piątek, 2 października 2015

Kolejne słowa uwolnione z szuflad... I zapowiedź tajemniczego, wieczornego gościa!

Moi drodzy to kolejny tekst opuszczający dziś szufladę :) Przez najbliższy tydzień, codziennie uwolnimy wiele słów:) A żeby było ciekawiej i profesjonalniej... Mam dla Was niespodziankę. Eksperta, który każdy tekst przeczyta i się o nim wypowie. Przedstawię Wam Go wieczorem. Serdecznie zapraszam :) I do lektury i do przysyłania kolejnych tekstów.




ANDRZEJ MICHAŁ - „BIAŁA  LINIA CZYLI NIEPRZEKRACZALNA GRANICA OSTATECZNOŚCI” - FRAGMENTY – Bez zakończenia!

Opowieść ta wydarzyła się naprawdę, opisując ją pominąłem mniej istotne fakty i nieciekawe postacie, gdyż zanudzanie cię Drogi Czytelniku nie jest moim celem.
Podobieństwo między Mną a głównym „bohaterem” jest czysto przypadkowe. Wynika to po prostu z tego, że, by opisać losy Naszych głównych bohaterów musiałem przebywać w ich otoczeniu i po części żyć ich życiem… Nawet Jego imię i me nazwisko, oba tak podobne a wręcz takie same, są kwestią tylko przypadku…




Rozdział I.   On i Ona.


Najwidoczniej Michała musiało „coś” opętać, gdyż miast udać w pierwszym dniu do nowej pracy, to nie wiedzieć, czemu? Powędrował, on w przeciwnym kierunku! Do odległego starożytnego miasta, w którym to zatracił się zupełnie, spacerując pięknymi ulicami.
Nie wiedział już, po co tu przyjechał? Czym się, na co dzień zajmował? A przez chwilę to nawet zapomniał swego imienia! – I to jest dokładnie ta chwila, w której powinno się wszystko zaczynać od początku, wypowiadając zaklęcie!
- „…Muszę napisać powieść, by spełnić wreszcie swe marzenia.” – Powiedział, to do siebie siedząc na ławce, w końcowej części peronu dworca kolejowego a że powiedział to na głos w publicznej przestrzeni - to został on wysłuchany!
- Michał, był zmęczony całodzienną bezsensowną „spacerologią” wąskimi uliczkami Starego Miasta i oniemiały oczekiwał na pociąg, który jak mu się wydawało miał już dawno przyjechać.
- Jesteś pisarzem?”…- Usłyszał głos nad sobą. – „Tak, ty jesteś pisarzem, zapomnij, więc o czymkolwiek innym i zacznij pisać.”- Michał podniósł wzrok i ujrzał statecznego jegomościa stojącego ni to obok niego, ni to nad nim. Jegomość ten był z gatunku tych, co wieku na jego twarzy nie uświadczysz. Lat liczył około… niewiadomo ilu? - Mógł mieć tak ze trzydzieści a i też i pięćdziesiąt trzy. Któż to wie?
- Ty jesteś pisarzem, który nie piszę? Może to i dobrze? Bo musisz wszakże wiedzieć; Że książki są groźne i nie wolno ich bezkarnie pisać! – Jegomość ni to stwierdził, ni zapytał, uśmiechnął się przy tym tajemniczo tak jakby już wszystko wiedział i znał niczym aktor przebieg następujących po sobie wydarzeń. Tak też pomyślał o nim mężczyzna na ławce siedzący. Wpatrywał się w niego, w stojącego przed nim elegancko ubranego w trzy częściowy, drogi garnitur w kolorze morskiego granatu. I miał nieodparte wrażenie, że chociaż widzi owego faceta pierwszy raz, to tak jakby znał go od dawna – od zawsze!
- Pan wszystko o mnie wie? - Zapytał Michał „nie piszący pisarz”, podnosząc się z miejsca, z niewygodnej twardej ławki na peronie Krakowskiego Dworca Głównego.
- Nie. Nie wszystko. – Tajemniczy jegomość tak jakby stracił początkową pewność siebie, cofnął się o dwa kroki, niemalże na skraj peronu.
- No to jak nie wszystko, to ja się przedstawię: Jestem Michał, Pisarz który nie pisze… Aaaa…  tak…o przepraszam… to że nie piszę to pan wie! Ale myślę, że jak się zagaduje do nieznajomego to najpierw się mówi „Dzień dobry”. – Nie piszący pisarz wyciągnął dłoń do powitalnego uścisku… i tu stała się drobna dziwna rzecz, wytworny jegomość cofnął się jeszcze o krok i znalazł się na skraju peronu kolejowego, stromego wysokiego. Tajemniczy jegomość do tyłu wykonał jeszcze jeden krok, jego prawa noga znalazła się już nad przepaścią. Ciężar jego ciała został już przeniesiony na tą „tylną” prawą nogę, ale zamiast runąć w tył z krawędzi peronu na tory kolejowe, wprost pod nadjeżdżający pociąg to po prostu odbił się od nieistniejącej powierzchni, wykonał kilka kroków do przodu, uścisnął dłoń pisarza i miast się przedstawić wskazał na pociąg, który za jego plecami nadzwyczaj szybko wjechał, na peron dworca.
- Ona tam jest! – Rzekł wprost do ucha tajemniczy jegomość pisarzowi, pewnym dziwnym, tonem.
Pisarz tak jakby z opóźnieniem usłyszał te słowa. Te trzy słowa: „Ona tam jest”. Usłyszał tak jakby z oddali, choć wypowiadający je stał tuż przed nim… a za jego plecami, pociąg wtaczający się na peron wytworzył ogromny rumor i powiew wiatru. Który owiawszy obu mężczyzn przyniósł ze sobą tajemnicę.
Pisarz poczuł woń od tajemniczego, witającego się z nim mężczyzny. Pisarz znał dobrze znał ten zapach.
Była to woń, jaką można wyczuć zwiedzając starożytne zabytki, świątynie, piramidy, katakumby z grobami papieży, królów, cesarzy. Pisarz kojarzył tą woń z kilku miejsc, ale w tej chwili przyszła mu na myśl tylko jedno; Wawel, Królewski Zamek w Krakowie. W szczególności jego Katedra w podziemiach, której znajdują się groby Królów Polskich i innych różnych ważniaków, tych, którzy w ciągu wieków zaznaczyli swą obecność na tym świecie na tyle by zostać pochowanym w tym szczególnym, nobliwym miejscu.
Pisarz nawet zdążył zadać sobie pytanie: „Czy obecnie trzymający jego dłoń w powitalnym uścisku czasami w przeszłości nie mieszał czasami, w Polskim kotle?”- Ale to cóż za absurdalne pytanie? Tamci są martwi! A ten wygląda na żywego… a że zapach od niego bije niczym dawno złożonego do grobu. No to cóż? Może się Michałowi przewąchało. Jest w końcu zmęczony całodzienną wycieczką i jego zmysły nie są już wystarczająco wyostrzone, powinien odpocząć przynajmniej na chwilę.
Umysł Michała reagujący z opóźnieniem na bodźce doń docierające, ujrzał za plecami nieznajomego jegomościa Kobietę! Kobieta ta musiała tam przebywać już pewną chwilę, rozmawiając przez telefon już od dłuższego czasu.
Michał usłyszał po chwili w pół zdania jej wypowiedzi, do kogoś znajdującego się po drugiej stronie telefonicznych łącz:
- „…za kilka dni zaczynają się wakacje, a ja nie lubię Zakopanego jak są wakacje! Taki wielki nieprzyjemny tłok w mieście jak i na szlakach! Obiecuję, iż na początku września przyjadę na kilka dni… tak na kilka dni. Mam zamiar nocować najpierw… tak jak teraz w schronisku Murowaniec… potem szlakiem przez Pańszczyce, Krzyżne do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów… „- W otwartym oknie wagonu pierwszej klasy piękna kobieta właśnie toczyła z kimś rozmowę przez telefon, Pisarz najwidoczniej stracił poczucie czasu, bo pociąg w jego mniemaniu zatrzymał się nie wiedzieć kiedy, a po zatem piękna kobieta w oknie pociągu rozmawiając przez telefon równocześnie patrzyła się na niego.

