Uwaga dzisiaj będzie na smutno. I bardzo osobiście.
Święta Bożego narodzenia są szczególne, bo chyba jako jedyne łączą większość ludzi. Przesłanie płynące z wiary to jeden wymiar a drugi to ciepło, dbałość i troska o drugiego człowieka, rodzina. Dzięki temu te kilka dni grudniowych staje się najpiękniejszymi i bardzo szczególnymi w ciągu całego roku. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że bez względu na to ile mamy lat z utęsknieniem czekamy na pierwszą gwiazdkę, na śnieg, na opłatek i na bożonarodzeniowy cud, bo nawet jeżeli się do tego nie przyznajemy gdzieś tam w głębi serca tkwi zakorzenione od dawien dawna przekonanie, że to najlepszy czas na to by niemożliwe stało się możliwym. Ale nigdy w życiu nie jest tak, że coś jest czarne albo białe. I dlatego te dni poza radością i nadzieją niosą też wielki smutek. Smutek pustego miejsca przy stole.
Gdy byłam malutką dziewczynką to puste miejsce oznaczało tajemnicę i ekscytujące oczekiwanie. Tajemniczy, zbłąkany wędrowiec pobudzał wyobraźnię. W dziecinnej głowie pojawiały się obrazy starca zakutanego w stary, podarty płaszcz albo kobiety w błękitach, tulącej do siebie niemowlę. Nie pojawiały się żadne wątpliwości. Puste miejsce przy stole było dla kogoś, kto zapuka, wejdzie i usiądzie nad czystym i czekającym talerzem. Nawet przez myśl wtedy nie przychodziło, że można by zamknąć przed takim kimś drzwi. I to jest mój pierwszy smutek pustego miejsca przy stole. Bo dziś zapewne ktoś kto zapukałby do moich drzwi w wieczór wigilijny zostałby rzecz jasna przyjęty ale z mieszaniną lekkiej obawy. Obawy, która nadchodzi wraz z tym jak odchodzi bezpieczne dzieciństwo i bezapelacyjna wiara w ludzi.
Potem puste miejsce przy stole nabrało innego wymiaru. Szarpało serce w drobne strzępy. Odszedł mój ukochany tato. Tuż przed wigilią. Do mojej dziesięcioletniej głowy nie trafiało, że już nigdy nie pojawi się w drzwiach, że na zawsze zniknie stale obecna paczka papierosów leżąca na ławie, na której stała choinka. Nie mogłam patrzeć na pustą, wymytą popielniczkę. Wydawało mi się, że jest tak samo opuszczona jak ja. Słowo nigdy nabrało innego znaczenia. Puste miejsce przy stole również.
Z begiem lat to coroczne puste miejsce przynosiło ze sobą coraz więcej smutku i tęsknoty. Co roku czeka już nie tylko na mojego tatę ale i na babcię, dziadka, kogoś kto miał się urodzić ale niestety nie doczekał do tego momentu. Czasami widzę tego chłopca lub dziewczynkę, rośnie razem z Zuzą i Tyśkiem. I jest mi żal. Ale wiem też, że ten smutek pustego miejsca jest niezbędny do tego by święta były pełne. I nie tylko święta ale całe nasze życie. Tęsknota i smutek są w nie wpisane, tak samo jak to puste miejsce jest wpisane w wigilijny wieczór. Najważniejsze tak naprawdę jest to, że to puste miejsce nigdy nie jest tak naprawdę puste. Że wypełniają je nasze wspomnienia, miłość i tęsknota. Że być może usiądzie tam jakiś zbłąkany wędrowiec ale to wcale nie przeszkodzi temu by ci którzy odeszli byli razem z nami. Puste miejsce pomieści wszystkich. Dlatego moi kochani ja już w tej chwili wiem, że przy wigilijnym stole razem ze wzruszeniem i przeogromnym poczuciem szczęścia, dopadnie mnie też ten lekki smutek. I że będę miała łzy w oczach gdy zaczniemy się dzielić opłatkiem, którego płatek położony zostanie również na tym pustym talerzu. I nie zamierzam się tych łez wstydzić. W wigilijny wieczór dzieje się bowiem cud pamięci o tych, którzy byli, odeszli ale są. Jeden z wielu cudów grudniowych...
A na zakończenie kolęda dla nieobecnych...
Rzeczywiście nic się nie zmieniło. Czytałam ten tekst rok wcześniej i tak samo się popłakałam jak teraz. Pani Magdo, dziękuję. Za to, że nie boi się Pani pisać o rzeczach trudnych. Że nie jest tu tylko mdło i słodko. Że jest prawdziwie. Dziękuję za przypomnienie o tym, że łez i tęsknoty nie trzeba się wstydzić.
OdpowiedzUsuńJola.
Ja również dziękuję za te słowa. Takich łez i tęsknot nie tylko nie należy się wstydzić ale trzeba dla nich zrobić miejsce w sercu. Są bardzo potrzebne. Do tego cudu pamięci właśnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Pani Jolu serdecznie. I mocno przytulam.
Z każdym rokiem to krzesło uświadomia mi jak wielu ukochanych ludzi nie ma już ze mną. Budzi ogromną tęsknotę. Dla mnie pocieszeniem jest świadomość, że oni "są z nami choć w innej postaci ". Pozdrawiam Panią serdecznie i życzę cudownych ciepłych Świat. Maria
OdpowiedzUsuńMyślałam, że dzisiaj tylko ja smutkam... Jest na dwie. W zeszłym roku czytając miałam łzy w oczach, teraz też ich nie zabrakło.... Achh to nasze życie musi składać się z radości i smutku. Szkoda, że to drugie tak często dopada. Buziaczki kochana! Ściskam.
OdpowiedzUsuńFaktycznie,nic sie nie zmienilo,tak jak w zeszlym roku tak i dzis sie poplakalam.Wlasnie skonczylam pisac list do syna.Ktory nie przyjedzie bo pracuje.Wlozylam w koperte oplatek.Moje puste miejsceprzy stole to tesknota za tymi dziecmi ktore odeszly,ale i za synem,ktory jest daleko.Za dziecinstwem,za tymi ktorych juz nie zobacze.W tym roku beda bardzo smutne swieta:(
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=9QsZ-y8lkfY
OdpowiedzUsuńPusty talerzyk...
OdpowiedzUsuńzawsze,kiedy go stawiam przywołuje tęsknotę za mamą...
I z tej tęsknoty napisałam wiersz.
„Po tamtej stronie… stołu”
Biel obrusu
zalała stół
bezkresem morskiej toni
światło wigilijnej świecy
niczym morska latarnia
oświetliło porty
w których bezpiecznie zacumowały
naczynia
w jednym stoi woda
święcona
zebrana jak deszczówka
kropla po kropli
rok w rok
wieczór w wieczór
łza w łzę
kiedy łamię się opłatkiem
patrząc na puste miejsce
Ty
zacumowałaś
po tamtej stronie…
mamo.
-Ewa V Maćkowiak-
łzy pociekły i u mnie, nad papiery w pracy i poranną kawę.....takie słowa jak Twoje i te dzisiejsze i te z tamtego roku uświadamiają mi jaką jestem szczęściarą, że moi rodzice ciągle są przy mnie....co do pustego miejsca przy stole moje dziecięce wyobrażenie było takie samo jak Twoje;-)
OdpowiedzUsuńA kolęda dla nieobecnych chyba najtrafniej opisuję tęsknotę za tymi co odeszli.....ściskam Cię kochana serdecznie;-*