wtorek, 21 lutego 2012

Wino z Malwiną czyli co się będzie działo

Słuchajcie, dziś w ręce wpadł mi "Brzydki ogród" Stefanii Grodzieńskiej. Dosłownie wpadł bo złapałam go w locie, gdy był uprzejmy spadać z półki. I otworzył się sam z siebie na opowiadaniu Lizbona. Przeczytałam pierwszy akapit i zamarłam. No bo skoro coś ci samo z samego rana leci, pcha się w łapy i otwiera to ani chybi musi to być wróżba! Nie wiem czy tylko dla mnie czy dla was wszystkich, ale lojalnie przytaczam ów akapit. Żebyście mi potem nie mówiły, że nie ostrzegałam! Oto co przeczytałam:
"Dzień był taki jeszcze zimowy, a niby już wiosenny. W taki dzień w człowieku powstają tęsknoty, powleczone melancholią już w chwili ich narodzin. Każda kobieta myśli o sprawieniu sobie nowej sukni , a mężczyzna - nowej żony. Ale już następna myśl mówi: "A co zrobić ze starą?" I najczęściej marzenie pozostaje w sferze marzeń, zwłaszcza w wypadku sukni."
Ano właśnie teraz same już rozumiecie, co mnie tak zaniepokoiło. Małżonek do pracy poszedł wprawdzie najpierw dzieci miał odwieźć do szkół i przedszkoli, ale w końcu się ich pozbędzie i zostanie sam w ten dzień jeszcze zimowy. I co będzie jak mu się zaczną marzyć zmiany wiosenne? I nie chodzi mi tutaj o sukienkę! Ot i Stefania Grodzieńska wyprowadziła mnie z równowagi:)
No ale to tylko było tak tytułem wstępu i ostrzeżenia. Bo dziś miałam napisać zupełnie o czymś innym. O "Winie z Malwiną"  czyli mojej nowej książce. Nowa książka będzie już chyba ostatnią o Majce. Chyba, bo czasami myślę, że żal mi będzie odstawić Majkę na amen. Zżyłyśmy się ze sobą i mogłabym tu z powodzeniem zaśpiewać fragment piosenki: "...I tak się trudno rozstać, I tak się trudno rozstać..." Oczywiście gdybym śpiewać umiała. Tym razem do Malowniczego przybędzie tajemnicza Niemka, którą mieszkańcy będą posądzać o chęć odzyskania gospodarstwa. I od tego wszystko się zacznie:) Dla zaostrzenia apetytów wstawiam fragment Wina, które notabene właśnie kończę i jak dobrze pójdzie jeszcze w tym tygodniu powędruje do wydawnictwa.

A oto wycinek Wina:

