sobota, 22 sierpnia 2015

Czytam... I chcę być Ziemniaczaną Damą.

Czytam "Tysiąc dni w Toskanii". Lubię książki Marleny de Blasi. Są mądre. Nie przesłodzone. Pachnące włoską kuchnią. Pełne krętych ścieżek, uroczych zakamarków, uśmiechów i najróżniejszych charakterów. Można w nich znaleźć atmosferę domu i zaostrzyć nimi apetyt. Nie tylko na jedzenie ale też na to by marzyć i oddychać pełną piersią. I wierzyć. Poza tym pani Marlena wyznaje tę samą filozofię życiową co ja. Oto fragment, którym chciałabym się z Wami podzielić:

"... - Kiedyś znałam pewną kobietę bardzo podobną do ciebie - mówię.
- Chcesz powiedzieć, że wyglądam na Amerykankę? -pyta nieśmiało Flori,tylko nieznacznie obracając głowę w moją stronę.
- Nie do końca. Widziałam tę kobietę zaledwie raz. Miałam wtedy osiem, dziewięć lat. Byłam z wizytą u przyjaciół albo krewnych mojej babci, na wybrzeżu liguryjskim, nieopodal Genui. Raczej nie bardzo mi się tam u nich podobało. Tak czy inaczej wyruszyłam na spacer po plaży, niedaleko domu naszych gospodarzy, ispotkałam pewną kobietę piekącą ziemniaki w ognisku rozpalonym z kawałków drewna wyrzuconego przez fale. Miała na sobie kilka warstw długich spódnic, cała była owinięta szalami i chustami. Uśmiechnęła się do mnie, a ja usiadłam obok niej na piasku i zaczęłam ją obserwować. Wyciągnęła z kieszeni płaską srebrną butelkę, ujęła moją rękę i nalała na nią kilka kropli gęstego, ciemnozielonego płynu.Następnie wypiła odrobinę tajemniczego napoju, uśmiechając się i zamykając z lubością oczy. Ja zrobiłam to samo. Najpierw pomyślałam, że ten zielony syrop jest okropny - zupełnie jakbym piła krople żołądkowe. Jednak gdy go przełknęłam, poczułam właściwy smak i wtedy na mojej twarzy również pojawił się uśmiech. Pierwszy raz w życiu skosztowałam oliwy. (...) 
- Proszę cię, nie przerywaj, mów dalej.
- Otóż ta Ziemniaczana Dama przykucnęła na piasku podobnie tak jak ty przed chwilą. Na nogach miała grube kalosze widoczne spod spódnic.Wpatrywała się w ogień i co jakiś czas wstawała, żeby cisnąć w morze jakiś kamień albo kawał drewna.A gdy ziemniaki przypiekły się na złoty kolor, obróciła je i namaściła oliwą. Rzuciła też garść soli, którą wyjęła z innego magicznego schowka, rozniecając wielkie płomienie. W końcu wsadziła dwa albo trzy kawałki ziemniaka na patyk i podała mi. Zdążyłam nabrać na nie tak wielkiej ochoty, że jadłam parząc sobie usta - nie mogłam się nasycić ani pieczonymi ziemniakami, ani tą chwilą. Chciałam wtedy być nią. Kobietą z plaży. Nosić takie spódnice, szale, chusty i mieć srebrną buteleczkę. Też chciałam umieć sprawić, że kartofel smakuje lepiej niż czekoladowe ciasteczko. To właśnie ona, bardziej niż ktokolwiek inny, pozwoliła mi poznać samą siebie.Niekiedy zastanawiam się czy ta Ziemniaczana Dama nie była jakimś duchem, który pojawił się, by przekazać mi jedną z największych tajemnic - że o urodzie życia decyduje umiejętność cieszenia się chwilą. Tylko, że ta kobieta istniała naprawdę, Flori. I gdy myślę o niej teraz, uświadamiam sobie, że na pewno miała swoje zmartwienia. Ale znalazła sposób, na to, by jej życie mimo wszystko było piękne, tak jak tamtego popołudnia. Przyszło jej to tak samo łatwo, jak wyciągnięcie z kieszeni srebrnej flaszeczki. To był jej dar dla mnie. Pokazała, że szczęście jest kwestią wyboru."

Wiecie co? Też chce być taką Ziemniaczaną Damą. Zaczarowywać zwykłe dni i cieszyć się codziennością. Głęboko wierzę, że szczęście jest kwestią wyboru. Kto się do mnie dołączy i zostanie Ziemniaczaną Damą?

9 komentarzy:

  1. Piekny fragment i ciekawa ksiazka. Mysle podobnie jak Ziemniaczana Dama, ze tylko od nas zalezy, czy zycie bedzie piekne, czy nie...ale do tego wlasnie jest nam potrzebna ta owa umiejetnosc cieszenia sie kazda chwila!

    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. To ja tym razem chyba będę pierwsza! Zgłaszam się i chcę być Ziemniaczaną Damą!
    Pozdrawiam Krysia.

    OdpowiedzUsuń
  3. To wielkie szczęście posiadać takie umiejętności, żeby zostać Ziemniaczaną Damą. Jaki świat byłby przyjemniejszy. Tak chcę zostać taka Ziemniaczaną Damą. Warto próbować. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja byłam dziś Ziemniaczaną Damą. Wracała z nadprogramowej pracy i się cieszyłam wiaterkiem, jazdą, a potem w domu robieniem obiadu, zapachem pomidorów, ugniataniem ciasta. Każdą chwilą. Taki miałam dziś dobry dzień. Jakbym na chwilę doznała olśnienia, o co chodzi w tym wszystkim :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ważna lekcja dla mnie na dziś... jeden z tych trudniejszych dnia. A tu proszę, taka prawda, "szczęście jest kwestią wyboru". Dziękuję :)
    I dzięki Tobie, Magduś, właśnie zostałam ziemniaczaną damą. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja jak najbardziej dolaczam sie do grupy Ziemniaczanych dam:))) Pozdrwiam Magdo, skonczylam dzisiaj czytac Tajemnice bzow i jetem pod niesamowitym wrazeniem historii Leontyny...cudnie mis ie czytalo, dziekuje Ci za to i czekam na wiecej:) Milego tygodnia:)

    OdpowiedzUsuń
  7. piękny i bardzo mądry fragment, cieszę się że się nim z nami podzieliłaś;-)
    a pod tą filozofią życia podpisuję się i ja, z małych szczęść nasze życie z budowane, a umiejętność cieszenia się chwilą to najcenniejsza cecha;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bo aby dzisiaj być Ziemniaczaną Damą trzeba umieć wrócić do tego, co najprostsze:-) a że o tę umiejętność bardzo trudno, widzimy same:-) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń