poniedziałek, 29 lutego 2016

Gdy książka gra...

Są książki, które przepełnia muzyka,które nucą, śpiewają, mruczą słowa piosenek. Zazwyczaj dzieje się tak wtedy, gdy autor podczas ich pisania słucha, mruczy i czasami podśpiewuje. Specjalnie dla Was podpytałam panią Dorotę jak to wygląda u niej :) Zapraszam, przeczytajcie co nam zdradziła.

  Kochani, każdy pisarz ma swoje sposoby na przywołanie weny twórczej, która niestety czasami jest dość kapryśna. W moim przypadku zawsze sprawdza się muzyka. Kiedy piszę, zazwyczaj namiętnie słucham różnych utworów. One potem znajdują się w moich książkach. To trochę tak, jakbym zasłyszane dźwięki zamieniała na słowa.
  Kiedy pisałam Obietnicę Łucji i Marzenie Łucji, moje wcześniejsze książki, nieustannie słuchałam muzyki fortepianowej. Moja znajoma, skrzypaczka, po przeczytaniu Obietnicy Łucji powiedziała, że właśnie muzyka najbardziej zauroczyła ją w tej powieści i że tę muzykę czuje się od pierwszej do ostatniej strony książki. Zresztą, fortepian to instrument, który zainspirował mnie do napisania tej historii. Obietnica Łucji powstawała przy dźwiękach Yirumy i Lodovico Einaudiego.

  Pisząc Primabalerinę, rozsmakowałam się w utworach Yanna Tiersena. Kiedy Nina spacerowała urokliwymi, lwowskimi uliczkami, kiedy odwiedzała zabytkowe miejsca, słuchała - moimi uszami - muzyki z filmu „Amelia”, skomponowanej przez Yanna Tiersena. Nina, podobnie jak „niedzisiejsza” Amelia, przechadzająca się klimatycznymi paryskimi ulicami, idealnie wkomponowała się w tło Starego Miasta we Lwowie.
  Ciekawe dźwięki zainspirowały mnie także do stworzenia postaci Serge’a, Francuza z ukraińską duszą, który wędrując każdego ranka cichymi lwowskimi ulicami, rozsiewał ze swojego wiekowego instrumentu ulotne dźwięki.
  W Primabalerinie pojawia się też piękny utwór Le cygne. Porusza on serce głównej bohaterki, przywołując zapomnianą przeszłość. Kusi, intryguje i jest katalizatorem zmian w jej życiu.
  Muzyka, podobnie jak pisanie jest dla mnie trochę sposobem na życie, na jego przeżywanie. Piszę, słuchając muzyki. A kiedy słucham muzyki, przyfruwają do mnie różne pomysły, które muszę natychmiast złapać, żeby mi nie uciekły. Zapisuję je wtedy na kartkach moich brulionów, a między kolejnymi słowami plączą się dźwięki. Może uda się wam usłyszeć je w moich książkach?

A teraz, uwaga pytanie do Was: melodia, piosenka, którą nosicie w sobie od tak dawna, że nawet nie pamiętacie skąd się wzięła. Albo pamiętacie, ale nuci Wam w głowie zawsze, bo jest w jakiś sposób szczególna. Opowiedzcie o niej i podajcie tytuł. Zrobimy jedyną w swoim rodzaju listę przebojów. A najciekawsza, najbardziej wzruszająca, ciekawa odpowiedź zostanie wybrana i do jej autora powędruje kolejna "Primabalerina". Na odpowiedzi czekamy z panią Dorotą do piątku do 24:00. Ktoś chętny? 