Na rynku, jak w każdą sobotę, mimo wczesnej pory panował gwar i tłok. Z prawdziwą przyjemnością zanurzyłam się w falujący i w dużej części znajomy tłum. Chwilowo ignorując stragany poszłam najpierw zakupić wędlinę do sklepu Kraśniakowej. Z doświadczenia wiedziałam, że potem będę musiała ogonkować w kosmicznie długiej kolejce, a teraz przy ladzie stało zaledwie kilka osób.
-        - O, o wilku mowa! Pani Maju jak dobrze, że panią widzę! – powitała mnie entuzjastycznie właścicielka mięsnego przybytku. – Zastanawiałam się czy pani już wie? - Kraśniakowa wyczekująco zawiesiła głos wbijając we mnie małe chytre oczka.
-       --  Prawdę mówiąc nie wiem czy wiem – odpowiedziałam najbardziej precyzyjnie jak umiałam  – Zależy o czym pani mówi.
-        - O sąsiedztwie...
-        - Matko Boska coś się stało pani Walerii? - zdenerwowałam się natychmiast.
-        - A nie, z Walerią wszystko w porządku – uspokoił mnie pan stojący przede mną. – Dzisiaj widziałem ją w piekarni, a wczoraj  była w kościele, podobno gospodyni proboszcza coś w krzyż wlazło... A swoją drogą to dziwne, że proboszcz pozwala na takie nieczyste praktyki i to w domu bożym!
-        - W domu bożym każdy jest u siebie – zganiła go natychmiast właścicielka warzywniaka, pani Klaudia – A gospodyni czuje się już lepiej? Bo jak nie, to może trzeba im coś na plebanię podrzucić... Proboszcz sam o siebie nie zadba. Ja tam na wszelki wypadek dziś zaniosę im trochę świeżych warzyw i owoców, ale kawałek mięsa na rosół też by się pewnie przydał – pani Klaudia popatrzyła wymownie na Kraśniakową.
-        - A jasne, nie musisz się na mnie tak znacząco gapić i bez tego o tym myślałam, zaniosę po południu – odburknęła Kraśniakowa nieumiejętnie usiłując zamaskować niezadowolenie, że jej tajemnicza wiadomość znalazła się na drugim planie. – Ale cóż ja to chciałam jeszcze powiedzieć... - dodała natychmiast, jak widać nie zamierzając rezygnować z uraczenia mnie jakimś niusem, który jak przypuszczałam był dla mnie wybitnie niekorzystny. Kraśniakowa wprawdzie tolerowała moją obecność, ale od wymuszonej przez mieszkańców akceptacji do własnowolnej sympatii była daleka droga. Dlatego też przypuszczałam, że to co ma mi do powiedzenia raczej nie należy do wiadomości miłych i przyjemnych.
-     - Jakoś nie pamiętam, wypadło mi z głowy – Labidziła dalej, czekając chyba, aż zacznie zżerać mnie ciekawość.
-        -A od kiedy ty masz Wieśka kłopoty z pamięcią? - pani Klaudia spojrzała na nią z zainteresowaniem –  Wiesz w naszym zawodzie to niebezpieczne, bo jak tak dalej pójdzie to nie będziesz mogła handlować , przy pracy z pieniędzmi co jak co, ale umysł trzeba mieć jasny i sprawny – dodała mrugając do mnie porozumiewawczo.
-        - Już ty się o mój umysł nie kłopocz – Kraśniakowa poczerwieniała i wzięła się pod boki, a ja z niepokojem pomyślałam, że ani chybi zupełnie bez mojego udziału, ale przecież jednak przeze mnie za chwile wybuchnie awantura – Ty się lepiej...
-        - A co ty stara tak się drzesz?! - huknął znienacka męski głos i z zaplecza wyłonił się pan Kraśniak w białym fartuchu i tasakiem w ręku. Patrząc na niego miałam nieodparte wrażenie, że ma wielką ochotę walnąć nim swoją żonę. Na całe szczęście albo była to tylko moja imaginacja, albo się powstrzymał – Zajmij się klientami a nie pyszczeniem – poradził jej jeszcze i z widocznym żalem odłożył tasak na półkę.
-        - O, nareszcie jakiś zdecydowany męski głos – ucieszył się stojący przede mną pan.
-        - A bo to pan nie wie, że z babami trzeba krótko? - retorycznie zapytał Kraśniak – Inaczej im się we łbach przewraca...
-        - Panie Kraśniak, a co to za średniowieczne poglądy?
-        - Średniowieczne nie średniowieczne, ale mores musi być – stanowczo stwierdził mąż Kraśniakowej i obrzucił mnie spojrzeniem jasno mówiącym, że gdybym tylko wpadła w jego łapy to on już by mnie wytresował. – A pani to już wie?
-        - No właśnie o to też pytałam – Kraśniakowa w końcu odzyskała pamięć i z wyraźną niechęcią sięgnęła po ogromny płat schabu, o który prosiła pani Klaudia – I wie pani w końcu?
-        - Nie wiem – wreszcie doszłam do wniosku, że najlepiej obrać jakieś zdecydowane stanowisko.
-        - A to tak zawsze jest, że zainteresowany dowiaduje się ostatni – Kraśniakowa z fałszywym współczuciem pokiwała głową – Oj biedna teraz pani będzie. Ale jak się wali to się wali. Nie dość, że za chwilę zostanie pani bez pracy to jeszcze dodatkowo takie kłopoty się szykują... – ciągnęła dalej ponuro.
-        - Wieśka przestań krakać – przerwała jej pani Klaudia a pan stojący przede mną wymienił porozumiewawcze spojrzenia z Kraśniakiem.
-        - Ja nie kraczę, ja po prostu życie znam! - oburzyła się Kraśniakowa. – I wiem, że za jednym nieszczęściem natychmiast lezie następne.  A za tym następnym – następne i tak dalej i tak dalej...
-        - Dobrze, o co chodzi? - przerwałam ze zniecierpliwieniem tę wyliczankę – Skąd pomysł, że mają mnie opaść wszystkie plagi egipskie? O czym to wiedzą wszyscy poza mną? - w końcu nie wytrzymałam i ku zadowoleniu Kraśniakowej dałam się ponieść ciekawości.
