Dzisiaj rano zadzwoniła do mnie koleżanka. Nie zamierzam tutaj oczywiście opisywać rozmowy, ale w pewnym momencie zeszła na psy. I bynajmniej nie chodzi mi o to, że tak podupadła, ale zeszła na takie rzeczywiste psy z futrem i łapami. Koleżanka powiedziała, że ktoś stwierdził, że psa się ma takiego jakiego się w danym momencie potrzebuje. I ona się z tym zgadza. Po odłożeniu komórki zastanowiłam się nad tym głęboko. Jeżeli stwierdzenie ma w sobie choć trochę prawdy to nie wiem co mnie opętało gdyk brałam Pulet. Nie mam pojęcia po co miałby mi być potrzebny pies, który zjada wszelkie gałki od mebli, wstaje o piątej rano i kradnie. Widać zamarzył mi się nieświadomie pies przestępca. Pulet bowiem kradnie na potęgę i zaczyna w tym osiągać prawdziwe mistrzostwo. Jest prawdziwym psim wirtuozem złodziejstwa. Odkąd przybyła do naszego domu zabawki Tyśka są w nieustannym niebezpieczeństwie, tak samo jak pranie w łazience i kapa na łóżku. Ta ostatnia tylko wtedy gdy zwisa. W innym wypadku nie jest interesująca. Na całe szczęście Pulet nie interesuje się butami, bo tego bym nie zniosła. Obuwia nie kradnie, widać memłanie butów nie jest tak rewelacyjne jak przykładowo rzucie skarpet. Ale ponoć o gustach się nie dyskutuje. Ale to wszystko to pestka w porównaniu z tym jak mój pies kradnie jedzenie. Miałam już do czynienia z różnymi psami. Takimi co to podkradały suchy chleb i takimi, które dałyby się pokroić za obierki z ziemniaków. Ale nie miałam jeszcze do czynienia ze stworem wszystkożernym. Pulet bowiem jada wszystko, pod warunkiem, że nie jest to w jej misce. Nie ma znaczenia czy to kiełbasa, ogórek małosolny, arbuz czy cebula. O ile można to zwędzić ze stołu jest pyszne! Ale jeżeli ktoś myśli, że ona tak po prostu włazi na stół i zżera, jest w błędzie. Robi to jakoś tak, że trudno ją przyłapać na gorącym uczynku. Gdy już coś zwędzi i w tajemnicy pożre przychodzi do pokoju i z miejsca przeprasza. Na pysku ma wypisane wyznanie winy, które brzmi mniej więcej tak:
- O ja nieszczęsna znowu to zrobiłam! Ale to nie moja wina! Naprawdę! Ten ogórek sam się na mnie rzucił i to prosto do pyska!
Znając zbrodniczą naturę Puletki w domu panują podwyższone zasady ostrożności jedzeniowej. Zgodnie z nimi stawiamy wszystko wysoko poza zasięgiem psiego pyska. Ale to też nie zawsze skutkuje. Pies bowiem należy do sprytnych i nie poddających się z byle powodu. I tak ostatnio wyżarła nam całą górę wafelków własnej roboty, które stały na najwyższej półce etażerki. Żeby tego dokonać musiała wejść na łóżko, stamtąd wspinać się na dwóch łapach żeby dosięgnąć talerza i pojedynczo ściągać wafle. Ani jeden się nie uchował. Wyczyściła talerz do czysta. Jednak mistrzostwem albo szczytem szczytów była kradzież resztki zupy. Otóż mój pies zestawił (tak dobrze widzicie - zestawił) sobie z kuchenki garnek i zjadł to co w nim było. Nie wiem jak tego dokonała. Ale fakty są takie, że garnek równiutko sobie stał na podłodze, a w kuchni nie było nawet kropli wylanej zupy. Gdyby garnek został zrzucony zostałby jakiś ślad a tu nic! Poza tym Pulet ma jeszcze jedną słabość: piwo. Na widok butelki siada i wpatruje się w nią miłośnie. Gdy się nie reaguje sugestywnie trąca pyskiem rękę i to zwykle tę która butelkę trzyma, tak, że nieszczęsny piwosz rozlewa wokół siebie zawartość butli, na którą pies natychmiast się rzuca. Zawartość nie butlę. Opisuje to nie po to żeby się skarżyć na psie wybryki. Opisuje, bo jestem pod wrażeniem mojej własnej przerażającej podświadomości. Jeżeli to jest właśnie pies, którego potrzebowałam jasno z tego wynika, że był mi potrzebny osobnik wkurzający mnie skoro świt, kradnący i ze skłonnością do alkoholizmu. Nie wiem jak wam ale mi wydaje się to bardzo niepokojące...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDlatego właśnie mam kota ;)
OdpowiedzUsuńKota też mam:) Ale fakt nie kradnie prania z łazienki, chociaż po szafkach spaceruje. Jeszcze psu potrafi coś tam z nich zrzucić. Myślę, że mają jakaś umowę między sobą:)
OdpowiedzUsuńW takim razie to kot jest mózgiem tego gangu, a biedna Pulet - jak większość kobiet - nie potrafi oprzeć się pokusie...
