wtorek, 8 października 2013

A co by było gdyby...

No właśnie. Co by było gdyby nie wybuchła II wojna światowa? Jak wyglądałby nasz świat? Czy my  w ogóle byśmy się na nim pojawili? Jak odnaleźlibyśmy się w nieposzarpanych, odmiennych, nienaruszonych miastach? Jak ukształtowałaby się nasza historia wolna od opłakiwań bliskich, nieprzytłoczona wspomnieniami obozów koncentracyjnych, łapanek, egzekucji ulicznych? Co by było gdyby Hitler nie przeżył dzieciństwa, zmarł w kolebce, został zabity w czasie pierwszej wojny? Albo jeszcze inaczej co by się stało gdyby został przyjęty na Akademię Sztuk Pięknych? Jak potoczyłyby się jego losy i losy całego świata? To pytanie o to jakby to było gdyby Hitler spełnił się w malarstwie padało tysiące razy i zapewne padnie jeszcze niejednokrotnie. I na nie właśnie postanowił odpowiedzieć  Eric-Emmanuel Schmitt w powieści "Przypadek Adolfa H".
Książka to dwie opowieści snute równolegle. Jedna opowiada prawdziwą historię Hitlera. Hitlera, który nie dostaje się na Akademię Sztuk Pięknych, nie ma możliwości spełnienia swoich marzeń, swojej misji życiowej, swojego przeznaczenia stania się wielkim, wybitnym i sławnym malarzem. A druga to dzieje Adolfa H, który dostaje się na uczelnię i zaczyna realizować swoje pragnienia. Rozwijają się zupełnie inaczej, jeden szuka, otwiera się na świat, sztukę i miłość, drugi wręcz przeciwnie gorzknieje, zasklepia się w swoim świecie, zamyka się na ten zewnętrzny i otacza kolczastym pancerzem.
Punktem zwrotnym dla Hitlera i Adolfa H staje się I wojna światowa. Adolf H wraca z niej przekonany, że wojna to jedno wielkie zło, niepotrzebna śmierć młodych ludzi, którzy jeszcze niedawno byli postrzegani jako obiecujący przyszli obywatele, artyści, naukowcy, a nagle po wybuchu wojny ich rola została zredukowana do mięsa armatniego. Adolf wychodzi z wojny przeświadczony o tym, że przemoc do niczego dobrego nie prowadzi. Zostaje pacyfistą, człowiekiem ze wszystkich sił unikającym angażowania się w politykę, człowiekiem, który ma świadomość, że życie to najcenniejszy dar.
W Hitlerze natomiast wojna budzi zgoła inne uczucia. Odrzucony onegdaj przez świat sztuki, niedopuszczony do ziszczenia swoich marzeń i wizji na płótnie, nagle odkrywa, że istnieje dla niego inna droga. Droga wiodąca przez okopy, przez trupy poległych, prowadząca do wielkiej chwały, chwały Niemiec, do której miał się przyczynić nie kto inny a właśnie on - Hitler.
Ale wojna została przegrana. I Hitler poprzysięga zemstę wszystkim, którzy się do tego przyczynili. Między innymi Żydom, bo jego dowódcą był właśnie Żyd.
Adolf H natomiast wyjeżdża do Paryża. Maluje, bawi się, kocha i cierpi. Ale też jest kochany.
Eric-Emmanuel Schmitt urzekł mnie portretami kobiet, które stworzył. Jedenasta Trzydzieści, miłość Adolfa jest przecudną, iskrzącą się, żywą i bardzo realistyczną postacią. Jak ona pięknie kocha! Tak samo Sara, która jest bezwzględnie oddana Adolfowi.
Natomiast miłość u Hitlera... Cóż tutaj wygląda to zupełnie inaczej. Hitler kocha przede wszystkim Niemcy i siebie. A kobieta to istota niższego rzędu, nieco paskudna, wysysająca z niego energię, którą przecież w całości powinien poświęcać Rzeszy...
 Eric-Emmanuel Schmitt w swojej powieści pokazuje jak niewiele trzeba żeby człowiek stał się kimś innym. Jak na pozór błahe rzeczy wpływają na życie nie tylko jednostki ale też całego otoczenia. Książka skłania do zastanowienia się nie tylko nad losami Hitlera, ale też do zadumania się nad sobą. Bo jeżeli rzeczywiście każdy z nas ma sobie coś z Hitlera to nagle dociera do nas jak ważne jest by uważać, żeby dobro nagle nie zamieniło się w zło, żeby płynnie nie przejść od miłości do okrucieństwa.
Od zakończenia lektury nie mogę opędzić się od myśli, że bardzo żałuję, że Hitler nie podążył drogą Adolfa H. Miałby takie piękne, naprawdę piękne życie... Jeżeli nie mieliście okazji czytać "Przypadku Adolfa H" zachęcam Was do sięgnięcia po tę pozycję. Książka skłania do zadania sobie wielu pytań i o historię i o zadziwiające kaprysy losu, ale też zmusza do refleksji nad samym sobą. Takie właśnie coby było gdyby...
A na koniec pozwolę sobie przypomnieć wiersz Wisławy Szymborskiej "Pierwsza fotografia Hitlera":