-       -  Ot i baby – Kraśniak z dezaprobatą pokręcił głową i w ostatnim momencie powstrzymał się od plunięcia przez ramię – Diabelskie nasiona i zaraza, nie dość, że mielą ozorem jak cielę ogonem to jeszcze nie umieją się skomunikować…
-        - Panie Kraśniak, kto jak kto, ale akurat pan na temat gadatliwości nie powinien się wypowiadać. Pytluje pan ozorem na równi ze swoją żoną i mimo że bardzo się staram, odkąd tu weszłam nie dowiedziałam się ani od niej, ani od pana niczego poza tym, że wiem, że czegoś nie wiem. I niechże pan zostawi te swoje archaiczne poglądy dla siebie, bo aż nie chce się tego słuchać – w końcu nie zdzierżyłam i weszłam mu bezceremonialnie w słowo, ku wyraźnej uciesze wszystkich poza Kraśniakiem rzecz jasna, który z oburzenia aż się zatchnął i niebezpiecznie poczerwieniał, co z kolei skłoniło mnie do refleksji, że w tej rodzinie przybieranie krwistoczerwonej barwy to chyba cecha klanowa – Pani Klaudio, o co w tym wszystkim chodzi – zwróciłam się w stronę właścicielki warzywniaka, bo istniała nadzieja, że z jej pomocą dowiem się w końcu jakichś konkretów.
-        - O Niemkę... - zaczęła pani Klaudia, ale nie dane jej było skończyć.
-        - O Niemre chodzi, Niemka, to można powiedzieć o takiej co tu turystycznie przyjedzie i chce miasto oglądać, a tej to się odzyskiwać ziemie zachciało, niemra i tyle! - wcięła się Kraśniakowa, widać stawiając sobie za punkt honoru, że nikt nie odbierze jej palmy pierwszeństwa w przekazaniu złowrogiej nowiny.
-        - Nic z tego nie rozumiem  - wyznałam po chwili, w czasie której usiłowałam złożyć zasłyszane informację w jakąś logiczna całość.  – A co ma to wspólnego ze mną? Chce odzyskiwać gospodarstwo Walerii?  - usilnie próbowałam powiązać zasłyszane informację ze wspomnianym na początku sąsiedztwem.
-       -  A gdzie tam, chociaż nic nie wiadomo, jeszcze jak się rozochoci to może i nabierze apetytu na więcej. Na pani miejscu uważałabym na ten paniny pensjonat – do Kraśniakowej najwidoczniej przemówiła wizja mnie na bruku, bo gdy o tym mówiła na jej twarz wypłynął wyraz pełen rozmarzenia – To by się nawet zgadzało z tym, co mówiłam o tych nieszczęściach.
-        Pani Maju niechże pani tego nie słucha... A i owszem przyjechała taka jedna i podobno chce odzyskać gospodarstwo po Tarłach, wiesz które to? - pani Klaudia zignorowała Kraśniaków i zwróciła się bezpośrednio do mnie.
-        - Nie bardzo... - przyznałam po chwili zastanowienia. Nazwisko Tarło w ogóle z nikim mi się nie kojarzyło, ale w końcu mimo tego, że mieszkałam tu już od jakiegoś czasu nie znałam wszystkich mieszkańców. Dużo bardziej intrygowało mnie rzekome sąsiedztwo nieznanego Tarły, bo dotąd byłam przekonana, że moją jedyną sąsiadką jest Waleria. Innych gospodarstw w zasięgu wzroku nie zaobserwowałam. A jak by na to nie patrzeć w końcu dom to nie łepek od szpilki, gdyby był chyba bym go zauważyła?
-        - No i nic dziwnego, bo stoi po drugiej stronie góry, od pani go nie widać, zajmuje południowy stok – wyjaśniła pani Klaudia odpowiadając tym samym na dręczące mnie pytanie –  Nikt tam od długiego czasu nie mieszka, chałupa stoi opuszczona. Stary Tarło nie żyje, gdyby było inaczej zapewne nie umknęłoby pani jego sąsiedztwo, bo był z niego niebywale rozrywkowy chłop. Im więcej wypił, tym miał większą ochotę na zabawę. A pił, żeby nie wypaść z wprawy, praktycznie codziennie.
-        - W takim razie, raczej nie powinnam żałować, że go nie spotkałam. Najprawdopodobniej nie przypadlibyśmy sobie do gustu – mruknęłam – a skąd wiadomo, że ta kobieta właśnie po to tu przyjechała?
-        -Pani Maju, a nie zauważyła pani, że tu wszyscy o wszystkim wiedzą? Mamy tu świetnych specjalistów od wywiadu – wtrącił się niespodziewanie pan stojący przede mną i znacząco spojrzał na Kraśniaków, którzy lekko odęci markowali pilną pracę przy wędlinach.
-        - Dobra gadu, gadu a czas leci – widać Kraśniakowa uznała, że pora wtrącić swoje trzy grosze i dać wyraz niezadowoleniu. W końcu odebrano jej przyjemność roztoczenia przede mną wizji upadku i znając jej charakterek nie mogło to pozostać bez echa – Bierzesz coś poza tym schabem? - zwróciła się do pani Klaudii – Bo mi kolejkę blokujesz, a zresztą wszyscy tu gadają, a potem chodzą słuchy, że to ja plotki rozsiewam. I jak zwykle na niewinnym człowieku psy wieszają!
-        - O, dobrze Wieśka mówisz – Kraśniak niespodziewanie zmienił front i miast potępić żonę za samowolne wyrażanie opinii stanął za nią murem – Tutaj się kupuje, a nie gada. Co podać? - jakby na potwierdzenie swoich słów oficjalnie zwrócił się do pana przede mną i z rozmachem splunął w ręce. Myślę, że gdyby zobaczył go ktoś z sanepidu umarłby natychmiast na zawał. Ja może dlatego, że z kontrolą czystości nie miałam nic wspólnego wprawdzie nie umarłam, ale i tak odczułam dużą ulgę, że mnie obsługuje jego żona. Język wprawdzie miała ostry, a charakter wredny, ale nigdy nie widziałam, żeby pluła sobie na jakiekolwiek części ciała. Z dwojga złego wolałam utarczki słowne niż wędlinę ze stadem Kraśniakowych bakterii.

