Dzisiaj 6 grudnia, Mikołajki więc pozwolicie, że opowiem Wam o podarunku. Prezencie, który mnie niezmiernie zaskoczył. Wprawdzie dostałam go nie dzisiaj ale jakiś czas temu, na rocznicę ślubu, nie od Mikołajka a od Kubusia ale prezent pozostaje prezentem. Otóż tuż po wydaniu "Wymarzonego domu" bąknęłam coś, że chciałabym kiedyś żeby mi ktoś namalował Magdę. A jeszcze później sklep Leontyny i mapę miasteczka. Że byłoby fajnie. Bąknęłam i natychmiast zapomniałam o tym moim chceniu. Jakież było moje zdumienie gdy właśnie na rocznicę dostałam... Madeleine:) Niczego wcześniej się nie domyśliłam, choć nieco dziwiło mnie zachowanie mojego męża gdy na przykład na spacerze ni z tego ni z owego pytał mnie o to czy Madeleine dobrze by było w błękitach... I czy wyobrażałam sobie kiedyś jej sukienkę... Trochę mnie to nawet zaczęło niepokoić i kilka razy napomknęłam, że to raczej autorzy mają problem z uwierzeniem, że ich bohaterowie istnieją tylko na kartach książek:) A potem wszystko się wyjaśniło:) Ten obrazek to jeden z najpiękniejszych prezentów jaki otrzymałam. Wiecie dlaczego? Bo rzeczywiście był dla mnie. Osobisty. Wymagający specjalnej troski i starań. I dużo w nim miłości.
I teraz w ramach 6 grudnia chciałabym się z wami tym całym dobrem podzielić. Napiszcie mi proszę o najpiękniejszym, wymarzonym prezencie. Takim, który otrzymaliście albo marzycie by go otrzymać. Odpowiedzi zostawiajcie w komentarzach. Trzy z nich zostaną wylosowane przez naszego domowego Mikołajka a ich autorzy otrzymają Madeleine. Tę samą, która teraz wisi u mnie nad biurkiem:) A oto i ona:
Na Wasze opowieści o podarunkach czekam do 10 grudnia. I życzę Wam wspaniałej mikołajkowej soboty i pięknej pomikołajkowej niedzieli:)
To co bym chciała otrzymać jest póki co dla mnie niedostępne, to co otrzymałam nigdy nie było moim marzeniem - chyba, że kiedy byłam mała... wtedy uwielbiałam dostawać lalki barbie i je takowoż otrzymywałam :) miałam gromadkę pluszaków i lalek i mogłam się nimi bawić dniami i nocami. Do dziś pamiętam imiona niektórych :) Chociaż... na jedno z Bożych Narodzeń otrzymałam laptop z którego właśnie piszę. Był - jest; cały mój. Mam w nim swoje opowiadania, zdjęcia, swoją ulubioną muzykę i gry i cała jego pojemność jest moja! To był mój najlepszy prezent, ponieważ nie musiałam się już dzielić z bratem, którego słowa pamiętam do dziś kiedy chciał sam grać - "wyjazd teraz ja".
OdpowiedzUsuńJuż nie ma "wyjazdu". Włączam kiedy chce i wyłączam kiedy chce, instaluje gry jakie chce i usuwam je również bez konieczności patrzenia czy brat nie będzie zły bo gra zajmuje 20Gb. Do swoich prezentów doliczyłabym również Oxfordkę, którą sama sobie wymyśliłam. Niestety - i nad tym ubolewam, nie wiem kiedy rozpoczęłam ją pisać :( Pierwszy zeszyt z jej perypetiami nie został oznaczony datą, ale kolejne mają rok 2006. Czasem się czuję jakby ta dziewczyna, którą wymyśliłam w swojej głowie była tuż obok i wspierała mnie w najgorszych chwilach mojego życia. Taka duchowa przyjaciółka. Nie wyobrażam sobie, żeby mogła nie istnieć. Kiedyś cieszyłam się jak małe dziecko, ponieważ kolega na wigilię klasową kupił mi różowy zeszyt a4, a raz moim największym prezentem było otrzymanie 2= z chemii, która uratowała mnie przed oblaniem roku w technikum. Pamiętam, że wyszłam wtedy z klasy i autentycznie zaczęłam płakać koleżance w rękaw ze szczęścia. Tak samo jak kiedyś z matematyki otrzymując 4... prezenty są różne. Czasem materialne, czasem nie. Zależy kto czego pragnie. Prezentem może być zdrowie, może być samochód, lub druga osoba...
Myślę, że ten najpiękniejszy prezent otrzymaliśmy z narodzinami - życie.
A ja bym chciał taki zwykły, prosty prezent... a tak daleki... chciałbym mieć to co wielu ludzi ma... (a może tylko tak to wygląda), wydaje się to takie naturalne.... a tak odległe....
OdpowiedzUsuńEchhh.... Sam nie wiem czy to prezent, czy marzenie... a może jeszcze gorzej, mrzonki....
Pozdrawiam
AK
Myślę że wiem o czym marzysz, wiem że to się spełni, dokładnie tak jak Madzi Magdalena, to trzeba wrzucić do marzeń Wszechświata i poczekać cierpliwie o z wiarą, że przyjdzie w najlepszym dla Ciebie czasie. Pozdrawiam Mikołajkowo Anonimie nie Anonimie.
UsuńKażde święta są wyjątkowe, jednak tych jednych – sprzed ponad 20 lat – nie zapomnę nigdy. Byłam właśnie w trakcie przedłużającego się w nieskończoność pobytu w szpitalu. Rodzicom cudem i w tajemnicy przede mną udało się z lekarzem wynegocjować świąteczną przepustkę – właściwie, to już mi zastąpiło wszelkie inne prezenty … ale było coś więcej, co bardziej ujęło mnie za serce. Zaraz po przekroczeniu progu mieszkania rodzice zaprowadzili mnie do zupełnie nowego, pierwszego – tylko MOJEGO – pokoiku. Sami go wydzielili z części dużego przedpokoju, wymalowali w moje ulubione kolory … odebrało mi mowę - na długo … dopiero po chwili mogłam w miarę spokojnie rozejrzeć się po swoim ‘małym królestwie’. Okazało się, że w jego centrum stoi moja pierwsza – tylko moja – choinka, a pod nią kolorowe paczuszki. Ale i to nie było tym NAJ… Pod tą małą choinką leżał NOWY, CUDNIE CZERWONY i ZROBIONY PRZEZ MAMĘ DYWANIK – taki zrobiony na szydełku z wiskozowej włóczki. Ważne było to, że mama sama zrobiła go specjalnie dla mnie, chociaż nigdy wcześniej, ani potem nie widziałam ją z szydełkiem w ręku:) Do dziś niosę ze sobą cząstkę tamtego ciepła i często uśmiecham się na samo wspomnienie tamtych chwil …
OdpowiedzUsuńMadeleine jest fenomenalna! Kto jest autorem tej akwareli?
OdpowiedzUsuńMoim wymsrzonym prezentem bylaby taka malutka buteleczka cudownego syropu, który dala bym mojej kochanej mamie. Zeby byla zdrowa i żyła jak najdłużej, a która dawała mi prezenty zawsze. Chociaż w życiu było jej ciężko ale prezenty zawsze byly. Kocham ją bardzo i chciałabym się jej odwdzięczyć :)
OdpowiedzUsuńW okresie mojego dzieciństwa, odkąd pamiętam, nie było Mikołaja, jego miejsce zajął Dziadek Mróz. Mówiło się o tym w szkole, na ulicy i we wszystkich publicznych miejscach. W moim domu zachowała się katolicka tradycja. Z prezentami było różnie. Na pewno upieczone przez ojca – piekarza ciasteczka i pierniki, i coś przez mamę przerobionego ze starej garderoby dla mnie i brata znajdowaliśmy rano w wypucowanych butach. W czwartej klasie szkoły podstawowej, oprócz tradycyjnych upominków, otrzymaliśmy z bratem prezenty rzeczowe. Mnie zaskoczyły małe, srebrne kolczyki. Brat dostał „Pana Tadeusza” w skórkowej oprawie. Próbowałam zamienić się z bratem, ale nie było o czym gadać. Perswazja rodziców, że kolczyki nie są dla chłopców, nie docierała do mnie. Ostatecznie bibliofilskie wydanie było dostępne dla domowników. Po przekłuciu uszu trochę cierpiałam, powstał stan zapalny, ropa zostawiała ślady na poduszce i w myślach byłam niezadowolona. Ale po kilku latach, ilekroć zakładam kolczyki, nawet do dziś (minęły 63 lata) uśmiecham się do moich dziurek w uszach. Moje znajome narzekają, że zarastają im dziurki. W moim przypadku nawet po długiej przerwie nienoszenia tych ozdóbek nie mam kłopotu. A podpisany imieniem i nazwiskiem mojego brata „Pan Tadeusz”– Adama Mickiewicza znajduje się w mojej biblioteczce. Ponieważ podczas likwidacji mieszkania rodziców, brat nie zabrał żadnych pamiątek, nawet takich, jak obrazki od komunii. A to z nimi było odłożone wspomniane dzieło.
