niedziela, 20 stycznia 2013

Eliksir piękności czyli skoro nie perfumy to może przynajmniej tajemny płyn...


W związku z poprzednim postem o perfumach Królowej Węgier pomyślałam, że może ktoś z was z braku tego drogocennego flakonika sprawi sobie chociażby miksturę, nazywaną tak samo i wywodzącą się ponoć z tego samego przepisu. Miksturę możemy niczym prawdziwe i rasowe czarownice uwarzyć same w domu.  Pomyślcie sobie: ciemna noc, zapalona świeca i wy pochylone nad bulgoczącym kociołkiem mamrocząc pod nosem (każda przyzwoita czarownica mamrotać musi) wrzucacie do niego tajemne składniki:) Problem jedynie widzę w tym, że zapewne w większości przypadków trudno będzie o palenisko nad którym ów kociołek powinien być powieszony. Ale jak to się mówi jak się nie ma co się lubi to się nie ma co się lubi i ewentualnie niech kociołek bulgocze na gazie... Cóż wyobraźnia mnie nieco poniosła, bo poniższe przepisy nie przewidują gotowania, bulgotania, ale mamrotać zawsze możecie:) Oto Eliksir piękności w dwóch odsłonach: 

Odsłona I:
Składniki: 4 łyżeczki listków i kwiatów lawendy , 6 płaskich łyżeczek posiekanego ziela melisy, 4 łyżeczki świeżych kwiatów rumianku, łyżeczka igiełek rozmarynu , 3 łyżeczki pomarańczowych kwiatów nagietka, 4 łyżeczki kwiatów róży pomarszczonej tzw. konfiturowej (lub kwiaty róży dzikiej albo ogrodowej), lecz nie opryskiwanej chemicznie, łyżeczka sparzonej i rozdrobnionej skórki cytrynowej, łyżeczka posiekanych listków szałwii, 3 łyżeczki obranego i posiekanego korzenia żywokostu lekarskiego, 3 łyżeczki rozdrobnionego kłącza tataraku, białe, wytrawne wino gronowe, woda destylowana.

Ilość ziół można zwiększać, ale trzeba zachować proporcje.
Zioła wsypać do słoja, zalać winem tak, aby znajdowały się kilka centymetrów poniżej lustra wina. Słój zakręcić i postawić na 21 dni w ciepłym miejscu (ale nie na słońcu).
Odcedzić zioła przez złożoną we czworo gazę, na koniec wycisnąć. Do przecedzonego płynu dodać destylowaną lub przegotowaną i wystudzoną wodę (w proporcjach ½ litra płynu na ¼ litra wody) i 2 krople olejku różanego i przelać do buteleczek z ciemnego szkła. Szczelnie zamknąć.
Tą miksturą można przecierać wieczorem twarz (przy cerze mieszanej, tłustej, trądzikowej, skłonnej do wyprysków, wągrów), skórę głowy i pleców przy skłonnościach do „wyrzutów” i wyprysków.
Niektórzy przypisują jej działanie przeciwzmarszczkowe i odmładzające całe ciało, szczególnie po dodaniu olejku migdałowego.

Odsłona II:
50 g rozmarynu, 1/2 cytryny, 1/2 pomarańczy, 1 łyżkę mięty, 20 g alkoholu 70-procentowego, 100 g wody destylowanej, wodę różaną według preferencji

Cytrynę i pomarańczę sparzyć wrzątkiem. Następnie obieramy jedynie ich zewnętrzną, tą "woskową" warstwę skórki. Siekamy ją na drobne kawałeczki i wkładamy do szklanej lub porcelanowej miseczki. Do tego dodajemy miętę i rozmaryn. Całość zalewamy alkoholem i dopełniamy wodą. Miseczkę zakrywamy folią lub ściereczką i odstawiamy na noc do naciągnięcia. Następnego dnia przecedzamy płyn przez filtr do kawy lub gazę. Woda jest mocno skoncentrowana, więc, według gustu i preferencji, możemy ją rozcieńczyć wodą różaną. I jak powyżej nacieramy się od stóp do głów:)

12 komentarzy:

  1. Świetny post. Skąd ty te ciekawostki wyszukujesz?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mnie coś zainteresuję to potem kopię:) Trochę w necie trochę w książkach i coś tam zwykle znajduję:)

      Usuń
  2. Moja Wiedźmo B. :)
    cudne te przepisy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, musimy wspólnie uwarzyć droga Wiedźmo B:)

      Usuń
  3. Madlen, my i bez tego piękne jesteśmy:) Ale pomysł na tekst rewelacyjny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz zawsze można się wypaćkać takim mazidłem i oczekiwać nagłych zmian:) Gdybyśmy tak wszystkie się zmówiły i wspólne mazanie uskuteczniły, to by było:)

      Usuń
  4. HA! ja mam w domu piec! Taki z ogniem co się na nim gotuje;D hihih ale zabłysłam:) więc mogę stawiać kociołek i co uważyć w prawdzie z zielskami może być problem. chyba lepiej takie samo rosnące nie sztucznie pędzone no nie? Więc od biedy na pierwszy "ogień" poleci nalewa drugiej wersji;)) pierwszą zostawię na letnią noc rozpalę ognicho naleję do kocioła jakiś tam wymyślnych naparów a obok na stole zacznę rytuał;P
    No dobrze koniec z tym bo kto pomyśli,że wiedźma jakaś jestem ot wczułam się w temat:D .

    Co nie znaczy,że czasem nie marzyłam o kociołku itd. ;))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to Aga wpadłaś! Teraz już musimy się spotkać u Ciebie i wspólnie nad tym ogniem mamrotać:) A potem będziemy mazidła wypróbowywać, choć ja jeszcze wcześniej jakąś nalewkę innego przeznaczenia bym przygotowała... O na przykład kokosowa mi niezła wychodzi i trzeba ją stosować wewnętrznie:) Trochę w smaku jak malibu:)
      Serdeczności przesyłam i zazdroszczę tego pieca:)

      Usuń
    2. Jestem ZA! koniecznie z tą nalewką kokosową co byśmy zaklęć nie pozapominały..;D

      Usuń
    3. Aga myślę, że po tej kokosówce mamrotałybyśmy naprawdę profesjonalnie:)

      Usuń
  5. Zapamiętam sobie te przepisy, kto wie może kiedyś się zabawie w uroczą czarownicę;-)
    Bo ja w domu też posiadam jeszcze kuchnie taką węglową z blachą, myślę że byłaby idealna na takie mikstury;-)
    Pozdrawiam Madzik nocna porą;-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O szczęściaro! Możesz być prawdziwą Czarownicą! Tak jak Aga:) To najpierw zwalimy się do Agi a potem na poprawkę zaklęć do Ciebie, grzej kuchnię do czerwoności:)
      Pozdrawiam Basiku i ściskam baardzo mocno!

      Usuń