Najpierw głos kobiety „z okna wagonu”, następnie jej wygląd wydał się Michałowi wręcz istnie bajeczny.
Zresztą tajemniczy jegomość również się nią zainteresował, zwalniając przy okazji mocny uścisk dłoni. Pociąg się zatrzymał, pasażerowie wysiedli z niego by inni mogli do niego wsiąść… Pisarz zaciekawiony spojrzał na tablice informacyjną znajdującą się pod zadaszonym peronem i odczytał wyświetloną informację dotyczącą stojącego przed nim pociągu: - Ekspres… Zakopane- Warszawa…
Piękna Kobieta w otwartym oknie pociągu, zakończyła właśnie rozmowę przez telefon, lecz nie wracała jeszcze do swego przedziału, stała tak nadal i patrzyła przed siebie, na pisarza i kiedy spotkało się ich spojrzenie odwróciła na moment oczy po to by znów zerknąć na stojącego przed nią mężczyznę i ponownie znów przed siebie, następnie lekko się wychyliła i spojrzała w dół na peron „omiatając” go swym wzrokiem od początku do końca mówiąc cicho do siebie:
- „Linia, szeroka, biała linia.” – kobieta w oknie pociągu stała nadal a pisarz i jegomość patrzą na to zjawisko jak zauroczone dzieci . Wszakże Kobieta wychylając się i dokładnie oglądając się wokół uczyniła równocześnie gest, po którym Pisarzowi ukazały się przed oczami wszystkie gwiazdy na niebie! – Jej rozpuszczone długie blond włosy, kołyszące się na lekkim wietrze w odwrotnym rytmie do odwracającej się jej głowy, omamiły go zupełnie.

