poniedziałek, 7 marca 2016

Makatkowy wywiad czyli Primabaleriny tańczą :)

Moi kochani przepraszam Was, że dopiero w tej chwili się odzywam, ale kłopoty z netem skutecznie ograniczyły mi dostęp do bloga. Na całe szczęście dziś wszystko wróciło do normy i nadrabiam. Ale w związku z zamieszaniem pozmienia nam się trochę kolejność. Miało być jeszcze jedno konkursowe pytanie w piątek i będzie ale dopiero jutro :) Dzięki temu Pani Dorota pobędzie z nami kilka dni dłużej. Dziś natomiast zapraszam Was na odpowiedzi na Wasze pytania. Sakiewka wręcz od nich napęczniała :) Zapraszam do lektury.
A o 20:30 zapraszam na ogłoszenie wyników konkursów. Pani Dorota już wybrała dwie odpowiedzi więc ja już wiem kto przytuli Primabaleriny :) A teraz wywiad, który osobiście przeczytałam z ogromną przyjemnością.


1. Monika Płatek27 lutego 2016 11:16
Witam Pani Doroto! Postanowiłam wziąć udział w zabawie, aby wygrać książkę dla naszej Miejsko – Gminnej Biblioteki w Żelechowie. Po przeczytaniu recenzenckiego wydania książki „Primabalerina”, którym się zachwyciłam odnotowując to w recenzji, marzę, aby Pani książka trafiła do szerszego kręgu odbiorców – mam tu na myśli rzeszę czytelników. Korzystając z okazji zadaję garść pytań:

Każdy z nas tęskni za dzieciństwem. Jak Pani wspomina ten czas? Ulubiony kolor, smak, zapach dzieciństwa…
Piękne pytanie. Poruszyło we mnie wiele ciepłych wspomnień, tak od razu, bez głębszego zastanawiania. Moje dzieciństwo to przyjaźnie, które pozostały do dzisiaj. Skakanie w gumę pod blokiem. Wyprawy do maleńkiej biblioteki, która mieściła się na strychu jednego z wieżowców. Gdy chodziłam do podstawówki, to były jeszcze te czasy, kiedy każda książka była dużym rarytasem. Do tej pory pamiętam, jak w jednej maleńkiej księgarence „polowałyśmy” z moją przyjaciółką na „Anię z Zielonego Wzgórza”. Oczywiście udało nam się ją zdobyć, jak i wszystkie pozostałe tomy. To bezcenne uczucie. Myślę, że zapach dzieciństwa towarzyszy mi do dzisiaj. Najbardziej realny, to chyba właśnie zapach tamtych książek. Zapach rodzinnego mieszkania, który od razu wywołuje w głowie miłe obrazy. Ukochana mama i tata, dwóch młodszych braci, łobuziaków, którzy chcieli o mnie wszystko wiedzieć. Wydaje mi się, że nawet zapach wszystkich pór roku był wówczas inny niż dzisiaj. Wiosna pomału przeistaczała się w lato, a zima trzymała siarczystym mrozem. Myślę, że każdy trzyma w sobie takie fajne wspomnienia. Zawsze można do nich wrócić, zwłaszcza jak są kolorowe i pięknie pachną. Moje niewątpliwie należą właśnie do takich.

2. Życie pełne jest nieprzewidzianych zbiegów okoliczności. Potwierdzenie tych słów możemy odnaleźć na kartach Pani najnowszej powieści. Jaki był największy nieprzewidziany zbieg okoliczności w Pani życiu?
Myślę, że w moim życiu nie było jakichś większych zbiegów okoliczności. Osobiście uważam, że wszystko, co nam się przydarza służy czemuś dobremu. Nawet, jeśli często w to wątpimy.  Nawet, jeśli buntujemy się przeciwko temu. Wszystkie pozytywne i mniej fajne wydarzenia prowadzą nas do jakiegoś miejsca. Do jakiego? No właśnie. To my o tym decydujemy. Osobiście nie wierzę w żadne fatum i zrządzenia losu. Uważam, że wszystko zależy wyłącznie od nas. Od tego, jaki ruch wykonamy w danym momencie życia. A możliwości zawsze jest wiele, ogromna liczba potencjałów. Trzeba je tylko dostrzec i odpowiednio wykorzystać. W zależności od tego, co wybierzemy, wynik też będzie różny. Według mnie nic nie jest ani białe, ani czarne i to jest cudowne. Moi kochani, nie wiem jak Wy, ale ja czułabym się okropnie, gdybym wiedziała, że mam z góry ustalony scenariusz mojego życia i właściwie niewiele mogę w nim zmienić. Myślę, że prawdopodobnie nie chciałoby mi się rano wstać z łóżka. Sądzę, że te piękne, znaczące, często przełomowe wydarzenie, które pojawiają się na naszej drodze są raczej wynikiem naszego myślenia i działania, choć dopadają nas nieco później i dlatego często jesteśmy skłonni przypisywać im jakieś górnolotne znaczenie. Dla mnie życie to przeżywanie każdego dnia ze świadomością tego, że to jednak my mamy na nie największy wpływ.

