Zaczniemy od bajki Pani Magdaleny. A raczej fragmentu, bo jest cała książeczka. Może spodoba Wam się na tyle, że będziecie domagać się dalszej części?
Wielka prośba do czytających. O wyrażanie opinii. Wiem, że trudno w takim wypadku napisać coś od siebie, ale może spróbujecie? Wtedy nasza akcja będzie miała sens, autorzy będą mogli wyciągnąć coś dla siebie, ucieszyć się, podbudować, ale też dzięki wyrażonym opiniom będą mogli popracować nad tekstem. Poprawić co nieco, będą mieli szansę poznać zdanie najważniejszych dla autora ludzi - Czytelników.
A to parę słów od Autorki, Pani Magdaleny Goc:
"Skąd pomysł? Powstał spontanicznie. Pewnego wieczoru nie było prądu, więc nie mogłam, jak co wieczór poczytać dzieciom na dobranoc. Moje dzieci poprosiły mnie o wymyślenie bajki. Nie wiedzieć, czemu, do głowy przyszedł mi wiersz Juliana Tuwima "Lokomotywa", która to ciuchcia stała się kanwą opowieści. Pierwsza wymyślona bajka przypadła do gustu moim dzieciom. Potem stało się to naszym wieczornym rytuałem, że po przeczytaniu fragmentu bajki z książki, wymyślaliśmy wspólnie kolejne przygody starej lokomotywy i trójki jej przyjaciół. Teraz przyszedł czas, aby je spisać.
Skoro mógł być zaczarowany dorożkarz i zaczarowana dorożka, to, dlaczego nie mogło być zaczarowanej lokomotywy...
Jeżeli te opowiadania przypadną Wam do gustu, chętnie napiszemy nowe. Tym czasem zapraszamy Was do lektury."
Opowieść PIERWSZA
Na opuszczonej stacji kolejowej
Była sobie stara lokomotywa. Stała samotnie na opuszczonej stacji kolejowej. Smutno jej było tak samej stać. Wszystkie wagony zostały wywiezione, tylko o niej zapomniano. Stary maszynista, który przez cały czas nią jeździł. I pan mechanik, który zawsze z troską oliwił jej wszystkie części, aby mogły sprawnie działać. Zapomnieli o niej wszyscy. W deszczowe dni, płakała razem z deszczem i krople i mieszały się z jej łzami. Gdy świeciło słońce, jej wcale nie było weselej. Często wzdychała:
- Ach, przejechałabym się kiedyś, chociaż raz - pomyślała ciuchcia - gdziekolwiek, byle tylko tu tak nie stać. Tylko, z kim ja pojadę, kiedy ja tu sama stoję?!
Tak mijały lokomotywie dzień za dniem. Nasza ciuchcia stała by tak dalej smutna i opuszczona, gdyby nie przypadek.
Otóż pewnego dnia podbiegł do niej piesek. To była Zuzia, suczka Władzia, Amelii i Stasia, która na chwilkę odłączyła się od dzieci, będąc z nimi na spacerze. Większość psów zaraz wracała do właścicieli, ale nie Zuzia. Biegała radosna wokół lokomotywy, wesoło machając ogonkiem. Po chwili dołączyły do niej dzieci.
- Jaka ona piękna! - zachwycił się Władzio, który uwielbiał lokomotywy. - Jak ja bym się taką ciuchcią przejechał - dodał rozmarzony.
- Ale super! - niemal jednocześnie pisnęli radośnie Amelia ze Stasiem.
Ponieważ ciuchcia nie miała drzwi, dzieci nieśmiało wspięły się do jej wnętrza, biorąc na ręce także Zuzię. Naszej lokomotywie jak by ktoś nowe życie podarował. Z tej radości nieoczekiwanie wydała z siebie świst.
- O rany, co to było? - zdziwiły się dzieci.
I wtedy stało się coś niezwykłego i nieoczekiwanego dla wszystkich, lokomotywa przemówiła:
- Witajcie na pokładzie drogie dzieci. Jest mi niezwykle miło gościć Was u mnie – powiedziała.