Dla pisarza był to ideał kobiety. Kobiety o twarzy słowiańskiej piękności, głos niebiański, włosy szatyn-blond, trochę przydługawe jak na modłę panującą obecnie, oczy duże koloru – no za daleko żeby dojrzeć. Spojrzenie jej trochę takie wilczo-mądre, trochę takie polsko-smutne. Twarz jej tak słowiańsko wyraziście piękna, iż zwraca uwagę każdego normalnego mężczyzny i sieje zawiść w sercach innych kobiet. Wzrostu jej trochę… trudno ocenić, stoi przecież w wagonie kolejowym. Chociaż pisarz, który zna pociągi dosyć dobrze ocenił, iż piękność, na którą czekał całe życie jest niższa o kilka centymetrów od niego.
Kobieta jeszcze raz się rozejrzała po okolicy i wróciła w głąb przedziału. Jej koci sposób się poruszania doprowadził wręcz obu obserwujących ją mężczyzn niemal do wycia w pełnym zachwycie!
- Kocica!!! - Powiedzieli równocześnie do siebie, spojrzeli po sobie, uśmiechnęli się, jak to facecji –„Daszek peronu nade mną a piękna kobieta przede mną”!
- Pan ją zna? - Zapytał pisarz.
- Tak jak Pana. -odpowiedział jegomość, dodając po chwili:
- Co zrobisz drogi panie teraz? Pociąg odjedzie wszak za kilka minut.
- Jeżeli, wejdę teraz do tego pociągu to wyjdę tylko na idiotę! Nie mam pieniędzy na bilet do Warszawy… i co dalej? Powiem jej: - Cześć i zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia, czekałem na ciebie całe życie, wyjdziesz za mnie? - Pisarz odpowiedział jegomościowi. A ten nie miał dla niego litości!
- Tak, po panu mogę spodziewać się czegoś więcej.
- W dodatku muszę przekroczyć białą linię. – Pisarz Michał
- Jaką cholerną białą linię? -  Nieznajomy.
- Tę linię przy końcu peronu, jeżeli się jej nie przekroczy wszystko jest w porządku, człowiek jest bezpieczny. – Michał.
- Ale jak przyjedzie „twój pociąg” to będziesz ją musiał przekroczyć. - Tajemniczy zastanawiał się czy z Michałem jest wszystko w porządku?
- Tak, ale to jest wyjątek potwierdzający regułę. Białą linię przekroczę, wtenczas w odpowiednim momencie, wsiądę do pociągu i odjadę. – Pisarz próbował wytłumaczyć.
- Ale tym sposobem nigdy nie zapoznasz się z tamtą dziewczyną, nie mówiąc już o czymś więcej. –Tajemniczy spojrzał ironicznie na pisarza.
- Znajdę ją, zobaczy pan! – Pisarz, powiedział nadzwyczaj pewnie.
- Zobaczymy, mogę się założyć, że pan jej sam nie znajdzie. - Tajemniczy jegomość stwierdził i zaproponował zakładzik.
- O przekonanie, zakład stoi; iż ją znajdę! - Pisarz zbyt pewnie i zbyt szybko zakład ten przyjął.
Kobieta znów pojawiła się w oknie wagonu, spojrzała na pisarza, pisarz spojrzał na nią, ich spojrzenia się spotkały! A pociąg ruszył wolno i serce pisarza zaczęło bić mocniej - biło i biło! Wzrok jego podążał za odjeżdżającym pociągiem w oknie, którego ciągle stała ONA i jej wzrok czuł cały czas na sobie, do końca!
Kiedy pociąg zniknął już ze stacji i pojechał w stronę Warszawy to Tajemniczy Jegomość, jakby się gdzieś rozpłynął.
Michał tak jakby ochłonął i zorientował się, że jego pociąg odchodzi z innego peronu. Natychmiast szybko zaczął iść w jego kierunku, schodząc po schodach minął się z dwoma policjantami z patrolu.
Z krótkofalówki jednego z nich usłyszał wyraźnie: Tam na peronie stoi chyba jakiś wariat, wyraźnie widać go na monitorze, nawet jest dobrze ubrany, stoi on tam sam a zachowuje się jakby z kimś rozmawiał, gestykuluje, wykonuję dziwne ruchy, sprawdźcie to!
Pisarz przyśpieszył kroku w końcu to o nim była mowa. Udał się na właściwy peron, przy okazji kupując sok pomarańczowy.
………………………………………………………………………..

Rozdział II. Ja płace i wymagam!

