sklepach w poszukiwaniu sukienki. Letniej. Takiej coby była w moim stylu. I na moją kieszeń. Kto mnie zna ten wie jakie katusze przeżywam. Kto mnie zna wie jakie katusze przeżywa mój mąż musząc mnie znosić na zakupach. A tym którzy mnie nie znają wyjaśniam, że nie znoszę ciuchowych sprawunków. Pod tym względem jestem totalnie mało kobieca. Oczywiście lubię ładne ciuchy, ale najlepiej takie, które już znajdują się w mojej szafie. Wyprawy do sklepów, grzebanie pośród wieszaków, czujne spojrzenie sprzedawczyń, które chcąc być miłe i uprzejmie pytają czy mogą w czymś pomóc doprowadzają mnie do szewskiej pasji. W takich momentach zawsze myślę o fragmencie bodajże Idy Sierpniowej, w której to mowa jest o tym, że gdyby można było ubierać się w ciuchy z krepiny i bibuły panny Borejko byłyby najlepiej ubranymi dziewczętami w Poznaniu. Do mnie tego niestety zastosować nie można, bo smykałki do tego typu twórczości nie mam. Ale gdyby można było ubierać się w książki... Oooo to wtedy sprawa wyglądałaby inaczej! Wyobraźcie sobie siebie wkładających rano ulubione tytuły! Jakie piękne byłoby życie. Kolekcja zimowa, wiosenna, letnia, jesienna. Wstajemy źli i z miejsca wskakujemy w jakiś ponury i posępny dreszczowiec, budzimy się w romantycznym nastroju i wkładamy na siebie jakiś miły zwiewny romans... Chcemy powrotu do przeszłości hyc wciągamy na grzbiet coś historycznego... Ehhh...  Ja dziś chyba sięgnęłabym po Błękitny Zamek Montgomery. Idealna na ponury dzień. Ciepła, zabawna, romantyczna, budząca wiele wzruszeń. Chciałabym mieć na sobie coś tak miękko otulającego:) A Wy gdybyście mogli ubrać się w wasze ulubione tytuły co byście najczęściej nosili?   Albo co założylibyście dzisiaj?

4 komentarze:

  1. Dzisiaj...hmmm, dzisiaj ubrałabym się w "Dziwne losy Jane Eyre". Miłość, mroczne tajemnice, nostalgiczne, angielskie krajobrazy...
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja bym sie ubrała tradycyjnie w Dzieci z Bullerbyn. Dobre na każdą pogodę i na chandrę i na deszcz:)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja bym się ubrała w "Mękę kartoflaną" Rudnickiego. Pewnie bym była ciekawym okazem, bo absurd, groteska i lekki wnerw budziłby zainteresowanie. Albo coś Topora. A w piękny słoneczny dzień, gdybym miała ochotę na sukienkę, to może byłaby to "Dziewczyna w niebieskiej sukience" albo coś weselszego, albo coś pożyczonego od Majki - bohaterki takiej jednej sympatycznej pisarki Kordel (przynajmniej byłoby wygodnie). :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Co do tych zakupów to mam to samo, ubrania kupuje z konieczności, a wyprawa po jakąś bardziej elegancką "szmatkę" to prawdziwa katorga;-(
    Co innego książki, tam zawsze znajdę coś w swoim rozmiarze, kroju, kolorze, oj szkoda, szkoda, że nie można stroić się w księgarniach;-D
    A ja ostatnio zaczytuje się przygodami bohaterów z Zatoki Aniołów - Barbara Freethy i właśnie w tą mgłę znad zatoki bym się przyodziała;-)

    OdpowiedzUsuń