10 komentarzy:

  1. Mam takie dwa utwory. Jeden kojarzy mi się z moim bliskim mi przyjacielem, który niestety już odszedł - Adios Amigo - Jima Reevesa. Piosenki Jima Reevesa właśnie dzięki niemu poznałam i bardzo polubiłam. A drugi utwór to "Dla Elizy" L. Beethovena, zawsze wzruszam się przy tych utworach. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani Doroto! W nawiązaniu do wczorajszego komentarza na temat muzyki pragnę podziękować za kontynuację muzycznego wątku. Takich melodii, piosenek, które towarzyszą mi od lat, przywołują piękne wspomnienia jest bardzo dużo. Pierwszy utwór „Ave Maria” przywołuje wspomnienie mojego ślubu. Wzruszająca i jakże podniosła chwila, kiedy trzymając w dłoni bukiet frezji szłam z mężem do ołtarza, aby przed Bogiem i bliskimi złożyć słowa przysięgi. Ilekroć słyszę wykonanie tego utworu na ślubach wzruszam się i przywołuję w pamięci pewien sierpniowy wieczór. Kolejny utwór, którego nigdy nie wymażę z pamięci to „Conquest of paradise” Vangelisa. Wiążę się to z wycieczką w czasach licealnych do Czech i pokazem fontann w Pradze. To było emocjonujące przeżycie , którego nie sposób opisać i wyrazić słowami. Kolejna grupa utworów, które przywołują w pamięci piękne momenty to muzyka filmowa. Do dziś, gdy słyszę utwór irlandzkiego zespołu Clannad moje serce zaczyna szybciej bić na wspomnienie przystojnego Michela Praeda w roli Robin Hooda. Gdy słyszę utwory Enya mam przed oczami bohaterów trylogii „Władca pierścienia” . Z kolei ciarki wywołuje we mnie melodia z serialu Twin Peaks. I jeszcze jeden utwór w wykonaniu Vangelisa i Jeana Michela Jeara „ Miami Vice”, kiedy słyszę tę melodię moje myśli galopują swobodnie po bezkresnym oceanie wyobraźni. Zamykam oczy słyszę szum oceanu i widzę parę detektywów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie twórcą numer 1 jest Andrea Bocielli. Uwielbiam wszystkie jego utwory, jednak kolana mi najbardziej miękną przy "Por ti volare". Bocielli ma tak wspaniale urzekający głos, iż mogłabym słuchać go bez końca, a w dodatku to taaaki przystojny mężczyzna...... Uwielbiam również niezapomnianego Luciana Pavarottiego i Placido Domingo. Zamiłowanie do muzyki operowej odkryłam jako dorosła osoba, w domu rodzinnym się jej nie słuchało, co ciekawsze moja siostra i brat również mają takie same upodobania, więc nie mamy problemów w doborze prezentów ;). W ogóle uwielbiam język włoski ( choć go nie znam, ale córka się uczy za moją namową w liceum i myśli o studiowaniu italianistyki ;). Najczęściej słucham muzyki jak sprzątam,łączę przyjemne z pożytecznym :), często śpiewam przy pracy w gospodarswie ( mieszkam na wsi). Życie jest zdecydowanie piękniejsze gdy ma się pasję i wyobraźnię. Serdecznie pozdrawiam. Iwona

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam za błąd w nazwisku, oczywiście Bocelli.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam muzykę .Słucham jej często i namiętnie.W tle moich wieczorów z książką zawsze gdzieś słychać Michała Bajora,Edytę Geppert czy Grzegorza Turnaua.Ale moim ukochanym utworem jest utwór smutny,posępny i zaśpiewany przez mistrza.To jest "Bema pamięci żałobny nokturn" w wykonaniu niezapomnianego Czesława Niemena.Zawsze mnie rozczula.