Rankiem Michał obudził się w nadzwyczaj dobrym humorze, co ostatnio nieczęsto mu się zdarzało, zdążył odbyć poranną kąpiel i już się zabierał do śniadania, kiedy zadzwonił telefon.
- Halo, słucham? – Michał był jeszcze zaspany.
- Hallo, hallo, obudziłam pana? – Kobiecy głos w słuchawce.
- Nie. Ale jestem jeszcze przed śniadaniem i trochę…
- Dobrze, dobrze pan mnie poznaje?
- Tak oczywiście, pani Anna Rachela.
- No to niech pan słucha! Napisze pan opowiadanie. Krótkie. Ja płace i wymagam! Słyszy mnie pan? – Kobieta mówiła bardzo szybko i trochę niezrozumiale.
- Tak, tak.- Troszkę zaskoczony „nasz pisarz nie piszący”.
- No, więc napisze pan scenariusz.- Kobieta „w telefonie”.
- Chwile, miało być opowiadanie. – Pisarz wtrącił.
- Niech pan słucha i nie przerywa... Napisze pan opowiadanie krótkie taką… nowelkę wie pan…
- Opowiadanie a nowela to dwie różne sprawy! -  Przerwał pisarz kobiecie a ona mu się „odwdzięczyła”.
- Niech pan wreszcie się zamknie i mi nie przerywa! Przez te swoje „mielenie ozorem” wystarczająco pan sobie w życiu narobił bałaganu a Ja płacę i wymagam! – Pisarz nie mówił już nic tylko słuchał dalej:
- Powiem panu tylko raz, niech pan słucha i nie przerywa! A tak widzi pan jak miło jak pan nic nie plecie. – Kobieta, w telefonie kontynuowała. – Napisze pan opowiadanie, wiem nie pisał pan scenariuszy i napisze pan opowiadanie! Tak, tak opowiadanie, które przerobi się na scenariusz, taki filmowy, góra wszystkiego na dwie godzinki. Ja płacę i wymagam. Za czterdzieści osiem godzin jestem u pana! I pan ma gotowy już tekst, a ja mam żywą gotówkę! Zrozumiał pan? Ja płacę i wymagam! – Kobieta kategorycznym, rozkazującym głosem.
- Zaraz, zaraz pani Anno a o czym ma być to opowiadanie? – Zapytał pisarz nieśmiało.
- To pan nie wie? To pan się domyśli!!! Ja płacę i wymagam!!!
- Ale, jeszcze pani mi nic nie zapłaciła. – Powiedział spokojnie pisarz, ale już do „głuchego” telefonu, bowiem kobieta się rozłączyła.
- Pan się domyśli! Pan się domyśli!… Ja już się domyśliłem! I nic nie wymyślę nowego. Przepiszę to stare opowiadanie, które dawniej… pod roboczym tytułem: „O Żydach z Będzina i Polskim Szlachcicu z Antoniowa”. Napisałem! – Pisarz się domyślił!
Po śniadaniu Michał jak postanowił tak zrobił. Poszukał wśród swych zapisków wczesnego swego opowiadania. Przejrzał swe notatki, mniej więcej znalazł, czego szukał. I się zasmucił małą ilością czasu, jaka mu pozostała do końca wyznaczonego terminu.
- Czasu mało! Trzeba dopisać, co nieco i zredagować. Czasu… Dwa dni pani Rachelo, pani mi dała, to tak jakby pani już wiedziała, że ja gotowe prawie mam!
Nasz pisarz sięgnął głębiej do swojej pamięci i przypomniał sobie dokładnie panią Annę Rachele. - By może do opowiadania „wrzucić”, co nieco z nią związane? Będzie miło kobiecie na pewno, może dołoży „coś” więcej?
Anna Rachela, Żydówka z Krakowa, lat dostatecznie dużo, ale nie wiadomo ile?… Ma już dorosłe dzieci, ale wygląda! Tak wygląda na siostrę swej córki, tak mniej więcej.
Pisarz zresztą jak je obie poznał, to gdyby nie wiedział, która jest która? To wziął by je obie za rodzeństwo.
- I obydwie wieku na nich nie poznasz… Obydwie rude bujne fryzury ten sam uśmiech szelmowski! – Michał uśmiechał się pod noskiem.

