- Coś ty - argumentowała - Tam ani nie ma seksu, ani wampirów. Co tam może zainteresować dzisiejszą nastolatkę?
Nie wiem czy moja nastolatka jest dzisiejsza czy niedzisiejsza, ale Popławską przeczytała. I to nie tylko cykl o Afrze ale też inne książki tej autorki. Fakt, że książki pisane dawniej czyta się zupełnie inaczej niż te pisane obecnie. Inny język, inny styl. Zwykle jeżeli na co dzień obcuje się tylko i wyłącznie ze współczesną literaturą to na ten dawny język trzeba się przestawić, przywyknąć, na nowo oswoić dawno zapomniane słowa. I to ma swój urok, że o korzyściach z tego płynących już nie wspomnę.
No tak miało być o "Królu z żelaza" a jest jak zwykle o wszystkim:) Ale ten cały początek zmierza do tego, że ku mojemu zaskoczeniu mimo, że Królowie Przeklęci mają już swoje lata czyta się Druona fenomenalnie. Historia sama się opowiada. Powieść rozpoczyna się końcem procesu templariuszy. Filip IV zwany Pięknym rozprawił się już z większością członków zakonu. Rozprawił czyli uwięził, skazał na śmierć lub dożywotnie żebracze życie. Teraz do osądzenia pozostało czterech najwyższych rangą templariuszy. 14 marca 1314 r. przed katedrą Notre Dame ogłoszono na nich wyrok dożywotniego więzienia. Dwóch z nich, wielki mistrz Jacques de Molay i komandor Normandii Geoffroy de Charnay wystąpiło i miast przyznać się do zarzuconych im czynów stwierdziło, że wszystko co poprzednio zeznali, zeznali pod wpływem tortur.
"- Protestuję!
Głos był tak potężny, że w pierwszej chwili nikt nie uwierzył, że należy do wielkiego mistrza.
- Protestuję przeciw nikczemnemu wyrokowi i ooświadczam, że zbrodnie, którymi się nas obciąża, to zbrodnie wymyślone!
Jakby olbrzymie westchnienie wydobyło się z tłumu. Sąd się ożywił. Osłupiali kardynałowie spojrzeli po sobie. Nikt tego nie oczekiwał. Jan de Marigny zerwał się jednym susem. Omdlewająca poza znikła. Był blady i trząsł się z gniewu:
- Łżecie! - krzyknął do wielkiego mistrza. - Zeznalicie przed komisją.
Łucznicy oczekując rozkazu odruchowo zwarli szeregi.
- Tym tylko zawiniłem - odpowiedział Jakub de Molay - że uległem pod wpływem waszych pochlebstw, gróźb i tortur. Oświadczam przed Bogiem, który nas słyszy, że zakon bez zmazy jest i nie winien.
I Bóg rzeczywiście zdawał się go słyszeć, bo głos wielkiego mistrza, rzucony do wnętrza katedry, odbijał się od sklepienia i powracał echem, jak gdyby jaki inny, o wiele głębszy głos powtarzał z głębi nawy każde słowo.
- Przyznaliście się do sodomii! - rzekł Jan de Marigny...
- Na torturach! - odparł Molay.
"...na torturach..." - odpowiedział głos, który zdawał się rodzić w tabernakulum.
- Wyznaliście grzech herezji!
- Na torturach! "
...na torturach..." - powtarzało tabernakulum.
- Cofam wszystko! - rzekł wielki mistrz. "
...wszystko..." - zagrzmiała cała katedra."
Na mnie ten protest zrobił ogromne wrażenie. Wręcz słyszałam echo odbijające słowa Wielkiego Mistrza. I to dobitnie powtarzane" "na torturach!" Brrryyy, aż ciarki przechodziły po plecach. A tortury były straszne. Znaleziona w archiwach koronnych Aragonii anonimowa relacja mówi, że kiedy w 1308 r. pokazano więźnia publicznie:
... zrzucił swój płaszcz, zdjął kaftan, obnażył boki i ramiona, a potem [...] powiedział: „Widzicie, tak zmuszali nas do mówienia tego, co chcieli”. A mówiąc to pokazał swe ramiona pokaleczone i zmacerowane [...] Były pozbawione skóry; widzieliśmy same kości i mięśnie. „Panowie — powiedział — w tym samym stanie, w jakim mnie widzicie, są także inne bracia, jak ja niewinni...”
Ale "Król z żelaza" tak jak już wspomniałam rozpoczyna się u schyłku procesu templariuszy. Po wystąpieniu Wielkiego Mistrza dwaj oponenci zostają skazani na śmierć. Mają być spaleni na stosie. Gdy wyrok zostaje wykonywany Molay rzuca sławetną klątwę:
"Papieżu Klemensie!... Rycerzu Wilhelmie!... Królu Filipie!... Przeklinam was! Przeklinam was! Niech wasze rody będą przeklęte aż do trzynastego pokolenia!..."
