czwartek, 20 kwietnia 2017

A Getto wciąż płonie

Żonkile stały się symbolem
pamięci o Powstaniu w Getcie warszawski.
Związane są z Markiem Edelmanem, który w rocznicę
Powstania dostawał bukiet żonkili od kogoś kogo tożsamości
nigdy nie poznał. Sam też często składał żółte kwiaty pod Pomnikiem
Bohaterów Getta. Często wybierał właśnie żonkile. 
Wczoraj przypadała rocznica wybuchu Powstania w Getcie warszawski. Siedemdziesiąt cztery lata temu 20 kwietnia Getto nadal płonęło.
Są takie wydarzenia, których nigdy nie powinniśmy wymazywać z pamięci. Są takie wydarzenia, o których powinniśmy mówić naszym dzieciom po to, by one też uczyły się pamiętać. Powstanie w Getcie warszawskim, to jedno z nich. Pamiętajmy, bo nasza pamięć sprawia, że śmierć tamtych ludzi nabiera innego wymiaru. Pamiętajmy, bo bez historii, która nas stworzyła bylibyśmy niczym puch dmuchawca dryfujący w powietrzu. Potrzebujemy korzeni i świadomości kim jesteśmy. Więc pamiętajmy i uczmy pamiętać.

Na Placu Krasińskich po jednej stronie muru getta kręciła się karuzela, a po drugiej ginęli ludzie. Dla jednych tragedia:

"Getto ciągle się pali. Wiatr wieje na wschód, więc cała Warszawa krztusi się dymem, co jej słusznie przypomina tę tragedię ludzką. Nie mogę się pogodzić z tą myślą. (…) Jestem tak przygnębiony, tak przybity, jak nigdy. I ten wstyd za poniewierane człowieczeństwo!"  (fragment pamiętnika Mariana Wyrzykowskiego)

Dla innych powód do okazania braku sumienia, serca i człowieczeństwa : "Żydki się palą".

Dla uczestników powstania straszliwa samotność. Tak o tym mówił Marek Edelman:


"...Ale wróćmy jeszcze do karuzeli - to jest sprawa od początku szalenie istotna. Bo to było tak: trzeba sobie zdać z tego sprawę, że na przykład władze podziemne Polski londyńskiej, a nawet komunistycznej nie chciały Powstania w getcie. Bały się, że to Powstanie zapali ogień na całą Warszawę. I bez krępacji generał Grot powiedział: "Panowie, nie będzie tego powstania, bo my wam nie pomożemy, my się boimy. Jest za wcześnie". Myśmy nigdy z nim nie mieli bezpośredniego kontaktu. Były dwie osoby pośredniczące: kierownik referatu żydowskiego pan Henryk Woliński i pan Aleksander Kamiński, autor "Kamieni na szaniec"; byli naszymi mężami zaufania. W tej tragicznej rozmowie, która odbywała się pomiędzy Żydowską Organizacją Bojową a dowództwem AK przez pośredników, powiedziano: "nie możecie tego zrobić". A po drugie: "nie mamy do was zaufania, mamy mało broni i wam nie damy". To była ta jedna samotność. Nie będę mówił o prehistorii, gdzie różne ugrupowania, PPS i inni, chcieli zrobić powstanie, ale wszyscy byli podwiązani pod londyńską filozofię: nie robić za wcześnie. Nie mogę powiedzieć tego wszystkiego okropnego, że jedyny rewolwer, który był przed Powstaniem w getcie, pochodził od komunistów. Taki obrzydliwy komunista Witold Jóźwiak swój rewolwer przyniósł do getta. I pierwszy strzał padł z tego rewolweru. Myśmy sami kupowali od Niemców broń na Kercelaku i na Pradze za duże pieniądze. To też była samotność - nikt nam nie pomógł.

Samotność zaczęła się o wiele wcześniej. 18 stycznia padły pierwsze strzały w getcie i zginęło dwóch czy trzech Niemców - to było motorem akcji pod Arsenałem. Gdyby nie to, że pierwszy Niemiec padł w otwartym boju, nigdy by nie było tej akcji. To mówią wszyscy - Kamiński, Orsza - że nimb hełmu niemieckiego został zniszczony. W czasie samego powstania to już nam AK pomagała, dawała broń itd. Ale zrozumcie, AK zmobilizowała trzy plutony naprzeciwko getta i przez trzy tygodnie nikt nam o tym nie powiedział. Nigdy nie chcieli z nami mieć łączności. Pierwszego dnia Powstania w getcie ta karuzela była, ale się nie kręciła. Dopiero drugiego dnia zaczęła się kręcić i to było coś tragicznego. Przez okna było widać, jak się kręci, katarynka gra, spódnice dziewczyn, czerwone i niebieskie w białe grochy, powiewają na wietrze. To widzieliśmy z okien, i to było naszym przekleństwem. Tu się pali i zabijają, a tam się wszyscy śmieją i bawią." 

Fragment "Zdążyć przed Panem Bogiem":

„Mur sięgał tylko pierwszego piętra. Już z drugiego widziało się TAMTĄ ulicę. Widzieliśmy karuzelę, ludzi, słyszeliśmy muzykę i strasznie żeśmy się bali, że ta muzyka zagłuszy nas i ci ludzie nikogo nie zauważą, że w ogóle nikt na świecie nie zauważy – nas, walki, poległych...że ten mur jest tak wielki – i nic, żadna wieść się o nas nie przedostanie.”  

1 komentarz:

  1. Tak to czasy trudne czasami do zrozumienia. Trzeba jednak o nich mówić. Oby tylko było jak najmniej zakłamania. Wiele młodych wychowanych na podstawie świata wirtualnego nie potrafi pojąć tej tragedii jaka trwała podczas wojny.

    OdpowiedzUsuń