piątek, 24 czerwca 2016

Zapowiedź tego, że tomik rusza i rzecz o Zenonie K, który z godnością się starzeje

Kochani, nie mam pojęcia kto wymyślił wentylatory, takie wiecie wiatraki co to się je podłącza do prądu a one  wtedy ochładzają powietrze, ale to właśnie owemu komuś zawdzięczam to, że jeszcze jakoś dycham. Nasze poddasze w takie upały zamienia się w saunę. No i tak razem z moim wiernym towarzyszem niedoli, Pulet (psem) siedzimy pod owym wiatrakiem i jedna z wywieszonym ozorem a druga z laptopem usiłujemy jakoś przetrwać. Sami sobie wybierzcie która z nas jest która:) W każdym razie pisze się. O zimie się pisze żeby nie było wątpliwości :) A w przerwie wpadłam tutaj żeby po pierwsze chociaż na chwilę do Was zajrzeć a po drugie zaprosić Was, na na bardzo późny wieczór, a tych którzy chodzą wcześnie spać, na poranek, żebyście tutaj zajrzeli. Będą konkrety dotyczące nowego tomiku. A teraz chciałam się z wami podzielić tekstem, który pan Jerzy Skoczylas deklamował podczas Gali w Ząbkowicach Śląskich. Tekst mnie urzekł. Ubawił. Nastrój poprawił. I w ogóle.I się dzielę :)




Autor: Jerzy Skoczylas

Kwitnie magnolia, słońce lśni,
wietrzyk wiosenny wieje,
a obywatel Zenon K.
siedzi i się starzeje.
Usiadł przed lustrem, widzieć chce
jak mu siwieje grzywa,
jak mu powoli blednie wzrok
i zmarszczek mu przybywa.
Jak rośnie mu na brzuchu tłuszcz
i matowieje cera,
jak go pustoszy upływ lat
i otchłań zła pożera.
Do wczoraj walczył, zmagał się
z nadwagą, hormonami,
stosował różne diety cud,
katował ćwiczeniami,
chodził na basen, w squasha grał,
zimą przypinał narty,
uprawiał dżudo, tenis, boks,
kolarstwo i gokarty.
Na kortach często zjawiał się,
ważył co dwie godziny,
po schodach biegał w górę, w dół
i łykał witaminy.
Miał dietetyczkę, masaż brał,
biegał do SPA i sauny,
a skoro świt udawał się
na długi marsz poranny.
Lecz dziś powiedział: Basta! Stop!
Czas skończyć z ciągłym stresem,
trzeba się puknąć w durny łeb
i spojrzeć na swój pesel.
Za jakie grzechy mam się wciąż
na swej kondycji skupiać?
Pora odpuścić, złożyć broń
i przestać się wygłupiać.
Usiadł w fotelu, kapcie wzuł
i skonstatował: chłopie,
po latach walki pora już
pomyśleć o urlopie.
Po co siłownie, biegi, gry
okrutne i mozolne?
Od dzisiaj relaks i luz blues,
weź sobie wreszcie wolne.
Otwórz szampana, napij się,
niech ci zaszumi w głowie,
zmień styl, poszalej, zabaw się
i żyj jak biały człowiek.
Życiowej fali daj się nieść,
przez grzeszki i miraże,
porzuć rygory, odpręż się
i się po ludzku starzej.
Po pewnym czasie Zenon K.
podszedł do lustra skrycie,
by w wielkim stresie spojrzeć, i
ocenić swe odbicie.
Patrzy na siebie, a tu szok!
W zwierciadle twarz znajoma,
lecz jakaś inna, zdrowsza i
czerstwo zarumieniona.
Jak gdyby jej ubyło lat,
promienna gęba swojska,
ostatnio wyglądała tak
na fotografii z wojska.
Więc skonstatował Zenon K.
logicznie i z radością:
cholera jasna, da się żyć
z przeklętą, złą starością.
Ona się nawet lubić da,
niesie harmonię, spokój,
po co z nią walczyć, lepiej siąść
i parafować pokój.
I skacząc po dwa stopnie w dół
z lekkością zbiegł na parter
i u wejściowych swoich drzwi
taką wywiesił kartkę:
„Przechodniu wejdź! Tu rzadki cud,
każdego dnia się dzieje!
Tu obywatel Zenon K.
z godnością się starzeje!!!”

5 komentarzy:

  1. Późny wieczór czyli? Myślę, że do 00:30-1:00 będę online :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wierszyk zacny bardzo. :D Czekamy na informacje dotyczące tomiku. :)

    OdpowiedzUsuń