UsuńJuż to widzę, jak Obronny chodzi i namawia Pulett do kradzieży :) Pewnie ma z tego haracz :)
UsuńKot w roli węża a Pulet to Ewa? Tak mi się jakoś skojarzyło:)
UsuńHmmm - tak sobie myślę, że moje berny mają coś z Twojej Pulet. Kradną. Oba. A Niuniuś memła bo ma lęk separacyjny, który mu się czasami przypomina, chociaż o schronisku już powinien dawno zapomnieć. Koty też kradną. A ja tak sobie myślę, że one są po prostu pewne, że tak naprawdę żadna kara ich za to nie spotka...Jednakowoż napojów alkoholowych nie tylają. Za to namiętnie wypijają moją kawę...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Asia
PS. Nie mogę się już doczekać na "Wino z Malwiną..."
Berneńczyki to cudne łakomczuchy:) Mieliśmy bernenkę to była chodząca miłość, ale jadła strasznie. Pół kuchni było zachlapane.
UsuńWino podobno już jest u wydawcy i nawet już trafiło do co niektórych recenzentów. A ja jeszcze nie mam:( i też nie mogę się doczekać:)
A zapomniałam: Niuniuś - cudnie się nazywa:)
UsuńWolę koty, ale...
OdpowiedzUsuńu nas jest tak.
Jeden włazi na kolana i nagle pragnie czułości, a drugi w tym czasie obrabia kuchnie...
To jest dopiero współpraca! Sposób na głaska, tego jeszcze nie było:)
UsuńPodświadome wybieranie psa? W takim razie, ja nie wiem, o co chodzi z moim psem... Mój Chino jest wszystkożerny, nie zabiera z talerza, tylko stoi i piszczy z błagalnym wzrokiem. Zje wszystko, nawet krewetki... A! I jeszcze podkrada mi pluszaki z dzieciństwa i uznaje je za swoje żony! Hm... dziwny pies, widocznie szukałam czegoś oryginalnego ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCoś jak ja:) Widać zamarzył Ci się pies wszystkożerny, posiadający maskotkowy haremik... Kolejne przerażające działanie podświadomości:)
UsuńMoja jamniczka też kradziejka straszna, nic jadalnego nie można zostawić w zasięgu, czyli nawet na stole,czy biurku bo po krześle wlezie! A jak syn wracał ze szkoły i rzucał plecak, to odsuwała suwak i wyciągała kanapkę, jeśli nie zjadł, a nawet jabłkiem nie pogardziła! Czekoladę z zamkniętej torby też wyciąga, suwaki nie stanowią dla niej przeszkody! Pluszaki też kocha i podkrada, a jak miałam kapcie - koty to nie miałam szans w nich chodzić, bo próbowała zjeść i w końcu je dostała.Kapcie normalne niestety też kradnie, chociaż nie gryzie, tylko roznosi po chałupie i trzeba chodzić i szukać! Ale za to taka słodka i przytulaśna jest, że wszystko jej się wybacza!
OdpowiedzUsuńDorotko dochodzę do wniosku, że apetyt na różne smakołyki jest niebywale twórczy:) A swoją drogą, jak mogłaś założyć na nogi kapcie koty? Przecież to obraza dla porządnego psa nic dziwnego, że z miejsca chciała je zeżreć:)
UsuńTrochę zwierzaków się przez mój dom przewinęło, ale prawdziwie złodziejskie, tak po całości, to miałam 3 koty (w tym aktualny). Jeden dzielił się z psem, zrzucił mu czasem jakiś ochłapek, ale nauczył mnie kreatywności w rozmrażaniu produktów:) Jakie ja konstrukcje budowałam:D:D, a i tak wyciągnął mięso ze zlewu, spod ciężkiej szklanej misy i śladu po tym nie zostało, ani skrawka torebki foliowej. Drugi (m.in. oczywiście) wyciągnął z garnka cały sznur białej kiełbasy, jak weszłam do kuchni, to myślałam, że wąż leży na podłodze. Ale ten trzeci jest nie do pobicia - pomaga rozpakowywać torby z zakupami, trzeba mieć oczy dookoła głowy. Też jest wszystkożerny, więc nie wiadomo czego pilnować. Parę razy wyciągnął paczki z serdelkami - z 6 sztuk zostają 2 w całości, 2 zmemłane i 2 zjedzone, z psem się nie dzieli. Kradnie chleb, ciasto, włazi do lodówki, dojada resztki po obiedzie, wyrzucone do śmieci warzywa, spuszczone na moment z oczu wędliny. I tak jest już lepiej, bo jak do nas trafił, to wydawało mu się, że będzie z nami spożywał posiłki - zasiada na krześle i czeka, ja wbijam widelec w galaretę z jednej strony, a Tobuś pazury z drugiej. Ryby też goniłam po całym domu. W dodatku nie da sobie odebrać, warczy:D
OdpowiedzUsuńNumer ze zdjętym garnkiem jest przedni, moje tylko pokrywki zdejmują.
Pozdrawiam serdecznie i czytam dalej, bo niedawno trafiłam na Twojego bloga i mnie wciągnęło:) Barbara