Leśniczówka dawniej (zdjęcie pochodzi STĄD) |
fot. J.Kordel. |
To biblioteczka przydrożna. Otwarta, pełna, niezdemolowana. Cudna! A potem naszym oczom ukazała się leśniczówka Pranie. Stoi na terenie wokół którego gęsto unoszą się mgły. To zjawisko" parowania, dymienia mgły" dawniej Mazurzy nazywali "praniem". I tak leśniczówka od tego zjawiska zyskała swoją nazwę, która nawiasem mówiąc ubawiła niesamowicie Tymka:). A w środku... Nie wiem jak to opisać. Chyba najlepiej podeprę się słowami naszego znajomego, który powiedział o tym miejscu: "jak się tam wejdzie można spędzić w środku 20 minut, ale można też i dwie godziny". Nam było bliżej do tej drugiej grupy. Bo leśniczówka Pranie miała w sobie to coś. Czuć było jej specyficzną atmosferę. Tego nie da się ubrać w słowa. Może na to uczucie wpłynęła świadomość, że w tych pokojach siedział, śmiał się, dumał i pisał Konstanty syn Konstantego. Wszystko tam było jakieś: młynek do kawy z którym Gałczyński się nie rozstawał, lampy naftowe, biurko, przywiezione z warszawskiego mieszkania poety, rękopisy, książki, fragmenty listów. Nie chciało mi się stamtąd wychodzić. Szczególnie pokój z biurkiem, fotelem, zieloną gęsią (ta z biurka została skradziona teraz na podłodze stoi inna) i latarnia z zaczarowanej dorożki, mnie przy sobie trzymał. Miał klimat i to rzadki, bo mało jest muzeów, które mają aż tak wyraźną osobowość. Pranie pod tym względem jest szczególne. I szczerze mówiąc cieszę się, że zawitałam tam w małym rodzinnym gronie. Że nigdy nie zabrano mnie do leśniczówki z wycieczką szkolną. Myślę, że odkrycie jej w ten własny, swój sposób spowodowało, że dom do mnie przemówił. I jestem niemal pewna, że wieczorem gdyby się dobrze posłuchało usłyszałoby się zgrzytanie pióra po papierze, ciche kroki na podwórku i powiało by zieloną poezją. Bo z całą pewnością zielony Konstanty nadal w Praniu jest. To się po prostu czuje. A to kilka fotografii:
Droga przez która przedarł się Edek. Dodam, że Edmund nie jest samochodem terenowym:) fot. J. Kordel. |
Zielony Konstanty przed leśniczówką fot. J. Kordel. |
Po prostu musiałam dotknąć biurka przy którym Gałczyński siedział, pisał... fot. J. Kordel. |
To drobiazgi na biurku. Tworzą osobliwy klimat fot. J. Kordel. |
Tysiek w towarzystwie Zielonej Gęsi:) fot. J. Kordel |
A na zakończenie wiersz Gałczyńskiego o Praniu własnie:
W LEŚNICZÓWCE
---
Tu, gdzie się gwiazdy zbiegły
w taką kapelę dużą,
domek z czerwonej cegły
rumieni się na wzgórzu:
to leśniczówka Pranie,
nasze jesienne mieszkanie.
---
Chmiel na rogach jelenich
usechł już i się sypie;
w szybach tyle jesieni,
w jesieni tyle skrzypiec,
a w skrzypcach, byle tknięte,
lament gada z lamentem.
---
Za oknem las i pole,
las - rozmowa sosnowa;
minął dzień i na stole
stoi lampa naftowa,
gadatliwa, promienna
jak ze stołu Szopena.
---
W nocy tu tyle nuceń
i śpiewań, aż do rana.
Księżyc w srebrnej peruce
gra jak Bach na organach
i płynie koncert wielki
przez dęby i przez świerki -
to leśniczówka Pranie:
nocne koncertowanie.
---
Chodzi wiatr nad jeziorem,
trąca dęby i graby;
i znów wieczór, wieczorem
znów zaświecamy lampy;
o, leśniczówko Pranie:
lamp lśnienie, migotanie,
księżyc na każdej ścianie,
nocne muzykowanie.
---
Sunie dorożka nocy,
w skos, dziecinnym rysunkiem;
dorożkarz zamknął oczy,
konik stąpa z frasunkiem,
cień od ściany do ściany:
wehikuł posrebrzany;
o, leśniczówko Pranie,
nocne podróżowanie.
---
Gwiazdy jak śnieg się sypią,
do leśniczówki wchodzą
każdą okienną szybą,
każdą wrześniową nocą;
w twoim małym lusterku
noc świeci gwiazdą wielką.
*fragment pochodzi z przewodnika autorstwa Stefana Maciejewskiego "Gałczyńskiego... Pranie i okolice".
Piękna ta droga leśna, jeszcze pełna słoneczka:) Z chęcią bym się wybrała do Prania, ale co mnie najbardziej urzekło to BIBLIOTECZKA!! :) coś pięknego, no oczu nacieszyć i nadziwić nie mogę;)) Można? Można, mieć publiczną, przydrożną;)))
OdpowiedzUsuńI jak się dumnie prezentuje..
Przepiękna okolica. Wnętrze też musiało być magiczne i ten duch... A na koniec kunszt poezji Gałczyńskiego, czego chcieć więcej? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMagiczne miejsce i na dodatek ta biblioteczka. Dla mnie bomba.)
OdpowiedzUsuńGalczynski, jest moim ulubionym poeta. Lubie sobie przypominac ( z pamieci :)) jego wiersze. dziekuje za opowiesc o nim w tak urokliwej scenerii.
OdpowiedzUsuńPrzed powrotem do Italii dostalam " 48 godzin". Ubawilam sie . serdecznosci
Gałczyńskiego chyba nie da się nie lubić. Też tak mam, że zachwycam się takimi specyficznymi miejscami. Ostatnio "podniecałam się" Biblią Gutenberga w Pelplinie. I nie mogłam uwierzyć, że z jednej strony ja, z drugiej wybitne dzieło edytorskie. :)
OdpowiedzUsuńMuszę się jeszcze pochwalić, iż zakupiłam sobie Pani książkę "Uroczysko" i będę nadrabiać zaległości. :) Co prawda powieść musi odleżeć swoje na stosiku i poczekać w kolejce, ale jest już blisko. :) Pozdrawiam serdecznie :)
A, i jeszcze jedno. Genialna ta przydrożna biblioteczka :) Normalnie czapki z głów dla pomysłodawcy :)
OdpowiedzUsuńBiblioteczka mnie powaliła - może u siebie pod płotem taka wystawię???
OdpowiedzUsuńFantastyczna wycieczka, to miejsce ma swoją duszę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Bardzo przyjemne okolice nam prezentujesz;-)
OdpowiedzUsuńA tym pobytem w leśniczówce zostałaś natchniona prze mistrza Gałczyńskiego;-)
I na mnie również wielkie wrażenie wywarła ta wyjątkowa biblioteczka;-)