Małgorzata Szumann
Grobowa tajemnica
Dzień był słoneczny. W powietrzu unosił się zapach wędzonej ryby, zaś turyści śpiesznie dążyli w stronę nadmorskiej plaży. Każdy był uśmiechnięty i wesoły, jednak nie oni. Szli w ciszy przez zaludnione uliczki ku cmentarzowi, a ich szlochy i zawodzenia odbijały się echem od świeżo wyremontowanych kamieniczek. Na przedzie szła kobieta z małą dziewczynką oraz mężczyzna. Kobieta ubrana na czarno z upiętymi w schludny kok czarnymi włosami trzymała dziewczynkę za rękę, ocierając sobie łzy rąbkiem chusteczki. Mała patrzyła to na nią, to na mężczyznę jednak nie odezwała się ani słowem. Jej czarne włosy opadały na ramiona, kręcąc się na końcu. Miała delikatną czarną sukienkę i balerinki z malutką białą kokardką. Szła dzielnie, dotrzymując im kroku i tylko co jakiś czas spoglądała w tył podejrzliwym wzrokiem.
- Mamo, co to są za ludzie, ci z tyłu, którzy uczestniczą w pogrzebie dziadka? – spytała dziewczynka, pociągając kobietę za rękaw żakietu.
- Nie teraz Eliza, później porozmawiamy – uciszył ją mężczyzna, na co mała skinęła przytakująco głową i szła dalej z rodzicami w milczeniu. Kiedy wszyscy doszli do cmentarza, skupili się wokół wykopanej na dwa metry dziury, gdzie na stalowych podnośnikach leżała trumna. Najbliżej stała Eliza wraz ze swymi rodzicami, zaś nieco dalej reszta uczestników pogrzebu. Dziewczynka z bacznością im się przyglądała, zwłaszcza niektórym osobom ubranym w dziwaczne stroje i czapki. Na tle osób, które znała wyglądali oni podejrzanie, jednak ciekawiło ją, kim oni są i co robią na pogrzebie jej ukochanego dziadka. Nigdy wcześniej ich nie widziała, a dziadek nigdy o nich nie wspominał. Nie posiadał nawet ich zdjęć w swoim albumie. Skąd zatem są ci ludzie? Co wspólnego miał z nimi jej dziadek? Dziewczynka nie mogła długo wytrzymać bez odpowiedzi na te pytania, jednak cierpliwie czekała, aż będzie mogła w końcu spytać się swojej mamy, co to wszystko ma znaczyć.
- Zebraliśmy się tutaj, by pożegnać naszego brata Wacława Gurbina, który odszedł do mieszkania naszego ojca niebieskiego. Pomódlmy się w intencji jego duszy – powiedział ksiądz do zebranych na cmentarzu, po czym wszyscy zaczęli odmawiać znaną każdemu modlitwę. Wszyscy, prócz tych, których od samego początku Eliza uważała za podejrzanych. Jedni patrzyli przed siebie, jak w traumie, a inni mruczeli coś pod nosem.
- „Co to za dziwni ludzie” - pomyślała Eliza, jednak na chwilę odepchnęła od siebie to pytanie i zagłębiła się w modlitwie. Ceremonia pogrzebowa skończyła się dosyć szybko, ludzie rzucili garstkę piachu na trumnę jako znak ostatniego pożegnania, po czym odchodzili na bok, pozwalając innym uczynić to samo. Niektórzy podchodzili do rodziców dziewczynki, składając im najszczersze kondolencje, zaś ich córka przyglądała się temu z niewzruszoną miną. Nie była ani smutna, ani wesoła, po prostu tam stała i obserwowała wszystko, co działo się wokół niej. Nagle ktoś chwycił ją za rękę. Nie był to nikt z dorosłych, ponieważ ta ręka doskonale dopasowywała się do dłoni Elizy. Podniosła ona wzrok i ujrzała dorównującą jej wzrostem dziewczynkę, również ubraną na czarno. Na głowie miała kapelusik z maleńkim, czarnym piórkiem utkwionym w broszce. Nieznajoma uśmiechnęła się lekko, po czym powiedziała nieco zawstydzona.
- Bardzo mi przykro z powodu śmierci twojego dziadka. Jestem pewna, że gdyby nadal żył, byłby dumny z takiej wnuczki jak ty. – Eliza patrzyła przez moment na dziwną nieznajomą, po czym również odwzajemniła nieśmiało uśmiech i odpowiedziała.