3. Czy lubi Pani podróżować, czy była Pani we Lwowie, gdzie mieści się Pani Magiczne miejsce?
Ostatnio prowadzę nieco „osiadły” tryb życia i rzadko gdzieś wyjeżdżam. Podróżuję raczej wirtualnie. Właśnie w taki sposób odwiedziłam Lwów i zauroczyłam się tym miastem. A moje Magiczne miejsce znajduje się niedaleko mojego domu. To mała, bardzo stara kapliczka, przy rozstajnych drogach. Czasami tam zaglądam. Zauważyłam, że robię to w przełomowych momentach mojego życia.  To miejsce ma dla mnie wymiar magiczny. Często udaję się tam, żeby zebrać myśli, lub po prostu coś sobie uświadomić. Sądzę, że wcale nie trzeba podróżować do odległych krajów, żeby odkryć i zobaczyć coś niepowtarzalnego. A najpiękniejsze widoki często mamy tuż za progiem. Czasem wystarczy przejść miedzę, znajome skrzyżowanie, czy drogę, którą chodzimy od zawsze i dostrzec coś, czego wcześniej po prostu nie zauważaliśmy.
Pani Moniko, a tak na marginesie, to cieszę się, że swoim pytaniem przypomniała mi Pani o tym miejscu. Dawno tam nie byłam. Sądzę, że najwyższy czas, by odbyć „wewnętrzną pielgrzymkę”.

4. Największy czar dnia codziennego… na czym polega, jak wygląda, czym jest?
 
  Największy czar dnia codziennego to umiejętność dostrzeżenia w danej chwili tego „czegoś” i zanurzenia się w tym całkowicie. Bez myślenia, co będzie i co było. Czasem może to być wyjątkowy smak herbaty, który skłoni nas do refleksji nad czymś ważnym. Ptak przelatujący niedaleko naszego okna, zachód i wschód słońca, zapach ziemi po deszczu, rozmowa z bliską osobą, zabawa z ulubionym zwierzakiem... Można by tak wymieniać bez końca. Wszystkie cudowności są częścią naszego życia. A to, co wybierzemy i zauważymy zależy od naszej otwartości na świat, na ludzi, którzy w nim się pojawiają. Każdy zwraca uwagę na coś innego. Dla mnie najpiękniejsze i najbardziej niepowtarzalne są rzeczy najprostsze.

5. O czym będzie kolejna powieść? 

 Nie chcę zdradzać szczegółów. Wolę, aby książka pozostała niespodzianką. Obiecuję, że w odpowiednim momencie uchylę rąbka tajemnicy. Napiszę tylko tyle, że będzie to powieść jesienno zimowa, z szelestem żółtobrązowych liści i śniegiem skrzypiącym pod nogami, a główna bohaterka będzie mieć na imię Emilia. Szepnę jeszcze, że akcja będzie się toczyć w Krakowie i w pewnej uroczej nadmorskiej miejscowości. I jeszcze jedna mała podpowiedź... To będzie książka o książkach.


izabela8127 lutego 2016 12:02

Witam Pani Doroto!
Bardzo się cieszę, że mogę bliżej poznać Pani osobę i Pani twórczość. 

1. W kilku recenzjach "Primabaleriny" przeczytałam, że bardzo klimatycznie zobrazowała Pani pejzaż Lwowa. Czy była tam może Pani osobiście i dlaczego akurat wybrała Pani na miejsce akcji swojej książki to miasto?
Pani Izabelo, niestety nigdy osobiście nie byłam we Lwowie. A to niepowtarzalne miasto zwiedziłam, ale tylko wirtualnie. Moja fascynacja Lwowem zaczęła się nagle. Kiedyś przez przypadek zauważyłam w internecie uroczą lwowską kamienicę. Tak dogłębnie poruszyła ona moją wyobraźnię, że postanowiłam przyjrzeć się temu miastu bliżej. Dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Gdy zaczynałam pisać Primabalerinę, wiedziałam, że będzie to historia z baletem w tle. Najpierw z pejzażu Lwowa wyłonił mi się więc Teatr Opery i Baletu, a potem zaczęłam przyglądać się innym zabytkom.  Wydaje mi się, że przemierzyłam to miasto razem z moimi książkowymi bohaterami. Bo najpierw widziałam te miejsca, troszkę podkolorowałam je w wyobraźni, a potem tchnęłam w nie ducha, umieszczając w nich ludzi, którzy zabarwili je własnymi uczuciami i zostawili w nim własną historię. Przyznam się Pani, że pisząc Primabalerinę nabrałam wielkiej ochoty, by odwiedzić to miasto osobiście.

