środa, 16 grudnia 2015

Noelka wyciągnięta z półki - znaczy do świąt naprawdę już niedaleko :)

Trzeba, byś żył dla innych, jeżeli chcesz żyć dla siebie.
Seneka
Noelka Małgorzaty Musierowicz to mój stały, coroczny punkt wprowadzenia się w świąteczny nastrój. Wyciągnęłam ją z półki dzisiaj rano. I wystarczyło, że spojrzałam na pierwsze zdanie:"Elka była zdrowa i mocna jak orzech." i z miejsca poczułam, że wigilia naprawdę nadchodzi. Nawet nie musiałam czytać dalej (choć oczywiście to uczyniłam) żeby znaleźć się w kuchni Cyryjka i Metodego, wąchać bigos, który każdy ze starszych panów przyprawia po swojemu, lepić z Cyryjkiem pierogi no i czekać razem z Elką na Baltonę. Kto nie czytał może się nieco zdziwić, bo gdzie w tym opisie świąteczny nastrój. Ten jednak kto czytał wie, że w tej książce jest wszystko czym powinno być przesiąknięte Boże Narodzenie. Jest miłość, jest drugi człowiek, zbłąkany wędrowiec, którego ni mniej ni więcej Elka wykopuje za drzwi... Może nie dosłownie ale prawie. Zresztą chyba takich słów użył Tomcio, gdy razem z Elką przebraną za aniołka utknął w windzie. Są prezenty, choinki i wigilia u Borejków, podczas której nie tylko mamie Borejko zaszklą się oczy. Zawsze sięgam po tę książkę, bo w niej znajduję to co najistotniejsze. Jest w niej prawdziwy duch świąt. I cud. I pachnie piernikiem do którego Idusia zamiast miodu wlała smalczyk i są słowa o narodzinach Jezusa, które  jeszcze długo po odłożeniu książki tkwią w pamięci i sercach. No i jest mój ukochany Baltona. Nie wiem czy ja już kiedyś się do tego przyznałam, ale Baltona to moja wielka miłość. Marzyłam o takim chłopaku gdy jeszcze byłam nastolatką i zazdrościłam Patrycji z całego serca. Tego, że oni razem nad tym jeziorem mogli siedzieć i słuchać ciszy a ona tak pięknie gładziła go po ostrzyżonych króciutko włosach. Nagrzanych słońcem :) Ale to już było w Pulpecji, kolejnej części. Ale skoro się książki zna na pamięć to skojarzenia same się nasuwają. W Noelce Baltona wyglądał jeszcze inaczej. Posłuchajcie co mówi o nim Elka o orzechowych oczach, która już za momencik zamieni się w anioła o szafirowej twarzy :

Taki był cudowny! - arogancki, pełen dzikiego, beztroskiego wdzięku, obcy i niezwykły. Imponujący i fascynujący. Chudy i niebezpieczny, z takimi wilczymi zębami. Och. Och. I tak zupełnie nie zwracał na nią uwagi! Po raz pierwszy w życiu Elka poczuła się przy kimś aż tak nieważna. Jakby jej w ogóle nie było. Musiała uruchomić całą swą energię i siłę woli, by go skłonić do choćby jednego uważniejszego spojrzenia. Ale niewiele to dało. Rozmawiał z nią tak, jakby musiał się zniżać do jej poziomu. Mówił o filmach Jarmuscha, a ona w ogóle nie wiedziała, kto to Jarmusch. I wspomniał o Gombrowiczu, którego Elka jeszcze nie czytała. Boże, czuła się jak idiotka. A on w dodatku miał takie oczy przenikliwe, z takimi rzęsami. I takie usta cyniczne, gorzkie. Och.   

Muszę wam powiedzieć, że gdy po raz pierwszy czytałam Noelkę też nie wiedziałam kim jest Jarmusch i z miejsca rzuciłam się do książek żeby tę wiedzę uzupełnić. Bo przecież marzyłam o takim Baltonie i co by było gdyby nagle się okazało, że tak zupełnie i nieoczekiwanie stanąłby na mojej drodze a ja nie wiedziałabym kim jest rzeczony pan na J :) I miłość przeszłaby mi koło nosa z powodu nieuctwa. Och! :)

Wracając jeszcze do świątecznych aspektów. W Noelce poruszona jest jeszcze jedna ważna kwestia. Taka, która gdzieś tam siedzi w moim sercu i czasem rwie niczym nieusunięta drzazga. Szczególnie w sytuacjach, w których czuję się bezradna. Tak było jakiś czas temu. Rok albo dwa, nie pamiętam już dokładnie. Było zimno, czas okołoświąteczny. Wracaliśmy od znajomych. Późną nocą. Weszliśmy na klatkę, a tam na betonowej podłodze, skulony leżał bezdomny. Spał. I był pod wpływem. Cała klatka nieziemsko cuchnęła (wiem brzmi źle, ale nie ma innego dobrego słowa) długo niezmienianymi ubraniami. Weszliśmy z Kubą do domu i bez słowa popatrzyliśmy na siebie. Ja poszłam do kuchni mój mąż do pokoju. Po chwili byliśmy z powrotem na klatce z grubym kocem, reklamówką pełną jedzenia. Otuliliśmy go i zostawiliśmy pakunek z kanapkami, ciastem, mięsem. Wróciliśmy do domu i tam dopiero się popłakałam. Bo miałam świadomość, że tak naprawdę nie zrobiłam nic żeby poprawić los tego człowieka. Ale z drugiej strony nie wiedziałam co jeszcze mogłabym zrobić. Nie ośmieliłam się zabrać go do domu... I o tym właśnie pisałam w tekście o smutku pustego miejsca. I o tym też bardzo mądrze pisze pani Musierowicz:

