|
taka oto porzucona łódka stała nad brzegiem fot. J. Kordel |
Miałam o tym pisać już na początku tygodnia, ale... No właśnie, pewnie sami się domyślacie, że wszystkiemu winien jest bezwstydny czas. Ucieka nie wiedzieć gdzie i kiedy. Płata figle i nagle z początku tygodnia robi koniec. Nicpoń i figlarz. Ale nie wszędzie ten czas ma takie niepokojące właściwości i nieziemskie przyspieszenie. Tam gdzie byliśmy na początku lipca było całkiem inaczej. Przede wszystkim budziło nas słońce i śpiew ptaków. Ten świergot to był jedyny poranny dźwięk. Telewizor był ale raczej nie używany. Internetu nie było (poza tym jednym miejscem, co to je musiałam wyszukiwać i kombinować żeby mi się nie zerwał), radia nie było, komputerów włączonych od rana do wieczora też nie było. Telefony miłosiernie praktycznie w ogóle nie dzwoniły. Jednym słowem cywilizacji nie było. Ale za to był upał, jezioro, cisza, nieprzebrana ilość poziomek przy leśnych drogach i całe jagodowe pola. Kawa w szlafroku na podwórku i czas, który o dziwo płynął wolno i spokojnie. Zupełnie inaczej niż w mieście. Bez skruchy przyznaję, że przez te dni leniłam się bezwstydnie. Jadłam te jagody i poziomki, trochę pisałam, ale niewiele, przeczytałam jedynie kawałek książki Kapuścińskiego "To nie jest zawód dla cyników" i całą "Większy kawałek świata" Chmielewskiej. Tę ostatnią z racji mazurskich klimatów i powrotu do beztroskiej młodości. Czytaliście? Ja wszystkie pozycje o Teresce i Okrętce uwielbiam. Kilka razy zdarzało mi się popłakać ze śmiechu w czasie lektury i stwierdziłam, że są to te same momenty, które śmieszyły mnie ileś tam lat temu. I za to właśnie uwielbiam Chmielewską. A mazury? Hmmm... To moja nowa fascynacja. Nowa, bo ja do tej pory do wody nie żywiłam zbytniego sentymentu. Nad morze jeździliśmy głównie żeby grzebać w piasku i szukać bursztynów. Myśl, że miałabym leżeć na plaży z miejsca budziła mój protest. Bo ja z tych wiercących się jestem. Tymczasem na Mazurach zakochałam się w zachodach słońca nad jeziorami, w tajemniczych i cienistych lasach i uwaga... W żaglówkach. Byliśmy na moment w Mikołajkach i już wiem z całą pewnością co chcę robić w przyszłym roku. Otóż chcę na żaglówkę!!!! Na tydzień w lipcu, bo oczywiście w sierpniu musowo muszą być Sudety, to akurat się nie zmieniło. I właściwie tylko tego mi brakowało na Mazurach: gór:). Już przygotowuję psychicznie Kubusia do tego, że będzie zmuszony zdobyć patent sternika:) Na całe szczęście mój mąż podziela moją nowo nabytą fascynację więc przekonywanie idzie mi nader sprawnie. A teraz kilka fotek. Następnym razem dorzucę jeszcze kilka, bo mamy ich multum i jakoś nie mogę się zdecydować, które tu umieścić:)
|
Zachód słońca nad Kierwikiem fot. J. Kordel |
|
Mazurski mak fot. J. Kordel |
|
A to żaglówki, jezioro błękit, czegóż chcieć więcej:) fot. J. Kordel |
|
Tysiek w Mikołajkach wcina gofra fot. J. Kordel |
|
A to ja i łódka:) fot. J. Kordel |
|
To zdjęcie mnie zachwyciło. Moim zdaniem jest cudne! fot. J. Kordel |
|
A to z serii łąki, kwiaty i latające cosie:) fot. J. Kordel |
|
To ja we własnej osobie:) fot. J. Kordel |
|
Tutaj ważka, która ma całą sesję zdjęciową. Następnym razem wrzucę zbliżenie oka Jest niesamowite! fot. J. Kordel |
|
A to widoczek:) fot. J. Kordel |
Magduniu jeżeli chodzi o mnie możesz zrobić zakładkę z pięknymi zdjęciami, będę je oglądać i oglądać i sobie marzyć;) na mazurach jeszcze nie miałam okazji być, może kiedyś? Za to ostatni weekend lipca o ile nic nie wyskoczy spędzam z mamą w Krakowie;) więc mu mnie na blogu też pojawi się relacja:)) Kochana miałaś do mnie sprawę i coś napisać, ja czekam, przytupuję a skrzynka pusta;)
OdpowiedzUsuńMadziuniu, najlepiej by było, żeby tych zdjęć było duuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuużoooooooooooooooo. :)
OdpowiedzUsuńKiedyś miałaś mi pokazać na swoim blogu, jak wygląda Twój pies i kot, pamiętasz? :)
Tymusiowi musiało smakować ciasteczko "z chmurką". :)
Uściski.