   I jak? Powiedzcie mi jak się czyta? A i zajrzyjcie do mnie za chwilkę, bo będzie konkurs, do udziału w którym już wszystkich zapraszam:)



24 komentarze:

  1. Czyta się bossssssko :):):)
    Miło wrócić do Malowniczego :)
    Ale nie o tym chciałam :)
    Chciałam powiedzieć kończ wreszcie tę powieść Kobieto! A tak co? Kusisz urywkiem :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Popieram Sabinkę w całej rozciągłości jej wypowiedzi:)
    Spiesz się z pisaniem bo nie możemy się doczekać!!!
    Bedę tu zaglądać w nadziei na kolejne fragmenty:)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joanna - zaglądaj będzie mi miło Cie gościć:) Zapraszam do uczestniczenia w konkursie:) I spieszę się, oj spieszę...

      Usuń
  3. E bardzo mi się podoba, ze wstydem przyznaję że jeszcze nie czytałam żadnej Pani książki,ale czas to zmienić :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszka Wawka - tym bardziej się cieszę, że fragment się podobał:) Czyżbym zdobyła nową czytelniczkę?

      Usuń
    2. Tak, czekam na przypływ gotówki i wtedy się zaopatrzę w książki :P

      Usuń
    3. Tak jest, czekam na przypływ gotówki i trzeba będzie się zaopatrzyć w małe co nieco :P

      Usuń
  4. Czyta się świetnie, Majeczkę uwielbiam i ciągle mi jej mało, więc na książkę czekam niecierpliwie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Już niedługo oddaję do wydawnictwa:) Cieszę się bardzo, że Majka budzi sympatię i że dobrze się czytało.

