Zjedliście już dzisiaj pączka? A jeszcze lepiej dwa? Jeżeli nie to natychmiast musicie naprawić to zgubne w skutkach niedopatrzenie. Bo dziś Tłusty Czwartek a wiadomo, że kto go nie uczci pożerając pączki szczęścia mieć nie będzie. Przy takiej groźbie nawet kalorie przestają być straszne, bo czymże jest ten centymetr więcej tu i ówdzie w porównaniu z brakiem pomyślności? A skąd wziął się pączek na naszych stołach? Oto co znalazłam na niebywale ciekawy pączkowy temat:
"Już w XVI wieku na stołach mieszczańskich zaczęły pojawiać się smażone na tłuszczu słodkie racuchy, bliny i pampuchy oraz delikatne ciasta i „cukry".
Historia pączka w Polsce sięga XVII i XVIII wieku. Już wtedy znane były pączki z warszawskich cukierni. Szczycili się swoimi wyrobami nie tylko warszawscy cukiernicy, ale także cukiernicy dawnej Korony i Wielkiego Księstwa Litewskiego, podając jak powinien wyglądać idealny pączek. Miał on być maksymalnie pulchny i lekki tak „by wiatr mógł go zdmuchnąć z półmiska". Ścisnąwszy go w ręku musiał znowu rozciągnąć się do swojej objętości. Sporządzano pączki z chlebowego ciasta, nadziewanego słoniną i smażono na smalcu. Wiejskie pączki, jak wspomina z kolei Jędrzej Kitowicz w „Opisie obyczajów za panowania Augusta III", nie były już tak lekkie, ale twarde i dobrze wypełnione marmoladą tak, że „specjałem tym można było nabić niezłego guza i podsinieć oko". Niektóre pączki nadziewano migdałem lub orzechem, a ten, kto na taki pączek trafił, miał mieć w życiu szczęście.
Niestety nazwisko twórcy pączków kryje mrok historii." (fragment pochodzi STĄD)
Tak więc zgodnie z tradycją i zwyczajem życzę Wam smacznego i obfitego Tłustego Czwartku:)
A nawiązując do tradycji właśnie kończę czytać Ziemiańskie Święta i Zabawy i niebawem podzielę się wrażeniami z lektury. Zapraszam serdecznie:)
zjadłam, ale niewielkiego, tak się pocieszam... za to zostało jeszcze mnóstwo słodkości, zapraszam choć wirtualnie, na blogu dodałam zdjęcia...
OdpowiedzUsuńByłam, widziałam i się zachwyciłam:)
UsuńZjadłam pączka i racucha. Może liczyć się że będę miała szczęście?:)
OdpowiedzUsuńRacuch się liczy, choć ja jeszcze tak na wszelki wypadek wieczorem poprawiłabym pączkiem:)
UsuńDobra poprawię, w razie jakbym się w spodnie jutro nie zmieścila będzie na ciebie:)
UsuńMus to mus wezmę i to na klatę:)
UsuńCzytałam, świetna książka i te bale i śluby:) Zjadłam pięć pączków i to na pewno nie koniec:) to powinnam mieć szczęścia od cholery i trochę!
OdpowiedzUsuńKobietki ja zjadlam bagatela... pięć pączków!! ale z myślą o szczęściu. tak sobi tłumacze. Pani Magdo już mojej mamusi zaczęłam czytać wyszukane noty historyczne.które są nam tutaj serwowane:)
OdpowiedzUsuńBardzo się z nich cieszy!
BOoooże ileż szczęścia mnie czeka!:)
OdpowiedzUsuńNie zjadłam ani jednego i nie zamierzam - zawsze pod prąd;) Dzisiaj warzywa w tortilkach z humusem - ale fusion!
OdpowiedzUsuńno to jeśli ilość zjedzonych pączków przekłada się na ilość szczęścia to powiem tylko tyle, że dzisiejszego dnia byłam bardzo, ale to bardzo zachłanna na szczęście;-)
OdpowiedzUsuńZjadłam 3 :P No szczęści murowane :)
OdpowiedzUsuńJak to zawsze mówi Osobisty Mężczyzna: "znowu jakiś zabon"
OdpowiedzUsuńnie wiedziałam, że pączki są na szczęście... dobrze wiedzieć na przyszłość ;) pewnie gdyby nie moja mama nie zjadłabym ani jednego bo jakoś nie ciągnęło mnie do tych słodkości, ale w końcu (prawie siłą) wmusiła we mnie pączka :)
Pozdrawiam serdecznie :)
3 zjadlam!!! :P
OdpowiedzUsuń