środa, 1 listopada 2017

Pierwszego listopada pamięć ożywa

Pierwszy listopada to dzień, który chyba wszystkich skłania do zadumy. Wszystko ku temu sprzyja: nostalgiczny listopad, płonące na grobach znicze... Pamięć ożywa. 
No właśnie, pamięć. Ja od jakiegoś czasu obchodzę to święto nieco inaczej. Oczywiście idę na groby, stawiam świeczki. W tym roku nie usunęłam zeschniętych liści, tylko wśród nich wkopałam doniczki z chryzantemami. Pomyślałam, że skoro tato lubił jesień to te liście też pewnie by mu się podobały. Upodobań prababci i pradziadka nie znałam, ale zakładam, że też nie mieli nic przeciwko jesieni. I tu właśnie dochodzimy do sedna. Nie znałam mojej prababci i pradziadka. Odeszli dużo wcześniej niż ja przyszłam na świat. A przecież tak bardzo jestem ich ciekawa. co ich bawiło, jak spędzali letnie wakacje, zakochali się od pierwszego wejrzenia, czy raczej trwało to dłużej? O prababci wiem co nieco, bo to właśnie po niej, jako jedyna w rodzinie, odziedziczyłam zielony kolor oczu. Podobno miała moc w rękach, ciepłe dłonie i umiejętność robienia uzdrawiających masaży. Ale to w kontekście całego jej życia tak niewiele. 
I dlatego postanowiłam, że u mnie będzie inaczej. I pierwszego listopada mamy w naszej rodzinie swój własny rytuał. Cmentarz, zapalenie zniczy - tak. Choć przyznaję, że w ciągu roku nie chodzę na groby regularnie. Bardziej czuję obecność taty w Dukli, gdzie się wychowywał, w zapachu jego ulubionego ciasta, w lesie, gdzie razem chodziliśmy. Cmentarz to miejsce... No właśnie, po prostu miejsce. I dlatego w Dzień Wszystkich Świętych, wieczorem, siadamy wszyscy przy stole, wyciągam stare fotografie i razem z dziećmi je oglądamy. Opowiadam im o ich dziadku i babci (czyli moich rodzicach), opowiadam śmieszne anegdotki, składam w całość strzępy wspomnień. Zadziwiające ile wtedy się przypomina. I to jest właśnie to co jest dla mnie najważniejsze: pamięć. I to nie tylko pierwszego listopada. Moim zdaniem ukochane osoby żyją tak długo dopóki pamięć o nich nie gaśnie. A Dzień Wszystkich Świętych o tym przypomina. 

8 komentarzy:

  1. Dokładnie tak. Wszystko co napisałaś jest o wiele najważniejsze. Lepiej nie zapalić znicza, ale pamiętać i przekazywać te wspomnienia dalej. A liście, moim zdaniem, pięknie zdobią, nie rozumiem dlaczego ludzie tak uparcie się ich pozbywają. U mnie się nie grabi liści, leżą przed domem. Lubię na nie patrzeć:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pieknie to napisałaś. Mój Sebastian wogole nie chodzi na cmentarz. Mówi ze chce pamiętać ludzi a nie ich groby. Coś w tym jest.