- Witaj ciuchciu - odpowiedziały uradowane dzieci.
- Co robicie w takim miejscu?
- Spacerowaliśmy z naszą Zuzią, która nagle się od nas oddaliła i wyruszyliśmy na jej poszukiwania aż natrafiliśmy na Ciebie.
- Bardzo się cieszę. Stoję tu sama i smutna. Wszyscy o mnie zapomnieli. Mam nadzieję, że Wy, drogie dzieci nie macie takiego kogoś, o kim zapomnieliście? –zapytała lokomotywa.
- Nie ciuchciu. Nasza babcia z dziadkiem co prawda mieszkają w innym mieście, ale dzwonimy do nich, bo nie mamy okazji widywać się tak często, jak byśmy tego chcieli. Chodzimy do szkoły, więc mamy obowiązki. No i mamusi pomagamy w domu i w zagrodzie.
- Ależ z Was grzeczne dzieci. Mam taką propozycję: ponieważ okazaliście mi zainteresowanie i obdarzyliście dobrym słowem, ja zabiorę Was na wycieczkę. Marzę o tym, aby rozruszać moje koła. Co Wy na to?
- Musimy zapytać naszą mamusię - powiedział Staś.
- Ależ to oczywiste. Tak trzeba. Wy wybieracie miejsce wycieczki i ruszamy w drogę. Polska ma tyle pięknych miejsc, które wszyscy z chęcią oglądniemy.
- Super! - piszczały uradowane dzieci.
- Więc przyjdźcie do mnie jutro i powiedzcie, gdzie pojedziemy. Trasy torów pamiętam po dziś dzień, mimo, że od kilkunastu lat już stoję na tej stacji kolejowej.
- Bardzo Ci dziękujemy. Nie martw się, już nie będziesz sama - pocieszały ją dzieci - masz nas, trójkę wesołych przyjaciół: Władzia, Amelkę i Stasia - przedstawili się po kolei.
- To był piękny dzień – powiedziała wzruszona lokomotywa - dzięki Wam zrozumiałam dziś, że warto marzyć i nie tracić nadziei, że to marzenie się spełni. To ja Wam dziękuję. A teraz wracajcie do domu, aby wasza mamusia nie musiała się martwić i koniecznie zapytajcie ją o zgodę.
- Dobrze ciuchciu. Do zobaczenia jutro – pożegnały się dzieci.
- Do zobaczenia przyjaciele.
Dzieci w podskokach wróciły do domu, opowiedziały mamie o niezwykłym znalezisku i po kolacji szczęśliwe poszły spać. Ich mama przysiadła jeszcze na werandzie małego domku, pogłaskała Zuzię i pomyślała, uśmiechając się do siebie: " Jak ja miała bym nie pozwolić im na wycieczkę, jak to są takie kochane dzieci. Dobrze się uczą, pomagają mi. Ich szczęście jest moim szczęściem." A Zuzia, jakby czytając w myślach mamy, radośnie zamerdała ogonem.
Opowieść DRUGA
Pierwsza wyprawa
Dzień był piękny, ciepły i słoneczny. Dzieci obudziły się we wspaniałym, radosnym humorze i zasiadły z mamą do śniadania.
- Gdzie chcecie jechać na pierwszą wyprawę? – zapytała mama.
- Jeżeli nasza lokomotywa się zgodzi, to pojedziemy do Krakowa - odpowiedział Władzio.
- Czyli zaczynacie od naszej Małopolski. Pięknie. A co potem? – odparła z zainteresowaniem mama.
- Wczoraj wieczorem wpadliśmy na taki pomysł, aby objechać wszystkie najciekawsze miejsca w Polsce, ale martwi nas, czy nasza ciuchcia będzie chciała jeździć z nami na te wycieczki – powiedziała Amelka.
- Najlepiej będzie, gdy zapytacie już o to Waszą lokomotywę. Ależ macie szczęście, cieszę się razem z Wami - stwierdziła mama.
