poniedziałek, 25 marca 2013

Sposób na problemy małżeńskie

Problemy w małżeństwie? Kłótnie, awanturki, draki? Kochani moi jest na to sposób. A jaki? A taki:





Marian Załucki 

Rozwód po polsku

Już jestem wolny! Siódmą dobę. 
Rozwód się odbył bez kłótni, bez draki. 
Różnica poglądów na moją osobę. 
Powód - to ja. Jako taki. Owaki! 
Koniec niewoli dla ducha i ciała, 
więc nie - nie na zawsze człowiek się zaprzedał!
Sąd dał mi rozwód, żona mi dała. 
A Urząd Mieszkaniowy nie dał. 
Można mieć w Polsce własne zdanie, 
lecz trudno o mieszkanie na nie! 
Ale wszystko OK - znaczy: koniom lżej. 
Bo choć dalej razem, za to w innej roli: obcy mężczyzna, obca kobieta, 
"Pani pozwoli...", "Pan pozwoli..."  Od dzisiaj śpimy na waleta!

Nic nas nie łączy - wszystko dzieli z wyjątkiem wspólnej pościeli... 
A więc maleńka dyskusja co do kwestii "Czyj jasiek?" "Czyja poduszka?" - 
i już oddycham pełną swobodą na mej niezawisłej połowie łóżka.

Rano ocieram słodki sen z powiek: zbudził się inny, wolny człowiek! 
Wynika wprawdzie polemika, która jest czyja połowa ręcznika - 
ale wytworna..., nie psioczę, nie wrzeszczę. 
Niech sobie nie myśli, że kocham ją jeszcze! 
Tak oto tempora mutantur...

Ja teraz do niej jak do damy: żadnych pogróżek, żadnych awantur! 
No, trudno już się nie kochamy... Przeciwnie: sprzątnę, zniosę śmiecie... 
Jak tu nie pomóc obcej kobiecie?!  Czasem z kwiaciarni jakieś zielsko. 
A widząc minę jej zdziwioną, uśmiecham się... 
uwodzicielsko! Niech wie, psiakrew, że nie jest żoną!

I tak mi fajno, aż zacieram ręce... Nikt mi nie gdera, nie poucza. 
Tam niezależna kobieta w łazience, tu ja - niepodległy przy dziurce od klucza! 
(Nie bez powodu, nie bez chrapki: zawsze lubiłem obce kobitki!) 
Wytężam nieco wzrok, bo krótki... Ładne, cholera, te rozwódki! 
Ponętna kibić - i ramiona... Od razu widać, że nie żona!

A ona także bywa i jakaś milsza, i troskliwa. 
Raz nawet, widząc me amory, spytała mnie: "Czyś ty nie chory?" 
I tylko z żalem wspominamy, smażąc we dwoje karmenadle, 
lata stracone już na amen w strasznym małżeńskim naszym stadle: 
nic tylko żarliśmy się co dzień, wieczne pretensje i problemy... 
A dziś? Inaczej!... Miło, w zgodzie... Może się nawet pobierzemy?

Swoją drogą znam takie jedno małżeństwo  które najpierw się rozwiodło a potem natychmiast po rozwodzie wybuchło miłością na  nowo. Czyżby tu chodziło o to ciągłe gonienie króliczka? 

5 komentarzy:

  1. Pod tym postem można by tylko postawić ulubione znaki Twojego Synka
    ????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????
    Miłego dnia i nadejścia wreszcie upragnionej wiosny :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. hihihih, świetny tekst:) no może rzeczywiście coś jest z tym gonieniem króliczka, w końcu każdy chce żeby o niego zabiegać, a długie związki, niekoniecznie małżeńskie prędzej czy później popadają w rutynę, nie każdemu to pasuje, nie każdy umie to przełamać:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie dlatego przysięgałam na kobiet stałość niewzruszoną, nienawidzić ród męski, nigdy nie być żoną! Choć może tę nienawiść pominę ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Są osoby, które muszą ciągle gonić króliczka - też tak uważam. Coś w tym jest. A tak na marginesie mam tak samo jak to małżeństwo ... :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Niedawno czytałam "Siódmy rok" Agaty Kołakowskiej książka potwierdza teorię gonienia króliczka;-)
    Swoją drogą książka warta polecenia;-)

    OdpowiedzUsuń