    OdpowiedzUsuń
  3. Te miesiące będą chyba bardzo nostalgiczne. Moje opowiadanie do tomiku będzie również oddaniem hołdu pewnej osobie. Moje obie babcie jeszcze żyją, za to jeden dziadek zmarł gdy byłam w technikum. Pamiętam zawsze jak przychodziłam do dziadków, to dziadek siedział przed telewizorem i oglądał sejm. I zawsze kiedy miałam katar oburzał się, że moi rodzice nie idą ze mną do lekarza, nic mi nie pomaga i powinni coś z tym zrobić. Kiedy babcia chciała, zawsze jej pomagał, czy to w ogrodzie, czy w kuchni, coś przynieść, pokroić. Pamiętam też jak ubijał śmietanę w takim wielkim słoju i potem smarowaliśmy sobie na chleb z cukrem. Zawsze mówił "keczuk" zamiast "keczap", łowił ryby nad jeziorem, lubił sobie wypić co go niestety zgubiło ;/ jego ostatni rok życia był bardzo dynamiczny, przełomowy, nie za przyjemny, ale w ogólnym podsumowaniu to był super dziadek. Mało rozmowny, ale był. Dziadka od strony taty niestety nie dano mi poznać. Zmarł 7 lat przed moimi narodzinami w wypadku na drodze. Kiedy byłam w szóstej klasie podstawówki i był czas wolny, pojechałam na kilka dni do swojej siostry "pomieszkać". Dzień przed sylwestrem dostałam telefoniczną wiadomość, że mój kuzyn zmarł. Chodził ze mną do klasy. Nie był Bóg wie ile starszy czy młodszy... Ze mną chodził do TEJ SAMEJ klasy.... był gospodarzem klasowym, świetnie się uczył, mega przyjazny, miły, zawsze pomagał, uśmiechnięty... wraz z kolegą wszedł na lód na jeziorze, by z trzciny wyplątać spławik. Lód się załamał, obaj wpadli do wody. Kolega się wydostał, (z tego co mi mówiono) chciał ratować kuzyna, ale było już za późno... dzień przed sylwestrem... Na pogrzebie klasą staliśmy wzdłuż drogi prowadzącej do kostnicy i trzymaliśmy jedną białą różę. Chłopak miał przed sobą przyszłość, miał przyjaciół, pierwsze miłostki... w dodatku jedynak. Ciocia (jego mama) na chwilę obecną jest naszą sołtysową, po rozwodzie z jego tatą i po ślubie z innym mężczyzną. Ułożyła sobie życie, ale nie śmiem pytać o jej jedynego syna. Boję się, że mogłabym ją zranić lub rozdrapać stare, ale na pewno nie zasklepione rany. Pamiętam jej twarz w dniu pogrzebu. Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. No i w tym roku... Chester Bennington wokalista Linkin Park. Zespołu, który słucham od 14 lat. W tym przełomowym dla każdego wieku, gdzie poznaje się tak na prawdę świat, są pierwsze bardziej poważne problemy, sukcesy... w tych chwilach ten zespół zawsze był gdzieś duchowo przy mnie, a tu taka strata. Moja babcia od strony taty zawsze powtarza, że nie liczy się wielka donica z kwiatami i nie wiadomo jakie znicze, ale pamięć, modlitwa i chwila zadumy. To wesołe święto podobno, chociaż trudno nie być przygnębionym kiedy takich bliskich osób nie ma już wśród nas fizycznie. W tym roku razem z rodzicami postanowilismy nie kupować kwiatów na groby osób, którymi się na codzień nie opiekujemy czyli np na grób dziadka od strony taty. W pobliżu mieszka babcia i wujek i oni zajmują się tym grobem więc niech robią po swojemy, my mamy w pobliżu grób dziadka od storny mamy, więc tu zamawiamy jedną wiązankę i ogólnie sprzątamy. A tak to kupiliśmy po małym zniczu. Prostota bardzo mi się podoba. Nie lubię jak jest nawalone Bóg wie ile. Z resztą nie o to powinno chodzić w tym czasie. Się rozpisałam... przestaje bo już nie wiem co splatam... życzę Ci Madziu i Twojej rodzinie, by ten dzień był piękny, spokojny i pełen ciepła oraz miłości zarówno tej dla osób pośród Ciebie, jak i tych, którzy odeszli z tego świata, ale zyją w naszych sercach! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Dokładnie tak, pamięć i wspomnienia nosimy w sercu, a nie w "wystrzalowych" grobach, ilości zniczy... Których nie ma kto po wszystkich świętych posprzątać...
    Na cmentarzu, szczególnie 31października i 1listopada to pokaz, wyścigi kto ładniejsze, więcej... A potem... A potem nic...
    Dlaczego tak uważam, bo niestety tak jest.
    Cmentarz to miejsce, które bardzo często odwiedzam, lubię tę ciszę, spokój, mam wrażenie, że to miejsce szepcze opowieści... Nie latam zapalać zniczy, idę słuchać... Tej cichej opowieści. Wtedy właśnie prócz mnie i mojego męża nie ma innej żywej duszy, ani jesienią, ani zimą, ani wczesną wiosną... Za to wszystkim przypomina się 1listopada...
    Jednak zdecydowanie wolę te ciche, szeptajace groby podczas spacerów,niż tętniące, hałaśliwe dzisiejszego dnia.

    Sabina
    Sabinkat1.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. podoba mi sie Wasze podejście Madziu... my chodzimy, swiecimy, odwiedzamy... Ale przy każdym grobie staram się opowiadać o tej osobie ... żeby i ać, żeby pamiętać... poza tym zaś ze chodzimy do rodziców i mamy męża... wspominamy, jesteśmy razem... I to jest piękne... pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zachowałam się wczoraj skandalicznie, bo w tym roku umarł mój tato, w maju, a my obie z mamą nie pojechałyśmy na cmentarz. Znaczy się, byłyśmy przedwczoraj. Ja cały dzień przeglądałam rodzinne zdjęcia. Przemijanie jest straszne. Kiedyś robiłam je się sobie dziwiąc, że fotografuję coś tak oczywistego, codziennego, jak tato w roboczych spodniach, a teraz to pamiątka.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak jesień a listopad jest czasem nostalgii wspominek. Mój nieżyjący Tato mówił zawsze "jak przeżyję listopad to i następny rok przede mną". Niestety zmarł w październiku przed kilkunastu laty. Opowiadajmy młodym pokoleniom o naszych przodkach, niech nasze rodziny żyją w pamięci.

    OdpowiedzUsuń