środa, 30 listopada 2016

Pomysły to magia czyli o tym jak mnie dzisiaj znokautowało :)

Pytacie mnie dość często jak to się dzieje, że powstaje nowa opowieść. Jak znajduję pomysły na kolejne książki. I zazwyczaj odpowiada bardzo mgliście i niekonkretnie. Przypuszczam, że niektórzy mogą odnosić wrażenie, że usiłuję coś zataić albo zwyczajnie kręcę. A prawda jest taka, że trudno na to pytanie tak po prostu, jasno odpowiedzieć. Pomysł ma w sobie coś z magii. Pojawia się znienacka, najpierw blado, prawie niewidocznie błyska. Potem zaczyna się rozpalać i świecić coraz jaśniejszym światłem. Zwykle właśnie tak bywa. Ale dziś spotkało mnie coś zupełnie innego. Dziś mi rozbłysło, oślepiło i nadal mam mroczki przed oczami. Tym razem to nie ja znalazłam pomysł tylko pomysł znalazł mnie. A zaczęło się to tak: Był ponury ranek. A nawet nie ranek tylko przedpołudnie, bo niestety poranek nie miał na tyle przyzwoitości, żeby poczekać aż się obudzę, dobudzę i będę w stanie normalnie myśleć.
Zaczynam od nowa.
Było ponure przedpołudnie. Za oknem zaczął padać mokry, ciężki śnieg. Nawet mi się ta ponurość podobała, bo do pracy jest wprost idealna. Usiadłam jak przyzwoitość nakazuje do pisania, otworzyłam dawno zaczęty plik, napisałam kilka słów i właśnie wtedy przed oczami stanęła mi twarz w kształcie serca. Ogorzała od słońca i wiatru. Odgoniłam ją machnięciem dłoni, bo nie należała do pisanej opowieści. Ale nie przejęła się tym zbytnio. Zagarniała mnie, odciągała uwagę aż w końcu zrozumiałam, że nie mam z nią szans. Drżącymi z pośpiechu palcami otwierałam nowy plik, bo w głowie miałam tyle słów, że odnosiłam wrażenie, że za chwilę ta mnogość mnie rozerwie. No i zaczęłam:

Spotkania bywają różne. Umówione, ustalone i wyczekiwane. To ich wypatruje się od samego rana do wieczora, skreśla się dni w kalendarzu, wygląda zza uchylonej firanki z nadzieją, że może jednak czas przyspieszy i ten ktoś na kogo się tak pilnie i wytrwale czeka pojawi się znienacka, oszuka i kalendarz i czas, zagra na nosie tęsknocie i sprawi, że serce oczekującego rozszaleje się w piersi a w głowie zatańczą oszalałe z radości myśli. Takie małe baletnice, wirujące na koniuszkach palców, ulotne, zwiewne a jednocześnie nieokiełznane. Tak to sobie właśnie wyobrażała gdy była małą dziewczynką. W chwilach bezgranicznego szczęścia tańczyła z wyimaginowanymi primabalerinami. A każda z nich w załamaniach rozkloszowanej, tiulowej spódniczki chowała obietnice nadchodzącej radości. 

I mam tego więcej :) Będzie nowa powieść :) Jeżeli ktoś ma ochote zapytać gdzie w tym wszystkim jest ta twarz w kształcie serca, bo przecież to od niej się zaczęło, odpowiem, że jej jeszcze nie ma, ale tak naprawdę to ona była początkiem. I znajdzie dla siebie miejsce. I teraz powiedźcie jak o tym normalnie i jasno mówić? Pomysły to po prostu magia, którą pisarz przyobleka w słowa :) 

10 komentarzy:

  1. "A każda z nich w załamaniach rozkloszowanej, tiulowej spódniczki chowała obietnice nadchodzącej radości. - piękne zdanie. Będzie dalsza część?
    Pozdrawiam, Krysia

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapowiada się bardzo ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Och ci pisarze, mają wspaniałą duszę, a wyobraźnia ponad wszystkim. W nich zawsze jest jakaś magia. Tego na pewno nie można wyjaśnić kilkoma słowami. Oby Panią nigdy nie opuściła. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudne, pełnia magii.
    Marta Wiśniewska

    OdpowiedzUsuń
  5. Nowa powieść? Extra! Zapowiada się cudnie :)
    Raz jeszcze dziękuję!
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń