środa, 15 maja 2013

Spotkanie z panią MK


I to wcale nie ze mną mimo, że inicjały mogły to zasugerować:) Jakiś czas temu obiecywałam, że napiszę o spotkaniu z panią Małgosią Kalicińską, w którym miałam przyjemność uczestniczyć. Wprawdzie miałam to zrobić bodajże w tamtym tygodniu, ale jak widać na zamieszczonym obrazku plany planami, a czas czasem:) Ale w tym wypadku nie ma to wielkiego znaczenia, bo to co napiszę nie wymaga dotrzymania żadnych terminów. Bo przede wszystkim zamierzam pisać o emocjach. A pod tym kątem było to spotkanie bardzo szczególne. Pani Małgosia okazała się bowiem wulkanem dobrej energii. I to takiej, która nie wiedzieć kiedy i jak spływała także na innych. Ale zacznijmy od początku, czyli od "Fikołków na trzepaku". Nawiasem mówiąc gdy "Fikołki" pokazały się w zapowiedziach oko mi się chyba omsknęło i czytałam tytuł jako ":Fiołki na trzepaku". I tak dla mnie Fikołki pozostały Fiołkami. I od nich właśnie zaczęła się cała dyskusja. Fikołki to książka o dzieciństwie pani Małgosi. Ale mogę się założyć, że każdy czytelnik (oczywiście mówię tu o dorosłych) znajdzie tam echa ze swoich szczenięcych lat. I nie ma to wielkiego znaczenia czy urodziliśmy się 50 czy 30 lat temu. W tej książce jest coś takiego, co wyzwala w nas dawno zapomniane wspomnienia. Ale w tej chwili już mnie to nie dziwi. Sama pani Małgosia jest osobą, której obecność sprawia, że człowiekowi się chce. Chce się pracować, chce się śmiać, chce się wierzyć w ludzi. Widać jaki autor taka książka. Nic dziwnego, że po Fikołkach chce się wspominać:) A wspominać rzeczywiście powinniśmy. Pani Małgosia dużo mówiła o tym, że świat wokół nas cały czas się zmienia. Ten dobrze nam znany z dzieciństwa, młodości jest dla naszych dzieci i wnuków czystą abstrakcją. Ale jednocześnie jest też ich częścią i nawet jeżeli w tej chwili wydaje im się, że ich to nie obchodzi to w pewnym momencie zacznie im brakować tego umocowania w przeszłości. Zaczną być ciekawi świata, który odszedł wraz z ich pradziadkami,dziadkami, rodzicami. I dlatego ważne jest by zostawić naszym dzieciom historię rodzinną. Takie własne i osobiste "Fikołki". Piszę o tym, bo ta część dyskusji zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Nawet po wyjściu ze spotkania cały czas siedziało mi w głowie pytanie: a co ja wiem o mojej rodzinie? Co wie Zuza i ile będzie w przyszłości wiedział Tysiek? Ile pustych miejsc zostanie w mojej życiowej układance i co mogę zrobić by było ich jak najmniej? Oczywiście poza tym spotkanie obfitowało w mnogość innych tematów, było sporo śmiechu, zadumy i takiego zdrowego pełnego sympatii podejścia do świata i ludzi. Nie obeszło się bez pytań o "Rozlewisko" i o serial. Sporo też dyskutowano o "Lilce", której ja jeszcze nie czytałam i wiem, że muszę koniecznie to nadrobić.
Do zeszłego tygodnia nie znałam osobiście pani Małgosi ale teraz za Anią z Zielonego Wzgórza mogę powtórzyć, że chyba trafiłam na pokrewną duszę:)  Wracałam do domu z głową pełną pytań, pełna dobrych uczuć do bliźnich i całego świata. Humor mi się poprawił, chciało mi się pracować i w ogóle za sprawą pani Małgosi poczułam, że cudnie jest żyć. Tak więc jeżeli autorka "Domu nad Rozlewiskiem" będzie gdzieś w Waszej okolicy nie przegapcie okazji by ją poznać. Gwarantuję, że wyjdziecie z takiego spotkania przepełnieni dobrą energią.

Zdjęcia pochodzą STĄD

9 komentarzy:

  1. A ja już myślałam, że planujesz być w Krakowie i ze mną się spotkać:) hmm, ale Kalicińska też może być, lubię Rozlewisko, choć innych książek na razie nie znam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja ty ulubiona MK, jak tylko moja stopa będzie miała zamiar stanąć w grodzie Kraka natentychmiast dam znak i się umówimy. Toż Kraków bez Ciebie straciłby cały urok:) A pani Małgosia jest przesympatyczna.

      Usuń
  2. Widać,że spotkanie było niezwykle udane:) post jest naładowany pozytywną energią, wyobrażam sobie co dzieje się z Tobą:)) Jak to dobrze,że są ludzie, którzy potrafią tak dobrze działać na siebie:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak! Pozytywna energia zawsze w cenie:) Fajnie było:)

      Usuń
  3. Znam całą serię "Domu nad rozlewiskiem" lubiłam ją, podobno książki mówią o autorze więc wierzę na słowo iż jest dobrym człowiekiem z pozytywną duszą, więc jeżeli to pokrewna dusza Twoja Magdo to pielęgnować należy taką znajomość (jest bezcenna)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rację masz Kasiu w każdym słówku, a nawet i kropce:)
      Serdeczności!

      Usuń
  4. mi książki p. Kalicińskiej nieszczególnie przypadły do gustu, zabrakło mi w nich tego "czegoś", nie mam im nic do zarzucenia, ale nie uważam ich za "naj" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja Rozlewisko bardzo lubię, znalazłam w nim taki magiczny klimacik, ale są przecież gusta i guściki. Natomiast Pani Małgosia jest po prostu bardzo fajną kobietką i nawet bez szczególnego uwielbienia jej książek warto ją poznać.
      Uściski Aniu bardzo cieplutkie!

      Usuń
  5. No do wspaniałe przeżycia ze spotkania płynące Cię spotkały;-)
    Panią Małgorzatę znam oczywiście, choć jeszcze nic co wyszło spod jej ręki czytałam, jeszcze jest przedemną;-)

    OdpowiedzUsuń