Annę Rachele pisarz poznał na przyjęciu u swego ówczesnego pracodawcy, pana Ryszarda - jedenaście lat wcześniej.  Mąż pani Anny – Pan Ryszard zajmował się budowaniem mieszkań, czyli jak to się dziś określa – „developerkom”. Oczywiście pan Ryszard był to budowniczy z wielkim rozmachem! To właśnie jemu wielkie osiedla w różnych dzielnicach i szykowne „plomby” w śródmieściu Krakowa zawdzięczały istnienie!
Michał w firmie pana Ryszarda zajmował się wyszukiwaniem gruntów pod inwestycję. A że obowiązki swe wykonywał sumiennie to praca u pana Ryszarda przyniosła pisarzowi trochę pieniędzy i satysfakcji. Lecz niestety obecnie była już tylko przeszłością.
Podczas pracy u pana Ryszarda dość szybko wyszło na światło dzienne, iż nasz nie piszący pisarz ma niewątpliwy, choć nie wykorzystany talent literacki!
Jego piękne opisy miejsc pod przyszłe inwestycje, udziały w konkursach literackich, czy też zostanie „gwiazdą wieczoru” na przyjęciu urodzinowym, po tym jak odczytał wiersz poświęcony pani Annie Racheli i jej córce Racheli Annie w dniu urodzin jednej z nich.
To wszystko ugruntowało wizerunek życiowy Michała jako pisarza. I nie piszący pisarz postanowił właśnie w tamtym czasie, iż ma zamiar zostać „człowiekiem pióra” i co więcej! On miał zamiar zarabiać na swym „pisarstwie”!
Niestety pisarz nigdy do tej pory nic nie zarobił na swej pracy twórczej a i powiem więcej: miał z nią wiele problemów. - Głównie z prześmiewnym otoczeniem, tak w pracy, gdzie skuteczna intryga współpracowników doprowadziła do rozstania się pisarza z firmą developerską, jak i ówczesnym faktycznym miejscem zamieszkania, czyli robotniczym miastem Sosnowiec a konkretnie z jego podłą dzielnicą Zagórze.
Na Zagórzu pod blokiem pisarza trwał nieustanny alkoholowy karnawał, nieustanne burdy pijackie, pijackie śpiewy nieustannie zewsząd dobiegające i morze alkoholu wypijane przez mieszkańców okolicy doprowadzały do uczucia całkowitej beznadziejności. Nasz Pisarz, między innymi, dlatego nie pisał a jeśli coś to marnie, ponieważ znajdował się w nieodpowiednim miejscu i czasie. Powszechnie wiadomo, że pisarzowi do pracy potrzebna jest przestrzeń i spokój a tu ani przestrzeni i ani spokoju! Sosnowiec – Zagórze miejsce, które odbiera nie tylko chęć do pracy twórczej, ale także odbiera chęć do życia. Brzydkie blokowisko, które zostało wybudowane tylko po to by uszczęśliwić ludzików pracy, którzy tego nigdy nie docenili, gdyż nigdy, nikt nie wykształcił w nich potrzeby wyrażania uczuć.
Na dodatek Pisarz był trochę szykanowany za to, iż pracował w znanej firmie z żydowskim kapitałem: Wielokrotnie słyszał za sobą – „Żyd, Żyd”, choć sam był przecież praktykującym „od czasu do czasu” Katolikiem, Polakiem Katolikiem.
Z życiem literackim na Zagórzu było jeszcze gorzej: - Kiedyś idąc do biblioteki z książkami „pod pachą” został miło zaczepionych przez „dżentelmenów” pijących najtańsze piwo zza blokiem- chcieli jak zwykle trochę kasy… - bo jak nie… to dawaj książki!
Michał wykręcił się od miłej rozmowy z nimi tym właśnie, że; idzie do biblioteki z książkami a książki z biblioteki to własność państwa, o które trzeba dbać i bronić, gdy trzeba.
Michał był wtenczas w niezłej formie, obronił książki i zarazem własność państwową!
I dowiedział się przy okazji ciekawej rzeczy, później, na policyjnej komendzie: Otóż menele, którym rozwalił nosy swymi pięściami i poprawił im po łbach butelkami z podłym piwem, zeznali zgodnie;- „Że to nie oni zaatakowali, tylko to ich zaczepiono, kiedy właśnie oni grzecznie sobie stali na rogu bloku a ten „szpagat” szedł podobno do księgarni… w której handluję książkami! I oni wcale nie chcieli od Michała żadnych pieniędzy i książek, tylko, że to on chciał im je sprzedać. A oni to wcale nie jakieś tam „szpagaty”, tylko pełna kultura i od książek to oni jak najdalej!
Nawet przesłuchujący Michała policjant powtarzał ciągle coś o jakiejś księgarni, na próżno ten mu tłumaczył różnicę między biblioteką a księgarnią!
Dopiero wezwany biegły rozstrzygnął sprawę książek: Po uważnym ich zbadaniu stwierdził, iż są własnością państwa! I Michał miał prawo ich bronić!
Zeznania Michała podparte zostały zeznaniami świadków, choć oni też coś mówili o jakiś księgarniach?
Jednak ogólnie sprawa ta dla niego się dobrze i szybko zakończyła, tych meneli już nigdy nie spotkał! A tylko uświadomił sobie, że większość ludzi nie odróżnia biblioteki od księgarni! Nie tylko zapijaczeni menele, ale także policjanci czy nawet porządni w miarę ludzie!
Michał wielokrotnie później był zagadywany przez różne typy : „- Idzie pan do księgarni?”- to, te przyjazne, - „Co tam żydzie w księgarni?”- to niegrzeczne, nieprzyjazne.
Po pewnym czasie już nie miał już sił i chęci by im wszystkim tłumaczyć różnicę między biblioteką a księgarnią, a osobiście w większości przypadków udawał się do tej pierwszej.
Tobie drogi czytelniku mam nadzieję, że nie musimy wyjaśniać różnicy między biblioteką a księgarnią a jeśli tak, no to już katastrofa!
………………………
………………………
…………………………
Rozdział  VII.   Urodziny.  - (DO CZYTAJĄCEGO FRAGMENTY: ANNA RACHELA JEST MATKĄ RACHELI ANNY – PROSZĘ ICH NIE MYLIĆ!)

