piątek, 25 lipca 2014

Koci koci łapci...

Wiem że powinno być kosi, kosi łapci, ale do tematu wybitnie pasuje mi koci, koci... Bo dziś będzie o Mruczkach, Filonkach i Filemonach. Ale trochę inaczej. Jeżeli posiadacie kota to popatrzcie na niego uważnie. Miłe puszyste futerko, bystre spojrzenie... Dawniej też im się tak przyglądano.Tyle tylko, że tym spojrzeniem oceniano czy można się nim najeść albo ile takich miłych kotków potrzeba na zrobienie powiedzmy... Gulaszu. Tak, tak moi kochani, bo dawniej jadano koty. Nawet zachował się pradawny przepis na potrawkę z kota. Autor na zakończenie twierdzi, że to bardzo przyzwoita potrawa... Jeżeli chodzi o kota jako o posiłek to teoretycznie już w średniowieczu uważano, że jest to zwierzę którego się nie jada. Autor XIV-wiecznego Mannuel de conversation, swoistego poradnika życia społecznego i domowego powstałego w Brugii, umieścił koty na liście zakazanych pokarmów, obok małp, lisów, osłów, psów, wilków i… słoni. Uważano, że zjedzenia kota dopuścić się może tylko ktoś w skrajnej nędzy albo krwawy barbarzyńca. Za tych ostatnich w XII wieku biskup Otto z Fryzyngi uważał przybyłych do Europy Węgrów. Pisał o nich tak:

W tym okresie opowiadano, że ten lud był tak okrutny i tak dziki, że żywił się surowym mięsem i pił ludzką krew. Temu, komu wydaje się to nie do pomyślenia, przypomnę, że Pieczyngowie i Połowcy jeszcze dziś jedzą surowe mięso (…) koni i kotów.

Z kolei niejaka Hildegarda z Bingen przekonywała, że jedzenie  mięsa kota sprawia, że ciało ogarnia szaleństwo i zaczyna ono cuchnąć.

Tego typu zapisków przetrwało więcej. Jasno z nich wynika, że jedzenie kotów potępiano i twardo mówiono mu nie. Ale tak jak już wspomniałam to teoria. A teoria teorią a praktyka praktyką.
Na przykład w dziele powstałym w 1582 roku noszącym tytuł "Ostatnia deska ratunku (…) czyli Nowa spiżarnia i piwnica – o jakiej wcześniej nie mówiono – na wypadek klęski głodu, słabych zbiorów i wojny" wspomniano, że Hiszpanie i Włosi zajadają się tłustą kocizną. Gdzie indziej wspomniano, że kot w smaku przypomina królika i że jadać je należy po upieczeniu lub ugotowaniu. Odradzano spożywanie kociego mózgu, wierzono bowiem, że jest trujący.
Jeżeli ktoś jeszcze nie dowierza, że widok jego ukochanego pupila mógł w przeszłości wywoływać u co niektórych ślinotok to powinien wiedzieć, że niestety wszystkie te informacje zostały potwierdzone naukowo. Na francuskich śmietnikach znaleziono szkielety kotów (znaleziska nawet z IX wieku) z charakterystycznymi śladami nacięć. Co więcej jeszcze w XIX wieku kotami podobno zajadali się wenecjanie, figlarnie nazywając je "królikami dachowymi".

A jeżeli chodzi o mniej krwawe ciekawostki to nie wiem czy wiecie, że w Belgii istniało coś takiego jak wyścigi kotów?

„W Hiszpanji lud zabawia się walką z bykami, w Anglji wyścigi konne są najulubieńszą rozrywką – który to obyczaj zresztą i w innych kraj wszedł w modę – a w Belgji podczas kiermaszu urządzone bywają wyścigi kocie. Olbrzymi plakat ogłasza zaproszenie do udziału w tej zabawie ludowej. Nagrody składają się z szynek, kiełbas, cygar, garnuszków, czepków itd. Właściciela kotów przybywają z niemi o północy na odległe miejsce. Koty zapakowane są w kosze, na grzbiecie mają przylepiony numer a o pewnej godzinie zostają wypuszczone. Rycina nasza przedstawia szczegóły tej wyprawy między innemi także zabawną scenę , gdzie koty rozdrażnione długą jazdą wozową rzucają się na komisarzy wyścigowych, drapiąc ich po twarzy i rękach nielitościwie.” – czytamy w dwutygodniku „Nowy Czas” z 1883 roku .

Wygrywał ten kot, który pierwszy dotarł do domu. Nie muszę dodawać, że zwierzakom zbytnio się nie spieszyło. Któregoś razu pierwszą nagrodę zdobyło ślepe kocisko... Ponoć wyścigi owe cieszyły się dużą popularnością wśród pospólstwa:) A poniżej wspomnioana w notatce rycina przedstawiająca rozwścieczone koty.




Źródła:
Laurence Bobis „Kot. Historia i legendy”
Ciekawostki historyczne TUTAJ I TUTAJ





3 komentarze:

  1. Ale jak to tak? Potrawka ze ślicznego kiciusia? Nie mieści mi się w głowie!
    Pozdrawiam
    Krysia

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla nas ludzi to puszysta żywa kulka, pełna ciepła i miłości.
    A dla małej myszki ten sam milusi koteczek, to bezlitosna maszyna do zabijana z ogromnymi kłami i pazurami...
    Ale co tam małe myszki. Już samo głaskanie kota, daje szczęście!

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż mnie wstrząsnęło po tych informacjach "kulinarnych"....całe szczęści, że jednak to mięso nie smakowało tak wspaniale i z biegiem czasu zrezygnowano z jedzenia naszych mruczków;-)
    Swoją drogą ciągle mnie zaskakujesz Kochana, ileż ja nowych rzeczy się już od Ciebie dowiedziałam;-)

    OdpowiedzUsuń