- A Ty mamusiu, nie pojedziesz z nami? – zapytał Staś.
- Nie synku. Wiesz, że mam dużo pracy w ogrodzie, ale Wy jedźcie śmiało. Nikt tak jak Wy nie zasłużył bardziej na tę wycieczkę.
- No ale mamusiu, tak ciężko pracujesz w domu i zagrodzie, więc potrzebujesz odpoczynku i relaksu – posępniał Władzio.
- Moje kochane dzieci, Wy też wykonujecie ciężką pracę, bo uczycie się i to wzorowo. Poza tym dużo mi pomagacie, więc zróbcie mi tę przyjemność i pojedźcie sami, dobrze? – wytłumaczyła mama, przytulając do siebie Władzia, Amelkę i Stasia.
- No dobrze. Jeśli tak mówisz, niech tak będzie – powiedział Władzio – ale…
- Nie ma żadnego ale. Macie tu kanapki i kompot i biegnijcie już, bo Wasza przyjaciółka na pewno na Was czeka.
- Dziękujemy mamusiu. Do zobaczenia wieczorem. – dzieci pocałowały mamę i wyruszyły na wycieczkę.
- Do zobaczenia skarby, szerokiej drogi i udanej wycieczki.
Mama stała szczęśliwa na progu domu i radośnie machała dzieciom na pożegnanie.
- Witajcie dzieci. Cieszę się, że mama zgodziła się na wspólną eskapadę ze mną – przywitała się uradowana lokomotywa.
- Witaj ciuchciu – przywitały się dzieci. - Tak, zgodziła się. Ma do nas zaufanie, bo nigdy jej nie zawiedliśmy.
- Wspaniale, dobre z Was dzieci. Wasza mama ma szczęście, że ma takie dobre i kochane dziatki. Mam tylko jeszcze do Was prośbę przyjaciele. Mam w wagonie węgiel. Władziu i Stasiu, wiecie co z tym zrobić? A Ty Amelko rozgość się wygodnie. Zaraz ruszamy.
- A my mamy kochaną mamę. A co do Twojej prośby ciuchciu, to ma się rozumieć - odpowiedzieli ochoczo bracia.
Chłopcy wrzucili do pieca węgiel a lokomotywa jak by skrzydeł dostała. Para buchnęła, koła powoli ruszyły a lokomotywa aż zagwizdała z radości.
- Amelka, jaki kierunek obieramy? - zapytała lokomotywa.
- Kierunek Kraków - powiedziała radośnie – zaczniemy od naszej Małopolski.
Lokomotywa ponownie zagwizdała i ruszyła ze starej stacji kolejowej. Najpierw powoli, gdyż koła były trochę zastane, ale radość dzieci dodawała jej werwy. Jechali naprzód, ku nowej przygodzie. Słońce pięknie świeciło, chciało się żyć. Lokomotywa mknęła przed siebie. Mijali, pola lasy, łąki. Mknęli szczęśliwi, do Krakowa.
Zatrzymali się przy Bulwarach Wiślanych, aby lokomotywa mogła trochę odsapnąć. Dzieci rozłożyły koc i postanowiły odpocząć przed zwiedzaniem miasta.
- Drogie dzieci, ja tu na Was poczekam, zmęczona jestem trochę, a Wy pójdziecie zwiedzać. Wiecie, że kilkanaście lat stałam bezużyteczna, ale z każdą kolejną wycieczką, będzie co raz lepiej. Będę tu na Was czekać, nie martwcie się. Wasza mama mi zaufała, więc nie zawiodę ani jej ani Was.
- Więc będą kolejne wycieczki?! - dzieci uradowane patrzyły to na siebie, to na lokomotywę.
- Oczywiście, że będą, o ile jeszcze będziecie chcieli jeździć z taką starą lokomotywą - odpowiedziała ciuchcia.