2. Podobno w "Primabalerinie" przedstawiła Pani bohaterów z szeroką gamą barw, na tle zawiści, zazdrości i podłości innych osób. Czy sprawiło Pani jakąś trudność w przedstawianiu takich negatywnych emocji?
  Moi bohaterowie pojawiali się kolejno na stronach książki i każdy z nich wnosił do historii coś nowego. Wydaje mi się, że łączy ich jedna wspólna zależność, oni nie udają. Są prawdziwi. Nie boją się okazywać uczuć i przyznać do błędów. Nie są idealni. Można nawet rzec, że są niedoskonali. Nie sprawiło mi żadnego problemu opisanie negatywnych emocji, bo wydaje mi się, że emocje i uczucia są stanem tak naturalnym i bliskim każdemu, że łatwo można się z nim zidentyfikować.  A takie wielowymiarowe postaci są jednak bardziej wiarygodne, ludzkie.

3. Nina postanawia odnaleźć swoją tożsamość. Czy czasem naprawdę warto zaryzykować wszystko, co posiadamy, aby odnaleźć w życiu ten wymarzony DOM?
  Zawsze warto ryzykować, żeby odnaleźć szczęście. Sądzę, że nie można godzić się na bylejakość. Tylko, że szukając właściwej drogi często ponosimy ryzyko, że pobłądzimy, albo wejdziemy nie na tę ścieżkę, na którą akurat powinniśmy wejść. Czasem poszukiwania są długie i bolesne. Ale mimo to, zawsze warto szukać.  Ludzie często przyzwyczajają się do stagnacji i niejednokrotnie z lenistwa, albo niewiary we własne możliwości boją się odkrywać nowe „lądy”. Ale na pytanie: Czy nasze życie chcemy przeżyć „jakoś”, czy „wyjątkowo”?” - każdy musi odpowiedzieć sobie sam. Ja osobiście uważam, że dopóki żyjemy, niezależnie od wieku i okoliczności, wciąż mamy szansę, żeby odkrywać siebie wciąż od nowa. A jeśli naprawdę chcemy odnaleźć ten prawdziwy DOM, to w końcu do niego dotrzemy.

4. Tworzy Pani bohaterów o różnych charakterach - nieśmiałych i wycofanych, a także stanowczych i przebojowych. Które z nich tworzy się Pani trudniej?
  To dla mnie bez znaczenia. Moi bohaterowie pojawiają się kolejno i każdy wnosi coś do powieści. Jednych lubię bardziej, innych mniej, ale każda z postaci maluje historię książki własną paletą barw. Wydaje mi się, że nie mam problemu, by opisać ich zachowanie, ponieważ „umieszczając” ich w książce mam wrażenie, jakbym konfrontowała się z prawdziwymi ludźmi.

5. Które z dotychczas podejmowanych przez Panią tematów okazały się dla Pani najtrudniejsze, wymagające większego wysiłku, skupienia, pracy? 
Nie zauważyłam, żebym którejś z powieści musiała poświęcić trochę więcej czasu niż pozostałym. Piszę mniej więcej w stałym rytmie. Oczywiście są okresy, kiedy praca nad książką idzie lepiej, a czasem spowalnia, ale bez większych „wzlotów i upadków”.
Pozdrawiam :)


Aleksandra27 lutego 2016 16:53

Witam Pani Doroto!
Opierając się tylko na krótkiej recenzji Pani książki już wiem, że będę szukała tej pozycji.

Czy tematyka tej książki jest czystą fikcją, czy może oparte na podobnych wydarzeniach?
Tematyka Primabaleriny jest fikcyjna. Prawdziwe są tylko miejsca, w których poruszają się książkowi bohaterowie. Uroczy Lwów z niepowtarzalnymi zabytkami jest tłem dla historii, która urodziła się w mojej wyobraźni.