    OdpowiedzUsuń
  6. Muzyka jest dla mnie nieodłącznym elementem każdego dni i to właściwie od dawna. Cokolwiek bym nie robiła, to zawsze musi mi towarzyszyć. I chyba jak każdy mam swoje ulubione piosenki, melodie, które przywołują same miłe wspomnienia, powodują uśmiech na ustach i poprawiają nawet najgorszy humor. :-)
    Pierwszą melodią, która od razu przyszła mi na myśl, to kanon Pachelbela, wykonany najlepiej na pianinie w towarzystie skrzypiec. Po prostu coś cudownego! Pierwszy raz spotkałam się z tym utworem w jednej ze ślubnych scen serialu "One Tree Hill" i tak mi się spodoba, że postanowiłam, że na moim ślubie (który w ogóle jeszcze wtedy nie był w planie) koniecznie musi mi ktoś zagrać ten kanon, tak mi się bardzo wtedy sposobał i wydawał bardzo romantyczny, idealny na tą wyjątkową ceremonię! I tak rzeczywiście było na naszym ślubie! Na szczęście mój organista nie tylko umiał od ręki zagrać ten utwór, to jeszcze zorganizował skrzypaczkę, a ja słuchając rozpływałam się i wzruszałam, bo przecież było idealnie, tak, jak w moich marzeniach! :-)
    Drugą melodię, która wkradła się do mojego serca, usłyszałam po raz pierwszy w szkole podczas występu z okazji Dnia Nauczyciela, wykonywał ten utwór jeden z moich uczniów i od razu pobiegłam do niego, by dowiedzieć się, co to takiego pięknego! Yiruma "River flows in you" jest po prostu przepiękna, bardzo nastrojowa i romantyczna, od razu się przy niej wzruszam :-)
    Nie mogłam wybrać tylko jednej melodii, dlatego te dwie wymieniłam, bo naprawdę są wyjątkowe i warte posłuchania, to przecież tylko chwila a może i zaczaruje któraś z nich czyjeś życie, tak jak i moje zostało zaczarowane? :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubię muzykę, ale jest jedna piosenka, która kojarzy mi się z książką ściśle. Nie wiem dlaczego. To 'Izolda' pana Wodeckiego. Ta piosenka odzywa się w mojej głowie, gdy tylko wyobrażam sobie okładkę książki Marii Kuncewiczówny 'Tristan 46'.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bez muzyki i ja nie mogłabym sobie wyobrazić życia;-)
    Jakbym miała wymienić jedną taka melodię to byłoby ciężko, bo takich melodii ważnych i sentymentalnych w moim życiu jest wiele;-)
    Więc może napisze o tej która przyszła mi pierwsza na myśl czytając powyższe pytanie: Edyta Geppert "Zamiast" - kocham ją za prawdziwy tekst, oddający samą prawdę o ludzkim życiu i niosący wielka nadzieję. Wraca zawsze do mnie w chwilach melancholii i zawsze wyciska łzę wzruszenia.....dobrze że są takie piosenki;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja pamiętam najlepiej piosenkę zespołu Raz, dwa, trzy Chodź pomaluj mój świat. Nie jestem pewna tytułu, ale na pewno wie pani o którą chodzi. Zawsze jak na polu jest buro, plucha, pada to ja ją podśpiewuje i choć nie mam za grosz słuchu to działa ona jak balsam na moją duszę i przypomina o ludziach, a szczególnie tym jedynym, który zawsze jak się pojawia to jest jak tęcza po deszczu. Ehh;)
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  10. To było tak, że moja mama – nie ufając swoim zdolnościom wokalnym, a zafascynowana kulturą Kujaw, skąd się wywodzi – poprosiła swoją mamę, moją jedyną, ukochaną babcię o nagranie na kasetę ludowych przyśpiewek, kołysanek. I to ta kaseta codziennie wieczorem towarzyszyła mi w rytuale zasypiania – obok niezwykle przyjemnych, wyjątkowych głasków i masażyków pleców, jakimi obdarowywała mnie w trakcie wspólnego słuchania. Podobno podobały mi się piosenki „Owieczki jedzą, dzwonki brząkają...” oraz „Wołek ryczy na granicy, gęsi gęgają…”, ale najszybciej zasypiałam przy tej: https://www.youtube.com/watch?v=MGMiKJIleCY
    Teraz ja ją śpiewam synkowi, gdyż stale się jej domaga

    OdpowiedzUsuń