- Nie jesteś stara, jesteś super! - powiedział Władzio - Nie ważne, że na zewnątrz jest rdza, bo w środku jest wszystko super sprawne.
- Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. Masz piękne wnętrze, a to nas interesuje. Jaka jesteś w środku. Rdzę można zamalować - tym razem odpowiedziała Amelka.
- Chcesz, zajmiemy się tym jutro. Jesteś naszą przyjaciółką. Jesteś super taka, jaka jesteś. Lepszej przyjaciółki mieć nie będziemy, bo nie chcemy – dodał Staś.
- Nie wiem, co powiedzieć – zawstydziła się lokomotywa.
- To nie mów nic. Zadbamy o Ciebie tylko nam na to pozwól – odparła Amelka.
- Zgadzam się, ale na to Wasza mama? – zapytała ciuchcia.
- Nasza mama nie będzie zaskoczona. Znając ją to nam pomoże, zobaczysz – dodał ochoczo Władzio.
- Dziękuję dzieci – powiedziała lokomotywa - na Was już czas. W drodze powrotnej opowiecie mi, gdzie byliście i co zwiedziliście w grodzie Kraka.
- To my Ci dziękujemy, do zobaczenia – pomachały jej na odchodnym.
Władzio, Amelka i Staś, wycieczkę po Krakowie rozpoczęli od odwiedzenia Rynku, także jego podziemi. Potem zajrzeli do Sukiennic i Kościoła Mariackiego, z którego to wieży, co godzinę można usłyszeć hejnał. Po wizycie na Rynku, spacerkiem po Plantach, doszli na Uniwersytet Jagielloński, a stamtąd udały się na Wawel, do siedziby polskich królów. U stóp zamku na Wawelu jest Smocza Jama i rzeźba smoka, ziejącego ogniem, co kilka minut.
Po tych wszystkich wrażeniach wróciły radosne na Bulwary, do swojej przyjaciółki.
- Już wróciliście? Udało się zwiedzanie Krakowa? - zapytała lokomotywa.
- Tak, Kraków jest piękny. Ale czy Tobie nie było tu smutno samej? - zapytała Amelka.
- Ależ nie. Byłam atrakcją dla spacerowiczów. Nawet nie wiem, kiedy ten czas tak szybko minął.
- Nikt Ci nie dokuczał? – zapytał Władzio – nikt nie zrobił Ci krzywdy, nie pomalował? – obejrzał ciuchcię wokół.
- Ale po cóż ktoś miał by to robić? – zapytała zaskoczona lokomotywa.
- Wiesz, ludzie nie zawsze mają mądre pomysły. Przykro by nam było, gdyby ktoś chciał zrobić Ci psikusa i pomalować dla żartu – odparł Staś.
- Nie, sam widziałeś Władziu, że wszystko jest jak należy. Wracamy już do domu? – zapytała.
- Tak. Nie ukrywamy, że to zwiedzanie też nas zmęczyło – powiedziała Amelka – ale czy Ty masz dość werwy, aby wyruszyć w drogę powrotną?
- Oczywiście. Ja jestem gotowa. Wskakujcie, ruszajmy.
Władzio i Staś dorzucili węgla a Amelka wymościła miejsce na drzemkę. Lokomotywa zagwizdała. Dzieci po chwili usnęły, po dniu pełnym wrażeń. Obudziły się już na miejscu.
- Dziękujemy Ci serdecznie za wspaniałą wycieczkę. Jutro po szkole przyjdziemy zająć się Twoją zewnętrzną oprawą. Tymczasem wracamy do domku, bo mama na pewno już tęskni i czeka na nas - powiedział Władzio, a Amelka ze Stasiem poklepali po przyjacielsku swoją ciuchcię na pożegnanie.
- Ja Wam też dziękuję dobre dzieci. Już cieszę się na kolejne spotkanie z Wami. Sprawiłyście mi dziś dużą przyjemność. Przypomniałam sobie lata mojej świetności. I pomyśleć, że znaleźliście mnie tu przez przypadek i z tego spotkania powstało coś tak fantastycznego, bo poznałam trójkę wyjątkowych dzieci. Dziękuję jeszcze raz - rozpromieniła się lokomotywa - Wymyślcie, gdzie pojedziemy następnym razem. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia. Dziękujemy.