- Mnie męczy przykre przeświadczenie - włączyła się Ida  - że połowiczna dobroczynność nie ma sensu. Nie poprawiliśmy doli tych dzieci ani odrobinę. Ogrzaliśmy je tylko i nakarmili.
- A czy to aż tak mało? - spytała nieśmiało mama Borejko.
- E tam, mamuś  - powiedziała Ida. - Jeszce dzisiaj będą znów brudne, zmarznięte i głodne. Rozumiesz, o co mi chodzi. Gdyby człowiek miał być dobry, tak naprawdę, na serio i konsekwentnie , musiałby po prostu zająć się losem tych dzieci do końca..
- Obawiam się, że do wyboru są tylko działania symboliczne albo bierność - odezwał się Marek Pałys.
- Chcę tylko powiedzieć - ciągnęła Ida -że miłość bliźniego to zadanie bardzo trudne. Kto wie czy nie najtrudniejsze.  
- Mnie się zdaje, że rozszczepiacie włos na czworo. Po prostu zawsze można coś zrobić. Symbolicznie czy nie, skutecznie czy tylko troszkę skutecznie, ale... zawsze można coś zrobić. To wszystko.    

No właśnie. To wszystko. Tak sobie to usiłuję własnie poukładać w głowie. Że niekiedy można zrobić tylko troszkę. Ale to chyb lepiej niż nic. Tyle tylko, że ta zadra po tym "trochę" zostaje. Na zakończenie chciałabym jeszcze przytoczyć słowa, które chyba powinny stać się dla każdego drogowskazem. I to nie tylko w czasie świąt:

- Więc jak tam sobie usiadłem, na tych schodach, to zrozumiałem, że Bóg nie może nam się ukazać inaczej, jak przez drugiego człowieka.  

I właściwie nic więcej nie można tu dodać. Wszystko zostało powiedziane. Chyba już teraz rozumiecie dlaczego Noelka co roku jest moją przedświąteczną lekturą obowiązkową :)  


14 komentarzy:

  1. Zapomniałam dodać w ramach odliczania, że do wigilii zostało 9 dni :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie również nie jest obce to uczucie rozdarcia o którym wspominasz. Ale mądrze powiedziała mama Borejko: lepiej troszkę skutecznie niż być biernym. Do Musierowicz nie zaglądałam od lat. Chyba pod Twoim wpływem odnowię przyjaźń z Borejkami. I zacznę od Noelki właśnie.
    Ania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Mili Borejko jest niesamowicie mądra kobieta. A u Borejków czuję się jak u siebie. Cieszę się, że na powrót zasiądziesz w ciepłej i miłej kuchni, przy stole nad którym wiszą wierszyki typu: Kto mlaszcze dostanie w paszczę :)
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. Nie wiem, jak to się stało, że nie poznałam jeszcze Noelki! Po prostu nie wiem, musiała mi gdzieś umknąć, gdy byłam nastolatką, a teaz po raz kolejny w tym miesiącu ktoś mi podrzuca jej fragmenty ;-) to chyba najwyższy czas, żebym nadrobiła czytelnicze-świąteczne zaległości! Dziękuję Pani Magdo za podrzucenie pomysłu na lekturę świąteczną! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie tym bardziej cieszę się, że zrobiłam ten wpis. Noelka jest cudna, no po prostu koniecznie Pani Kasiu trzeba po nią sięgnąć :)
      Bardzo ciepło pozdrawiam.

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Ewuś, no obowiązkowo! Mam nadzieję, że jutro już ją będziesz miała w swoich rękach :) Wtedy poczytamy razem :)
      Całus!

      Usuń
  5. Moja ukochaną książka. Też chętnie do niej wracam zawsze przed i po świętach. Niesamowita jest rodzina Borejkow.Niesamowita jest Małgorzata Musierowicz. Polecam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. JA również polecam Jeżycjadę. Borejkowie są uzależniający. Kocham do nich zaglądać i grzać się w cieple ich domu. A Małgorzacie Musierowicz zawdzięczam naprawdę wiele. Poczucie humoru na przykład :) I naszego synka, bo jak byłam w ciąży to zgodnie z mężem twierdziliśmy, że chcemy żeby był taki jak Bobcio z "Szóstej klepki". No i mamy takiego Bobcia :) Cieszę się, że tyle jest osób, które razem ze mną będą czytać Noelkę.
      Pozdrawiam bardzo, bardzo ciepło.

      Usuń
    2. Dopiero teraz zobaczyłam, że napisała JA, zamiast po prostu Ja :) To nie dlatego, że się wielbię ale palec mi się musiał omsknąć :)

      Usuń
  6. Moja ukochaną książka. Też chętnie do niej wracam zawsze przed i po świętach. Niesamowita jest rodzina Borejkow.Niesamowita jest Małgorzata Musierowicz. Polecam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Noelka to jedna z moich ulubionych Borejkowych pozycji :) niestety jeszcze jej nie posiadam w swoim zbiorze ale na pewno uzupełnie :) a czytałam już z milion razy :) Borejkowie sa idelani na święta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Borejkowie są idealni na całe życie :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  8. przyznać się muszę bez bicia, że nie czytałam do tej pory żadnej książki Pani Musierowicz;-(
    winę za ten fakt muszę zrzucić chyba na to, że mój "książkoholizm" zaczął się stosunkowo późno, bo końcem szkoły średniej, a tak najbardziej rozwiną się w trakcie studiów.
    Ale nigdy nie jest za późno, żeby z tą twórczością, tak często przez Ciebie i innych polecaną zapoznać się;-)
    uściski serdeczne piątkowym rankiem posyłam;-)

    OdpowiedzUsuń