Pogoda po wyjeździe Racheli bardzo się odmieniła, zaczęło już padać, zrobiło się zimno. Na niebie wisiały czarne chmury, choć pomiędzy nimi dało się widzieć jasne słońca promienie; Jak nadzieja przedzierająca się przez otchłań…
- Proszę o obiad do pokoju! Dla dwojga! – Pisarz do recepcjonistki, idąc na „górę” po schodach.
- Dobrze! – Usłyszał za sobą.
- Dobrze? – Michał przypomniał sobie, że tu obsługa nie nosi obiadów do pokoju, „Dobrze.”– w tym przypadku może oznaczać iż dla niego zrobią wyjątek.
Pisarz Michał wszedł do pokoju, który był duży, ale skromny w wystroju. Od razu zobaczył, że biurko na środku pod oknem jest posprzątane i przygotowane do pracy. Po prawej w łóżku spała Marzena.
- Zdążyła przemyć twarz, posprzątać na biurku i zasnąć w ubraniu. Biedaczysko musiała być naprawdę zmęczona. – Michał sobie pomyślał i przyjrzał się śpiącej kobiecie.
Marzena była naprawdę piękna! Pomimo że już przekroczyła trzydziestkę to emanowała z
niej ogromna kobieca uroda. Michał patrzył na jej śpiącą twarz. Wpadające przez okno a wcześniej przez burzowe chmury przebijające się promienie słoneczne naświetlały Marzenę tak, że jej twarz, a przy tym cała ona wyglądała na młodszą, znacznie ładniejszą i przy tym… całkiem niewinną.
- Światło z nieba płynące, daje ci chwile kojące. - Pisarz Michał zachwycony widokiem śpiącej kobiety zacytował samego siebie. - Może napiszę wiersz? Ale to później… - Michał jeszcze nie doszedł do siebie po niemalże zasłabnięciu na plaży, czuł się jeszcze źle, ale ten obraz śpiącej Marzeny i promieni słonecznych, tak jakby niemu podarowany… Dla niego słońca promienie przedzierały się przez złowrogie zakrywające niebo chmury, widok ten dodał mu sił i otuchy…
- Puk! Puk! Puk! – Do drzwi pukanie. Wyrwało Michała z otchłani rozmyślań. Pisarz otworzył drzwi i zobaczył hotelowy wózek-stolik załadowany jedzeniem za nim ludziki z obsługi. – Obiad dla dwóch osób.- ludzik z obsługi. Michał gestem zaprosiłby wjechali z obiadem do środka. Następnymi gestami pokazałby nic nie mówili, pokazując na śpiącą kobietę. Kobieta ludzik z obsługi chciała rozkładać talerze z jedzeniem, Michał zabronił, wyjął portfel z kieszeni; a tam tyko jeden banknot stuzłotowy, podał go najbliżej stojącemu ludzikowi i ruchem ręki nakazałby wyszli. Zadowolone ludziki ukłoniły się Pisarzowi i wyszły z pokoju zamykając cicho drzwi za sobą. Pisarz już nie miał sił by podejść do drzwi i przekręcić klucz w zamku. Nie sięgnął nawet po jedzenie, upił tylko łyk kompotu jabłkowego i położył się obok śpiącej Marzeny- przytulił ją. Marzena spała cały czas. Michał wyczuł jej kojące kobiece ciepło i zasnął. Nie dane mu było jednak dospać do naturalnej „pobudki”. Wydawało mu się że jak szybko zasnął tak szybko został obudzony…
- Niespodzianka!!! – Pisarza i kobietę obudził pewien facet stojący nad nimi. Może to jednak nie… „pewien”, tylko to: Tomek Zając, za nim stał Brat Pisarza Marcin i ich wszystkich kolega Jan. Wszyscy trzej koledzy byli lekko podpici.
- Jak tu weszliście? Co wy tu robicie? – Zaspany jeszcze Pisarz.
- Dydydrzwi bybyły ototfarte! – Odpowiedział Tomek Zając nie wiadomo czy zdając sobie sprawę z zaistniałej sytuacji. Marzenka się też obudziła i odruchowo okryła się kocykiem. Choć nie musiała, była w końcu ubrana. Brat Pisarza i kolega Jan cofnęli się do wyjścia.
- Nie musicie wychodzić. Która jest godzina? – Michał.
- Siedemnasta trzydzieści trzy. – Odpowiedział Brat Marcin.
- A więc spałem kilka godzin i czuję się dobrze, a ty? – tu Pisarz zwrócił się do zaskoczonej sytuacją Marzeny.
- Ja też się już wyspałam. – Odpowiedziała kobieta.
- Dobrze! To teraz tak: Panna Marzena pójdzie się ubrać do łazienki a ja tu z chłopakami wyjaśnię sytuację.- Przy okazji Michał przedstawił Marzenie Brata i kolegów.
- Michałku, pss… Ja nie mam się w co ubrać! – Marzena wypowiedziała tradycyjną kobiecą kwestię, ale w tym przypadku miała rację. – Moje wszystkie rzeczy „już pojechały” a ja zostałam w tym, co mam na sobie.
- Czyli prawie w niczym! Zanim kupie tobie nowe ciuszki to możesz założyć moje, o w dresik na pewno się zmieścisz. – Michał na szybko grzebał w swej garderobie, która była skrajne elegancka: obok garniturów sportowe wdzianka. – Sportowa bluza też będzie na tobie dobrze wyglądać, o i sportowa kurtka, buty sportowe, jaki masz rozmiar?… To nic, że za duże na twe śliczne stópki, na pięknej kobiecie wszystko jest piękne. Zobacz popsuła się pogoda a w tym będzie ci ciepło! – Michał wyciągał dla Marzeny swe ubrania.
- Dresik!? – Marzena była przerażona perspektywą założenia na siebie tak oficjalnie obciachowego stroju.
- Tak! Dresik! – Potwierdził Michał. Podając kobiecie sportowe ubrania a ta poszła owinięta w kocyk, się ubrać do łazienki.
