No to się prawie wychorowałam:) Prawie, bo musiało mnie złapać coś wyjątkowo paskudnego, bo nadal męczy mnie kaszel i głowę mam trochę napchaną watą (znaczy mam takie wrażenie). Ale w porównaniu z tym jak wyglądał zeszły tydzień można przyjąć, że teraz jestem zdrowa niczym ryba. Dziękuję wam wszystkim za życzenia zdrowia i ciepłe myśli:)
Wczoraj nareszcie udało mi się napisać odpowiedzi do wywiadu, który ukazał się na blogu Anety (zapraszam do przeczytania tutaj), przepraszam że musieliście tak długo czekać, ale ostatnie dwa tygodnie miałam koszmarne, szpital w domu i ja jako pacjentka i główny dowodzący w jednym, niestety nie ogarnęłam wszystkiego tak jak powinnam. Przepraszam też dziewczyny, które cały czas czekają na książki z konkursu o Majce. Ejotek uświadomiła mi, że zapewne wyrzekacie na pocztę gdy tymczasem powinnyście wyrzekać na mnie, bo to ja jestem głównym winowajcą i jeszcze nie nadałam przesyłek. Solennie obiecuję, że załatwię to już w tym tygodniu, bo dzieci wybyły względnie zdrowe do szkół tudzież przedszkoli a i ja zrobiłam się bardziej mobilna.
To tyle tytułem kajania się:) A jeszcze chciałam zapytać,czy wiecie kim jest ten pan na zdjęciu, które zamieściła Aneta nad wywiadem? Czekajcie zamieszczę go i ja, bo jestem ciekawa czy ktoś go pozna:) Podpowiem, że można go było zobaczyć w filmach i posłuchać jak śpiewa:)
Dobrze, a teraz chciałam napisać o tym dlaczego nie napiszę 48 tygodni II. W wywiadzie u Anety jedna z Was zadała pytanie czy jest książka, której dziś bym nie napisała (odpowiedziałam, że byłoby to 48 tygodni). Traf chciał, że pytanie zbiegło się z mailem, który napisała do mnie Czytelniczka z Pomorskiego. Mail tyczył 48 tygodni właśnie i autorka dopytywała się w nim czemu nie napiszę kolejnej takiej książki, albo części drugiej. Napisała, że kupuje moje kolejne pozycje z nadzieją, że któraś będzie przypominać moją pierwszą książkę. Oczywiście na mejla odpowiem osobno, nie chcę też wywalać na forum publiczne osobistej korespondencji, ale to pytanie wydało mi się po prostu ciekawe. I rezultatami moich przemyśleń postanowiłam się podzielić, bo wydaje mi się, że doszłam do ciekawych wniosków.Od razu zaznaczam, że lubię 48 tygodni. To właśnie one dały mi wiarę w to, że mogę pisać i ktoś będzie chciał czytać to co ja wymyślę. Co nie zmienia faktu, że nadal uparcie twierdzę, że w tej chwili nie napisałabym takiej książki. Nie dlatego, że nie chcę. Ja po prostu nie potrafię! 48 tygodni pisała jeszcze dziewczynka, wprawdzie już mama, żona (bo ja córeczkę urodziłam jak miałam 19 lat), ale jednak dziewczynka. Wraz z upływem czasu, doświadczeń zarówno osobistych i zawodowych zmieniłam się i ja i zmienił się mój sposób pisania i postrzegania świata. Dorosłam po prostu moi kochani, a wraz ze mną dorosły książki które piszę. I nic na to nie poradzę, że 48 tygodni zostanie jedynaczką:( Przykro mi jeżeli ktoś czuje się rozczarowany, ale chyba to co się stało było procesem naturalnym. Nie można tkwić w miejscu i szczerze mówiąc mam nadzieję, że kolejna książka też będzie różniła się od pozostałych, bo to znaczy, że udaje mi się robić kolejny mały kroczek, że się rozwijam, że próbuję nowych rzeczy. Aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że nie każdemu się to musi podobać. Tak samo zresztą, jak nie każdemu podobało się 48 tygodni. Podsumowując: pisanie jest w pewien sposób odzwierciedlaniem tego jak zmienia się autor i jego umiejętności. Z każdą kolejna książką uczymy się, jak coraz lepiej (przynajmniej mam taką nadzieję) budować historię, jak kreować bohaterów, jak gmatwać ich losy i tak dalej i tak dalej. Tak więc moi drodzy można by rzec, że z pisarstwem jest jak z tą rzeką do której nie można wejść dwa razy, bo się po prostu nie da. No to powiedziałam co wiedziałam:) I adekwatnie do wierszyka odlatuję życząc wam udanego popołudnia i wieczoru.
Właśnie, to jest manie na końcu jezyka, nazwiska pana oczywiście.
OdpowiedzUsuńA co do 48 tygodni II to rozumiem, ale żałuję. Zaczytywałam się i śmiałam przy tej książce x lat temu.Ile ja siebie w twojej bohaterce widziałam!!!
Czy ja tego pana z Misia z jakiejś sceny nie kojarzę?
UsuńTo podobno książka przy której można było śmiać się od początku do końca:) Dobrze kojarzysz tego pana z Misiem:)
UsuńAle tylko kojarzę, śpiewał czy coś takiego...
UsuńŚpiewa wesołego Romka:) Dokładnie to on:) Poczekam jeszcze chwilę może ktoś skojarzy nazwisko, a potem wrzucę jego piosenkę, która nieustannie mnie wzrusza.
UsuńA zapomniałam, zmieniłam już imię, Aneto Kasiu:)
Usuń:) o rany wesoły Romek to on??? Ta piosenka mnie rozwala i komentarz kogoś z tłumu...czekaj, czekaj i tak ci wyłączą:):):)
UsuńNie on!!!! Matko jak mogłam coś takiego palnąć. Zwalmy to na to, że jeszcze nie do końca zdrowa jestem! Aneto wybacz mi proszę wprowadzenie w błąd. Sama nie wiem jak mogłam pomylić pana Maćka z panem Zbigniewem Bartosiewiczem! Matko chyba się pod ziemię zapadnę i już stamtąd nie wyjdę!
UsuńI teraz już wiem, dlaczego ta książka tak naiwna i nieżyciowa mi się wydawała :)
OdpowiedzUsuńBom młoda była i naiwna, ale co zostało mi do dziś - pozytywnie nastawiona:)
UsuńI tak być powinno :)
UsuńNajbardziej mnie ubawiła scenka jak to główna bohaterka postanawia wrócić na studia, a mąż bez sprzeciwu mówi, że teraz pozostaje im omówienie podziału obowiązków domowych he he he:) To bardziej do ksiązki fantastycznej pasuje :)
Madziu... a autorką wywiadu chyba jest Aneta... a nie Kasia.
OdpowiedzUsuńChyba, że ja coś mylę .
A wywiad - super! Gratulacje dla Was obu :)
Ja mam na drugie Kasia, wiec nie gniewam się:)
UsuńDzięki i za uwagę o imieniu i za ciepłe słowa o wywiadzie. Cieszę się, naprawdę starałam się odpowiadać wyczerpująco.
UsuńA mnie szkoda, że nie będzie 48 tygodni II - od tego zaczęła się moja "znajomość" z Szanowną Autorką. I po tej książce czekałam LATA CAŁE na następną. Z drugiej strony - przeczytam wszystko, co Pani Madzia napisze, więc tak właściwie to wszystko jedno... ;)
OdpowiedzUsuńA bo przez te lata powstały jeszcze dwie powieści, które wydawca odrzucił. I przez długi czas nie chciało mi się nic wysyłać i próbować na nowo. Ale w sumie dobrze, że przy Uroczysku się przełamałam, bo co ja bym bez Was kochane robiła? Elly no to nie zostaje mi ni innego jak pisać szybciutko coby ochota Ci nie przeszła:)
UsuńNie ma takiej opcji ;). Głupi ci wydawcy...
UsuńNo najmądrzejsi to nie są fakt. Moje pierwsze spotkanie z Magdą to też 48 godzin, w takiej serii po 9,90zł. x lat temu.
UsuńCieszę się, rodzinka lepiej się czuje :) i życie wraca do normy
OdpowiedzUsuńDzięki Bogu wraca, choć nie wiem czy to co się dzieje w domu można nazwać normą:)
UsuńWesoły Romek czyli Zbigniew Bartosiewicz.Tyle tylko,że nie mogłam go tak naprawdę skojarzyć od razu.Wszystkiego dobrego.
OdpowiedzUsuńAAAA, pomyliłam się ja! Matko to nie o Zbigniewa Bartosiewicza mi chodziło! Ale oczywiście to on śpiewa wesołego Romka! Matko Pan Maciej mnie zabije za taką wpadkę! Jolu dziękuję ci za komentarz bo mnie otrzeźwił.
Usuńzaraz zabieram się za czytanie wywiadu;-)
OdpowiedzUsuńco do kontynuacji 48 tygodni to zgadzam się z Tobą w zupełności;-) potwierdzam też, że z książki na książkę jesteś coraz lepsza, jest coraz ciekawiej i każda następna książka jest inna;-) i tego się trzymaj i nie schodź z Tego kursu;-)
cieszę się że zdrowie wraca do normy;-)
właśnie słońce świeci mi prosto w oczy przez szybę więc te promienie przesyłam do Ciebie z serdecznymi pozdrowieniami;-)
Pisanie właśnie polega na tym, aby pokazywać i przekazywać w nim siebie, więc to logiczne, że jeśli jest się starszym ma się inne doświadczenia, szersze i zupełnie inne spojrzenie na życie, więc adekwatnie do tego piszę się inne książki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!