Do napisania tego posta zainspirowała mnie ostatnia noc. Przeżycia z niej dostarczyły mi sporo materiałów do rozmyślań. Głównie tyczyły się one wielkości tytułowego łoża. Wyszło mi niezbicie, że łoże małżeńskie to mebel, w który powinni zaopatrzyć się przede wszystkim małżonkowie posiadający potomstwo. Tym bez potomstwa łoże takowe nie jest niezbędne, ba wręcz nie polecam posiadania takowego. Po pierwsze łoże jak już sama nazwa wskazuje powinno być wielkie, a młodzi małżonkowie zwykle i tak sypiają przytuleni, zajmując niewielka powierzchnię więc wstawianie takiej kobyły do mieszkania jest najzwyczajniejszym marnotrawstwem miejsca. Po drugie posiadając od początku takie luksusy trudniej będzie odczuć komfort płynący z posiadania wielgaśnego łóżka w momencie, gdy naprawdę będzie nam potrzebne. A potrzebne będzie... gdy urodzą się dzieci. Wiek potomstwa nie ma najmniejszego znaczenia. Otóż nie wiedzieć czemu, dzieci zwykle gardzą możliwością sypiania we własnych, wygodnych łóżkach i na nocny wypoczynek wybierają sypialnie rodziców. Wykazują się przy tym ogromnym samozaparciem i nieustępliwością. Wynoszone przez rodziców pragnących zaznać trochę snu w komfortowych warunkach, wracają jak bumerangi tyle razy, że w końcu nieszczęśnicy (czytaj rodzice) kapitulują i zapominając o komforcie zasypiają skopani w róg łóżka, albo wbici w ścianę ewentualnie chybocząc się na brzegu i cudem nie spadając na podłogę. Potomstwo tym czasem rozwalone w poprzek lub na ukos śpi poświstując uroczo przez nosek, od czasu do czasu wymierzając kopniaczki zmaltretowanym rodzicom. Każdy kto przeżył taką noc może poświadczyć, że dzieciom po zmroku muszą wyrastać dodatkowe nogi. Nie ma innego wytłumaczenia na straszliwą ilość pięt, które objawiają się nocą i bezlitośnie atakują wszystkich wokół. To oczywiście tyczy się młodszych dzieci. Ale jeżeli ktoś myśli, że ze starszymi nie ma już takich problemów jest w błędzie. Starsze dzieci wcale nie są lepsze! Wystarczy że obejrzą horror w telewizji, przeczytają straszną książkę i już wiadomo, że w środku nocy zjawią się w naszej sypialni. Należy być na to przygotowanym i przed snem kilka razy powtórzyć sobie, że dziecko z całą pewnością się u nas zjawi. Taka świadomość jest bardzo istotna, bo jej brak może skutkować szokiem, albo innymi psychicznymi problemami. Nastolatki bowiem w takich momentach zwykle nadciągają ze swoich pokoi przykryte szczelnie kołdrą - nie wiem czy to z powodu chęci posiadania własnego przykrycia, czy ze strachu wolą nic nie widzieć. W każdym razie idące po omacku dziecko czyni wokół siebie niesamowity rumor, który nieprzygotowanego na taką ewentualność rodzica, wyrwanego z głębokiego snu może przyprawić o palpitację serca, nie mówiąc już o wynurzającej się z ciemności przedpokoju okołdrzonej postaci. Mając na uwadze taką ewentualność sugeruję, powlekać pościel młodzieży poszewkami czarnymi, mniej kontrastującymi z mrokiem. Białe są wysoce niewskazane. Biorąc to wszystko pod uwagę zalecam wszystkim posiadającym pociechy zakup jak największego łóżka. Oczywiście w praktyce okaże się ono i tak za małe, ale jak to mówią jak się nie ma co się lubi, to się nie ma co się lubi.
Materiał napisałam na podstawie własnych doświadczeń i bacznych nocnych obserwacji pięcioletniego syna i córki nastolatki, która właśnie skończyła czytać opowiadania Kinga...
No proszę, a już myślałam, że nic mnie dziś nie rozbawi. A tu taki kwiatek :) Mam podobne doświadczenia łóżkowo-dziecięce. Codziennie. Ilość nóg jest co prawda odpowiednia, ale za to ilosć łokci rośnie, kołdra kurczy się do rozmiaru chusteczki higienicznej, a krawędzie łóżka są zdecydowanie zbyt blisko, bez względu na to, gdzie się leży. Pocieszałam się, że to mija z czasem, ale właśnie bezlitośnie pozbawiłaś mnie wszelkiej nadziei... :)
OdpowiedzUsuńŁokci też mają nadprogramową ilość! Ogólnie robią się jakieś takie rozległe. Z kołdrą się zgadzam, przy dzieciach zanika:) Pocieszające, że te większe targają ją ze sobą:)
UsuńPozdrawiam cieplutko!
Genialne! Prawdziwe niestety...piszę to z własnego doświadczenia i oglądania zmor nocnych...
OdpowiedzUsuńJak się człowiek czegoś takiego nie spodziewa to zatchnąć się może na amen:)
Usuńhahaha :) i znów mi poprawiono humor :) ale to prawda, jak byłam mała to pakowałam się do łóżka rodziców kiedy za oknem szalała burza, chociaż i tak w ostatecznym rozrachunku bardziej wolałam ściągną mamę do swojego pokoju
OdpowiedzUsuńU nas prawe co noc mamy w łóżku pasażera na gapę:) Ekstremalnie nadciąga dwójka:)
OdpowiedzUsuń