- Dobra chłopaki! Co jest? – Michał do chłopaków po zniknięciu Marzeny w łazience.
- Ty, ty, ty, jejesteś sssławny i bobogaty! – Tomek Zając.
- Ta kobieta wcale nie wygląda na Żydówkę.- Kolega Jan.
- Miss Izraela. – Dodał Brat Marcin.
- Bo to nie jest Rachel! To jest Marzena! A wy jak widzę głupoty czytacie wyssane z palca w tandetnej prasie i oglądacie w jeszcze głupszej telewizji! A na dodatek w to wierzycie a to wszystko nieprawda!
- Acha! – Wspólnie odpowiedzieli trzej facecji i się zgodzili z Michałem, co do kwestii głupot. W końcu znali go dobrze i byli mocno zaskoczeni faktem medialnym… Tym, że on… „wyrwał” Miss Izraela.
Marzena pojawiła się już przebrana w sportowe ubranie. Wyglądała pięknie, choć sama była bardzo niezadowolona z faktu, że coś takiego musi nosić na sobie.
- Słuchajcie, ja z tą Panią idziemy na kolację a wy… o tu z tyłu macie obiad, trochę zimny, zróbcie coś z nim.
- Dobry zimny obiad się zje do zimnego piwa! – Powiedział Brat Marcin i z plecaka wyjął piwa trzy! Tomek i Jan też mieli plecaki pełne piwa, dodatkowo Tomek Zając miał jeszcze tradycyjnie butelkę dobrej Polskiej Wódki, w którą to zaopatrzył się gdzieś po drodze!
Pisarz i Marzena zeszli pośpiesznie „na dół” do jadalni na wczesną kolację. Przy stoliku usiedli jako pierwsi na sali było jeszcze pusto.
- …Ci celebryci!? Oni tak szybko się wymieniają!… - Gdzieś z poza sali kobiecy plotkarski głos. – Mówię pani! Ten Michałek to niezłe ziółko. Jeszcze rano z tą Rachelcią a teraz ja widzę: Że on po schodach schodził z tą tenisistką, no wie pani? Z tą… Z Krakowa!
- Co też pani powie?! Ja nie wiedziałam, dobrze, że pani…
Do sali weszły dystyngowane damy. Pisarz nawet nie chciał wiedzieć, kto opowiada takie głupoty.- Spojrzał na Marzenę, istotnie ubrana w sportowy dres i jemu wyglądała też na tenisistkę! I w sumie też pochodziła z Małopolski, co prawda z historycznej jej części, ale jednak.
- Wiesz podobnie jak ty ja również pochodzę z regionu, który kiedyś był częścią Małopolski a teraz wiedzą o tym nieliczni. – Pisarz Michał zwrócił się do Marzeny jakby nigdy nic.
- Michał te kobiety plotły „trzy po trzy” a tobie na filozoficzne wywody się zbiera.
Marzenie chyba nie odpowiada rola tenisistki, od kiedy jej kazałem zdjąć „połamane” buty tak jakby się zaczęła zmieniać…
Podczas kolacji na początku była cisza na sali a potem gdzie niegdzie głosy przycichłe:
- To ta tenisistka! Tak to Ona! – Jedna fałszywa plotka wywołała lawinę, nie do zatrzymania! Marzena miała rozpuszczone długie ciemne blond włosy i nie widać było z boku jej twarzy. Przybliżyła się ona do Pisarza a on do niej:
- Michał trzeba coś z tym zrobić to jakiś obłęd! – Marzena podniosłym szeptem.
- Nie! Nic nie robić! Bo inaczej będzie gorzej! Znacznie gorzej! - Michał tez szeptem.
W tym czasie przez okno jakiś paparazzi robił im zdjęcia, które już w dniu następnym ukazały się w jakiejś plotkarskiej gazecie, podpisane wielkim tytułem:
- „Tenisistka i Pisarz całują się namiętnie podczas romantycznej kolacji!”-
Oboje zainteresowani o tym nie wiedząc oczywiście. Pisarz nie sięga po plotkarskie gazety a tenisistka była wtenczas na drugim końcu świata grając w jakimś ważnym turnieju tenisowym.
- …A to ta młodsza? Czy starsza? – Szemrany głos z głębi sali.
- Tak one są dwie! Siostry, ciekawe? Nie wiem? Ale proponuje poczekać. Najpierw jedna siostra, potem będzie druga na pewno! – Głosy z sali były coraz bardziej słyszalne.
- One są dwie tutaj, mówię wam! Przed obiadem weszła tu jedna a ta to ta druga…- Głos, który przebił poprzednie…
Marzena nie wytrzymała już tego! Wstała i wyszła i z sali a „sala ucichła”. Następnie mała śliczna dziewczynka podeszła do Pisarza, który już przy stoliku w samotności jadł właśnie w miarę dobrą kolacyjną rybkę.
- Przepraszam jestem Jadzia mam osiem lat czy Pan Pisarz wpiszę mi się do mego pamiętnika?
- Tak! – Pisarz odpowiedział a dziecko położyło na stoliku małą książeczkę i błagalnym wzrokiem spojrzało na Pisarza, zadając mu jeszcze jedno pytanie:
- A czy Siostry Tenisistki mogłyby mi się też wpisać do mojego pamiętniczka?…
- A czy twoja mama jest tak samo śliczna jak ty? – Pisarz powiedział nie myśląc... Dziecko uciekło do swojego stolika. Pisarz usłyszał:
- Mamo! Mamo! Idź to tego Pana Pisarza, a on cię mocno przytuli i ty urodzisz mi braciszka… i my będziemy sławne i bogate!
To było za dużo już i dla samego Pisarza, wstał nie skończywszy kolacji i poszedł do pokoju. Dziewczynka otrzymała później swój pamiętnik z jego wpisem w formie wiersza oraz z wpisem o następującej treści:
Dla słodkiej małej Jadzi, lat osiem -  Siostry Tenisistki”. – Autorką wpisu i podpisów była oczywiście Marzena.
………………….