Pierwsza fotografia Hitlera

A któż to jest ten mały dzidziuś w kaftaniku?
Toż to mały Adolfek, syn państwa Hitlerów!
Może wyrośnie na doktora praw?
Albo będzie tenorem w operze wiedeńskiej?
Czyja to rączka, czyja, uszko, oczko, nosek?
Czyj brzuszek pełen mleka, nie wiadomo jeszcze:
drukarza, konsyliarza, kupca, księdza?
Dokąd te śmieszne nóżki zawędrują, dokąd?
Do ogródka, do szkoły, do biura, na ślub
może z córką burmistrza?

Bobo, aniołek, kruszyna, promyczek,
kiedy rok temu przychodził na świat,
nie brakło znaków na niebie i ziemi:
wiosenne słońce, w oknach pelargonie,
muzyka katarynki na podwórku,
pomyślna wróżba w bibułce różowej,
tuż przed porodem proroczy sen matki:
gołąbka we śnie widzieć - radosna nowina,
tegoż schwytać - przybędzie gość długo czekany.
Puk puk, kto tam, to stuka serduszko Adolfka.

Smoczek, pieluszka, śliniaczek, grzechotka,
chłopczyna, chwalić Boga i odpukać, zdrów,
podobny do rodziców, do kotka w koszyku,
do dzieci z wszystkich innych rodzinnych albumów.
No, nie będziemy chyba teraz płakać,
pan fotograf pod czarną płachtą zrobi pstryk.

Atelier Klinger, Grabenstrasse Braunau,
a Braunau to niewielkie, ale godne miasto,
solidne firmy, poczciwi sąsiedzi,
woń ciasta drożdżowego i szarego mydła.
Nie słychać wycia psów i kroków przeznaczenia.
Nauczyciel historii rozluźnia kołnierzyk
i ziewa nad zeszytami.
   

10 komentarzy:

  1. Raczej nie dla mnie, ale przekonująca recenzja :-)

    Zapraszam do mnie w wolnej chwili: http://kacik-naszych-ksiazek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już lecę:) A książka bardzo ciekawa, bo przede wszystkim opowiadająca o ludziach. Chyba pierwsza pozycja o Hitlerze, w której wojna jest mało istotna:)

      Usuń
  2. Już kilka razy miałam sięgnąć po tę książkę, bo lubię autora, ale zawsze jakoś tak nie miałam przekonania. Jednak po Twojej recenzji muszę sobie ją wpisać na listę książek do przeczytania. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto, choć jak tak myślę o Adolfie H i jego historii to mam wrażenie, że i tak to by się nie mogło udać. Jednak Hitler w tej swojej głowie miał nie po kolei i myślę, że bez względu na to jak by się potoczyły jego losy to musiałoby w końcu wyjść. Choć może skutki nie byłyby tak tragiczne:)
      Pozdrawiam Aniu serdecznie:)

      Usuń
  3. Uwielbiam autora, więc na pewno się skuszę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, książka ciekawa, a autora też lubię:)
      Serdeczności przesyłam.

      Usuń
  4. Pani Magdaleno.
    Dziękuję za tę recenzję. Bardzo ciekawa propozycja książkowa. Uwielbiam te klimaty. jeśli tylko będzie dostępna w naszym grajdziołku, to na pewno sięgnę po nią.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też bardzo lubię tego typu literaturę. Zresztą ja lubię właściwie wszystko co ma literki:) Też miałam wypożyczoną z biblioteki:)
      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  5. Znam tę książkę, ale nie potrafię opisać swojego zdania na jej temat. Brak mi na to słów. (Oczywiście nie mam zdania negatywnego!) :)

    OdpowiedzUsuń
  6. O proszę kolejna książka po którą pewnie siegnę za Twoją namową :) przez Twoje bardzo zachęcajace recenzje w końcu zbankrutuję kupując książki hi hi hi :)

    http://blogmocnodygresyjny.pl

    OdpowiedzUsuń