Dzieci pożegnały się z ciuchcią i ruszyły do domu, gdzie czekała na nich mama. Na stole stała już kolacja i świeże mleko od Łaciatej. Po kolacji dzieci wtuliły się w mamusię, ale ze zmęczenia usnęły, nie zdążywszy opowiedzieć jej o wszystkim, co dziś widziały. Po takich wrażeniach mieli piękne, kolorowe sny. Mama była szczęśliwa, że dzieci wróciły zadowolone z wycieczki. Każda mama chce, aby jej dzieci były szczęśliwe. Szczęście dziecka to szczęście matki.
Brawo za odwagę i pomysł. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam bajki dla dzieci (chyba nigdy nie wyrosnę z ich przekazów), a tę chętnie przeczytałabym mojemu synkowi. Brawo!
OdpowiedzUsuńEla, podaj proszę adres e-mail :-) M.G.
UsuńCzytałam jak najlepszą książkę, jestem już raczej w wieku tej lokomotywy, ale w duszy wszystko jeszcze gra. Nie mogę wypowiadać się na temat poprawności pisania, bo jestem raczej techniczna niż literacka. Mnie się spodobało. Widzę lekkość w dobieraniu słów. z tego może być bardzo fajna książeczka z bajkami dla dzieci. Lubię kiedy z treści przebija dobroć.
OdpowiedzUsuńAjaks, dziękuję pięknie <3 Ze wzruszenia popłakałam się po tych słowach, cyt."Czytałam jak najlepszą książkę..." Chociażby dla tych słów warto było ją napisać. Może moje marzenie się spełni i ktoś zechce wydać moją książeczkę. Całość składa się z 17 opowieści. Podobno marzenia się spełniają...
UsuńAnna i Ela, Wam też serdecznie dziękuję za cieplutkie i słowa. Pozdrawiam serdecznie, Magdalena
OdpowiedzUsuńJa w odróżnieniu od Ajaks wyłapałam kilka błędów nie wiem jak je nazwać... stylistyczne? :D oczywiście sama nie jestem geniuszem i wczoraj na przykład uparcie kłóciłam się z mamą, że "przesyłka" pisze się "pSZesyłka" :D. Kiedyś wstawiałam swoje opowiadania na takie forum literackie i tam usiłowali - nie wiem czy skutecznie - wbić mi do głowy, że dialogi pisze się w różny sposób. Wszelkie "odpowiedziała", "rzekła", "odezwała się" pisze się z małej i nie wstawia kropki na końcu zdania np:
OdpowiedzUsuń- Uważam, że w tej sukience wyglądałabyś gorzej - powiedziała. Czyli po słowie "gorzej" nie pisze się kropki i "powiedziała" z małej. Zaś dialog zakończony np. "wzruszyła ramionami", "spojrzała" pisze się z dużej i kropkę się wstawia. Głupie to :D nadal się w tym mylę. Bajka jak najbardziej ciekawa. To taki jakby serial, dalsze odcinki :) Czytało się przyjemnie, moja koleżanka od razu, by napisała, że jak matka mogła dzieci same puścić w podróż w domyśle, że są to małe dzieci, ale kurde to bajka w końcu nie? :P Rzepkę też pół rodziny ciągnęło a przecież normalnie to... no właśnie. :) Nie pozostaje mi nic innego jak napisać "pisać, pisać i jeszcze raz pisać. I czytać" :) warsztat piśmienniczy się poprawi, fantazja ruszy i będzie cacy :) ja jak po 10 latach przeczytałam co pisałam to płakałam ze śmiechu, pewnie to co piszę teraz też będzie dla mnie zabawne w wieku 30 lat :D człowiek zmienia się na przestrzeni lat, ale ważne żeby działał :) Powodzenia w wydaniu :)
Oxfordka,
Usuńserdeczne dzięki za SZCZEROŚĆ i uwagi. Wszystkie uwagi - nie tylko od Ciebie - są mile widziane. Wszak ten się nie myli kto nic nie robi ;-)
Pozdrawiam cieplutko :-)
Gosia to mnie zabiłaś tą trzydziestką! Poczułam się niczym staruszka, bo ta trzydziestka była... hmmm Przemilczmy :) Buziak!
