Grzebiąc
w torebce w poszukiwaniu kluczy, ruszyła na ocieniony dzikim winem ganek. Stojąc
już pod drzwiami, kątem oka dostrzegła jakiś podejrzany ruch. Zdjęta nagłym
przerażeniem obejrzała się i zobaczyła, jak z pogrążonego w półmroku kąta ganku
gramoli się jakaś postać. Przed oczami stanęły jej wszystkie
sceny brutalnych mordów, o jakich czytała i jakie widziała w filmach. Ten ktoś dziwnie się poruszał, ściskając coś pod pachą, i w dodatku wydawała
chrapliwe dźwięki.
Jezus Maria, na pewno ma tam nóż, przemknęło jej przez myśl i zaczęła gorączkowo grzebać w torebce. Żeby chociaż mieć klucze w ręku... Marne to
narzędzie obrony, ale zawsze lepsze niż nic.
Tymczasem przed struchlałą Magdą zatrzymał się zarośnięty, niedomyty osobnik. Przez
moment wpatrywał się w dziewczynę przekrwionymi oczami i nagle, tak jak stał, runął na kolana. Spod pachy wysunęła mu się butelka i
rozprysnęła się na podłodze obryzgując obrzydliwie cuchnącym płynem buty
dziewczyny.
–
Ło, mój ty aniele! - ryknął pełnym głosem
domniemany oprawca i w podniosłym geście wyciągnął ręce w jej stronę. – Na ciebie czekałem całe życie!
Magda słysząc nieoczekiwane wyznanie poczuła, że przerażenie powoli zamienia się we
wściekłość. Nie dość, że śmierdziel przestraszył ją śmiertelnie, nie dość, że
robi z siebie pajaca, to jeszcze do tego wszystkiego zalał jej całkiem nowe
buty czymś, co cuchnie jak podupadająca gorzelnia!
–
Czyś ty, człowieku, zwariował? - zapytała lodowato. – Już ja ci dam anioła! Jak wezmę zaraz miotłę, jak pogonię – rozpędzała się, ale ku jej zaskoczeniu na
klęczącym jej przemowa nie zrobiła
najmniejszego wrażenia.
–
A co tam! Tak ładnie do mnie panienka mówi: pogonię! Żadnego szczucia psami, żadnego wyzywania! - w oczach pijaczyny stanęły łzy.
Magda poczuła
zakłopotanie i lekkie wyrzuty sumienia. Śmierdziel, bo śmierdziel, ale w końcu też człowiek.
–
Panie... Jak pan się nazywa? - Z westchnieniem
popatrzyła na gapiącego się w nią jak sroka w gnat faceta.
–
Miecio jestem... Szkoda, że się butelka zbiła,
bo byśmy mogli wypić za spotkanie. Romantycznie by było, bo ja nawet świeczkę
tam w kącie mam...
–
Panie Mieciu – przerwała mu rozkoszne rojenia, z niepokojem zerkając w kierunku wskazanego przez niego kąta. –
Przede wszystkim niech pan wstanie i uważa na szkła. Jeszcze tego by brakowało
żeby się pan pokaleczył. Czy ja dobrze rozumiem, że mieszka pan na tym ganku,
bo jest pan bezdomny?
–
Ja, bezdomny? - oburzył się gramoląc
się z kolan. – A skąd. Chałupę mam, jak malowanie. Będzie miała panienka ze mną
złote życie – dodał patrząc rozmarzony w oczy Madeleine, która nie
wiedziała, czy cała ta sytuacja bardziej ją bawi czy irytuje. – Tylko
jest jeden mały kłopot. Żonę mam straszną heterę...
–
No tak, to jest pewien problem – odparła rozbawiona. - Sam pan widzi, że chwilowo nie jesteśmy sobie pisani. To teraz
niech pan idzie do domu i wytrzeźwieje. Bo aż żal na pana patrzeć.
Co za ulga, gdyby pan Miecio nie miał domu... Ale na całe szczęście
miał i dom i żonę, w dodatku, heterę i w związku z tym Magda nie musiała się o niego martwić.
–
Idę! Ale wrócę! - zapowiedział pan Miecio, składając na jej dłoni mokry pocałunek. – No anioł, po prostu anioł –
dodał na odchodnym i lekko się zataczając, ruszył przed siebie.