Pod wpływem jakich wydarzeń miasto Lwów stało się miejscem akcji?
Pisałam o tym już wcześniej. Zainspirowała mnie zobaczona w internecie kamieniczka, która „połaskotała” moją wyobraźnię do tego stopnia, że wciąż miałam przed oczyma ten piękny budynek. Zaczęłam po trochu podglądać Lwów i pomału tworzyć historię Primabaleriny. Poznawałam to miasto razem z moimi książkowymi bohaterami, przypatrując się mu przez cały okres pisania powieści. A, że jest to historia z baletem w tle, to oczywiście nie mogło zabraknąć Teatru Opery i Baletu. Pojawiają się zabytki i miejsca klimatyczne, które tworzą atmosferę Lwowa. Mam nadzieję, że udało mi się ją oddać. Opisałam Lwów tak, jakby widziała go Nina.

Czy ma Pani jakieś swoje zwyczaje podczas pisania, wiem, że zeszyty, ale czy jest jeszcze coś?
Często słucham muzyki. Przy każdej powieści towarzyszą mi inne utwory. To dziwne, ale w momencie, gdy zaczynam pisać kolejną powieść, natrafiam akurat na wokalistę, lub utwory, których potem słucham do momentu ukończenia książki. One mnie w jakimś sensie napędzają, inspirują. Ale kocham też ciszę. Kiedy piszę nie lubię hałasu i chaosu. Czasem jestem nieznośna, kiedy domownicy mnie dekoncentrują. A, jeśli chodzi o drobiazgi, malutkie przyzwyczajenia, to oczywiście musi być kubek z ulubioną herbatą, kawka, potem jeszcze jedna herbatka, zeszyty, najlepiej z ładnymi okładkami i ulubiony długopis.

Czy sprawia Pani dużo trudność budowanie akcji?
Akcja w moich powieściach rozwija się wraz z kolejnymi kartkami. Raczej powoli. Piszę dość nietypowo, bo bez planu i konspektu. Bohaterowie pojawiają się kolejno i wnosząc coś nowego, inicjują jednocześnie kolejne wydarzenia. To tak, że kiedy pojawia się ktoś nowy, zawiązują się często nieplanowane przeze mnie wątki. Pisząc powieść czasami odnoszę wrażenie, że bohaterowie, których tworzę, żyją naprawdę, a ja tylko spisuję ich losy.

Pozdrawiam

Izabela Łęcka29 lutego 2016 06:56
Dzień dobry. Cieszę się, że mogę zadać Pani pytanie, bo książkę 'Primabalerina' mam i czytałam. 

Chcę się zapytać o Ukrainę i Krym jako miejsce akcji. Czy przed napisaniem tej książki Pani odwiedzała te miejsca? Bo powieść sprawia wrażenie, że zna je Pani dobrze. 
Znam je w miarę dobrze, ale niestety tylko wirtualnie. Pisząc Primabalerinę podziwiałam Lwów na ekranie mojego komputera. Tak jak pisałam już wcześniej, poznawałam to miasto razem z moimi książkowymi bohaterami. Razem z nimi przechadzałam się urokliwymi lwowskimi uliczkami, poznawałam kulturę i zwyczaje panujące na Ukrainie. Zwiedzając w ten sposób to urokliwe miasto, o bogatej historii, starałam się uchwycić to „coś”, co później mogli opowiedzieć książkowi bohaterowie.

W Pani książkach bardzo często występują ludzie związani ze sztuką. Czy jest to zgodne i z Pani zainteresowaniami? 
  Kocham muzykę, która mnie inspiruje, uspokaja, czasem pobudza do działania. Niestety nie nauczyłam się grać na żadnym instrumencie. Dlatego mogę podziwiać tylko czyjąś kreację, od strony widowni. Ale muzyka ma dla mnie duże znaczenie.

Jaki jest Pani ulubiony pisarz lub książka? 
Bardzo cenię sobie twórczość Pani Romy Ligockiej. Według mnie Pani Roma pięknie opisuje uczucia. Pisze mądrze, apetycznie, z rozmysłem, wzruszająco, a ja „połykam” wszystko, co wychodzi spod jej pióra.
             

