piątek, 13 września 2013

Skrawek nieba

Janina Dawidowicz urodziła się w zamożnej żydowskiej rodzinie. Razem z rodzicami mieszkała w Kaliszu i niczego jej w życiu nie brakowało. Ojciec ją uwielbiał, matka aczkolwiek trzymająca dystans też niewątpliwie ją kochała.Na co dzień opiekowała się nią pomoc domowa - Stefa, którą Jasia uwielbiała. Jednym słowem dziewczynka miała ciepły, bezpieczny i pełen miłości dom.
Dzieci mają różne marzenia. O tym żeby zostać w przyszłości królewną, piratem. Żeby mieszkać w zamku, wyruszyć w pełną przygód podróż, walczyć ze smokiem. Jasia Dawidowicz natomiast marzyła o tym żeby nagle stać się ubogą, niczym dziewczynka z zapałkami albo Kopciuszek. Wtedy z całą pewnością nie musiałaby jeść co dzień rano znienawidzonej kaszy manny, a w zamian dostałaby na pewno kawałek zwykłego chleba. Nie wie, że już niedługo jej marzenia przeistoczą się w brutalną rzeczywistość. Bowiem nadchodzi rok 1939.
Ale zanim nastał wrzesień życie Jasi płynęło ustalonym rytmem. Uczyła się, rysowała, dużo czytała. Miłość do książek i wyobraźnia pozwalały jej tworzyć alternatywny świat, w którym wszystko jest możliwe. Na wakacje wyjechała do wsi Krzyżówki. Letnie, upalne dni były ostatnim normalnym i pogodnym czasem. We wrześniu wybuchła wojna i nic już nie miało być takie samo. Marzenie Jasi powoli zaczyna się spełniać z tym, że w pewnym momencie nawet tego wytęsknionego niegdyś suchego chleba zabrakło.

"Skrawek nieba" to wojenne wspomnienia dawnej Jasi spisane przez dorosłą Janinę. We wstępie autorka pisze:
"Przez wszystkie lata po zakończeniu wojny unikałam opowiadań o moich wojennych przeżyciach. Każdy, kto przeżył wojnę, mógł opowiedzieć swoją historię. Kiedy inni mówili, ja wolałam milczeć.Ale ci co zginęli? Czy oni nie mieli prawa do głosu? Uświadomiłam sobie, że dla wielu z nich byłam może ostatnim świadkiem ich życia.Ja jedna pamiętałam, jak tam wtedy było... Wraz z moją pamięcią zaginie i pamięć o nich. W roku 1958 zaczęłam pisać."
I dzięki tej decyzji poznajemy całą historię nie tylko rodziny Jasi, nie tylko jej samej, ale też ludzi, którzy odegrali w jej życiu istotną rolę. Pobyt w getcie i opis warunków tam panujących jest wstrząsający. Tym bardziej, że Janina David pisze o tym normalnie. Nie siląc się na wyolbrzymienie tragizmu. I właśnie to opisanie tego życia jako czegoś co po prostu było, czegoś co miało za moment się skończyć sprawia, że ta relacja jest wstrząsająca. Głód, śmierć, pomieszanie zmysłów, a wśród tego zabawy dzieci, pierwsze kroki w dorosłość dojrzewających panienek, marzenia o tym, że jeszcze kiedyś będzie można żyć, będzie normalnie, będzie można czytać książki i spacerować ulicami. Opisanie ucieczek i krycia się w coraz to innych domach w czasie gdy zaczęły się masowe wywózki do obozów, strach przed Niemcami i ciągłe próby stworzenia kawałka normalnego życia, domu, zachowania swojego własnego skrawka nieba, powodują, że człowiek nagle zaczyna widzieć swoje życie w innych proporcjach.
Potem z pomocą ludzi z aryjskiej strony udaje się wywieźć Jasię z getta i ukryć po drugiej stronie muru. Dziewczynka po raz pierwszy musi stawić czoła życiu bez wsparcia rodziny. Mama i tata zostają po drugiej stronie.  Wywiezienie Janiny z getta wcale nie oznacza bezpieczeństwa. W końcu Jasia i stamtąd musi uciekać, bo jak się okazuje donosiciele są wszędzie. Jedynym ratunkiem dla dziewczynki jest pobyt w klasztorze. Janina przestaje być Jasią i staje się Danką. Życie wśród sióstr też wcale nie jest proste. Jedne rzeczywiście kochają ludzi i stawiają miłosierdzie ponad wszystko, ale inne nie są wolne od uprzedzeń. Niektóre wręcz są brutalne i okrutne. Ale dzięki tym bardziej ludzkim Jasi udaje się przetrwać. Ale czy na tym można zakończyć jej historię? Przeżyć a żyć dalej to ogromna różnica...
Sięgając po "Skrawek nieba" miałam poważne wątpliwości. Zawsze je mam gdy biorę do ręki tego typu literaturę. Czytałam już niejedne wspomnienia dotyczące holokaustu, które przede wszystkim skupiały się na oczernieniu którejś ze stron. Nie lubię takiego podejścia, bo doskonale zdaje sobie sprawę, że w czasie wojny wszyscy bez względu na narodowość czy pochodzenie ujawniali różne cechy. Byli Polacy, którzy zdradzali Żydów, ale byli też i Żydzi donoszący na siebie. Byli też tacy, którzy ryzykując życiem swoim, swoich rodzin i sąsiadów ukrywali uciekinierów, uczestników podziemia, przechowywali papiery i broń. Na całe szczęście Janina David wszystkich traktuje równo. Człowiek to człowiek i tyle. Poza tym autorka ma niesamowity dar oddziaływania na wyobraźnie. Pomimo tego, że w książce brak szczegółowych brutalnych opisów to i tak plastyczność z jaką pani Janina przedstawia wydarzenia sprawia, że wszystko widzimy, czujemy i przeżywamy razem z nią.
Na koniec napiszę jeszcze, że moim zdaniem wszyscy powinniśmy sięgać po tego typu książki. Nie ważne czy lubimy okres drugiej wojny światowej czy nie. Ważne żebyśmy nigdy nie zapomnieli i nie dali zapomnieć naszym dzieciom i wnukom. A do pamiętania potrzebne są właśnie takie relacje: mądre, emocjonalne i zarazem wyważone.


