Oto moje spostrzeżenia weekendowe: małe dzieci mają boski sposób pojmowania świata:) To ich przyjmowanie w sposób naturalny najróżniejszych rzeczy jest niesamowity! Na przykład mój syn wrócił w piątek do domu z przedszkola i zastał mnie zanurzoną w połowie w schowku z najróżniejszymi rzeczami. Przewracałam ten schowek zapamiętale, bo czegoś tam szukałam i po wychynięciu z niego zapewne wyglądałam tak jak każdy kto właśnie skończyłby morderczą operację przeszukiwania domowej rupieciarni. Czyli nie owijając w bawełnę byłam potargana i z lekka przykurzona. Jak skomentowało to moje dziecko?
- O mama sprząta - stwierdziło radośnie i wycałowało mnie na dzień dobry.
Zero sarkania, na kurz we włosach, zero pytań typu: a po co to robiłaś? Po prostu stwierdzenie mama sprząta wszystko wyjaśnia i już:)
Potem przy stole wypłynęła sprawa Mikołaja, który w piątek był u dzieciaków w przedszkolu. Usiłowałam Tyśka podpytać jakie wrażenie na nim zrobiła wizyta świętego, a on mi na to, że właściwie to wrażenie było żadne.
- Ale jak to żadne? - zdumiałam się - Przecież to sam Mikołaj do was przyszedł...
- Mamo ale on był sztuczny - wyjaśniło mi moje dziecko ze stoickim spokojem.
- Sztuczny? - zapytałam dla pewności jednocześnie przyglądając się Tyśkowi uważnie, ale na jego twarzy nie było widać nawet cienia rozczarowania.
- No taki oszukany. Brodę miał przyklejoną. I jeszcze mówił, że właśnie przyleciał z Australii.
- To rzeczywiście trochę dziwne - zgodziłam się - Ale może on w tej Australii inne dzieci właśnie odwiedzał...
- E tam i wąsy miał takie jakby z głowy lalki... Mówię ci sztuczny był i tyle - upierał się mój syn przy swoim - Tylko jedno mnie dziwi - dodał po chwili - Jak to jest, że taki sztuczny Mikołaj ma sanie z reniferami... To trochę niesprawiedliwe...
No i macie moi kochani dziecięcą logikę: w Mikołaja ze sztucznym wąsem nie uwierzył, ale w sanie już tak:) A swoją drogą to co temu biednemu sztucznemu Mikołajowi przyszło do głowy z tą Australią? Nie lepiej było mówić, że z Laponii? Może jednak wtedy byłby bardziej wiarygodny, choć myślę, że pogrążyły go te wąsy... Bo cóż to za święty, który w celu charakteryzacji skalpuje lalkę? Ale jak widać na załączonym obrazku nie ma sprawiedliwości na tym świecie: Sztuczny a renifery i sanie ma! Ot i wszystko w tym temacie:)
Boskie masz dziecko! Wykończy Was pytaniami i stwierdzeniami, ale jednocześnie dostarczy tyle rozrywki, że warto jest to wykończenie:)
OdpowiedzUsuńPs. Pochłonęłam już "Uroczysko", w sobotę przysiadłam na 5 minut, że tylko dwie strony przeczytam, tak tytułem wstępu i co? trzy godziny później już było po lekturze:) Okropna jesteś no, tyle Ci powiem:)
Okrucieństwo nie do przyjęcia mam wypisane na twarzy:) A tak serio bardzo się cieszę, że Uroczysko Ci się podobało. Nawet trochę się bałam, że może się rozczarujesz czy cóś. Ale skoro przepadłaś na te godzinki to nie jest źle. Nawiasem mówiąc ta pierwsza scena, w której Majka pisze o zamarzniętym rosole - sama to przeżyłam:) Wątek autobiograficzny, że tak powiem:) A Tysiek śmieszny:) Teraz robimy charakterystykę sztucznego Mikołaja. Już wiadomo, że musi mieć nie lakowe wąsy, nie może mieszkać w Australii, a dodatkowo wczoraj Tymek dodał, że musi mieć zimne policzki i wielki i czerwony nos... Tak więc wymagania co do prawdziwości rosną:)
Usuńu mnie dzisiaj były paszteciki pieczone na próbę, pękam... z dumy, że taka jestem zdolna i z przejedzenia niestety...
OdpowiedzUsuńco do Mikołaja dwa, może trzy lata temu w jednej z galerii spotkaliśmy jednego w stanie wskazującym jak najbardziej na spożycie niestety, więc ten w przedszkolu może był i sztuczny, ale i tak lepszy... mój Miś miał dwóch w Mikołajki w przedszkolu, jeden w okularach, drugi bez i stwierdził, że ten w okularach był nieprawdziwy
Aż ci zazdroszczę i dzisiaj sama sobie zrobię:) W domu już pachnie w związku z tym kapustą: gotowaną na farsz i bigos, bo o tam będę się rozdrabniać:) I też wieczorem będę zapewne nafaszerowana kapuśniaczkami:) Co do Mikołaja, to wiesz może się musiał chłopina pokrzepić:) W końcu spełnianie życzeń dzieci to nie łatwa sprawa:) A jeżeli chodzi o okulary to może gdyby miał takie małe okrągłe byłby bardziej wiarygodny:) Chociaż można do charakteryzacji prawdziwego Mikołaja dodać: brak okularów:)
UsuńPozdrawiam serdecznie
Dzieciaki są niesamowite, widzą i zwracają uwagę na rzeczy o które my byśmy najmniej się spodziewali, mimo iż sama nie posiadam swoich pociech to obserwując maluch rodzeństwa wielokrotnie jestem pod ogromnym wrażeniem.
OdpowiedzUsuńI te sanie z reniferami jakież niesprawiedliwe a prawdziwy musi pewno samolotem latać..:D
No a taki samolot to zero romantyzmu wszak:( Gdzie tam mu do sań z reniferami... Biedak prawdziwy z tego Mikołaja:)
Usuńwielka szkoda, że takie postrzeganie świata jak u dzieci z wiekiem z nas ulatuje...dobrze gdy choć odrobina pozostanie;-)
OdpowiedzUsuńTysiek to łepski gość poprostu, co mu to oczy będą mydlić sztucznymi Mikołajami;-)
Oczu to on sobie mydlić nie daje w żadnym wypadku:) Ale ten Mikołaj szczególnie mu zalazł za skórę, bo mówi o nim cały czas:) Wczoraj doszedł do wniosku, że może po prostu panie z przedszkola były niegrzeczne i dlatego prawdziwy do nich nie przyszedł:)Nie muszę Ci mówić, że po tym stwierdzeniu z trudem zachowałam powagę:)
UsuńUściski Basik ode mnie najszczersze!
hihihihihihi....nie no Tysiek powala mnie na kolana;-)
Usuńale co racja to racja to z pewnością sprawka niegrzecznych pań przedszkolanek;-D
Tak to już z tymi dziećmi jest. Świat się zmienia i dzieci też jakby jakieś mądrzejsze są. Na Mikołajach się znają i już !
OdpowiedzUsuńMoże jeszcze w przyszłości będzie taki zawód: rozpoznawacz fałszywych Mikołajów? W tej roli Tymek sprawdziłby się idealnie:)
UsuńPozdrowienia ślę ciepłe.
A jeśli Twój syn widział renifery ?
OdpowiedzUsuńMatko!!! To przychodzi mi tylko jedno do głowy: Sztuczny ukradł zaprzęg i świąt może nie być!!!! To się porobiło:)
UsuńPozdrawiam ciepło!
Hihihii... Nie no, nie mogę ze śmiechu :D Czego to dzieci nie wymyślą ;)
OdpowiedzUsuń