Piękne Mazury i jeszcze gofry! Ech aż chce się wszystko rzucić i ruszyć w podróż po Polsce. Taką bez telefonu, Internetu tylko piękna polska natura... Zdjęcia urzekające. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńpiękne fotki, mega Mazury... jeszcze nia miałam okazji być...
OdpowiedzUsuńwidoczki urzekające.... ech... potrzebuję takiego odpoczynku, oby od jutra na urlopie choć troszkę się udało...
Zdjęcia Kubusia jak zwykle piękne!
OdpowiedzUsuńA ja kocham i Mazury i morze i góry, a w tym roku będzie tydzień nad morzem, w moim ukochanym, najpiękniejszym miejscu! A że my też nie plażowi, to są wycieczki po okolicy, długie spacery brzegiem morza, obowiązkowo chlapiąc się w wodzie, zachody słońca.... ach już nie mogę się doczekać! Co roku planujemy pojechać w daleki świat, a potem stwierdzamy, że Polska najpiękniejsza i gdzie się tam będziemy obijać po obczyźnie!
Aaaaa, zapomniałam napisać, że ja też Tereskę i Okrętkę kocham, szczególnie właśnie ten tom i chyba mnie zaraziłaś, odstawię na chwilę nowości, a przypomnę sobie stare czasy i pomarzę.....
UsuńPiękne fotki,zdolny fotograf :). A Mazury wspaniałe. Może w przyszłym roku namówię męża,bo w tym roku morze :D.
OdpowiedzUsuńAle pięknie! Uwielbiam ważki i gofry :)
OdpowiedzUsuńGenialne zdjęcia i świetnie ujęte piękno przyrody :)!
OdpowiedzUsuńNiesamowite zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, piękne widoki- czego chcieć więcej?-wypoczynek do pozazdroszczenia:)
OdpowiedzUsuńWspaniale czytało mi się ten post. Przypomniałam sobie moje wakacje na mazurach wiele lat temu. Tam jest naprawdę uroczo.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne fotki.
Mazury kocham miłością wielką od czasów licealnych, kiedy to obowiązkowym punktem wakacji był biwak nad którymś z mazurskich jezior. Zaliczyłam Śniardwy, Mamry, Jeziorak, Narje i parę pomniejszych. Najbardziej pokochałam jezioro Mamry i tam wracam najchętniej. No i okolice Orzysza, gdzie miałam Przyjaciółkę od serca ( dzisiaj w Norwegii )i spędziłam tam niezapomniane chwile. Lubię też Mazury w literaturze i poezji. Wiersze Gałczyńskiego, "Zatokę żarłocznego szczupaka" Paukszty, niezapomniany Pan Samochodzik, Tereska i Okrętka - zawsze i niezliczoną ilość razy, Rozlewisko Kalicińskiej, książki Kasi Enerlich i sporo innych jeszcze. Nic nie da się porównać ze świtem oglądanym znad jeziora, z żeglowaniem, moczeniem nóg i reszty w wodach jeziora. I ten zapach...jedyny i niepowtarzalny. Jakbym miała porzucić " nasze żuławskie zadupie " to tylko na rzecz domu nad mazurskim jeziorem:-)))
OdpowiedzUsuńUściski
Zapracowana Asia
Zdjęcia piękne, aż mi się tak sentymentalnie zrobiło:) Na Mazurach byłam raz i się zakochałam, mam nadzieję, że jeszcze uda mi się tam wrócić:) A Chmielewską wielbię, nawet ostatnio stwierdziłam, że muszę znów przeczytać "Większy kawałek świata", bo zobaczyłam na blogu u Honoraty zdjęcie starego wydania;)
OdpowiedzUsuńAleż tam pięknie! Aż chciałabym spakować manatki i natychmiast wyruszyć!
OdpowiedzUsuńCudne zdjęcia :) miłego wypoczynku :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne miejsca i zachwycające zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńCudne zdjęcia , super miejsce zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia. Moja córcia też chciała być żeglarzem, miała robić patent, dwa lata chodziła na zajęcia do domu kultury, ale pan instruktor nie miał niestety talentu i zniechęcił dzieciaki, grupa się rozsypała. W końcu panu też podziękowano i tyle po patencie.
OdpowiedzUsuńA Chmielewską znam, oczywiście, boki zrywałam. Akurat taka na wakacje. :) Pozdrawiam
zdjęcia przepiękne. Ja jakoś nie mogę dotrzeć na Mazury stale mam do nich za daleko :((a bardzo by się chciało :))
OdpowiedzUsuńCudnie odpoczywałaś, tu brak wszystkich dogodności cywilizacji sprawia że możemy odetchnąć i złapać dystans;-)
OdpowiedzUsuńJakoś na Mazury nigdy nie miałam "ochoty" ale pewnie to się zmieni;-)
Ja dzisiaj wróciłam z trzydniowego wypadu w Beskid Sądecki, pogoda była średnia, ale wrażeń i wspomnień przywiozłam cały plecak;-)
Takie trzy dni wystarczą mi na cały rok;-)