- Dziękuję za te miłe słowa… - Dziewczynka nie dokończyła.
- Amanda. Amanda Barent – odpowiedziała nieznajoma, jakby czytała w myślach dziewczyny.
- Amanda… - powtórzyła, po czym dodała: – Eliza Gurbin.
- Jesteś bardzo silna. Nie uroniłaś ani jednej łzy – powiedziała Amanda.
- Dziadek zawsze mi powtarzał, że ci, którzy odchodzą z tego świata, zawsze są z nami tutaj – odpowiedziała Eliza, przykładając swoją dłoń do miejsca, gdzie znajdowało się jej serce. – Mówił również, że powinniśmy płakać tylko, jeśli spotka nas coś przykrego, a pogrzeb nie jest przecież do końca czymś przykrym. Skąd możemy mieć pewność, że tam gdzie znajduje się mój dziadek nie jest lepiej niż tutaj? – dodała i uśmiechnęła się do Amandy.
- Bardzo mądre słowa, mam nadzieję, że… - Dziewczynka nie dokończyła, gdyż usłyszała swoje imię. Odwróciła się, zauważając kobietę, która machała do niej na znak, że ma już się pożegnać. - Muszę iść. Moja mama mnie woła – powiedziała Barent. – Do zobaczenia – dodała, oddalając się. Eliza pomachała nowej koleżance na pożegnanie, po czym również dołączyła do rodziców. Zapraszali oni właśnie ostatnich uczestników pogrzebu na stypę. Tata Elizy ostatni raz spojrzał w miejsce, gdzie został pochowany jego ojciec, następnie wziął żonę oraz córkę za rękę i razem ruszyli ku wyjściu z cmentarza.
Stypa odbyła się w nadmorskiej restauracji. Większość uczestników pogrzebu od razu po wyjściu z cmentarza pojechała do domu, jednak bliższa rodzina i znajomi przyszli na skromny poczęstunek. Rodzice Elizy usiedli przy stole, więc teraz dziewczynka spokojnie mogła zadawać im pytania.
- Mamo, kim są ci wszyscy ludzie dziwnie ubrani? – Zadała pierwsze pytanie. Jej tata pochylił się nad nią tak, by tylko ona mogła usłyszeć co mówi.
- To są znajomi twojego dziadka.
- Ale nigdy ich nie widziałam, a dziadek…
- Twój dziadek bardzo dużo podróżował, kochanie. Był też nauczycielem, więc może to są jego uczniowie z dawnych lat. Naprawdę nie mam pojęcia, kim oni są, ale jeśli oni tak dobrze znają twojego dziadka, wypadało ich zaprosić. – Przerwał dziewczynce tata. Eliza chciała jeszcze o coś zapytać, jednak mężczyzna to wyczuł i dodał: – Nie zadawaj więcej pytań. – Jego córka dała za wygraną. Podparła swoją głowę dwiema dłońmi i obserwowała nieznajomych, szukając w nich jakiegoś znaku, który dałby jej odpowiedź, skąd i kim są ci ludzie. Długo nie dostrzegała w nich nic nadzwyczajnego, póki dwóch mężczyzn nie przeszło obok niej, rozmawiając w dwóch różnych językach. Jeden z nieznajomych mówił po angielsku, drugi zaś po francusku, jednak to nie przeszkadzało im, by mogli się nawzajem zrozumieć.
- „A może oboje potrafią mówić w tych językach?” – pomyślała Eliza, przysłuchując się rozmowie nieznanych ludzi, jednak jej podejrzenia szybko rozwiała śmiejąca się z drugiego końca sali kobieta, która szybkim krokiem podeszła do mężczyzn, mówiąc do nich po niemiecku. Osoby siedzące w pobliżu skwapliwie potakiwały, a różnorodność języków przekraczała najśmielsze wyobrażenia Elizy. – „ To się nie dzieje naprawdę” – pomyślała dziewczynka odwracając się w stronę swoich rodziców, jednak jej tata znów wyczuł zbliżające się pytanie i tylko pokręcił przecząco głową. Zrezygnowana dziewczynka postanawia, że prędzej czy później rodzice będą musieli jej coś powiedzieć, jednak teraz w pełni skupiła się na zjadaniu coraz to większych porcji placka.
