Podczytuje w tej chwili książkę Antoniego Słonimskiego "Jedna strona medalu". Jest to zbiór felietonów, artykułów, recenzji, utworów poważnych i niepoważnych publikowanych w latach 1918 - 1968. Lektura dostarcza mi ogromnej przyjemności.Na przykład taki oto poradnik kulinarny:
Poradnik kulinarny
Jak ugasić pragnienie?
Zbliża się lato, a wraz z nim nieznośne upały. Nasze
gosposie ucieszą się na pewno z podanego poniżej sposobu ugaszenia pragnienia.
Nalewamy do zwyczajnej szklanki trochę wody (mniej więcej 3/4) i wprowadzamy do
jamy ustnej. Potem krótkimi łykami wprowadzamy wodę do przewodu pokarmowego, a
następnie dalej. Przed użyciem wstrząsnąć.
Eskalop z cielęciny
Wziąć dwa funty cielęciny, wstrząsnąć, obrać, zaprawić i
zrobić eskalop. Dla smaku można dodać szczyptę soli.
Co podać do stołu, gdy przyjdą goście, a w domu nic nie ma
Świeżo upieczoną indyczkę pokrajać w plasterki, wyłożyć na
półmisek, ubrać kaparami i sałatą z pomidorów. Funt łososia, trzy pudełka sardynek,
szczupaka na zimno, pasztet ze zwierzyny i kilka śledzi marynowanych, zimne
mięsa — rozłożyć na półmiskach i rozstawić na stole. Kilka butelek wódki i
wina, trochę owoców, czarna kawa i likiery — i ta zaimprowizowana naprędce
kolacyjka zadowoli najwybredniejsze gusta.
Ale majstersztykiem jest fragment o odpowiadaniu dzieciom na trudne pytania. Przytaczam i polecam wszystkim nie tylko rodzicom:)
Jak odpowiadać dzieciom na drażliwe
pytania
Niebawem nakładem „Roju” ukaże się książka Ireny Krzywickiej
pt. Jak odpowiadać dzieciom na drażliwe pytania. Z książki tej podajemy
najciekawszy ustęp: „Jest rzeczą wiadomą, że dzieci są wścibskie i ciekawskie.
Czy należy odpowiadać na wszystkie pytania? Czy należy z fałszywą pruderią
udawać, że się pytania nie dosłyszało? Nie, obowiązkiem człowieka współczesnego
jest patrzeć śmiało w oczy własnych i cudzych dzieci. Jeśli chodzi o pytania drażliwe
— bo na pytania zwykłe oczywiście nie ma co odpowiadać byle szczeniakowi —
najlepiej jest mieć z góry przygotowane odpowiedzi. Podaję więc najważniejsze i
najczęściej przez dzieci zadawane pytania.
— ”Mamusiu, z czego się robią dzieci?”
Na to pytanie proponuję dwa rodzaje odpowiedzi. Jeśli
dziecko jest jeszcze za małe, aby mogło zrozumieć prawdę, należy odpowiedzieć:
„Dzieci powstają z nadmagnezjanu chlorku potasu”. Jest to odpowiedź bardzo
zręczna, gdyż dziecko przeważnie nie może spamiętać tej długiej nazwy i gdy
powtórzy to w szkole lub kawiarni starszemu koledze, nigdy się nie wyda, żeśmy
dali fałszywą informację, i w ten sposób autorytet rodziców zostaje zachowany.
Gdy dziecko zapamięta i po paru latach, wiedząc już, o co chodzi, przypomni z
wyrzutem, że się je oszukało, można pętakowi wmówić, że przekręciło słowo
„potas”. Inna odpowiedź powinna być stosowana wobec dzieci już większych. Jeśli
chodzi o chłopców i dziewczęta w wieku dojrzewania, należy odpowiedzieć:
„Dzieci powstają z zaniedbania i lekkomyślnego zapuszczenia ciąży”.
— ”Tatusiu, dlaczego tatuś jest taki czerwony, gdy
ściska służącą?”
Jest to bardzo typowe pytanie, na które należy odpowiedzieć,
przerzucając zręcznie sprawę na tło społeczne. Mówimy więc poważnie: „Tak, moje
dziecko. Służąca należy do proletariatu, a ludzie, którzy zbliżają się do
proletariatu, są «czerwoni». Możesz o tym, dziecko, przeczytać w Płomyku
i w Ilustrowanym Kurierku”. Gdy dziecko zacznie się mądrzyć, że to nie
to samo, możemy dodać: „Paszoł won, szczeniaku”.
— ”Mamusiu, czego chciała ode mnie ta pani, co stoi
zawsze u nas na rogu ulicy?
Na to odpowiemy: „A won, ty bydlaku! Stare chłopisko, kobity
go na ulicy zaczepiają, a on się pyta mamusi”.
W razie pytań bardziej skomplikowanych, na które nie mamy
gotowej odpowiedzi, należy uciekać się do dywersji taktycznej. Np. dziecko pyta
się, czy chlorek potasu jest związkiem węgla. Odpowiadamy: „Nie garb się”.
Albo: „Nie nudź, widzisz, że mamusię głowa boli”. Albo też najprostsze: „Paszoł
won, pętaku”. Zwykle dziecko odpowiada na to „Ty sama paszoł”, a to już jest
oczywiście wystarczającym pretekstem do sprania szczeniaka. Potem następują
płacze, przeprosiny, i sprawa potasu rozpływa się we łzach pojednania.