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja czytałam, oraz posiadam w swojej biblioteczce, wszystkie Pani książki i na pewno kupię kolejne. Czekam z niecierpliwością.
    Przygody Majki bardzo mi się pobobały, ale po przeczytaniu oststniej Pani książi bardzo się przywiązałam do bahaterów w niej przedstawionych. Szczególną sympatią darzę proboszcza oraz Profesora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo mi miło. Profesora i ja pokochałam całym sercem tak samo jak proboszcza zresztą. Mogę Panią zapewnić, że proboszcz będzie się jeszcze pojawiał, a co do innych bohaterów Okna to jeszcze nie zdecydowałam. Z całą pewnością będzie o domu, który znalazła profesorowa. W kolejnej książce - czyli tej po Winie z Malwiną, czyli właściwie kolejnej - kolejnej:)

    OdpowiedzUsuń
  8. chcem chcem chcem szybko :) i popieram Sabinkę, jak można kusić? :( toż to nieludzkie :( pff :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ło matko nie chciałam się znęcać... ale z drugiej strony takie niewinne kuszenie... Chyba mi archer wybaczysz, co?

      Usuń
  9. Cieszę się, że będzie nowa książka/nowe książki Magdaleny Kordel. Nie mogę się doczekać. Podoba mi się, że rzecz się będzie dziać w Malowniczym. Polubiłam tamtejszych mieszkańców.

    OdpowiedzUsuń
  10. całe szczęście że "Okno z widokiem" jeszcze przede mną, więc na "Wino..." jakoś czekanie mi szybko zleci;-)

    a co do rozstania z Majką, tak sobie dzisiaj nawet myślałam jadąc do pracy, czemu nikt nie wymyślił "książkowego serialu" tasiemca nawet, przynajmniej ja o takim nie słyszałam, zazwyczaj kończy się na dwóch czy trzech książkach powiązanych ze sobą. Choćby raz do roku wydawać książki opisujące takie życie w Malowniczym na przykład. Pierwsza bym się ustawiała pod księgarnią co by dowiedzieć co nowego słychać u moich ulubionych bohaterów;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie będzie taki serial:) Chociaż bardziej chodzi o miasteczko bo główni bohaterowie będą różni, ale starzy będą się przewijać na kartach nowych książek. A z takich tasiemców książkowych polecam Jan Karon seria o Mitford:)
      Pozdrawiam cieplutko:)

      Usuń
  11. Właśnie przeczytałam Wino z Malwiną :) Czytałam też poprzednie części, wszystkie mam w swojej bibliotece i niektóre czytałam już 2 razy!

    Pani Magdaleno, co ja tu czytam??? Że nie będzie następnych części? Absolutnie się nie zgadzam! Przecież tam jest tyle wątków, które trzeba rozwinąć! Ja chcę zobaczyć tą winnicę, dowiedzieć się po co tak naprawdę przyjechała babcia Rozalia, czy Maja znajdzie swoją miłość i czy będzie to Bronek, skąd na strychu znalazł się obraz hrabiego, chcę dowiedzieć się jak będą wyglądały przygotowania do ślubu Jagody, bo przecież, to nie będą takie normalne przygotowania, dziewczyny na pewno coś narozrabiają... :)
    Pozdrawiam cieplutko, proszę dać znać co się dzieje i kiedy coś nowego się pokaże, już nie mogę się doczekać. Pani książki wnoszą do mojego biznesowego życia wiele spokoju i beztroskiej radości, takiej normalnej, z życia wziętej :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. nie potrafię sobie wyobrazić, że kontynuacji Malowniczego nie będzie :(
      każdą powieść pochłonełam kosztem snu, a potem podkrążonych z niewyspania oczu :)
      czekam na więcej...

      Usuń
    3. O Malowniczym będzie więcej książek nawet kolejna już się pisze:) Miało nie być kolejnej książki o Majce, ale po zakończeniu "Wina z Malwiną okazało się, że nie mogę przecież zostawić jej tak bez wyjaśnienia:) Więc i o niej będzie kolejna powieść. W końcu trzeba wyjaśnić czemu szanowny Bronek zwiał:)
      Serdeczności!

      Usuń
    4. A kiedy dowiemy się dlaczego Bronek zwiał ? ;)

      Usuń
  12. Pani książki są cudowne, szczególnie te z Majką w roli głównej.
    Nie mogę się doczekać kolejnej części. Pozdrawiam serdecznie
    Maria ;o)

    OdpowiedzUsuń
  13. PANI MAGDO CZY MOŻE PANI PODAĆ KOLEJNOŚĆ SERII Z MAJKĄ PRZECZYTAŁAM UROCZYSKO I WINO Z MALWINA POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń