Właściwie przeczytanie tej książki chodziło za mną od momentu gdy zobaczyłam jej zapowiedź. Mufinkowa okładka , główna bohaterka, która jest właścicielką sieci cukierni - to sugerowało, że będzie kulinarnie i smakowicie. I było. Choć szczerze mówiąc cukierkowa babeczka na okładce może być nieco myląca. Bo w Fanaberiach lukru jest stosunkowo niedużo. Za to Jolanta Wrońska serwuje nam niebanalnych bohaterów, rodzinne ciepło, bezwzględnie zwalczających się rekinów biznesu, twardych i nieco tajemniczych facetów i nawet próbę porwania a w rezultacie... A figę z makiem, nie powiem do czego to wszystko prowadzi poza tym oczywiście, że do dobrego zakończenia:)
Na początku przypuszczałam, że książka będzie o tym jak to bohaterka prowadziła rodzinny biznes, jak popadła w tarapaty finansowe i jak cudem z takowych się wydostała. I mimo tego, że właściwie jest i biznes i tarapaty i wygrana to jednak książka zaskoczyła mnie zupełnie. Przede wszystkim rozwiązaniami, ciepłem i rodzinnością w zestawieniu z bezwzględnością co niektórych osób i giełdowymi smaczkami. Gdyby ktoś wcześniej powiedział mi, że z takiej wybuchowej mieszanki można stworzyć smakowity koktajl prawdopodobnie bym nie uwierzyła.
Klarę - główną bohaterkę polubiłam od pierwszych stron. Od momentu gdy opowiada o swoim dzieciństwie u omy (babci) Edeltraud i opy (dziadka) Alojza (przy okazji poznajemy wstrząsającą historię dziadków). Właściwie można powiedzieć, że to, że rodzice ją porzucili w tym wypadku wyszło jej na dobre. Dziadkowie bowiem wychowali ją na umiejącego kochać, empatycznego człowieka. A jednocześnie bieda i trudne warunki nauczyły Klarę radzenia sobie z przeciwnościami. Gdyby nie te dwie cechy: umiejętność dążenia do celu i dobro nigdy zapewne nie zdecydowałaby się podjąć walki o bitego chłopca, którego w rezultacie udaje jej się adoptować, nie zdołałaby też zapewne przetrwać rozwodu, ogarnąć domu (w sumie ma trójkę dzieci), stawić czoła ludziom usiłującym przejąć jej interes. Nigdy też zapewne nie pochyliłaby się nad prawie, że konającym psem, wyrzuconym kotem. A gdyby tego nie zrobiła nie otaczaliby jej ci wszyscy, którzy w najtrudniejszym momencie staną za nią murem i nie pozwolą jej poczuć się samotnie. Czytałam w recenzjach Fanaberii, że to takie sobie zwykłe czytadło, umilacz wieczoru. Ja natomiast zobaczyłam w tej książce coś więcej. To opowieść o tym jak ważne jest żeby nie zapominać, że jesteśmy ludźmi i zachowywać się po ludzku, jak ważna jest miłość i wsparcie bliskich. W ogóle atmosfera Fanaberii przypomina mi nieco książki Małgorzaty Musierowicz, choć tematyka jest skrajnie różna. Może miała na to wpływ atmosfera panująca w domu u Klary i jej dorastające dzieci. Mało w książkach jest młodzieży, która nie jest przerysowana. Zazwyczaj albo dzieciaki są przesłodzone, albo ewidentnie przechodzą na złą stronę mocy. Jolanta Wrońska natomiast znalazła złoty środek: dzieci Klary są inteligentne, dowcipne, zżyte ale też nie pozbawione wad, robią czasami głupie rzeczy, zachowują się nieodpowiedzialnie. Z pełną otwartością autorka porusza też temat seksu. Rewelacyjnie pokazane jest jak łatwo można dać się omamić pożądaniu i pomylić je z miłością. Właściwie nie wiem kogo bardziej polubiłam: Klarę, jej przyjaciółkę Agatę, dzieci Klary, czy panów którzy pojawiają się w książce i mają niebagatelne znaczenie dla rozwoju całej historii. Mam wrażenie, że oni wszyscy na równi tworzą tę opowieść i wszyscy są jej bardzo potrzebni.
Reasumując książka ma w sobie i ciepło i elementy sensacji i tajemnice i dobrych i złych ludzi. Mnóstwo w niej zabawnych fragmentów, dzieciaki Klary wnoszą sporo ożywienia, w kuchni u Agaty albo Klary zwykle gotuje się coś dobrego i podkarmia tym nie tylko ludzi ale i czworonogi, przez dom Wernerów przewijają się najróżniejsze, niebanalne postacie, a gra wymyślona przez Zuzannę (jedną z córek Klary) przybliża nam tajniki gry na giełdzie. Jakby tego jeszcze komuś było mało są też machlojki, pranie pieniędzy, brudne interesy, kopanie pod sobą dołków i zemsta. Noto już chyba każdy powinien tutaj znaleźć coś dla siebie:)
Do jednego tylko mam małe zastrzeżenie: Na koniec (oczywiście na mój gust) zbyt dosadnie opisana jest scena po seksie. I to nie chodzi o to, że jestem jakaś pruderyjna tylko o to, że chętnie dałabym tę książkę do przeczytania córce, a tak jednak mam pewne wątpliwości... Nie to żebym miała jakieś złudzenia że Zuza wierzy w bociana, albo inne motylki i pszczółki, ale jednak jakoś tak sama nie wiem... Niby to tylko jedno zdanie, ale... Chyba mogłoby go nie być i książka byłaby wtedy świetną pozycją również dla młodzieży. Choć oczywiście nie wykluczam, że to ja trochę przesadzam z cenzurą:) Ale widać matki tak mają ot matczyne fanaberie i już:)
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Pani Agnieszce:)
Mam tę książkę i cieszy mnie pozytywna o niej opinia.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że autorki chcą koniecznie okraszać swoje powieści mocnymi scenami erotycznymi, jakby książka bez takiej sceny mniej chętnie była czytana.Osobiście lubię, gdy takich scen nie ma w książkach.)
To nawet nie jest scena. Jedno zdanie, które po prostu jest no dość dosadne. Też wolę zostawić pewne rzeczy wyobraźni. Można coś zasugerować ten kto ma się domyśleć to się domyśli:)
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Cieszę się, że ktoś odebrał tę książkę tak, jak ja. Byłam zdziwiona, gdy czytałam opinie o "Fanaberiach" sprowadzające książkę do jakiegoś tam czytadła lub informatora o giełdzie. A przecież giełdy jest tam tylko tyle, ile konieczne, a do tego cała reszta, o której wspominasz wyżej: miłość, przyjaźń, fajne dzieciaki, kochane zwierzaki i normalni, sympatyczni bohaterowie (oprócz czarnych charakterów rzecz jasna. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńJa też się cieszę, że mamy podobne zdanie. Też byłam nieco zdziwiona, bo dla mnie była to jedna z cieplejszych książek na jakie trafiłam ostatnimi czasy. Taka, że się tak wyrażę, promująca rodzinne wartości. A smaczki giełdowe jako, że na giełdzie nie znam się w ogóle, były dla mnie bardzo ciekawe. Dowiedziałam się sporo nowych rzeczy a to też plus.
UsuńSerdeczności posyłam
Z chęcią bym przeczytała tę pozycję, więc wpisuję na listę oczekującą z którą będę miała zamiar w nowym roku wyruszyć po księgarniach, moje biblioteki są słabo zaopatrzone i jeżeli chcę czytać zostaje zakupienie.
OdpowiedzUsuńU mnie biblioteki zaopatrzone są przyzwoicie, ale nowości zawsze są zarezerwowane i trzeba się zapisywać i stać w kolejce:) Ja zwykle buszuję na półce z nowościami i przynoszę i tak spory stosik z tych które jeszcze ostały się na półkach. Ale swoją drogą i tak sporo kupuję bo kocham mieć pewne pozycje na własność:) A Fanaberie polecam, napisz jak ci się czytało bom ciekawa:)
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Ja miałam na tę książkę wielką ochotę, ale przyznam że przeszło mi ... ale widzę że niesłusznie się zniechęciłam, będę miała ją na uwadze.
OdpowiedzUsuńRozumiem Cię, bo ja też w końcu nie wiedziałam co o niej myśleć. Opinie były zróżnicowane, ale summa summarum cieszę się, że jednak po nią sięgnęłam, bo to bardzo fajna i ciepła pozycja.
UsuńPozdrawiam ciepło
no książka zdecydowanie w moim stylu, już ją wypatrzyłam w internetowym katalogu pobliskiej biblioteki, oczywiście jest wypożyczona, ale prędze czy później trafi w moje ręce, poczekam cierpliwie;-)
OdpowiedzUsuńserdeczne dzięki za polecenie;-)
serdeczności ślę całą moc do Ciebie Kochana;-D
Poluj Basiu, bo warto. Ładna , ciepła i momentami zabawna, a przy okazji ani trochę nie nudna, bo wiele się w niej dzieje. Jak tam Basieńko przygotowania do świąt? U mnie pełną parą idą twoje sałatki przewidziane na po wigilijne świąteczne menu:)
UsuńCałusy
U mnie jeszcze spokojnie, grubsze porządki robiłam zeszłej soboty. Sprawy "potrawowe" pełną para ruszą na tym weekendzie czyli jednym słowem przygotowania krótkie, ale intensywne;-)
UsuńChoć u mnie święta zaledwie dla czterech osób w porywach do sześciu, to i przygotowań mniej;-)
No to owocnej krzątaniny przedświątecznej Magduś Ci życzę;-)
Matko a ja mam porządki na bieżąco bo jakoś tak równie na bieżąco robi mi się bałagan:) Ja to jednak chyba powinnam pójść na jakiś kurs prowadzenia domu albo cóś:) To by się działo!
Usuńnie no co ty, napewno żadne kursy Ci nie potrzebne;-)
Usuńmówiąc o grubszych porządkach miałam na myśli np. "wykąpanie" mojej całej kolekcji aniołów, czy posprzątanie w tych miejscach gdzie na co dzień, ani wzrok ani ścierka nie sięga;-)
te na pierwszy rzut oka się rzucające brudy i brudziki i u mnie są zmora i codziennością;-)
no chyba że taki kurs razem z Tobą, to ja się pisze jak najbardziej;-)
Mnie też wpadła w oko ale ze względów finansowo-półkowych (zupełnie nie rozumiem, dlaczego półki się nie rozciągają!!!!) nabyłam e-booka, czeka w kolejce do przeczytania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na wiadomość o której i gdzie???
O tak, ktoś kto wymyśli samoistnie powiększające się półki będzie geniuszem wielbionym przez wielu:) Napiszę o której i gdzie, tylko się ogarnę do końca.
UsuńSerdeczności
Madziuniu, po Twoich przemyśleniach na temat "Fanaberii", doszłam do wniosku, że bardzo bym chciała przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńJa również nie lubię nadmiernej erotyki w książkach, dla mnie w ogóle mogło by jej tak naprawdę nie być, gdyż według mnie jest to ta sfera życia, którą należy traktować ze szczególną delikatnością.
Przytulam Cię mocno.
Karolciu dziękuję za uściski i przytulaki odsysałam w zdwojonej intensywności:) Mi chodzi głównie o jedno zdanie. I to mnie też irytuje, bo jak ksiazka jest najeżona scenami to z góry wiem, że dla dorosłych i koniec. A tutaj taka fajna ciepła i mądra książka a przez jeden niewielki fragment mam dylemat: dać, nie dać?:)
UsuńPozdrawiam i serdeczności przesyłam
Wzmianka o dzieciństwie bohaterki spęczonym u dziadków, u omy i opy, skłania do sięgnięcia po książkę. Ciekawi, na ile dzieciństwo miewa wpływ na nasze dalsze życie. Na ile, jako dorośli ludzie, możemy siebie zmieniać, kształtować, a co pozostaje w nadanym nam kształcie.
OdpowiedzUsuńW sumie dzieciństwo to taki pakiet startowy, który otrzymujemy. Mam wrażenie, że ma spory wpływ na to kim stajemy się w przyszłości. A książkę polecam, bo miła, ciepła i pełna akcji:)
UsuńPozdrawiam bardzo serdecznie
Madzialena;)
OdpowiedzUsuńdobrze, że chociaż TU mam Cię na bieżąco:)
uściski!!!
O tak tutaj jestem najbardziej uchwytna:)
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTo ja jestem chyba jedyną osobą, której książka niezbyt przypadła do gustu. Ale cieszę się, ze tobie się spodobała.
OdpowiedzUsuńWiesz jak to mówią: o gustach się nie dyskutuje:) Jakby nam wszystkim podobało sie to samo to byłoby nuuudno:)
UsuńPozdrawiam
No, po takiej recenzji muszę ją przeczytać. Może jakiś Mikołaj się domyśli? ;)
OdpowiedzUsuńList Elly, napisz jeszcze taki ekspresowy z zamówieniem:) To na pewno da radę:) A książka fajnie się czyta i historia ciekawa i dużo się dzieje! Jednym słowem niech ten Mikołaj leci do księgarni:)
Usuńpodpisuję się pod Twoją recenzją obiema rękami :) książka też mi się podobała i historia bardzo zaskoczyła :)
OdpowiedzUsuńcieszę się:) Niektórych zwrotów akcji zupełnie sie nie spodziewałam i to ciepełko... Aż szkoda, że juz skończyłam:)
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Książka jest dokładnie taka jak opisałaś. Z całego serca mogę i ja polecić. Jak już zaczęłam czytać oderwać się nie dało, trzy noce zarwałam żeby się dowiedzieć jak się skończy. Kulminacyjne sceny śledziłam z bijącym mocniej sercem.
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno mi się nasunęło na myśl po zamknięciu ostatniej strony, chyba po raz pierwszy czytałam książkę (a już trochę ich w swoim życiu przeczytałam) która w tak profesjonalny sposób opisywała by główny temat, swoją droga niełatwy, mam tu na myśli te wszystkie opisy funkcjonowania sfery biznesowej. I jest to opis przystępny dla laika, nie nudny czy zagmatwany, a wręcz przeciwnie wciągający i pouczający.
Doskonałe połączenie dwóch światów - życia rodzinnego i świata biznesu.
Czytanie "Fanaberii" to była czysta przyjemność;-)