Bardzo częsty u dzieci jest
objaw pytań seryjnych. Np. dziecko pyta się, co to jest na szybie. Odpowiadamy:
„Mróz”. „A dlaczego mróz”. Odpowiadamy: „Bo zima”. „A dlaczego zima? A co idzie
po zimie?”. Przy zimie stosujemy pierwszy cios w szczękę. Zdarzają się
oczywiście cierpliwsi rodzice, którzy biją w mordę dopiero przy jesieni lub
nawet po jedenastym, a nawet dwunastym pytaniu. Pewna matka z Ohio uderzyła
dziecko dopiero po trzydziestym piątym pytaniu, które brzmiało: „Dlaczego
mamusia gryzie syfon?” Był to, o ile wiadomo, rekord świata. Normalni rodzice walą
w pysk przy trzecim lub czwartym pytaniu. Oczywistym błędem jest bicie już przy
drugim pytaniu. Znałam ojca, którego synek spytał: „Jak się nazywa ta ulica?”.
Ojciec odpowiedział: „Chmielna”. Dziecko spytało: „A jak na imię?”. Ojciec
zaczerwienił się, no i naturalnie bęc szczeniaka w mordę. Otóż bicie przy
drugim lub trzecim pytaniu uważamy za szkodliwe. Po pierwsze, oducza dziecko w
ogóle od” zadawania pytań, po drugie, odbiera uderzeniom właściwe napięcie.
Słynny uczony norweski Hugo von Gulgenstjerna radzi stosować
w pedagogice system riposty. To znaczy odpowiadania na pytanie pytaniem. Gdy
dziecko pyta: „Mamusiu, dlaczego pan Giellepur zdejmuje spodnie w salonie?”,
należy szybko; odpowiedzieć: „A ile jest trzydzieści pięć razy osiem?”, albo: „
W którym roku była bitwa pod Zamą?”. Gdy dziecko odpowie: „Nie wiem”, mówi się:
„No to won, ty szczeniaku, do książki, ty cholero, uczyć się, a nie gadać o
cudzych parszywych portkach”. Metoda ta daje bardzo dobre rezultaty i jest
stanowczo lepsza od systemu drą Margulsteina, który zaleca dawanie dziecku
zamiast odpowiedzi datków pieniężnych. Gdy dziecko pyta się: „Czy bocian
przynosi dzieci zaraz czy w dziewięć miesięcy potem?”, odpowiadamy: „Masz tu,
kochasiu, dwadzieścia groszy, i jesteśmy kwita”. Przy bardziej kłopotliwych
pytaniach suma może dojść do setek, a nawet tysięcy. Dr Margulstein opowiada o
pewnym dziecku w Zurichu, które pytało ojca o pewną urzędniczkę z jego biura i
dostawało jednorazowo po dziesięć tysięcy franków, i to szwajcarskich.
Dzieci, jak to już
powiedzieliśmy, są wścibskie i interesują się tematami seksuologicznymi. A
przecież często się mówi, że nasi milusińscy lubią tylko zabaweczki i laleczki.
Ten symplicystyczny pogląd na dzieci naszego pokolenia stanowczo należy
odbrązować. Oczywiście, wszystkie wyżej podane sposoby są to tylko surogaty.
Pozostaje droga otwartej prawdy i uświadomienia naukowego. Zawsze najprostsze i
najzdrowsze będzie zapoznanie dziecka z nagim faktem. W tym celu polecamy
gorąco znakomitą książkę dra Grützhändlera pt. Noga i jej okolice ze
składaną mapką i portretem autora.
Jak wam się podoba takie ujęcie sprawy? Mi szczerze mówiąc bardzo:)
A ja, głupia, produkowałam się kiedyś w pewnym magazynie dla rodziców na temat jak dzieci uświadamiać :) Gdyby to wcześniej wpadło mi w ręce miałabym problem z głowy. Istnieje jednak spore prawdopodobieństwo, że byłby to mój ostatni tekst w owym czasopiśmie....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
No tak dzisiaj mogłoby to nie być zbyt dobrze przyjęte. Ja też współcześnie uważam, że najlepsze jest bezstresowe wychowanie, czyli takie podczas którego RODZICE się nie stresują:)
UsuńJa najbardziej lubię: „Paszoł won, pętaku”. Do dzieci nadaje się idealnie i zapewnia im poczucie bezpieczeństwa. No bo jak ktoś tak mówi, to na pewno jest silny i duży...
OdpowiedzUsuńZresztą staropolskie wychowanie mówiło: "dzieci widzieć, ale nie słyszeć"... i nie mówicie mi, ze chodziło o to, że wszyscy byli głusi...
Paszoł won, pętaku można z powodzeniem stosować nie tylko do dzieci:)
Usuńno to się uśmiałam :) trzeba wprowadzić w życie :D
OdpowiedzUsuńJuż widzę zgorszone miny jak byśmy na ulicy zaczęły stosować te rady:)
UsuńUwielbiam dziecięce pytania :)
OdpowiedzUsuńPóki co wchodzimy w etap tych bardziej wścibskich i dociekliwych, ale przede wszystkim ciekawszych :)
Takich, które wymagają trochę główkowania, też je lubię:)
UsuńPiekne, ale ja pamietam taka rozmowe z naszym zacnym przyjacielem, ktoremujuz niestety sie zeszlo...ale facet bardzo pozno mial syna ki kiedys podczas naszej romowy wpada mlody zaaferowany i krzyczy,tatotato juz wiem jak sie robi dzieci:)) Trzeba zalac forme!!!, na co leszek popatrzyl powaznie i mowi-"zalac to i owszem, ale potem trzeba bardzo uwaznie popotrzasac i dobrze wymieszac" - moze to tez jest jakas odpowiedz:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jakaś na pewno, jeszcze trochę a stworzymy swój własny artykuł i własne odpowiedzi:)
UsuńPozdrawiam.