Od rana pada. Oczywiście tym, którzy mieszkają blisko Otwocka nie muszę o tym mówić, bo pewnie sami zauważyli. Ci którzy mieszkają w Otwocku zauważyli z całą pewnością. Otóż mieszkańcy naszego miasta obok deszczu nie mogą przejść obojętnie. Fenomenem bowiem tej podwarszawskiej miejscowości są kałuże. Nie mówię tu o takich zwykłych, które wszędzie gromadzą się na chodnikach. U nas po deszczu miasto zamienia się w ogromne jeziora i rwące rzeki płynące ulicami. Nigdy i nigdzie poza Otwockiem nie widziałam czegoś takiego. W sumie kiedyś Otwock był słynnym uzdrowiskiem i miastem słynącym ze stylu świdermajer , którego twórcą był sam Michał Andriolli, teraz natomiast skoro jego dawna sława przeminęła (uzdrowiskiem już nie jest, a świdermajery w zadziwiający sposób znikają lub chylą się ku upadkowi) moglibyśmy zasłynąć w inny sposób i zacząć urządzać wyścigi kajakowe zalanymi deszczówką ulicami. Albo pływanie pontonami, ewentualnie po większej ulewie można by było zaryzykować konkurs kto szybciej pokona ulice wpław... W każdym razie takie ulewy mają też swoje niewątpliwe plusy. Patrząc na wszechobecną wodę i brodząc w niej po kostki człowiek ma z miejsca ochotę na więcej. Od razu marzą mu się Mazury gdzie można suchą nogą nad jeziorem a mokrą w , albo od razu nad morze, żeby bezkresem wód można się było wręcz zachłysnąć... Tak więc jeżeli ktoś chce pobudzić się turystycznie zapraszam w dni deszczowe do Otwocka, najlepiej ze spakowaną walizką żeby można było z miejsca stąd uciec nad te inne, bardziej spektakularne zbiorniki wodne.
Obraz autorstwa Leonida Afremova
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz