poniedziałek, 19 marca 2012

Kura domowa

Zaintrygował mnie dzisiaj temat kur. Zainteresowanie nim zawdzięczam mojej koleżance, która zadzwoniła do mnie przed południem i zażądała, bym wypowiedziała się natychmiast i szczerze: czy, po pierwsze, uważam się za kurę domową, a po drugie, czy ona jest też tak postrzegana. Słowo "też" sugerowało, że ja zostałam już zaliczona do drobiowego domowego klanu. W związku z tym, że ostatnio zostałam już osądzona jako osobnik antyspołeczny, posądzenie o przynależność do kur nie zrobiło na mnie najmniejszego wrażenia. Widać mam duże zdolności przystosowawcze. Jednak temat, co tu gadać, był interesujący. Bo, jak by się bliżej temu przyjrzeć, to ja rzeczywiście jestem domowa. Tyle tylko, że w żadnym wypadku nie kura. Kobieta domowa, a i owszem. Nią po prostu jestem, natomiast z kurą nie czuję się nijak związana. Porównajmy powiedzmy cechy fizyczne i podstawowe zachowania. Skrzydła, mimo wielu lat bycia „domową”, mi nie wyrosły, w ziemi wprawdzie grzebię z upodobaniem na wiosnę (w skrzynkach), ale nie w poszukiwaniu żywych przekąsek, tylko w ramach rozwijania pasji ogrodniczej, nie gdaczę, nie kręcę tępo łebkiem, nie puszę się przed kogutem, nie znoszę jajek, chociaż tego ostatniego czasami żałuję, bo wydaje mi się to łatwiejsze niż rodzenie dzieci ludzkim sposobem. O braku upierzenia i pomarszczonych łapek nawet nie wspomnę. Żadna ze mnie kura i myślę, że przedstawicielki kurzego klanu mogłyby się poczuć szczerze oburzone porównaniem mnie do nich. Jeżeli zaś chodzi o kobietę, to wszystko mam na swoim miejscu, jednego mniej, drugiego więcej, ale nikt nigdy nie pomylił mnie z płcią przeciwną, nie mówiąc już (ku mojej szczerej uldze) o zupełnie innym gatunku.
Poza tym mojemu ewentualnemu ukurzeniu się przeszkadzają zupełnie niekurze cechy charakteru. Jak powszechnie wiadomo, kury wstają o wschodzie słońca i chodzą spać z kurami. Gdy tymczasem ja o wschodzie słońca z reguły przewracam się na drugi bok i nigdy w życiu nie spałam z żadną kurą!
Moja koleżanka wysłuchała mnie i z dezaprobatą zacmokała do słuchawki.
- Ty jak zwykle ze wszystkiego żartujesz - powiedziała z wyrzutem. - A ja tak na poważnie pytam. Nie czujesz się czasami jak rasowa kura domowa?
Tu mnie zamurowało! Koleżanka najwidoczniej żądała potraktowania tematu serio. Chcąc być pomocna przymknęłam oczy i usiłowałam wyobrazić sobie jak taki twór zwany rasową kurą domową wygląda. Przed oczami z miejsca pojawiła mi się monstrualnej wielkości kura w wałkach na głowie, podomce i rozdeptanych kapciach, wywijająca zgrabnie pierzastą miotełką i gdacząca gderliwie na gromadkę kurzych dzieci. Z całą mocą poczułam, że w  życiu nie czułam się jak rasowa kura. Ani domowa, ani zdziczała. Stanowczo wolałam pozostać domową kobietą. Taką, co to czasem pobiega ze szczotką i mopem, ale o wiele częściej książkę poczyta i postuka w klawisze komputera i bez żadnych wyrzutów sumienia powie, że dziś na obiad będzie mrożonka, bo jej się gotować absolutnie nie chciało. Koleżance przekazałam, że z drobiem to mam jedynie tyle wspólnego, że gotuję z niego rosół i usłyszałam, że jednak nie nadaję się do takich rozmów, bo nie jestem typową kobietą. Cóż, nie zmartwiłam się tym zbytnio. Bo czy nie uważacie, że coś takiego jak typowa kobieta, podobnie zresztą jak kura domowa, po prostu nie istnieje?
A przy okazji kurzych tematów uprzejmie donoszę, że właśnie makabrycznie zdrożały jajka i drożeć tak mają do Wielkanocy, więc może nie głupio byłoby sprawić sobie taką kurę domową na własny użytek....



5 komentarzy:

  1. MMMMMM jakoś bez komentarzy dzisiaj.
    Czyli co czujemy się kurami domowymi????
    A Ty Madzinek wszystko popsułaś, nawet koleżanka dopominała się potwierdzeń :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, kajam się! O ja biedna niekurza kobieta domowa! Dziewczyny a co tak zamilkłyście? Niepokoje się, oj niepokoje!

    OdpowiedzUsuń
  3. Po przeczytaniu tego artykułu dostałam męczących skurczów przepony, zwanych potocznie czkawką. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli już tak o tych kurach mówicie, Drogie Panie, to zgadzam się z Magdą, że owszem przydałaby się, ale tylko taka szczęśliwa, która znosiłaby szczęśliwe jaja (nie po 1 PLN, tylko tańsze!) przez co my zjadacze tychże jajec, bylibyśmy szczęśliwi ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czuję się kurą domową (mam większy mózg i dwie nerki). Nie mogę żyć bez swojej pracy, a obowiązki domowe są dla mnie naprawdę obowiązkami i uważam, że trzeba je sobie umilać. Nie cierpię prasować. Piekę tylko w stanie błogosławionym (czyli już dwa razy).
    Ale oprócz tego, że nie jestem kurą domową, nie jestem też lwem salonowym, francuskim pieskiem, niebieskim ptakiem, czy też czarną owcą :)

    OdpowiedzUsuń