I klątwa się spełnia. Wszyscy wyklęci odchodzą kolejno w dziwnych i nie zawsze zrozumiałych okolicznościach. Pisząc "Króla z żelaza" Druon stworzył powieść nie tylko historyczną, ale też sensacyjną i przygodową. Razem z nim wędrujemy po średniowiecznej Francji i Anglii, odwiedzamy dzielnice rzemieślnicze, zaglądamy w ciemne zaułki gdzie można kupić składniki służące do uprawiania czarnej magii i sporządzania trucizn. Uczestniczymy w knuciu dworskich intryg i w schadzkach wielkich dam. Zaglądamy do królewskich komnat i do ciemnych zatęchłych więzień, gdzie dawno zapomniano czym jest litość. W powieści rewelacyjnie oddany jest średniowieczny klimat, momentami można nawet ulec złudzeniu, że sami znaleźliśmy się w Paryżu za panowania Filipa Pięknego. Średniowieczna codzienność składała się niestety również z okrutnych widowisk, publicznych egzekucji i autor nie waha się pokazać również tej strony ówczesnego życia. Sceny tortur opisane są bez znieczulenia, wręcz słyszy się krzyki skazańców i czuje ich cierpienie. Sąd przed którym stają przyłapane na cudzołóstwie księżniczki i ich kochankowie budzi autentyczną grozę. Tak więc jeżeli macie ochotę na powieść historyczną, powieść, którą przeczytacie jednym tchem, serdecznie zachęcam do zapoznania się z serią "Królowie Przeklęci". Ja już mam w planach kolejne części i coś mi mówi, że się nie zawiodę.
P.S. W zakładce "Wczoraj spotkałam..." Znów czekają na was nowości:) Zapraszam!
Wszystko ładnie pięknie..tylko te dokładne opisy tortur, widoku ciał już Po ... no ale zawsze można tych fragmentów nie czytać;) widzę,że jest coraz więcej opowiadań :) super! :)
OdpowiedzUsuńOpowiadań rzeczywiście przybywa, mam nadzieję, że jeszcze kilka wpłynie. Czekam z utęsknieniem na co niektóre autorki:) A jeżeli chodzi o opisy tortur, to tak to wyglądało w tamtych czasach, warto wiedzieć, choć do przyjemnych rzeczywiście się tego typu scen nie da zaliczyć.
Usuńchoć wiele nowości czytuję to książki z pod znaku"dawnych" do których wracam to Jeżycjada Musierowicz :) od początku do końca
OdpowiedzUsuńJeżycjada jest cudna. Choć ostatniej części jeszcze nie przeczytałam. Stoi na półce i czeka na wolny moment:)
UsuńJa tez odwiedzilam moja polska biblioteke i mam na wieczor " Uroczysko ", zamowione " 48 godzin ".
OdpowiedzUsuńZa kilka dni bede w duzej ksiegarni w EMPiK- u i kupie sobie zapas do Italii. :)))pozdrawiam
Ehhh jak aj bym chciała razem z Panią do tych Włoch! Ale jak na razie mogę tylko pomarzyć:) Ciekawa jestem jak się będzie czytało Uroczysko. A 48 tygodni to moja pierwsza powieść i dlatego proszę o wyrozumiałość;)
UsuńNo ja też z tych, co najpierw rezerwują sobie nowości. Ale jak teraz nowości się skończyły i dopiero czekam na następne, to i biografię Rodziewiczówny przeczytałam, i "Ostatnią cyganerię" dzisiaj przywlekłam z biblioteki:)
OdpowiedzUsuńKurczę, a ja zaczynałam Druona i zupełnie mnie nie porwało:(
Ostatnią cyganerię czytałam, świetna:) A Druon, cóż może nie był to dobry moment na niego, albo nie przypadliście sobie do gustu, bo przecież też tak może być:)
UsuńSerdeczności przesyłam.
Czytałam całą serię i kiedyś nawet miałam własną.
OdpowiedzUsuńTo świetna literatura.)
Zgadzam się w pełni, choć dopiero pierwszy tom za mną. Ale czytało mi się świetnie dlatego myślę, że przy kolejnych też się nie rozczaruję.
UsuńTo i ja się muszę przyznać, że pierwsze lecę to półki z nowościami, choć teraz jak wakacje za pasem i dużo czasu na czytanie mają ludzie w tych nowościach prawie wszystko wypożyczone, więc i pomiędzy półki zaglądam i szukam co ciekawych kąsków;-)
OdpowiedzUsuńWyprawa między półki kończy się zazwyczaj tym, że wychodzę stamtąd niemal cała ukryta za wielkim stosem i panie bibliotekarki głowią się jak to całe dobro upchnąć na moich kartach:) Na całe szczęście zwykle się udaje:)
UsuńWarto, polecam serdecznie!
OdpowiedzUsuńPopławska - też zaliczam do ulubionych (szczególnie lubię Bronisia), kiedyś wracałam do tych starszych pozycji, ale teraz w tym zalewie nowości nie ma już na to czasu, wciąż martwię się, że nie zdążę wszystkiego przeczytać! Teraz zabieram się za nowego Miłoszewskiego, po nim nowa Ficner-Ogonowska, a tyle nieprzeczytanych na półce czeka, a tyle nowych w księgarni... ech kiedyś było łatwiej....
OdpowiedzUsuńPrzygody Bronisia są świetne, też należą do moich ulubionych:) Czasem wracam do książek z lat wczesnej młodości, kosztem nowości wydawniczych. Uważam że warto.Od jakiegoś czasu uzupełniam biblioteczkę o takie właśnie książki, bo nie wszystkie mam na własność. Do tego stare, piękne wydanie i nie ma konkurencji z nowościami:) No może z powieściami Pani Kordel:)
OdpowiedzUsuńKrólów przeklętych czytałam namiętnie (z biblioteki głównie) na studiach, ale teraz już nie pamiętam, czy dorwałam wszystkie tomy. Chyba nie...
OdpowiedzUsuń