Po niespełna godzinie, goście zaczęli rozchodzić się do domów. Nie obyło się bez podziękowań, pożegnań oraz ponownych wyrazów współczucia. Pozostała tylko jedna osoba w sali. Rodzice Elizy sprzątali z grubsza pomieszczenie, pakując ciasta, które pozostały, zaś ich córka patrzyła przez okno na morze. W pewnym momencie, wyczuła iż nie jest sama, a obok niej stoi starszy mężczyzna i patrzy przed siebie, uśmiechając się tajemniczo. Był to jeden z tych dziwacznych ludzi, których nie znała. Eliza przygląda mu się bacznie, na co starzec odwrócił się do niej twarzą.
- Piękny widok. Twój dziadek bardzo lubił morze o zachodzie słońca – powiedział cicho. – Miejmy nadzieję, że tam gdzie teraz jest, żyje mu się o wiele lepiej. – Dziewczynka nic nie odpowiedziała. Nadal przyglądała się nieznajomemu. Za bardzo była w szoku, żeby coś powiedzieć. Od starca płynął spokój i opanowanie. Poczuła się, jakby znała go doskonale. – Na mnie już pora. Do widzenia Elizo – rzekł nieznajomy i oddalił się. Dziewczynka była w takim stanie, że dopiero gdy mężczyzna znikł jej z oczu, ocknęła się, przypominając sobie, że ten ktoś wiedział, jak ma na imię. Pędem zbiegła po drewnianych schodach, by dogonić starca, lecz człowiek zniknął, jakby zapadł się pod ziemię. Rozglądała się jeszcze przez chwilę, jednak prócz wczasowiczów na plaży, nie odnalazła nikogo, kto chodźmy wyglądem mógł przypominać nieznajomego. Z restauracji dobiegał głos mężczyzny, który wołał Elizę, więc dziewczynka wróciła do pomieszczenia, szybko zapominając o starcu.
Minęły dwa dni od pogrzebu. Eliza dużo rozmyślała o dziadku i jego przeszłości. Sądziła, że dobrze go zna, jednak na ceremonii pogrzebowej przekonała się, jak bardzo się myli. Nie miała pojęcia, skąd jej dziadek znał wszystkich tych dziwnych ludzi oraz skąd oni znali jego. Na dodatek każde napomnienie rodzicom na temat znajomych dziadka, kończyło się tym, iż tata koniecznie musiał wyjść z domu, zaś mama była zajęta sprzątaniem i nie miała czasu na pytania. Dziewczyna postanowiła, że na własną rękę dowie się czegoś więcej, szukając czegokolwiek na strychu, jednak nie znalazła tam niczego, co mogłoby należeć do jej dziadka, a jego dom był przecież zrównany z ziemią. Siedząc w pokoju z kubkiem gorącej czekolady w dłoni, Eliza czytała książkę, kiedy z dołu usłyszała krzyki swoich rodziców. Dziewczynka po cichu otworzyła drzwi swojego pokoju, by usłyszeć, z jakiego powodu jej rodzice się kłócą. Nie słyszała wszystkiego, jednak jedno słowo wystarczyło, by Eliza skradła się prawie na sam dół.
- Dość mam już tych listów od rzeszy wielbicieli twojego ojca – krzyczała mama.
- Nic na to nie poradzę! Pamiętaj, co nam opowiadał, zanim Eliza pojawiła się na świecie! To nie są przelewki, a ci ludzie widocznie wiedzą więcej niż my! – Oburzył się tata.
- Nie obchodzi mnie, czy oni wiedzą więcej, czy mniej od nas! Wacław nie uprzedził nas, że to tak się skończy!
- Ale się stało! A Eliza jest zapisana! Od nas zależy, co się dalej stanie. – Mama Elizy usiadła na kanapę, zakrywając twarz w dłoniach.
- Nie wiem. Naprawdę nie wiem. To nie jest decyzja, którą możemy podjąć od tak, siedząc przy śniadaniu – powiedziała kobieta. Dziewczynka nie wytrzymała napięcia i zeszła na dół prosto do salonu, w którym siedzieli jej rodzice.
- Jaka decyzja? – Rodzice spojrzeli na córkę przestraszeni, mając nadzieję, że nie słyszała całej tej rozmowy, jednak było inaczej, a Eliza zadała kolejne pytania: – Czy dziadek zrobił coś złego, że tak się kłócicie? I o jaką rzeszę wielbicieli chodzi? Czy to ci dziwni ludzie? Kim oni są? – Mama dziewczynki nie wytrzymała. Wstała z kanapy i podeszła do swojej córki, zatrzymując się przed nią jak ogromny posąg z piorunującym wzrokiem.
- Elizo Margaret Gurbin! Twój dziadek był dobrym człowiekiem, który zarabiał na życie poprzez podróże po świecie i zdobywanie wiedzy! Miał tak wielu znajomych, których my nie znamy, jak ty włosów na głowie! Jeśli od tej chwili nie przestaniesz zadawać tych pytań, to obiecuję ci, że na tygodniowym szlabanie się nie skończy! – okrzyczała dziewczynkę kobieta. Eliza spojrzała na mamę z wyrazem niezadowolenia, po czym odwróciła się i pędem pobiegła do swojego pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Zrozumiała, że jej rodzice tak samo jak ona nic nie wiedzą, więc postanowiła, że nie będzie się już nigdy więcej zagłębiać w przeszłość swojego dziadka. To co było, już nie wróci, a ona ma przed sobą całe życie. Obiecała sobie, że zapamięta dziadka takim, jakim go znała i uśmiechnęła się w duchu do siebie, stwierdzając, że tak będzie dobrze zarówno dla niej jak i jej rodziców.
Gdy nadejdzie czas…
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńUsunęłam poprzedni komentarz, bo jakaś tajemnicza siła (może maczali w tym ręce nieznajomi w dziwacznych strojach i czapkach?) pożarła mi końcówkę.
OdpowiedzUsuńKim był dziadek Elizy, kim są tajemniczy ludzie, co tak naprawdę wiedzą rodzice, gdzie jest zapisana Eliza i co z tego wszystkiego wyniknie? Takie pytania będzie zadawał sobie czytelnik po przeczytaniu tego fragmentu. Fabuła ma szansę zainteresować czytelnika.
Słoneczny dzień, zapach wędzonej ryby, turyści zdążający w stronę plaży - mamy tu wakacyjną atmosferę nadmorskiego miasteczka i przeciwstawiony temu kondukt pogrzebowy.
Ale przyjrzyjmy się uważniej temu fragmentowi.
W powietrzu unosił się zapach wędzonej ryby, zaś turyści śpiesznie dążyli w stronę nadmorskiej plaży. Każdy był uśmiechnięty i wesoły, jednak nie oni - z tego fragmentu wynika z że turyści jednocześnie byli i nie byli uśmiechnięci i zadowoleni.
Szli w ciszy przez zaludnione uliczki ku cmentarzowi, a ich szlochy i zawodzenia odbijały się echem od świeżo wyremontowanych kamieniczek. - jak mogli iść w ciszy, a jednocześnie szlochać i zawodzić?
Eliza jest określona jako mała dziewczynka (wyobraziłam sobie dziecko w wieku przedszkolnym),ale potem jest mowa o tym, że czytała książkę, czyli chyba chodzi już do szkoły? Trochę należałoby doprecyzować wiek i zwrócić uwagę na sposób mówienia Elizy (jest zbyt dorosły).
Dziewczynka z bacznością im się przyglądała, zwłaszcza niektórym osobom ubranym w dziwaczne stroje i czapki - czytelnik nie ma pojęcia, jak wyglądały te ubrania i czapki i dlaczego Eliza uznała, że są dziwaczne, a chciałby je zobaczyć. Proszę pokazać je czytelnikowi.Im bardziej plastyczny, odwołujący się do wrażeń zmysłowych opis, tym lepiej czytelnik będzie mógł wejść w atmosferę.
Pani Małgorzato, tekst ma potencjał, ale należałoby go dopracować. I pociągnąć dalej. Powodzenia! Serdecznie pozdrawiam!
Naprawdę nie mam pojęcia, kim oni są, ale jeśli oni tak dobrze znają twojego dziadka, wypadało ich zaprosić - skąd ojciec wiedział, że ci ludzie dobrze znali dziadka? Przecież nie zapraszał wszystkich na stypę, a ich zaprosił.
Pani Małgorzato, mam nadzieję, że moje wskazówki okażą się pomocne. Tekst ma potencjał, ale trzeba go poprawić i wtedy można pociągnąć historię dalej. Pozdrawiam serdecznie!
Ja też bardzo lubię morze o zachodzie Słońca... i niektóre nadbałtyckie kurorty. A Dziadkowi się zmarło, pozostawiając tajemnicę. Dziewczynka odkryje ją z pewnością... Będzie już kobietą. I być może zajmie miejsce Dziadka w szeregach tajnej organizacji... Pozdrawiam. I przepraszam, iż coś tam sugeruje... Po prostu tak mi się skojarzyło.
OdpowiedzUsuń