OdpowiedzUsuńMoje marzenie od lat się nie zmienia .Chciałabym zobaczyć Egipt ,ktoś moze powiedzieć -co tam same piski i ruiny .Ale dla mnie Egipt to piramidy ,zawsze powtarzam ,ze chcę stanąc pod piramidą ,dotknąć jej i wsypać sobie do kieszeni piasku spod piramidy i będę szczęsliwa .Od dziecka jestem zafascynowana Egiptem ,przez czytanie ksiązek ,najwieksze wrażenie wywarła na mnie książka Gdy słońce było bogiem ,oraz Egipcjanin Sinuhe ,oczywiscie Ja Klaudiusz czy Klaudiusz i Mesalina i wiele wiele innych .Moze wydać się to komuś śmieszne,ale ja wierze że nalerzy dużo marzyć i marzenia się spełnią .Więc mimo moich 57 lat nadal marzę i wiem ,ze dotknę tych piramid <3
OdpowiedzUsuńjolantamurawska8@wp.pl
Piękny rysunek. :) A co do wymarzonych prezentów, to właśnie szykujemy z córcią niespodziankę dla Mężusia, bo ma 50 urodziny i to musi być coś wyjątkowego. Uknułyśmy tak genialny plan, że ledwo panuję nad tym, by nie wyklepać, ale nie mogę napisać co to, bo jeszcze tu zajrzy i się wszystko wyda. :) :)
OdpowiedzUsuńCo roku na Mikołaja dostawałam nową lalkę Barbi co roku taką samą – bo tak chciałam, szyło się jej potem ubranka ze skarpetek i tworzyło domek z pudełek. I to wspomnienie prezentu z dzieciństwa zostanie we mnie na zawsze.
OdpowiedzUsuńAle opisać bym chciała prezent który dostałam całkiem niedawno, na 30 rocznicę urodzin. Dostałam w pięknej zielonej ramce wiersz, a dokładniej „Psalm o Barbarze Marii Weronice” okraszony zdjęciami. Rymem pisane wersy opisujące w skrócie moje życie, moi przyjaciele się postarali teraz wisi ta ramka na honorowym miejscu, a zerkając na nią ciepło się robi na sercu;-)
I takie prezenty lubię najbardziej, własnoręcznie wykonane, spersonalizowane, świadczące o tym jak druga osoba nas zna i wiele o nas wie;-)
A Madeleine przecudna, trafił Kuba idealnie z tym prezentem;-)
Marzę o tym, aby Wasz domowy Mikołajek wylosował dla mnie Madeleine. Od momentu gdy Ją zobaczyłam...Maria
OdpowiedzUsuńI wreszcie nadszedł ten dzień, bardzo długo wyczekiwany, wyjątkowy, jedyny i niepowtarzalny. Zapytacie cóż w nim takiego szczególnego? Co takiego mogło się stać, że jest aż tak wyjątkowy? Dla was nie będzie znaczył nic. Ot kolejny dzień 2014 roku, nie różniący się od innych dni niczym szczególny. Dla mnie jednak 27 sierpnia to dzień, w którym spełniło się moje najskrytsze marzenie. O 12.32 urodził się mój kochany Tosiu. Synek, na którego długo czekałam. Pierwsze spojrzenie, pierwszy powitalny całus, gdy już był na świecie, pierwszy uśmiech podczas jego słodkiego snu – jedyny i ukochany chłopczyk, który sprawił, że marzenie dwojga ludzi stało się rzeczywistością. Pozdrawiam i życzę Wam wszystkim spełnienia Waszych marzeń – szczególnie tych najskrytszych :)
OdpowiedzUsuń