UsuńMadziu bo ja teraz 24 :P więc po 30-stce będę pewnie pisać innym stylem już i myślenie z wieku obecnego się zmieni :) może nie tak jak z 13 na 24 :P ale zawsze cosik :)nie bój się :P młoda dupa z Ciebie :P mam o rok młodszą od Ciebie siostrę więc wiesz :P
UsuńPocieszę Was, ja od Was obu jestem troszkę starsza ;-) Ja jedną nogą jestem z 4ką z przodu :-)
UsuńPiękna bajka !!!! Szczęśliwe dzieci i szczęśliwe zakończenie !!! Brawo !!! Gdy miałam 20 lat też wymyślałam bajki " na poczekaniu " dla zaprzyjaźnionych dzieci. Dzieciaki uwielbiały ich słuchać. Czasem zdarzało się, że zasypiały , a czasami ciągle nie miały dość i chciały, by im opowiadać bez końca. Potem wszystko się w moim życiu pozmieniało. Już dawno nie opowiadam bajek. Gdyby Twoje bajki były do kupienia na pewno bym je kupiła i komuś podarowała. Pozdrawiam serdecznie :))
OdpowiedzUsuńUla H. dziękuję pięknie :-)
UsuńUla, podaj proszę adres e-mail :-) M.G.
UsuńWłaśnie przeczytałam bajkę moim dzieciom. Są zachwycone i proszą o więcej. Najpierw przeczytałam pierwszą część, która bardzo ich zainteresowała. I natychmiast poprosili o następną część. Po części drugiej zapytali jakie miasto będę zwiedzać dzieci dalej. Gratulujemy i dziękujemy, bajka jest piękna i bardzo wciągająca. Pozdrawiamy serdecznie, Kubuś, Gabryś i Kasia :)
OdpowiedzUsuńKasia Ju, podaj proszę adres e-mail :-) M.G.
UsuńMiło mi podzielić się wrażeniami po lekturze, choć ocenianie to niełatwe zajęcie i zawsze subiektywne. Dlatego proszę traktować moje słowa z dystansem :)
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie się czytało ten tekst. Tym bardziej, że rytuał tworzenia opowieści dla własnych dzieci jest mi dobrze znany. Tyle, że u nas zajmował się tym mąż. Przez lata tworzył codziennie kolejne odcinki opowieści o trzech misiaczkach dla naszych trzech córeczek, tak długo aż najmłodsza dorosła :) Podziwiałam go za cierpliwość. Wiemy też, że taką genezę ma sporo sukcesów literackich m.in. opowieść o Kubusiu Puchatku czy też Pipi Langstrumpf.
Ten utwór, rzecz jasna, gatunkowo bajką nie jest. Wiemy, że bajka to krótki utwór wierszowany i tak dalej. Ta opowieść sięga swoimi korzeniami baśni. Jest jej współczesną wersją. Baśnie to jeden z najstarszych gatunków literackich. Ponieważ początkowo były one opowiadane ustnie, przetrwały tylko najlepsze, bowiem publiczność ziewaniem natychmiast eliminowała słabsze okazy :) Były opowiadane przez pokolenia, z czasem ulepszając formę aż do doskonałości.
Dlatego pisanie baśni to zajęcie bardzo trudne. Wszyscy znamy ich budowę, mamy ją wręcz wbudowaną w serce. Jeśli w powieści coś nie gra, autorowi może się udać to ukryć, ale jeśli jest błąd w baśni, czujemy to wszyscy, choć czasem nie umiemy nazwać.