Kasia Piwoda29 lutego 2016 12:59

Dzień dobry Pani Doroto
Bardzo się cieszę, że mogę zadać Pani kilka pytań, dzięki czemu, mogę bliżej Panią poznać :)

1. Czy lubi Pani kończyć pisać książki, czy jest to dla Pani upragniony, długo wyczekiwany moment, czy raczej odwleka Pani chwilę postawienia ostatniej kropki, bo tak zżyła się Pani z bohaterami, ich relacjami, emocjami, że ciężko jest Pani ich opuścić?
Uwielbiam kończyć pisać książkę. Czuję się wtedy tak, jakbym dotarła do mety.  U mnie przebiega to dwuetapowo, bo najpierw „ogarniam” książkę w zeszytach, a dopiero później przenoszę ją do komputera. Ale w momencie, kiedy już mam gotową historię, to czuję, że już „jestem w domu” i wtedy pomału myślę o kolejnej książce. Mimo to, że lubię moich książkowych bohaterów, to po ukończeniu powieści wypuszczam ich na wolność i zaprzyjaźniam się z nowymi postaciami, które już zaczynają dobijać się do mojej wyobraźni.

2. Czy wśród Pani bohaterów jest jeden, który wzbudził Pani szczególną sympatię, albo wręcz przeciwnie, bardzo go Pani nie lubi, czy raczej wszystkich bohaterów Pani lubi, bo przecież to są Pani bohaterowie?
Pisząc „Obietnicę Łucji” bardzo drażnił mnie Filip. Był namolny, narcystyczny i zbyt pewny siebie. Na pewno nie czułabym się dobrze w towarzystwie kogoś takiego. Pisałam o nim i jednocześnie byłam na niego wściekła. Ale cóż... postacie w książkach, tak jak ludzie w realnym życiu, są różne. Jakiż nieciekawy byłby świat, gdyby wszyscy byli ideałami.

3. Która z Pani książek jest najbliższa Pani sercu, w której znajdziemy najwięcej Pani cech, osobowości, przeżyć, czy pierwsza, bo to debiut, któremu pewnie towarzyszyły wielkie emocje, bo nie wiadomo było, jak przyjmą go czytelnicy, czy ostatnia, bo to najmłodsze dziecko, chociaż być może najbardziej dojrzałe?
Chyba wszystkie powieści traktuję jednakowo, tak jak moje dzieci. Żadna nie jest ani lepsza, ani gorsza. A ocena oczywiście należy do czytelników.  Najbardziej związana jestem z książką, w momencie, kiedy ją tworzę. W chwili, gdy ją „wypuszczam”, ona idzie w świat, zaczyna żyć własnym życiem i dołącza do pozostałych, ja „przytulam” kolejną historię. I wtedy nowi bohaterowie i ich przeżycia są dla mnie numerem jeden. A jeśli chodzi o cechy osobowości, to sądzę, że trochę nieświadomie, autor w każdej ze swoich książek zostawia jakąś cząstkę siebie.

4. Jak Pani uważa, czy nas, Pani czytelników, łatwo jest zadowolić, czy raczej jesteśmy z tych bardziej wymagających, których nie da się zwieść banalną fabułą i niedopracowanym językiem i najpierw trzeba nas przekonać do siebie, zachęcić, by wreszcie skraść nasze serca całkowicie?
To nierealne, żeby zadowolić wszystkich czytelników. Nie możliwe jest nawet to, żeby zadowolić  większą część czytających. Sięgając po książkę każdy oczekuje czegoś innego. To, co podoba się jednemu, wcale nie musi zachwycić drugiego. Każdy pisarz ma własny styl, który nam albo odpowiada, albo wręcz przeciwnie. Myślę, że po przeczytaniu kilku zdań jesteśmy w stanie rozeznać się w tym, czy polubimy czyjąś twórczość, czy też nie. Przyznam się z ręką na sercu, że zdarzyło mi się nie raz oddać do biblioteki nieprzeczytaną książkę, która absolutnie do mnie nie przemówiła. Rozgrzeszam więc z góry wszystkich, którzy nie zaprzyjaźnią się z moimi książkami.

5. Czy w trakcie pisania swoich powieści dzieliła się Pani ich fragmentami z kimś bliskim, rodziną, czy przyjaciółką, by może zapytać o radę, opinię, albo po prostu, dać komuś taką przyjemność z przeczytania, czy raczej do końca trzyma Pani najbliższych w niepewności i nie chwali się nawet najmniejszym fragmentem, bo nie chce Pani się sugerować czyjąś opinią?
Raczej nie mówię wcześniej, o czym jest książka. Czasem opowiadam mojej mamie o tym, co akurat napisałam, ale kiedy orientuję się, że mogę zdradzić za dużo, zamykam usta na klucz. Chcę, żeby mama miała niespodziankę. Jeśli w książce są fragmenty dotyczące dzieci, to czasami czytam je mojej córce, ale to zdarza się raczej rzadko. Często jednak radzę się bliskich, co do imion książkowych bohaterów. Zwłaszcza wtedy, kiedy mam kilka typów i nie mogę się zdecydować.