5 komentarzy:

  1. Powyższy tekst ostatecznie został zredagowany przez mnie w 2012 roku. "Luźne" opowiadania połączyłem w jedną spójną opowieść. A powstawały one w przedziwny sposób... może w to nie uwierzycie ale nawet w tym powyższym tekście znajdują się wersety (i to w jednym rozdziale!) napisane pierwotnie w 1988!roku i zarazem w 2012 (ostatnie tu cytowane)... Tak "Biała Linia" powstawała na przestrzeni 24lat!... Chociaż tak naprawdę poza kilkunastoma wersami (dotyczących współczesności) wszystkie opowiadania, które posłużyły mi do całości powstały w latach 1988- 2000! Kto nie wierzy, zapraszam do mnie, mam rękopisy. Powieść tą w sumie zacząłem pisać w wieku 15lat a skończyłem...
    I tak dlatego proszę nie oceniać mej twórczości po tym tekście, za miesiąc dostarczę fragmenty tego rocznego mego dzieła (Bukmacherka) lub Biały Mrok - (kontynuacja B. LINII, powstała ona w latach 2012- 2014), pisał je już zupełnie inny człowiek. Choć w dalszym ciągu to Ja. Każdemu chętnemu udostępnię całość Białej Linii...
    Pozdrawiam i bardzo dziękuję Pani Magdalenie za zamieszczenie tego tekstu tu w szuflandii.

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę w tym fragmencie pewien profesjonalizm, takie... mądre coś czego nie umiem opisać. Czytałam i myślałam, kurde... kolejny Tolkien? I nie chodziło mi tu o treść bo z fantasy ma wspólnego tyle co nic, ale o styl pisania, taki... którego ja nie rozumiem, ale chcę zrozumieć :D tak wiem, że ciężko zrozumieć mnie teraz... chodzi o hmm... taką oryginalność językową. Gdyby ktoś miał mówić w stylu w jakim zostało to napisane to pomyśleliby, że z innej epoki pochodzi. Jestem przekonana, że komuś spodoba się Pana twórczość, ja niestety jestem typ fantastyczki i nie zarywałabym nocy byle dojść do końca opowiadania. Tekst ma to coś - nie ukrywam - nie jest zły. Znalazłam kilka błędów, ale są one raczej wynikiem szybkiego pisania i "zjechania" palcem na sąsiadujący klawisz :) i jedno powtórzenie. O tu-> "Pisarz znał dobrze znał ten zapach." Chyba, że tak miało być to ja się nie znam ^^ taki ze mnie profesjonalny krytyk jak matematyk :p czyli marny :D bo z matmy ledwo koniec z końcem ciągnęłam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W mej wczesnej twórczości jest więcej czarów i magii niż u Tolkiena... Subtelnej prawdziwej magi a stwory są później w ograniczonej ilości (to nasze prawdziwe Polskie Diabełki i też jest jeden Diabeł Niemiec)... To w zasadzie sam początek "Białej Llinii"... Całość chętnie udostępnię... Jeżeli spodobał się Pani ten początek to na pewno będziesz zachwycona dalszym rozwojem zdarzeń... a dla "Białego Mroku" - następna ma powieść - zarwiesz noc. Napisałem jeszcze jedno duże opowiadanie (Bukmacherka), ale to już nie Realizm Magiczny a społeczna groteska... Najlepiej właśnie czuje się w świecie Magicznego Realizmu w przeciwieństwie do Polskich wydawców i czytelników... Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Tekst pisany w ciągu dwudziestu czterech lat, to zjawisko, którego nie spotyka się często. Trzeba naprawdę mieć wyjątkową wytrwałość i zapewne czerpać z pisania wiele przyjemności, żeby się nie poddać.
    Głównym bohaterem jest pisarz, według wstępu tylko przypadkowo podobny do autora, ale analogie są bardzo wyraźnie widoczne. O autorze dowiadujemy się sporo.
    Kocha pisanie, pragnie robić to zawodowo, ma swoje pasje, jest wrażliwy i nie do końca dobrze rozumiany przez otoczenie. Bacznie obserwuje otaczający go świat, rzecz jasna nie jest obojętny także na piękno kobiece :)
    Fakt, że tekst powstawał tak długo jest wyraźnie widoczny. Są fragmenty lepsze, ale także wyraźnie niedopracowane. Pojawiają się błędy bardzo podstawowe (przecinki, błędy stylistyczne itp.) Jeżeli autor poważnie myśli o pisaniu, na początek można by zaplanować jakąś miłą popołudniową herbatkę z dobrą polonistką. Dwie godziny rozmowy i problem powinien zniknąć :)
    Widać w tekście pewne językowe eksperymenty świadczące o poczuciu humoru i wrażliwości, a także o umiejętności obserwowania świata. Ale nie jest to fragment gotowej opowieści, wymaga ona z pewnością dopracowania. Wytrwałość autora jest godna podziwu. Sądzę, że człowiek tak pracowity i pasjonat pisania bez trudu może także zgłębić tajniki warsztatu, którym posługują się wszyscy, nawet najwięksi pisarze. Polecam ,,Poetykę" Arystotelesa, ,,Po bandzie" czyli jak napisać potencjalny bestseller" lub jakiś dobry kurs redakcji tekstu. Poza tym uważne czytanie klasyków, analizowanie, jak zbudowali bohatera, fabułę, dialogi, opisy.
    Życzę powodzenia i dalszego rozwoju tej pięknej, wspaniałej pasji jaką jest pisanie. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Następnym razem zamieszczę tegoroczne fragmenty.

      Usuń