11 komentarzy:

  1. Nie czytam twojej recenzji, idż precz dobra kobieto. Sama do książki przymierzam się od dobrych 2 miesięcy. Czekam jednak na odpowiedni nastrój, bo czuję, że to będzie wstrząsająca lektura.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i poszłam sobie precz do ciemnego lasu i tam się zagubię i najpewniej zemrę. A w nocy będę Ci się śniła i śpiewała: sama chciałaś, sama chciałaś, a że z talentem wokalnym u mnie kiepsko, bój się kobieto:)

      Usuń
  2. Takie książki skłaniają do zadumy i pochylenia głowy w geście hołdu dla wszystkich,którzy zginęli i tych,którzy przeżyli wojnę.Piękna recenzja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Rzeczywiście taka literatura jest potrzebna, nawet chyba coraz bardziej, bo powoli zapominamy, a do tego absolutnie nie można dopuścić.

      Usuń
  3. Nie lubię od pewnego czasu czytać książek o tematyce wojennej. Wyję wtedy do poduszki. Nałkowska zrobiła swoje w mojej mózgownicy. Nawet maturę pisałam na temat związany z holocaustem. Na pewno moje dzieci będą uświadamiane bo ich pradziadkowie i prapradziadkowie brali udział w tej strasznej wojnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to tak jak ja:) Maturę znaczy się pisałam na podobny temat. A Skrawek nieba polecam mimo tego wycia późniejszego, bo to jedna z lepszych książek o takiej tematyce jakie czytałam.

      Usuń
  4. Ostatnio nagromadziło się książek o takiej tematyce... Ile można czytać wstrząsających historii? A można, można... Dobrze, że nadal są czytane. I oby były czytane jeszcze długo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. Ku pamięci. I dla wiedzy. I ku przestrodze.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  5. Recenzja znakomita!
    Sama jestem czytającą literaturę łagrową i lagrową. Lubię po prostu dowiadywać się coraz to nowszych informacji na ten temat.
    Zaczytuję się we wspaniałej autorce Romie Ligockiej, której biografię można przeczytać w kilku jej książkach, nie tylko "Dziewczynki.....". Jakieś pół roku temu przeczytałam książkę "Byłem numerem....historie z Auschwitz" Kazimierza Piechowskiego. To jest dopiero wstrząsający zbiór opowieści tych, którzy przeżyli to piekło.
    Ja bym powiedziała, że to jest temat, który z jednej strony może sprawić, że będziemy go zgłębiać i drążyć, a z drugiej po prostu nas do siebie zrazić.
    Teraz zaczytuję się we wspomnieniach Stefanii Grodzieńskiej "Już nic nie muszę". Lubię czytać o życiu przedwojennym, ale też i tym po. A Pani Stefania nie tylko świetnie potrafiła opowiadać, ale też niektóre tematy oplatała anegdotą. Polecam.
    W ogóle wolę naszą rodzimą literaturę i w dodatku kobiecą.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Polecam też "Niebo bez ptaków". To stara książka, ale warta przeczytania. A Grodzieńską wielbię bezkrytycznie. Jest niesamowita. Przeczytała wszystko co zostało wydane:)
      Serdeczności przesyłam.

      Usuń
  6. Dobrze że są takie książki i że ciągle powstają nowe.
    Pamięć o tragicznych latach minionych ciągle w nich żyje, i mam nadzieję że żyć nie przestanie.....a w tym już nasza rola, pokoleń żyjących w teraźniejszości, by pokoleniom przyszłym przekazać tą pamięć....

    Jak zawsze Magduś doskonała recenzja;-)
    Ciepło pozdrawiam poniedziałkowym porankiem;-)

    OdpowiedzUsuń