To tyle :) z jednej strony szkoda, że tylko 5 pytań możemy Pani zadać, ale z drugiej, gdyby nie było limitu, to byłaby Pani pewnie zasypana ogromną ilością pytań!
Pozdrawiam cieplutko w to ponure i deszczowe południe



Jola1 marca 2016 14:37

Witam.
Zawsze mówię,że jako osoba urodzona nietypowo postrzegam świat do góry nogami.Nie wyniosłam z domu wyjątkowego wychowania sama odkryłam,że gdzieś w zakamarkach mojej duszy schowana jest miłość do sztuki,muzyki poezji,opery,operetki czy baletu.Kocham Chopina,Moniuszkę,Bacha i dopiero słuchając muzyki poważnej odpoczywam..Trochę "na wspak" jak mawia moja siostra,którą te rzeczy raczej nie pociągają.Pani Doroto:

Kto u pani zaszczepił miłość do muzyki?
  Myślę, że ze mną jest podobnie jak z Panią. Muzyka jest dla mnie trochę jak łyk orzeźwiającej wody w upalny dzień. Koi, chłodzi, uspokaja. A potrzeba takiego bliskiego kontaktu z dźwiękiem wynika chyba z mojej wrażliwości. Przy muzyce łatwo się wzruszam,dlatego tak jak już wspomniałam we wcześniejszych pytaniach, muzyka jest dla mnie inspiracją w czasie pisania.

Czy to wychowanie czy może pochodzenie zaszczepiło w pani tę "iskrę"?
  Myślę, że ani jedno, ani drugie. Jako dziecko marzyłam, żeby grać na pianinie. Nie spełniłam wprawdzie swojego pragnienia, nie nauczyłam się grać na tym instrumencie, ale swoją fascynację muzyką fortepianową ukryłam pod postacią  Ani, małej bohaterki Obietnicy Łucji. Dziewczynka marzy o tym, by nauczyć się grać na fortepianie i udaje się jej to zrealizować.
 
Primabalerina-intrygujący tytuł, a jak mniemam treść intrygująca. Czy jest ktoś kto był pierwowzorem postaci głównej bohaterki?
  Główna bohaterka, Nina jest postacią czysto fikcyjną. Zewnętrznie wygląda trochę jak Ania z Zielonego Wzgórza, moja ulubiona bohaterka książkowa z dziecięcych lat. Nina też jest sierotą, wychowywaną przez siostry zakonne. Ania miała swoją Marylę, a Nina przeoryszę Anzelmę, która nawet w dorosłym życiu jest dla niej kimś wyjątkowym. Może to właśnie Ania była pierwowzorem postaci głównej bohaterki? Szczerze mówiąc nie zastanawiałam się nad tym wcześniej, ale Pani pytanie daje do myślenia...
Odpowiedz

Monika Wilczyńska2 marca 2016 10:13

Witam Pani Doroto,

Pierwsze dwie Pani powieści to urocze Podkarpacie, "Primabalerina to Ukraina i Krym... do jakich jeszcze ciekawych miejsc planuje Pani w przyszłości zabrać swoich czytelników?
Odpowiadam z ręką na sercu, że nie wiem. W momencie, kiedy podejmuję decyzję o rozpoczęciu pisania kolejnej powieści, dopiero pojawiają się na nią pomysły. Wtedy wybieram miejsce i bohaterów, którzy zwykle do niego pasują. Pisanie książki stanowi trochę taką porozrzucaną układankę. Wszystkie części trzeba cierpliwie pozbierać i ułożyć z nich ładny obrazek. Każdy z puzzli musi zająć właściwe miejsce. Zdradzę tylko, że akcja powieści, nad którą pracuję aktualnie rozgrywa się w Krakowie, a czasami przenosi się do niewielkiej nadmorskiej miejscowości.

Czy myślała Pani o tym, aby nastrojowe i magiczne powieści, które Pani pisze trafiły w przyszłości "na szklany ekran"?
Nie myślałam, ale na pewno fajnie byłoby zobaczyć swoich książkowych bohaterów na szklanym ekranie. Stary pałac Kreiwetsów i nieskażony cywilizacją, Różany Gaj z Obietnicy Łucji. Uroczy Lwów z Niną i Miszą w rolach głównych, a także kawałek Krakowa, gdzie wychowała się główna bohaterka. A w tle oczywiście niepowtarzalna muzyka, która stworzyłaby cudowny klimat.

Czy jest jakaś powieść (ewentualnie pisarz/pisarka), która wywarła jakiś znaczący wpływ na Pani życie? Do czyich powieści ma Pani szczególną słabość i dlaczego?
Myślę, że każda książka, którą czytamy z zapartym tchem ma na nas jakiś wpływ. Tak jak napisałam już wcześniej, autor zostawia w swoim utworze jakąś cząstkę siebie i czytelnik to czuje. Uwielbiam twórczość Pani Romy Ligockiej i Paula Coelho. Myślę, że magiczny „Alchemik” jest właśnie książką do której mam słabość. Tylko to jest tak, że na różnym etapie naszego życia pojawiają się te właściwe książki, z których wynosimy to, co dla nas ważne.

Pozdrawiam serdecznie


Anonimowy2 marca 2016 22:43

Pani Doroto, witam i gratuluję serdecznie! :)
Czytałam o Pani wcześniejszych książkach, urzekła mnie także okładka i recenzja najnowszej powieści, której bohaterka ma na imię tak, jak moja siostra, Nina. Teraz jest w domu z malutką dzidzią w brzuszku, więc pomyślałam, że jeśli los by się akurat do mnie uśmiechnął, to byłaby to dla niej wspaniała niespodzianka, ponieważ uwielbia czytać. Zastanawiałam się, o co mogę zapytać. Cieszę się z takiej możliwości, jednak tylko 5 pytań to trudna sprawa. :) 
Z przyjemnością napisałabym więcej. :) Jeśli któreś pytanie jest zbyt....osobiste, to poproszę o pominięcie go.

1. Czy jest jakaś piosenka, melodia, utwór muzyczny, który w jakiś sposób kojarzy się Pani z Primabaleriną?
  Kiedy pisałam Primabalerinę słuchałam soundtracka z filmu „Amelia”, kompozycji Yanna Tiersena. Ważnym utworem w tej powieści jest też piękny utwór Le cygne, który ma związek z życiem kilku kobiet, bohaterek Primabaleriny.
2. Jakie wspomnienie jest dla Pani najpiękniejsze lub najbardziej wzruszające? 
Na pewno wspomnienia związane z moimi dziećmi, z ważnymi momentami w ich życiu; one tak szybko dorastają, a na naszych „wewnętrznych fotografiach”  wciąż są kilkulatkami. Przechowuję też piękne wspomnienia z mojego dzieciństwa. Wszystkie ważne chwile, kiedy bliskie osoby były obok mnie, gdy ich potrzebowałam.

3. Czy podczas zbierania bądź przygotowywania materiałów do napisania książki zdarzyło się coś niespodziewanego, zaskakującego, coś, co może zapadnie w pamięci....
  Primabalerinę pisałam około pół roku i na pewno w tym czasie zdarzyło się mnóstwo pięknych sytuacji. Niestety nie potrafię przywołać w pamięci żadnej z nich. Zostały tylko ślady na moich brulionach. Daty, moje zapiski, rysunki, bazgroły. Kiedyś moja córka wylała kawę na jeden z zeszytów, więc pozostał zapach kawy. Na pewno moje zeszyty noszą ślady codzienności. Są trochę jak pamiętniki. Gdy spojrzy się na nie, można przypomnieć sobie fragment życia, kiedy dopiero zapisywałam w nich nową historię.

4. Czy pisząc powieść zastanawia się Pani nad okładką, jej wyglądem, czy może chciałaby Pani, by jakaś konkretna osoba stworzyła ją dla Pani?
  Powiem nieskromnie, że jestem zauroczona okładkami moich książek i nie mam nic przeciwko temu, żeby wciąż tworzyła je ta sama osoba. Nie mogłabym wymarzyć sobie ładniejszych. Kiedy pisałam Primabalerinę wyobrażałam sobie baletki i figurkę porcelanowej baletnicy. Do końca nie wiedziałam, jaka będzie wersja finalna. W momencie, kiedy zobaczyłam dziewczynę z okładki, z burzą rudych włosów i tajemniczym spojrzeniem, moje wcześniejsze wyobrażenia od razu się ulotniły.