Madeleine najpierw upewniła się, że naprawdę poszedł i z westchnieniem ulgi sięgnęła po
raz kolejny do torebki. Tym razem klucze znalazły się od razu. Co więcej razem z nimi wyciągnęła również pieprz w sprayu, który nosiła ot tak, na
wszelki wypadek, żeby czuć się bezpieczniej, gdy sama wracała wieczorami do
domu.
- Kiedy ich potrzebowałam, to ani jednego, ani drugiego nie można było znaleźć! Na chorobę nosić
to wszystko, skoro w decydujących momentach okazuje się, że mała damska
torebeczka jest bez dna i zamienia się w wielką czarną dziurę, w której
wszystko ginie – mruknęła do siebie wsuwając pierwszy klucz do starego zamka. Przekręciła go bez najmniejszego oporu, tak samo zresztą, jak i drugi. Natomiast przy trzecim, ostatnim zamku zaczęły się problemy. Żaden klucz do niego nie pasował.
A potem do bezradnej Magdy przyjechała Majka i pszczelarz Florian. No właśnie Majka... Czy wiecie, że "Wino z Malwiną", jak na razie ostatnia opowieść o Majce, wzbudziło wśród czytelników największe emocje? To jedyna powieść odnośnie, której dostawałam od Was takie wiadomości: "Przyzwoity pisarz tego czytelnikowi nie robi" :). Uwierzcie, że naprawdę starałam się być przyzwoita. Tyle tylko, że to co się wydarzyło w "Winie z Malwiną" przerosło nawet mnie. Postacie właściwie same zadecydowały, że historia, którą dla nich przygotowałam im nie pasuje. I zrobiły coś zupełnie innego. Coś czego się nie spodziewałam. To fragment recenzji Sabinki z Sabinkowego czytania (całość TUTAJ). Już jej tytuł "Jestem wściekła" mówi o tym co myśli autorka :)
Z przyjemnością, spacerkiem i w doskonałym towarzystwie powróciłam do Malowniczego i jego mieszkańców. Miło jest tu powracać...
Magdalena Kordel w swej najnowszej powieści "Wino z Malwiną" zdecydowanie stawia na zmiany! Zmiany, zmiany i jeszcze niespodzianki, to wszystko okraszone jak zwykle poczuciem humoru!
Czytelnik trafia do Uroczyska i Majki. Czeka go tam mnóstwo emocji, zaskoczeń, ale też ciepła. Domowa atmosfera zakłócona jest tylko zwykłymi domowymi problemikami...
Maja nadal prowadzi pensjonat, dodatkowo pracując w szkole, choć dyrektorka szkoły nie ułatwia jej zadania... W domu "wychowuje" córkę ( a może odwrotnie?), poskramia cztery psy i kota, nadal przyjaźni się z Jagodą, Miodkiem i...weterynarzem Czarkiem...
Mania wpada na genialny pomysł...
Jagoda czeka na rozwiązanie...
Miodek pomaga kobietom jak może i potrafi...
Czarek...tu "Kordelowa" przegięła!
Proboszcz jak to proboszcz...
A i nowe postaci się pojawią i zaskoczą!
Zacznie się dziać! Oj zacznie! Kiedy w Malowniczym pojawia się Niemka, nie Niemka! Mieszkańcy mają ochotę na...
No właśnie "Kordelowa przegięła" :). No może troszkę. Ale w sumie to w życiu nie ma nic pewnego. A że Majka mieszka w Uroczysku, a tam sezon na cuda już się rozpoczął to na pewno to zakończenie musiało tak wyglądać. Żeby potem wydarzyło się coś zupełnie innego :)
"...jak na razie ostatnia opowieść o Majce" czy to znaczy, że będzie coś jeszcze? Bo czekam!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Krysia
Będzie tylko trzeba jeszcze chwilkę poczekać :) Nie mogę przecież tak na wieki wieków zostawić Majki na rozstaju dróg.
UsuńKolejna fantastyczna powieść Pani Magdaleno, ah, już się nie mogę doczekać. Ciepłe pozdrowienia wysyłam!! :)
OdpowiedzUsuńCzekam na moją kochaną MAjke to moja najlepsza seria taka że siedzi w sercu i nie puszcza , więc czekam...Mam nadzieję że szybko się pojawi
OdpowiedzUsuń