Co mamy w tym przypadku? Na pewno umiejętność tworzenia opowieści, pomysł, entuzjazm i pasję. To już bardzo dużo. Oprócz tego dobre intencje, działanie z miłości, dla dobra dzieci. Czytelnik będzie czuł te emocje.
Jest prawidłowo skonstruowana historia. Z następstwem czasu, bohaterami i przesłaniem. Ładnie to wszystko się toczy.
Mamy też trochę stylistycznych niezręczności, ale to może wynikać z braku wprawy. Klawiatura jeszcze nie jest Pani w pełni posłuszna. JESZCZE!
Z małych uwag: język dzieci nie zawsze odpowiada ich wiekowi w tekście i pewne wątpliwości może budzić fakt, że mama pozwoliła dzieciom, nawet odpowiedzialnym, na samotną wyprawę do Krakowa. Jeżeli stosujemy cytat (Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu), należy podać źródło, nie ma też potrzeby pisania ,, Ci” z dużej litery itp.
Co mogę poradzić krótko? W tym przypadku ważne jest dokładne określenie wieku odbiorcy, ponieważ inaczej pisze się dla trzylatka, a inaczej dla dziecka siedmioletniego. Chodzi tutaj nie tylko o treść, ale także długość utworu, język i sposób przekazania przesłania. Im młodsze dziecko tym bardziej mówimy wprost.
Wydaje mi się, że ta opowieść treścią odpowiada młodszemu dziecku, a długością starszemu. Choć z pewnością są wyjątki. Ale generalnie skracanie to droga do mistrzostwa. Nie trzeba jej się bać. Boli, ale z czasem można się przyzwyczaić :)
Wyrazistość bohaterów. Ważna w każdym utworze, ale szczególnie istotna w przypadku literatury dla dzieci. Dobrze jeśli postacie mają jakąś wyróżniającą cechę wyglądu, osobowości. Żółta czapka, brak zęba, pączek w ręce, okulary, hulajnoga, powolność, skłonność do podejmowania spontanicznych decyzji, gadulstwo itp. Możliwości są nieograniczone. Bohaterowie powinni się od siebie różnić.
Pazur. Dzieci, jak my wszyscy, lubią się dobrze bawić, nawet przy łagodnych bajkach. Każda opowieść powinna mieć pazurek, który zahaczy uwagę odbiorcy. To może być niespodziewany zwrot akcji, zaskakujące rozpoczęcie, wyrazisty bohater( jak na przykład nasza lokomotywa) , którego od razu lubimy lub sprawdzające się w każdej sytuacji poczucie humoru. Wybór zależy od osobowości autora oraz celu, jaki chce swoją opowieścią osiągnąć.
Zachęcam do dalszych prób. Polecam książki: Katarzyny Bondy ,,Maszyna do pisania” oraz Jakuba Winiarskiego ,,Po bandzie, czyli jak napisać potencjalny bestseller” Zawierają wszelkie podstawy literackiego warsztatu. Mogą pomóc. Prócz tego czytanie baśni, zwłaszcza klasyki i rozkładanie ich na czynniki pierwsze.
Powodzenia :)
Serdeczne pozdrowienia dla dzieci :)
Pani Krystyno,
Usuńbardzo serdecznie dziękuję za komplementy, zawarte w powyższej ocenie mojego tekstu. Za wszystkie wskazane błędy bardzo serdecznie dziękuję. Cenię sobie konstruktywne uwagi, szczególnie, gdy mają one na celu poprawienie jakości tekstu.
Bardzo się cieszę, że tak uznana pisarka, widzi we mnie potencjał, umiejętność tworzenia opowieści, pomysł, entuzjazm i pasję. Książki, które Pani wymieniła, kupię obowiązkowo i chętnie zasięgnę porad kogoś doświadczonego, kto chce nauczyć innych. Trzeba inwestować w siebie i pisać, gdyż trening czyni mistrza.
Pozdrawiam serdecznie, Magdalena Goc