5. Czy jest jeszcze jakieś ukryte marzenie, które bardzo chciałaby Pani spełnić? Pozdrawiam ciepło :) 
  Mam bardzo przyziemne marzenia. Pragnę zdrowia dla siebie i moich bliskich. Chciałabym, żeby życie nieustannie pięknie mnie zaskakiwało. Żebym potrafiła patrzeć na nie oczyma dziecka, ciesząc się każdą prozaiczną czynnością. Żeby moje serce wciąż było otwarte na potrzeby innych i nigdy się nie zamknęło. Chciałabym za dwadzieścia, trzydzieści, czy czterdzieści lat, móc powiedzieć, że wciąż potrafię zachwycać się światem. A u schyłku życia stwierdzić, że nie żałuję nawet jednej przeżytej chwili, że mimo wszystko było warto. No i oczywiście, chciałabym wciąż dla Was pisać.


 

15 komentarzy:

  1. Ojej, jaki obszerny wywiad! :-) Bardzo dziękuję pani Dorocie za odpowiedź na wszystkie moje pytania i na pozostałe również, w szczególności, że było ich sporo. Jest to bardzo miłe, gdy autor się otwiera przed swoimi czytelnikami, a nie tylko spogląda z okładek swoich książek, dzięki temu jest Pani bliżej nas :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Kasiu, mnie również było miło odpowiedzieć na Pani pytania. Cieszę się, że mogłam wyskoczyć z okładki i spotkać się z Panią.
      Dorota Gąsiorowska

      Usuń
  2. Dziękuję Pani Dorocie za wyczerpujące, obszerne odpowiedzi na pytania. Wyszła piękna liryczna, barwna opowieść o Pani życiu. Pozdrawiam serdecznie. Chętnie wybrała bym się do Lwowa, chętnie zobaczyła bym też tę pani kapliczkę na rozstaju dróg. Również tęsknię za dzieciństwem gumą. A Ania z Zielonego Wzgórza to moja ukochana książka dzieciństwa. Ma pani niezwykły talent i dar potrafi pani oczarować nas swoim słowem, swoją opowieścią. Czy myślała Pani o napisaniu autobiografii?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Pani Moniko, dziękuję bardzo za tyle ciepłych słów. A jeśli chodzi o autobiografię, to chyba nie jest zbyt dobry pomysł. Ludzie wolą czytać raczej o alkoholizmie, narkomanii, życiu na krawędzi, a ja niestety zawsze dobrze sie prowadziłam.

      Usuń
  3. Dziękuję pani Dorocie za piękne odpowiedzi na moje pytania.Widzę,że mimo różnicy wieku jaka jest między nami/cóż siwe włosy i pięć dych plus u mnie/ np.obie kochamy "Anię z Zielonego Wzgórza",muzykę,balet i sztukę przez duże Sz/Pozdrawiam serdecznie i życzę pani weny twórczej,a może połamania pióra?Nie wiem.Wiem,że życzę pani dużo szczęścia i uśmiechu!.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Jolu, dziękuję za piękne życzenia. A co do różnicy wieku, to nie jest ona aż taka ogromna. Ja mam cztery dychy plus i muszę Pani powiedzieć, że z każdym kolejnym rokiem czuję się coraz lepiej. Na pewno nie chciałabym cofnąć się do lat młodości... No może tylko we wspomnieniach.

      Usuń
  4. Serdecznie dziękuje za odpowiedzi takie wnikliwe. Z wielkim zainteresowaniem przeczytałam. I tym bardziej muszę dotrzeć do tej książki. Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo nowych pomysłów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Aleksandro, dziękuję za pozdrowienia i życzenia!

      Usuń
    2. Pani Aleksandro, dziękuję za pozdrowienia i życzenia!

      Usuń
  5. Bardzo interesujący wywiad, fajnie jest poznawać w ten sposób autorki. Dziękuję pani Dorocie za odpowiedzi na moje pytania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Izabelo, dziękuję za miłe spotkanie i ciekawe pytania, na które odpowiedziałam z wielką przyjemnością.

      Usuń
    2. Pani Izabelo, dziękuję za miłe spotkanie i ciekawe pytania, na które odpowiedziałam z wielką przyjemnością.

      Usuń
  6. Bardzo dziękuję za ten wywiad. Cieszę się, że mogłam zadać pani Dorocie Gąsiorowskiej pytania i że otrzymałam odpowiedzi!
    Umieszczę ten link na swoim blogu.
    Pozdrawiam
    Życzę następnych, świetnych książek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Izabelo, dziękuję za piękne życzenia i oczywiście za pytania, które skłoniły mnie do refleksji. Do następnego zaczytania!

      Usuń